Polski Przegl▒d Pi│karski

Numer: 2/2000 (2)      Data wydania: 2. grudnia 2000 r.      Prenumerata: 480

Serdecznie witamy na stronach najwiΩkszego w sieci magazynu po╢wiΩconego polskiej pi│ce no┐nej!

 Polski Przegl▒d Pi│karski:
  Strona g│≤wna numeru
  Reklama w e-zinie
  Redakcja magazynu

 Plebiscyt 2000:
 Regulamin i idea plebiscytu
 Pi│karz Roku - nominacje
 Trener Roku - nominacje
 Odkrycie Roku - nominacje
 Formularz do g│osowania

 Miesi▒c w pigu│ce:
 Ekstraklasa - podsumowanie
 1/8 fina│u PP
  1/4 fina│u PLP - rewan┐e
  Polska - Islandia 1:0
  II runda PUEFA - rewan┐e

 Publicystyka:
 Jesie± Bia│ej Gwiazdy
  Polscy sΩdziowie
  Zemsta Smudy
  By│ sobie mistrz...
 Stadion Narodowy - c. d.?
  Stracone nadzieje
  Niez│y rok

 Sta│e rubryki:
 Historia Polskiej Pi│ki No┐nej
 PamiΩtnik polskiego pikarza
  Rozmowa z...
  Najlepsi w miesi▒cu
 Rynek transferowy

 Inne:
 Nasza ankieta
  Listy do redakcji

PamiΩtnik polskiego pi│karza - odcinek 1

Witam wszystkich czytelnik≤w Polskiego Przegl▒du Pi│karskiego. Nazywam siΩ Grzegorz Mielcarzewski. Mam 29 lat, obecnie jestem pi│karzem Pomorza Szczecin. W numerach grudniowym, styczniowym, lutowym i marcowym przedstawiΩ Wam moje zapiski na temat rundy jesiennej naszej ekstraklasy i nie tylko. Natomiast od czerwca 2001 roku zapoznacie siΩ z moimi wra┐eniami z rundy wiosennej. Mam nadziejΩ, ┐e dobrze przyjmiecie m≤j debiut i na sta│e zagoszczΩ na │amach tego e-zina.


LIPIEC 2000

Znowu jestem w Polsce. Dla kogo╢, kto nigdy nie wyje┐d┐a│ z kraju trudno jest poj▒µ uczucie jakie czu│em podczas l▒dowania na OkΩciu. Nawet mnie zakrΩci│a siΩ │ezka w oku. Przecie┐ urodzi│em siΩ tutaj nad Wis│▒ (dok│adniej nad Wart▒). Tutaj robi│em moje pierwsze kroki, r≤wnie┐ te pi│karskie. Jako g≤wniarz gra│em w ma│ym klubie w Poznaniu. Bardzo dobrze wspominam okres kiedy siΩ jeszcze nie liczy│a dla mnie mamona i nie mia│em styczno╢ci z "przekrΩtami". Biega│em za kawa│kiem sk≤ry, bo sprawia│o mi to przyjemno╢µ. Jako junior zosta│em zaanga┐owany przez najlepszy klub w Wielkopolsce. Tutaj wszed│em w prawdziwe pi│karskie ┐ycie. Tutaj zadebiutowa│em w ekstraklasie, tutaj zdoby│em pierwszego gola, tutaj zarobi│em pierwsze pieni▒dze. Jednak pamiΩtam nie tylko sportowe sukcesy. Tutaj o┐eni│em siΩ z kobiet▒ mojego ┐ycia, tutaj urodzi│a siΩ kochana c≤reczka, tutaj kupi│em sobie pierwszego "malucha". Kocham Pozna± i tak ju┐ zostanie. Dlatego tym bardziej mi jest ┐al klub≤w z tego miasta, kt≤re graj▒ w ni┐szych ligach. Panowie Prezesi, co wy╢cie najlepszego narobili? Wstyd i ha±ba!

Podczas gry w Poznaniu zadebiutowa│em w reprezentacji. C≤┐ to by│o za uczucie. PamiΩtam byli╢my na zimowym obozie, gdy prezes Polskiego Zwi▒zku Pi│ki Kopanej za│atwi│ nam oficjalny sparing z Wyspami Owczymi. Przeciwnik niezbyt wymagaj▒cy, dlatego tym bardziej cieszy│em siΩ z wystΩpu. Niestety, zremisowali╢my bezbramkowo, a ca│a z│o╢µ dziennikarzy i kibic≤w spad│a na mnie. Przecie┐ to ja jestem napastnikiem, wiΩc ja powinienem frajerom wt│uc tuzin goli. Nikt nie zauwa┐y│, ┐e wszyscy zagrali fatalnie, a ja przez ca│y mecz nie dosta│em ani jednego dobrego podania z drugiej linii. Winien by│ Mielcarzewski i koniec gadki. Dlatego potem ju┐ nie zagra│em w kadrze, ale wierzΩ, ┐e jeszcze kiedy╢ do niej wr≤cΩ. Nied│ugo po meczu z Wyspami Owczymi odbiera│em nagrodΩ za tytu│ najlepszego strzelca naszej ligi. Zdoby│em 21 goli w 34 meczach. Ca│kiem nie╝le.

Takie osi▒gniΩcie nie umknΩ│o dzia│aczom z dru┐yny mistrza Portugalii. Liga Mistrz≤w, wype│nione po brzegi stadiony, wielka kasa - to wszystko mnie rajcowa│o, wiΩc bez zastanowienia wyjecha│em. By│ 1996 rok. Gra│em we wszystkich sparingach, zdobywa│em bramki i kiedy szykowa│em siΩ do inauguracyjnego meczu... "strzeli│" Achilles. Wszystkie przygotowania na nic. Lekarz by│ nieub│agany, p≤│ roku przerwy. Tak naprawdΩ to po tej kontuzji ju┐ nigdy nie doszed│em do pe│ni formy. Gra│em tylko czasami ze s│abszymi rywalami i bardzo rzadko strzela│em gole. Jedynym plusem pobytu w Portugalii by│a kasa. W przeciwie±stwie do polskich klub≤w pieni▒dze zawsze by│y na czas i cz│owiek nie martwi│ siΩ jutrem. DziΩki kontraktowi wybudowa│em sobie dom pod Poznaniem, kupi│em Jaguara i za│o┐y│em firmΩ poligraficzn▒ w rodzinnym mie╢cie. Kiedy w czerwcu 2000 roku sko±czy│ siΩ m≤j kontrakt postanowi│em wr≤ciµ do Polski. Po kilku dniach pobytu udzieli│em wywiadu G│osowi Wielkopolski i wspomnia│em, ┐e my╢lΩ o ko±cu kariery. Natychmiast odezwa│y siΩ telefony. Dzia│acze Syreny Warszawa, Pomorza Szczecin, Wis│oki Krak≤w oraz wielu innych klub≤w widzieli mnie w swoich zespo│ach. By│em │akomym k▒skiem, poniewa┐ mia│em w rΩku kartΩ zawodnika. Po wielu spotkaniach i rozmowach zdecydowa│em siΩ na Pomorze Szczecin, gdy┐ tam wielkie pieni▒dze wy│o┐y│ zagraniczny biznesman. Klub kupi│ wielu nowych graczy i praktycznie od pocz▒tku nale┐a│o zbudowaµ zesp≤│. Wielu nowych koleg≤w zna│em ju┐ wcze╢niej z boisk (Jacek Bednarek, Kazimierz WΩgier, Pawe│ Skrzypaszek). Tak wiΩc z aklimatyzacj▒ nie mia│em wiΩkszych problem≤w. Trenerem zosta│ znany w Polsce i na ╢wiecie Janusz W≤jt, kt≤ry prowadzi│ w swojej karierze wiele reprezentacji i zespo│≤w klubowych.

Na pocz▒tku miesi▒ca wyjechali╢my do Turcji, aby tam spΩdziµ 2 tygodnie na obozie przygotowawczym. Pomy╢la│em sobie, ┐e dobrze mi zrobi ciΩ┐ka praca i szybko dojdΩ do formy. Faktycznie trener mΩczy│ nas codziennie ciΩ┐kimi treningami, ale jeszcze bardziej nas mΩczy│ nocnymi wizytami w klubach Ankary. Oczywi╢cie mog│em nie chodziµ z nimi, ale wtedy bym zosta│ odsuniΩty na boczny tor. Pierwszy raz przysz│o mi pracowaµ z takim trenerem. Nie my╢lcie, ┐e ze mnie anio│ek, bo lubiΩ siΩ zabawiµ, ale nie w ka┐dy dzie± i to jeszcze na obozie przygotowawczym do sezonu. Obs│uga hotelu mia│a nas do╢µ ju┐ po kilku dniach pobytu, ale nie mog│a nic zrobiµ, bo prezes s│ono p│aci│. Po powrocie do kraju okaza│o siΩ, ┐e na kilkana╢cie dni przed sezonem wyrzucono trenera, a na jego miejsce zatrudniono Edwarda Larynsa, natomiast jego zastΩpc▒ zosta│ turecki szkoleniowiec. Ten drugi nie m≤g│ oficjalnie obj▒µ ster≤w, gdy┐ nie mia│ polskiej licencji. Zaskoczy│o mnie, ┐e pierwszy trening prowadzi│ w│a╢nie obcokrajowiec, drugi te┐ i trzeci i czwarty. Edward Laryns sta│ przy linii i nas obserwowa│, wygl▒da│o to tak jakby on by│ asystentem. No, ale co mnie to obchodzi│o. Wa┐ne, ┐e czu│em siΩ coraz lepiej, po kontuzji nie by│o ╢ladu, a forma ros│a. Ostatnie 10 dni spΩdzili╢my w kraju graj▒c sparingi z naszymi klubami. Rozegra│em dwa pe│ne mecze, w kt≤rych a┐ trzy razy pokona│em bramkarzy. By│y to jednak mecze z dru┐ynami z ni┐szych klas, wiΩc nie przywi▒zywa│em wiΩkszej wagi do tych statystyk. Z niecierpliwo╢ci▒ czeka│em na debiut w meczu ligowym.

Kilka dni przed rozpoczΩciem sezonu wezwa│ mnie prezes. Nie zaskoczy│o mnie to zupe│nie, poniewa┐ na Zachodzie stosuje siΩ takie praktyki. Jako, ┐e umiem dosyµ dobrze jΩzyk angielski rozmawiali╢my w│a╢nie w ten spos≤b. Prezes powiedzia│ mi, ┐e prawdziwym trenerem jest pan Goktan, kt≤ry niby pomaga panu Larynsowi. Nakaza│ mi s│uchaµ najpierw tureckiego szkoleniowca, a dopiero p≤╝niej mojego rodaka. Pomy╢la│em, ┐e to trochΩ chore, ale nie moje w tym zmartwienie. Dobrze, ┐e mi to powiedzia│, bo przynajmniej wiem na czym stojΩ. Na zako±czenie rozmowy prezes doda│, ┐e bardzo na mnie liczy i ┐e w tym sezonie celuje w  mistrzostwo Polski. Doda│ te┐, ┐e nie bΩdzie ┐adnych k│opot≤w z pieniΩdzmi. Wyszed│em z biura podbudowany.

Na pocz▒tek bΩdziemy grali z beniaminkami. Najpierw jedziemy do Katowic, a potem go╢cimy zesp≤│ z Wroc│awia. To wszystko je┐eli chodzi o lipiec, nastΩpne mecze gramy dopiero w sierpniu. Wszyscy w klubie byli zadowoleni z takiego terminarza. Podczas tych spotka± siΩ zgramy, zdobΩdziemy 6 punkt≤w, a potem p≤jdzie jak z p│atka.

Nadszed│ pi▒tek i odprawa meczowa. Prowadzi│ j▒ oczywi╢cie Goktan, a trener Laryns w│▒cza│ sprzΩt RTV, kiedy go o to poprosili. Turek dok│adnie om≤wi│ plan taktyczny na pierwszy mecz, nie powiem ca│kiem profesjonalnie przygotowany i poda│ sk│ad. Mojego nazwiska nie by│o w╢r≤d pierwszej jedenastki, ale otrzyma│em miejsce na │awie rezerwowych. Nie by│em tym tak bardzo zdziwiony, gdy┐ konkurencja w zespole bΩdzie ogromna, a ja jestem ╢wie┐o po kontuzji. W po│udnie wyjechali╢my luksusowym autokarem w podr≤┐ na ªl▒sk. Dotarli╢my na miejsce oko│o 10 wieczorem i umieszczono nas w hotelu Orbit. Zosta│em ulokowany w pokoju razem z Jackiem Bednarkiem, z kt≤rym znamy siΩ nie od dzi╢. D│ugo rozmawiali╢my o sytuacji w polskiej pi│ce i pewnie jeszcze nie raz do tego wr≤cΩ. Rano okaza│o siΩ, ┐e kilku koleg≤w zorganizowa│o ma│▒ imprezkΩ w pokojach i w ten spos≤b umilali sobie wiecz≤r. Dowiedzia│ siΩ o tym Turek i podczas porannego ╢niadanie ostro ich zgani│. Po raz ostatni im odpu╢ci│, poniewa┐ nie ustali│ z nami jeszcze jasnych regu│ zachowania. Uczyni│ to dopiero w│a╢nie podczas ╢niadanie. "»adnego alkoholu, ┐adnych imprez, ┐adnych awantur" - oto motto trenera. Po ╢niadaniu mieli╢my czas wolny, a o 15.00 wyjechali╢my na stadion. Mecz rozpocz▒│ siΩ o godzinie pi▒tej po po│udniu. Garstka kibic≤w przysz│a na stadion, aby ogl▒dn▒µ swoich pupili w akcji. By│em trochΩ zaskoczony, ale w ko±cu by│y jeszcze wakacje. Mecz by│ dosyµ nudny, gra siΩ nam nie klei│a. Ale jak siΩ mia│a kleiµ, gdy ch│opcy pierwszy raz grali w takim sk│adzie. DziwiΩ siΩ gospodarzom, ┐e nie umieli tego wykorzystaµ, ale oni byli jeszcze s│absi. Trener wpu╢ci│ mnie na 12 minut. Zmieni│em Daniela Rubickiego, kt≤ry gra│ w tak zwanej "szpicy". Odda│em dosyµ gro╝ny strza│ g│ow▒ po do╢rodkowaniu Jacka, ale pi│ka poszybowa│a ponad poprzeczk▒. Ju┐ po regulaminowym czasie gry zrewan┐owa│em siΩ Jackowi dobrym podaniem w uliczkΩ, ale by│ na tyle zmΩczony, ┐e dogonili go obro±cy. Koniec meczu. Schodzili╢my do szatni z mieszanymi odczuciami. Mogli╢my wygraµ, ale z drugiej strony jak na debiut to nie by│o ╝le. Innego zdania by│ prezes, kt≤ry niesamowicie nas zruga│. Zagrozi│, ┐e nie wyp│aci pieniΩdzy je┐eli nie zaczniemy lepiej graµ. Na Zachodzie siΩ z takim czym╢ nie spotka│em.

Tydzie± p≤╝niej wygrali╢my 3:0 z beniaminkiem z Wroc│awia. Gra│em ponad p≤│ godziny. Nawet asystowa│em przy trzeciej bramce. Czu│em siΩ ╢wietnie, nasi kibice tworz▒ wspania│▒ atmosferΩ, kilkana╢cie tysiΩcy ludzi, race ╢wietlne, flagi, to wszystko zmobilizowa│o nas do dobrej gry. Po meczu przyszed│ prezes i przeprosi│ nas za zachowanie podczas pierwszej kolejki. Pieni▒dze bΩd▒! Ta wiadomo╢µ ucieszy│a nas najbardziej...

Przygotowa│:
Marek Bobakowski



Copyright (c) 2000 by Przegl▒d Pi│karski. All rights reserved.