Amiga Minus 1/2001 - Niekomercyjny Magazyn U┐ytkownik≤w Komputer≤w Amiga
  Wydanie internetowe Nr 1, Marzec 2001  

 Ok│adka
 Prze│amuj▒c schematy
 Prawa autorskie
 Stopka redakcyjna

 Amiga Inc. zabija AmigΩ?
 Amiga Inc. w ocenie Polak≤w

 Jay Miner, ojciec Amigi
 Amiga w Gazecie Wyborczej
 Opinie
 Zamiast narzekaµ na piractwo

 Lato, lato...
 Amiga-fiction

 Urban Mueller
 Marcel Beck

 Pirackie oprogramowanie
 Ile za oryginalny program?
 Jakie programy do Internetu?
 Zdania o firmie Elbox

 Gw≤╝d╝ do trumny
 Dobra robota
 Najlepsi na scenie

 ZShell - z Unixa na AmigΩ

 ªwiat gier tekstowych
 Wojny rdzeniowe
 HArbiter


Czasem rozmawiaj▒c ze starszym scenowcem nieopatrznie pochwalΩ jak▒╢ m│od▒ scenow▒ twarz. Wiesz - m≤wiΩ - ten X jest naprawdΩ dobry! M≤j rozm≤wca zmienia siΩ w jednej chwili. Cz│onki zaczynaj▒ mu dr┐eµ, z ust i nosa wycieka l╢ni▒ca, oleista ciecz, za╢ oczy tak mocno wychodz▒ na wierzch, ┐e a┐ siΩ bojΩ, ┐eby mu nie wypad│y.

    Tym co odr≤┐nia scenΩ od prawdziwego ┐ycia jest fakt, ┐e nikt scenowcom za robotΩ nie p│aci. Wed│ug niekt≤rych os≤b jest to najwiΩksza wada sceny, wedle innych - najwiΩksza zaleta. Dlaczego wada, wszyscy wiemy. Ale gdyby nawet scenowcy dostawali pieni▒dze za swoje prace, wielu z nich by umar│o z g│odu.
    W prawdziwym ┐yciu tw≤rca albo podoba siΩ odbiorcom kt≤rzy kupuj▒ jego sztukΩ, albo nie i wtedy nie pozostaje mu nic innego jak zaj▒µ siΩ czym╢áinnym. Najlepiej czym╢ lekkim, │atwym i przyjemnym, a przy tym dobrze p│atnym. Mo┐e siΩ naj▒µ jako ochotnik do sprz▒tania odpad≤w radioaktywnych lub zostaµ kr≤likiem do╢wiadczalnym. Na scenie jest inaczej. Scenowy artysta rzadko kiedy wie jak jest odbierana jego praca. Jasne, s▒ tzw. chartsy, ale czy maj▒ sens, skoro i tak ka┐dy zawsze bΩdzie g│osowaµ na swoich kumpli? Zreszt▒ niepokoj▒ce pytanie o obiektywno╢µ chart≤w zajmowa│o scenowc≤w ju┐ w czasach staro┐ytnych, wystarczy siΩ uwa┐nie wczytaµ w artyku│y takich tuz≤w jak Platon czy Cyceron, wiΩc naprawdΩ nie ma sensu po raz tysiΩczny siΩ nad nim zastanawiaµ.
    Je╢li scenowiec nie je╝dzi na parties i nie ma wielu kontakt≤w, to nie pozna reakcji sceny na jego grafikΩ czy modu│. W czasach pracy nad "Silesi▒" sam by│em w podobnej sytuacji, dlatego z wielkim apetytem przyst▒pi│em pewnego dnia do lektury recenzji wszystkich numer≤w "Sila", pomieszczonej w jakim╢ zinie. Tym bardziej, ┐e w trzech numerach by│a moja muzyka.
    Autor tekstu mia│ dla mnie niespodziankΩ ju┐ na dzie± dobry. Kiedy dotar│ do muzyki w pierwszym numerze, napisa│ ┐e niestety nie mo┐e jej zrecenzowaµ, bo pad│ mu dysk akurat na module. Nic to, pomy╢la│em i czyta│em dalej. Trudno w to uwierzyµ, ale gdy przysz│a kolej na nastΩpny numer z moj▒ muzyk▒, sytuacja siΩ powt≤rzy│a. Widaµ niezbyt dobre musia│y byµ te moje modu│y, skoro nie mog│y ich ╢cierpieµ same dyskietki. A┐ siΩ ba│em czytaµ dalej. Na szczΩ╢cie m≤j ostatni silesjowy modu│ dotar│ do recenzenta w stanie nienaruszonym. "Jest raczej przeciΩtny" - napisa│. Zacz▒│em siΩ wtedy szczerze ╢miaµ sam z siebie. To ja tu, naiwniak, czekam na jaki╢ komentarz, jak▒╢ konstruktywn▒ krytykΩ, a muszΩ siΩ zadowoliµ jednym zdaniem. I taki ma byµ m≤j przeciΩtny s│uchacz?
    Od razu mi siΩ przypomnia│ esej Tadeusza Konwickiego o jego korespondencji. Pewnego dnia dosta│ a┐ cztery listy. Wyjmuj▒c je ze skrzynki by│ przekonany, ┐e oto trzyma w rΩkach g│os swoich czytelenik≤w i czym prΩdzej zacz▒│ je otwieraµ. Nadawca pierwszego domaga│ siΩ jakiego╢ g│upiego artyku│u, kt≤rego oczywi╢cie Konwicki nie mia│ánajmniejszej ochoty pisaµ. Drugi pochodzi│ od starej baby, kt≤ra chcia│a, by pisarz za│atwi│ za ni▒ jak▒╢ sprawΩ w urzΩdzie. Za╢ w trzecim grono dewotek domaga│o siΩ, by literat przyby│ jutro na wsp≤lne mod│y. Tego by│o do╢µ. Czwarty list wyrzuci│ do kosza, nawet go nie otwieraj▒c.
    Czasem rozmawiaj▒c ze starszym scenowcem nieopatrznie pochwalΩ jak▒╢ m│od▒ scenow▒ twarz. Wiesz - m≤wiΩ - ten X jest naprawdΩ dobry!
    M≤j rozm≤wca zmienia siΩ w jednej chwili. Cz│onki zaczynaj▒ mu dr┐eµ, z ust i nosa wycieka paruj▒ca oleista ciecz, za╢ oczy tak mocno wychodz▒ na wierzch, ┐e a┐ siΩ bojΩ, ┐eby mu nie wypad│y. Pomaga dopiero podanie soli trze╝wi▒cych.
    - Co ty powiedzia│e╢? - bulgocze, kiedy atak minie. - Przecie┐ ten X to... - w tym miejscu nastΩpuje ci▒g obelg tak wysublimowanych, ┐e nawet przechodz▒cy obok dresiarze umykaj▒, pobrzΩkuj▒c bransoletami i elektronik▒.
    O co chodzi? Ot≤┐ zauwa┐y│em, ┐e wielu ludzi zrobi wszystko, co tylko mo┐na sobie wyobraziµ - da siΩ sfilmowaµ w trakcie defekacji albo sprzeda nerkΩ, ale wszystko to nic, kiedy trzeba kogo╢ bezinteresownie pochwaliµ. To im siΩ po prostu nie mie╢ci w g│owach.
    Praktycznie jedynym miejscem na scenie gdzie m│odzi, zdolni i niezbyt jeszcze znani scenowcy mog▒ liczyµ na ciep│e s│owo jest "Taboo". I m≤wiΩ to bez fa│szywej skromno╢ci. Bo a┐ mnie cholera bierze, kiedy widzΩ utalentowanych ludzi, kt≤rzy spotykaj▒c siΩ z wynios│▒ obojΩtno╢ci▒ scenowych medi≤w trac▒ motywacjΩ i zniechΩceni znikaj▒. Doskonale ich rozumiem. Sam kiedy╢ by│em pocz▒tkuj▒cy i pamiΩtam, jak bardzo pragn▒│em uznania. Wszyscy ci kt≤rzy scenuj▒ kilka lat ╢miej▒ siΩ teraz, bo oni takich problem≤w nie maj▒. Po paru latach scenowania cz│owiek wyrabia sobie autokrytycyzm, a wtedy zachwyt albo pogarda publiczno╢ci ma na niego niewielki wp│yw. Ale wiΩkszo╢µ ┐≤│todziob≤w chce byµ zauwa┐ona i my╢lΩ, ┐e je╢li s▒ánaprawdΩ dobrzy, maj▒ do tego prawo.
    Scena komputerowa jako organizacja niekomercyjna jest wiΩc z definicji zgromadzeniem megaloman≤w i maniak≤w robi▒cych swoje, chocia┐ánikt tego nie potrzebuje. Problem w tym, ┐e miΩdzy nimi te┐ s▒ ludzie naprawdΩ uzdolnieni, ale czΩsto mniej "ha│a╢liwi" od swoich koleg≤w. Uwa┐am, ┐e nic wam siΩ nie stanie, jak wy╢lecie takiemu kartkΩ czy maila z komplementem. CzΩsto to ich jedyny kontakt ze scen▒.

Piotr Pacyna

 Do g≤ry