numer pierwszy - lipiec '01 - razem: 190kb
 Rozgrzewka
 » Wstępniak
 » Subskrypcja
 » Współpraca
 » Bilbord
 » bana on-line
 Poważnie
 » Hipokryci...
 » O mojej miłości
 » Też o miłości
 » A może przyjaźń?
 Lirycznie
 » Trzy wiersze
 Bezczelny Ryj
 » Magia kolorów
 » O! Holender...
 » O przyjaźni
 Rozrywka
 » O sobie samym...
 » Lamers Quest (1)
 » Manifest
 Przed monitorem
 » Informa-deforma
 » Test: Bankrut 1.6SE2
 » Wirtualny seks
 MAGnateria
 » @t
 » Memories Service
 » Noname
 » Pro
 Stopka
 » Pomóż nam!
 » REDakcja
.......................................................................................................................................................................................... Bezczelny Ryj
O przyjaźni

I oto jesteśmy w XXI wieku. Za nami kolejne sto lat, które odeszło już do historii. I nie ma co mówić - nie rozpieszczała ona narodu polskiego. A jeżeli już to kończyli dobry okres ludzie w większości nie warci, by o nich wspominać. Jednak na taką okazję można się tego podjąć. A są to postacie nie byle jakie, "zasłużone" dla Polski. A więc zaczynamy; oto przyjaciele wszystkich Polaków i sytuacje ich przedstawiające.

Akt pierwszy

Wielki wódz, Naczelnik państwa, uzurpator, ojciec narodu - Herr Joseph Pił[ciągle]sudzki. Aby w pełni docenić jego niewiarygodne zasługi dla umacniania demokracji w II Rzeczpospolitej należy się cofnąć do pamiętnego maja 1926 roku, kiedy to pewien starszy pan zaczął urzeczywistniać swe marzenia z przeszłości. A był to okres nie byle jaki w jego życiu. Kochany przez wszystkich, chcieli, by był prezydentem - nie zgodził się. Tego błędu nie wybaczył sobie do końca życia. Po siedmiu latach tłustych przyszło siedem lat chudych. Władzę przejęli ludzie o odmiennych poglądach, a on sam dogorywał w smutnym Sulejówku. Przecież należy coś zrobić. Cóż z tego, że kraj rozwija się doskonale, wszystko zmierza ku lepszemu. To nie ma żadnego znaczenia. I tak dochodzimy do pamiętnego maja, gdy ten miły starszy pan przy pomocy kilku żołdaków daje urząd prezydenta swej marionetce - mało znanemu naukowcowi ze Lwowa, Igna[-ł do granicy rumuńskiej ile sił w nogach]cemu Mościkiemu. Czego można chcieć więcej? Jedynie większych uprawnień. Nic łatwiejszego. Parlament w ekspresowym tempie uchwala nową konstytucję dającą większą władzę prezydentowi - marionetce. Starszy pan ma już wszystko, o czym tak długo marzył. Niestety (czytaj na szczęście) staruszek już długo nie pożył. Zszedł z pięknego świata wcześniej niż miał na to ochotę. Biedny prezydent musiał podejmować decyzje sam. Polska po raz pierwszy zaufała "rodakom" z Ukrainy i Litwy.

Akt drugi

26 sierpień 1939 roku - niewyobrażalne szczęście spłynęło na biedną Rzeczypospolitą. Anglia i Francja zrobiły nam wielką łaskę i podpisały sojusz na wypadek agresji z Polską. Czyż to nie wspaniałe?! Dwa piękne i waleczne narody w razie napaści Niemców ruszą swemu nowemu sojusznikowi na pomoc. Łezka się kręci w oku z radości. Powinniśmy paść na kolana przed panem Nevillem Cham[jakich mało]berlainem, który nie zostawił na pastwę losu Polski tak jak Czechosłowacji. Naszym obowiązkiem jest co dzień modlić za niego, za wszystkich dzielnych Anglików i Francuzów, którzy nie mogą się doczekać możliwości przetrzepania skóry Hitlerowi.
3 wrzesień 1939 roku - na szczęście nasze obawy nie sprawdziły się, wielcy sojusznicy pomogą Polsce, nie zostawią jej na pastwę losu. Zapewne już wysłali walecznych żołnierzy na front. Wreszcie można odetchnąć. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Akt trzeci

Konferencja w Jałcie. Zebrali się trzej najważniejsi politycy koalicji antyhitlerowskiej: Josip Wissarionowicz Dżugaszwili, potocznie zwany Sta[-ła baba koło płota]linem - dziecko ziemi gruzińskiej z uschniętą ręką, komunista z objawami choroby psychicznej. Poza tym człowiek życzliwy, otwarty miły, dobry. A co najważniejsze zawsze przychylny Polsce. To nasz najlepszy przyjaciel. Franklin Delano Roos[-ków za bardzo lubił]velt - miły pan z bolesnym uśmiechem na bladych ustach. Cóż go tak dręczy, Polio czy świadomość własnej słabości. Wygląda, że jedno i drugie. Prezydent najpotężniejszego imperium na ziemi. Człowiek kochający pokój i Stalina. Aby osiągnąć swój cel jest gotowy odać wszystko, byle to nie godziło w jego interesy. Win[-a pięć butelek codziennie pił]ston Churchil - gdy się na niego patrzy można pomyśleć, że wyszedł z plakatu protestującego przeciw kapitalizmowi, rozwieszanego w ZSRR. Poza tym przemiły człowiek. Nienawidzi komunizmu. Mimo to potrafi o tym zapomnieć na rzecz dobra Imperium brytyjskiego. Z nim Stalinowi nie pójdzie łatwo. Ale co się odwlecze to nie ucieczce... Ci trzej ludzi spotkali się po to aby ustalić porządek w Europie, który będzie odpowiadał interesom USA, ZSRR i Anglii. I tak dzięki groźbom jednego i krótkowzroczności pozostałych Polska dostała się w ręce komunistów. Niech żyje orędownik pokoju na świecie - tow. Stalin.

Akt czwarty

Niech żyje towarzysz Lenin i Stalin. Oto nadeszły dni dobrobytu dla Polski. Tyle żeśmy otrzymali od bratniego narodu radzieckiego. Tyle wdzięczności mamy za najbardziej sprawiedliwą konstytucję na świecie za danie poczucia bezpieczeństwa przed wpływami kapitalizmu. A jak odwdzięczymy się Wielkiej Brytanii. Mamy nadzieję, że rekompensata za pobyt Polaków w Anglii wystarczy. Jeszcze raz dziękujemy naszym wspaniałym przyjaciołom.

Akt piąty

2003 rok. Unia Europejska wreszcie łaskawie podała datę wstąpienia do niej Polski. Jakże jesteśmy wdzięczni za tę łaskę. Szkoda tylko, że zapomnieli dzięki komu przez 50 lat przebywaliśmy w izolacji. Ale lepszy rydz niż nic.

Tak, niewątpliwie opisane sytuacje przynoszą wielką chwałę wyżej wymienionym państwom, instytucjom i osobom. Powinniśmy je zachować w swej pamięci dla naszych dzieci, wnuków i reszty naszych potomków.

Od autora

Wszystkie nazwiska osób wymienione w powyższym tekście zostały użyte w celu ich obrażenia i uświadomienia prawdy tym Polakom, którzy mają jeszcze klapki na oczach. Niniejszym zaświadczam, że tekst ten pisałem będąc w pełni władz umysłowych i w pełni świadomy swego niecnego czynu. Niestety nie mam zamiaru wyrażać skruchy!

:: bana - magazyn młodych duchem ::