|
Wiktoria i jej huzar Kuzynek z ksiΩ┐yca Ptasznik z Tyrolu
Muzyka - Emmerich Kalman
Osoby:
W budapeszte±skim variete "Orfeum" po┐egnalny wystΩp piΩknej gwiazdy czardasza, Silvy Varescu, kt≤ra jeszcze tej nocy wyje┐d┐a na tournee do Stan≤w Zjednoczonych. Przyjaciel i opiekun Silvy, hrabia Boni, wydaje na jej cze╢µ po┐egnaln▒ kolacjΩ. Wraz z drugim entuzjast▒ popularnej artystki, hrabi▒ Feri, zastanawiaj▒ siΩ, jakie wra┐enie wywrze wyjazd Silvy na m│odym ksiΩciu Edwinie. Oni dwaj, ┐ycie spΩdzaj▒c na przesiadywaniu w knajpach, nie traktuj▒ kabaretowych gwiazdek zbyt serio, bo przecie┐ "Artystki, artystki, artystki z variete nie bior▒ mi│o╢ci zbyt tragicznie", natomiast Edwin - kocha siΩ w Silvie do szale±stwa. I chocia┐ ojciec, ksi▒┐e Lippert - Weylersheim, wiedz▒c ju┐ o jego romansie, ╢le codziennie po kilka telegram≤w nakazju▒cych Edwinowi powr≤t do Wiednia, m│ody ksi▒┐e nadal przesiaduje w "Orfeum". Chce zatrzymaµ SilvΩ, nie zgadza siΩ na jej wyjazd, nie wiedz▒c, i┐ Silva wyje┐d┐a w│asnie po to, aby uciec przed nim i przed jego mi│o╢ci▒; jak najbardziej j▒ odwzajemnia, lecz wie, ┐e ta mi│o╢µ nie ma przecie┐ ┐adnej przysz│o╢ci. Rodzice Edwina nigdy nie zgodz▒ siΩ na ich ma│┐e±stwo... Dlaczego musia│a pokochaµ Edwina? Dlaczego on musia│ spotkaµ j▒? Dlaczego "choµ na ╢wiecie dziewcz▒t mn≤stwo, usta lgn▒ ku jednym ustom"... Silva ma racjΩ. Opory ojcowskie nie│atwo zwalczyµ. Do Edwina przybywa z Wiednia porucznik Rohnsdorf z rozkazem: nazajutrz ksi▒┐e ma zameldowaµ siΩ w komendzie swego korpusu. Rozkaz jest wprawdzie inspirowany przez ojca, ale pozostaje rozkazem, i Edwin, jako oficer, musi go wype│niµ. Przy okazji Rohnsdorf przypomina Edwinowi, ┐e w Wiedniu czeka na niego... narzeczona, hrabianka Stasi, z kt≤r▒ zarΩczy│ siΩ przed piΩciu laty, jeszcze jako sztubak. Nikt przedtem nie traktowa│ tych zarΩczyn powa┐nie, teraz jednak rodzice Edwina nalegaj▒ na jak najszybsze ma│┐e±stwo z hrabiank▒. Edwin prosi Rohnsdorfa o p≤│ godziny zw│oki w wyje╝dzie do Wiednia i zdobywa siΩ na desperacki gest: chce zatrzymaµ SivΩ przy sobie, prosi j▒ o rΩkΩ, po czym notariusz spisuje jego o╢wiadczenie: "Ja, Edwin ksi▒┐e von Lippert - Weylersheim og│aszam pannΩ SilvΩ Varesu prawowit▒ ma│┐onk▒ moj▒ i przysiΩgam wobec ╢wiadk≤w w ci▒gu o╢miu tygodni w oficjalny wst▒piµ z ni▒ zwi▒zek...". Zobowi▒zanie to wrΩcza oszo│omionej Silvie i odje┐d┐a do Wiednia, do korpusu. Przychodzi natomiast Boni; pilnowa│ w hotelu pakowania kufr≤w Sylvy i teraz dopiero dowiaduje siΩ, ┐e Sylva zostaje w Budapeszcie jako... ┐ona Edwina. Dowiaduje siΩ te┐ o ca│ej ceremonii za╢lubin, po czym wybucha ╢miechem i t│umaczy Sylvie, ┐e Edwin nie mia│ prawa podpisywaµ podobnych o╢wiadcze±m bo przecie┐ og│oszono ju┐ jego zwi▒zek z inn▒. Pokazuje jej zawiadomienie o oficjalnych zarΩczynach Edwina z hrabiank▒ Stasi, kt≤re otrzyma│ ( w tajemnicy przed Edwinem ) od Rohnsdorfa. AKT II
W pa│acu ksiΩstwa Lippert - Weylersheim w Wiedniu wielki bal, na kt≤rym stary ksi▒┐e zamierza oficjalnie og│osiµ zarΩczyny swego syna z hrabiank▒ Stasi. Edwin jednak nadal pr≤buje odwlec uroczysto╢µ zarΩczyn. Przekonany, ┐e Sylva rzuci│a go i pojecha│a do Ameryki lekcewa┐▒c jego mi│o╢µ i o╢wiadczyny, telegrafowa│ do niej ze sto razy, nie uzyskuj▒c s│owa odpowiedzi. Jest rozgoryczony, niemniej chce jeszcze czekaµ; liczy, i┐ odmieni serce Sylvy. Stasi, znaj▒c prawdziwe uczucia Edwina, nie nalega na og│oszenie zarΩczyn. Na bal przychodzi hrabia Boni... z ┐on▒. "»on▒" jest Sylva; wr≤ci│a ju┐ ze Stan≤w, i nam≤wi│a przera┐onego t▒ mistyfikacj▒ hrabiego, aby przez jeden wiecz≤r zgodzi│ siΩ udawaµ jej mΩ┐a. Zakochana niezmiennie w Edwinie, przysz│a tutaj, chc▒c ostatecznie rozwik│aµ ich wzajemne stosunki. Jako hrabina Kancsianu robi furorΩ w salonie, oczarowuje bez reszty tak┐e i starego ksiΩcia, aczkolwiek niekt≤rzy z obecnych zwracaj▒ uwagΩ na jej uderzaj▒ce podobie±stwo do pewnej aktorki, co to "by│a na WΩgrzech zarΩczona z jakim╢ ksiΩciem, lecz on naturalnie porzuci│ j▒. Odt▒d nazywaj▒ j▒ ksiΩ┐niczk▒... czardasza". Sylva i Edwin zostaja sami, nie mog▒ pocz▒tkowo porozumieµ siΩ, udaj▒ mi│o╢µ - ona do Boniego, on do Stasi, choµ w g│Ωbi serca wiedz▒, ┐e kochaj▒ siΩ jak dawniej. Natomiast Boni zupe│nie straci│ g│owΩ dla Stasi. Jej zreszt▒ tak┐e spodoba│ siΩ przystojny i dowcipny hrabia. Co prawda dziwi j▒ nieco, i┐ hrabia, maj▒c tak piΩkna ┐onΩ, ju┐ w pare dni po ╢lubie o╢wiadcza siΩ innej, ale - zdarza siΩ! ( Bo to jest mi│o╢µ, ta g│upia mi│o╢µ. ). Wydaje siΩ, i┐ Edwin z Sylv▒ te┐ siΩ wreszcie porozumieli. Boni o╢wiadcza Edwinowi, ┐e zgadza siΩ na rozw≤d, i m│ody ksi▒┐Ω zamierza natychmiast oznajmiµ ojcu zamiar po╢lubienia hrabiny Kancsianu: "Swoj▒ drog▒ to szcze╢cie, ┐e Boni siΩ z Tob▒ o┐eni│. Da│ ci nazwisko i tytu│. Rozwiedziona hrabina Kancsianu mo┐e zostaµ ksiΩ┐n▒ Weylersheim!". Zaskoczony Edwin m≤wi, ┐e nim up│ynie dzisiejsza noc, mo┐e jeszcze dotrzymaµ s│owa, ale Sylva drze jego zobowi▒zanie na kawa│ki i rzuca mu pod nogi: "To s│owo wiΩcej ciΩ nie wi▒┐e. Ja zwracam ci je dzi╢... Po co ha±biµ masz nazwisko mezaliansem z szansonistk▒...". AKT III
Sylva z Bonim wracaj▒ do hotelu. Zap│akana, za│amana, postanowi│a zerwaµ tak┐e ze scen▒, mimo i┐ spotkany tu hrabia Feri gor▒co namawia j▒ na po"Orfeum". Sylva wychodzi z Ferim, wbiega natomiast Edwin - teraz ju┐ wie, ┐e to Boni powiedzia│ niegdy╢ Sylvie o jego zarΩczynach i spowodowa│ jej wyjazd do USA. Lecz Edwin musi szybko ukryµ siΩ w pokoju, bo portier anonsuje przybycie... jeo ojca. Stary ksi▒┐Ω przychodzi szukaµ Edwina w obawie, aby syn nie zrobi│ sobie czego╢ z│ego. Korzystaj▒c z okazji, Boni prosi ksiΩcia o rΩkΩ hrabianki Stasi, kt≤ra zreszt▒ sama przysz│a tak┐e i niemal domaga siΩ tych o╢wiadczyn. Powraca Feri; namawia ksiΩcia, by nie sprzeciwia│ siΩ d│u┐ej synowskim uczuciom: "Sam - powiada - by│bym najszczΩ╢liwszy, gdyby uda│o mi siΩ kiedy╢ po╢lubiµ szampa±sk▒ HildΩ z variete w Miszkolcu. Niestety, zdmuchn▒│ mi j▒ sprzed nosa ┐upan von Palonay, a gdy owdowia│a, o┐eni│ siΩ z ni▒ baron Geza Zantler...". I ksi▒┐Ω wnioskuje z tego, ┐e mowa tu o jego ma│┐once, ksiΩ┐nej! On j▒ z kolei przej▒│ po baronie! KsiΩ┐na zjawia siΩ w│a╢nie w hotelowym hallu i przyznaje, i┐ ╢piewa│a kiedy╢ i ta±czy│a w variete. A wiΩc to prawda! "Wzi▒│em za ┐onΩ szansonistkΩ, czyli Edwin jest po prostu dziedzicznie obci▒┐ony!" Pozostaje jeszcze tylko pogodziµ SylvΩ z Edwinem. Podejmuje siΩ tego Boni; sugeruje Sylvie, ┐e Edwin zamierza z rozpaczy pope│niµ samob≤jstwo. A to jest ju┐ ponad jej si│y. "Kocham ciΩ, dla ciebie tu przyjecha│am, bez ciebie ┐yµ nie mogΩ!" - krzyczy Sylva do telefonu, my╢l▒c, ┐e rozmawia ze strzelaj▒cym do siebie Edwinem. A Edwin stoi tu┐, tu┐, bierze j▒ w ramiona, no i "w rytm walczyka serce ╢piewa - kochaj mnie!"
Muzyka - Johann Strauss II
Osoby:
ksi▒┐Ω Ypsheim - Gindelbach, minister ksiΩstwa Oberstadt (Franciszek Makuch, Wojciech Wr≤blewski).
W pa│acyku hrabiego Baldwina Zedlau, pos│a ksiΩstwa Oberstadt w Wiedniu, s│u┐▒cy J≤zef oczekuje swego pana. TΩskni▒ ju┐ za hrabi▒ jego zwierznicy i - jego przyjaci≤│ka, tancerka Franzi Cagliari. J≤zef wyja╢nia Franzi pow≤d piΩciodniowej nieobecno╢ci pana: oto do Wiednia przyjecha│a ┐ona hrabiego, Gabriela, z kt≤r▒ Baldwin rozsta│ siΩ wkr≤tce po ╢lubie. W≤wczas mieszkali jeszcze w ma│ym ksiΩstwie. Ona - prawdziwa wiede±ska dama - nie mog│a pogodziµ siΩ z prowincjonalnym, nudnym stylem ┐ycia mΩ┐a; uciek│a od niego do rodzic≤w. Gdy jednak hrabia zosta│ pos│em w Wiedniu, zmieni│ siΩ nie do poznania - s│ynie z fantazji i mi│osnych przyg≤d; jego ┐ona spogl▒da na niego obecnie zapewne ┐yczliwiej. Baldwin ulokowa│ j▒ w mieszkaniu w centrum Wiednia, w swym pa│acyku mieszka bowiem z pann▒ Franzi. Franzi jest trochΩ zazdrosna, lecz gdy hrabia wraca i zasypuje j▒ czu│ymi s│≤wkami - wybacza mu wszystko i przygotowuje powitalny obiad. Hrabiemu jednak nie w g│owie jedzenie. Dzi╢ rano, bΩd▒c z ┐on▒ u krawcowej, pozna│ tam ╢liczn▒ modystkΩ; przy ┐onie nie m≤g│ wiele zdzia│aµ, ale teraz - dyktuje J≤zefowi bilecik do dziewczyny z zaproszeniem na wieczorn▒ zabawΩ w Hietzingu i - biegnie, chc▒c dorΩczyµ jej bilet osobi╢cie. Do Franzi natomiast przychodzi narzeczona J≤zefa, modystka Pepi, z niedobr▒ wiadomo╢ci▒. Dzi╢ na balu u hrabiego Bitowskiego Franzi mia│a w u│o┐onym przez siebie balecie ksiΩ┐niczek zast▒piµ jedn▒ z wysoko urodzonych dam, niestety - kostiumu nie zd▒┐y siΩ przerobiµ, a ten, kt≤ry jest, nie pasuje na Franzi. Na szczΩ╢cie pasuje na Pepi, i jej powierza tancerka to nag│e zastΩpstwo. A po wystΩpie - J≤zef ma zabraµ Pepi na zabawΩ w Hetzingu; bΩdzie tam dzisiaj szala│ ca│y Wiede±! Pepi wybiega, podniecona perspektyw▒ niespodziewanego wystΩpu w dostojnym gronie ksiΩ┐niczek, a pokoj≤wka anonsuje ksiΩcia Ypsheim - Gindelbach, ministra ksiΩstwa Oberstadt. Przyszed│ do hrabiego, aby osobi╢cie pom≤wiµ na temat coraz gorszej reputacji pos│a, spowodowanej jego mi│osnymi awanturkami. Nie dalej jak dzi╢ rano ksi▒┐Ω widzia│ hrabiego z jak▒╢ kobietk▒. Przypuszcza, ┐e by│a to baletniczka. Romans hrabiego z tancerk▒ sta│ siΩ ju┐ w Wiedniu g│o╢ny. Ksi▒┐Ω nie zasta│ hrabiego w domu, ale rozmawia z przyby│ym do pa│acyku ojcem Franzi, starym Kaglerem, w│a╢cicielem karuzeli, bior▒c ich niezrΩcznie za te╢cia i ┐onΩ hrabiego. Nie by│oby to tragedi▒, gdyby nie fakt, ┐e nieco p≤╝niej przychodzi prawdziwa hrabina Zedlau, kt≤r▒ ksi▒┐Ω bierze z kolei za... ow▒ frywoln▒ baletnicΩ. J▒ w│a╢nie widzia│ dzi╢ z Baldwinem na mie╢cie, a teraz, oburzony tupetem rzekomej kochanki hrabiego, usi│uje natychmiast usun▒µ j▒ z pa│acu. Na to qui pro quo nadchodzi wreszcie Baldwin; nie wie, jak wybrn▒µ z sytuacji, daje wiΩc ksiΩciu znaki, aby ratowa│ go i przedstawi│ Franzi jako sw▒ ┐onΩ. Zramola│y ksi▒┐Ω opacznie go jednak rozumie i jako ksiΩ┐nΩ przedstawia... GabrielΩ. Hrabina zachowuje przytomno╢µ umys│u i - na razie - nie wywo│uje skandalu. AKT II
Wieczorem na balu u hrabiego Bitowskiego hrabia ta±czy z ┐on▒. Gabriela domaga siΩ wyja╢nie± dzisiejszej niezwyk│ej sytuacji. Balwin krΩci jak mo┐e: opowiada o Franci jako o przyjaci≤│ce ksiΩcia, z kt≤r▒ ksi▒┐Ω chce zerwaµ, i w tym celu gra rolΩ ┐onatego. Korzystaj▒c z okazji, wci▒gn▒│ dzisiaj GabrielΩ w tΩ grΩ i przedstawi│ jako sw▒ ma│┐onkΩ. Hrabina, oczywi╢cie, nie wierzy, ale - woli nie analizowaµ tej sprawy. Nawzajem natomiast obwiniaja siΩ o rozk│ad ich ma│┐e±stwa. Hrabina mia│a niegdy╢ tylko jedno mΩ┐owi do zarzucenia: brak wiede±skiej krwi (Wiede±ska krew); teraz - uwa┐a, ┐e Baldwin jest ju┐ ca│kiem, ca│kiem, a i on chyba na nowo zakocha│ siΩ w swojej ┐onie. Na razie musi jednak k│opotaµ siΩ z bie┐▒cymi problemami. Franzi r≤wnie┐ domaga siΩ wyja╢nie±; nie wierzy, ┐eby Gabriela by│a jego ┐on▒, uwa┐a, ┐e to jego nowa kochanka. Hrabia nie ma ju┐ si│ na wypl▒tywanie siΩ za wszystkich posejrze±, pu│apek, komplikacji... Ledwo odesz│a Franzi, Baldwin spotyka swoj▒ ╢liczn▒ modystkΩ. To Pepi. Przysz│a ta±czyµ z zespole ksiΩ┐niczek. Hrabia wrΩcza jej bilecik, nie zd▒┐y│ bowiem dorΩczyµ go rano, a Pepi - zaskoczona, poznaje pismo swego... narzeczonego, J≤zefa. Pocz▒tkowo odmawia spotkania, ale potem - gdy okazuje siΩ, ┐e J≤zef, kt≤ry przyby│ tu r≤wnie┐, aby odszukaµ hrabiego, ma podejrzanie zajΩty dzisiejszy wiecz≤r - postanawia, na z│o╢µ, pojechaµ do Hietzingu. Co do hrabego, to pewien, i┐ Pepi ulegnie jego pro╢bie, odmawia p≤j╢cia do Hietzingu najpierw Gabrieli, a potem Franzi, t│umacz▒c siΩ obu paniom wa┐n▒ konferencj▒ u ministra. Gabriela tymczasem widz▒c Pepi ta±cz▒c▒ w zespole baletowym, a potem w objΩciach hrabiego - j▒ bierze za pannΩ, o kt≤rej niejedno ju┐ s│ysza│a. Hrabina przypuszcza, ┐e Balwin pojedzie do Hietzingu z t▒ swoj▒ tancereczk▒, sama zatem decyduje siΩ p≤j╢µ tam tak┐e, i to w towarzystwie ministra! Minister, naturalnie, nie ma dzisiaj ┐adnej konferencji, a uwa┐aj▒c w dalszym ci▒gu GabrielΩ za baletnicΩ, cieszy siΩ, ┐e mo┐e odbiµ hrabiemu choµ na jeden wiecz≤r │adn▒ dziewczynΩ. Niespodziewanie dochodzi przy ksiΩciu do spotkania wszystkich trzech pa±, przy czym niemal wszystkie bior▒ siΩ nawzajem za kogos innego. Hrabia i J≤zef milcz▒ jak gr≤b i odmawiaj▒ wyja╢nie± na temat, kto jest kim; atmosfera niepewno╢ci unosi siΩ w powietrzu, a wszystkich zebranych unosi... walc.
Na zabawie w Hietzingu zbiera siΩ ostatecznie ca│e towarzystwo. W przys│oniΩtych altankach, niewidoczni dla innych, zasiadaj▒ kolejno: ksi▒┐Ω z hrabin▒ ( chocia┐ ten, gdy dowiaduje siΩ wreszcie, ┐e hrabina - to hrabina, a nie baletnica, zamierza natychmiast umkn▒µ w obawie przed gniewem Baldwina ), Franzi z... J≤zefem ( przyci▒gniΩtym tu przez ni▒, aby pom≤g│ jej wy╢ledziµ now▒ flamΩ swego pana ), wreszcie - Pepi, zabrana do nastΩpnej altanki przez hrabiego. Hrabina jest przekonana, ┐e hrabia przyjecha│ tu z Franzi, kt≤ra ju┐ rozszyfrowa│a, Franzi my╢li, ┐Ω przyjecha│ z hrabin▒, kiedy jednak spotykaja siΩ przed altankami i widza, ┐e w grΩ wchodzi... ktos trzeci, decyduj▒ siΩ po│▒czyµ wysi│ki, by odkryµ now▒ sympatiΩ Baldwina. Ta trzeci▒ odkrywa przypadkowo... J≤zef. To jego narzeczona! Nie mo┐e jednak robiµ jej wyrzut≤w: przysz│a tu przecie┐ zwabiona charakterem jego pisma. Zreszt▒ Pepi przekona│a go, zgodnie z prawd▒, ┐e w altance nic miΩdzy ni▒ a hrabi▒ nie zasz│o. I na koniec - w Hietzingu godz▒ siΩ wszyscy i wszystko sobie wybaczaj▒, a zabawΩ opuszczaj▒ trzy zgodne pary: hrabia z hrabin▒, na nowo - i mo┐e ju┐ na zawsze? - po│▒czeni, Pepi z J≤zefem, i Franzi... z ksiΩciem - ministrem. Co spowodowa│o tΩ og≤ln▒ zgodΩ, ten pogodny, weso│y nastr≤j? Wino i - wiede±ska krew!
Muzyka - Paul Abraham
Osoby:
W obozie internowanych na dalekiej Syberii oczekuje wykonania wyroku skazany na ╢mierµ rotmistrz wΩgierskich huzar≤w, Stefan Koltay. Wraz z nim pozostaje jego ordynans, Janczi. Wydaje siΩ, ┐Ω dla Koltaya nie ma ju┐ ratunku, ostatnie chwile po╢wiΩca wspominaniu dni spΩdzonych na WΩgrzech. Janczi wyjmuje sw≤j najwiΩkszy skarb - ocala│e skrzypce, a Koltay ╢piewa tΩskn▒ pie╢± o ukochanej, kt≤r▒ zostawi│ w ojczy╝nie ( Tylko jedn▒ mi przeznaczy│ los... ). Stra┐nik, Kozak, bardzo kocha muzykΩ: za skrzypce got≤w u│atwiµ im ucieczkΩ; granica japo±ska niedaleko - zd▒┐▒ umkn▒µ przed po╢cigiem! AKT I
W salonie ambasady ameryka±skiej w Tokio odbywa siΩ uroczyste po┐egnanie ambasadora Cunlighta, odje┐d┐aj▒cego nazajutrz na now▒ plac≤wkΩ do Petersburga. Wraz z nim odje┐d┐a jego piΩkna ┐ona Wiktoria, i to przede wszystkim wydaje siΩ martwiµ zebranych. Wiktoria obiecuje powr≤t, ale tak naprawdΩ, to Wiktoria marzy o powrocie - na WΩgry, do ma│ej, piΩknej miejscowo╢ci Doroszma, sk▒d pochodzi. Z Japonii ambasadorstwo zabieraj▒ nie tylko wspomnienia: brat Wiktorii, Ferri, ┐eni siΩ ze ╢liczn▒ Japonk▒ Lia San; dzie± po┐egnania z Tokio to jednocze╢nie dzie± ich za╢lubin. Cunlight z niepokojem obserwuje ┐onΩ. Wczoraj podczas przeja┐d┐ki po mie╢cie Wiktoria zobaczy│a kogo╢ lub co╢, co zburzy│o jej spok≤j. Jest zdenerwowana, lecz nie chce siΩ do tego przyznaµ; twierdzi, ┐e to tylko podniecenie przed zbli┐aj▒c▒ siΩ podr≤┐▒. Teraz - by ukoiµ nerwy - razem z mΩ┐em wspomina moment ich poznania siΩ w Wiedniu, na balu ( Pardon, madame ). Tymczasem do ogrod≤w ambasady dostaj▒ siΩ Koltay i Janczi, wprowadzeni przez pokoj≤wkΩ Riquette. Po ucieczce z niewoli znale╝li siΩ w Tokio, i oto wczoraj w przeje┐d┐aj▒cym samochodzie Koltay dostrzeg│ - jak mu siΩ zdawa│o - sw▒ dawn▒ narzeczon▒ z WΩgier, WiktoriΩ. Samoch≤d zatrzyma│ siΩ przed ambasad▒, wiΩc przyszli sprawdziµ, czy to rzeczywi╢cie by│a Wiktoria. Co mo┐e robiµ tutaj, w Tokio? Nadchodzi Cunlight. Koltay na wszelki wypadek przedstawia siΩ innym nazwiskiem, jako rotmistrz Czaky, i opowiada o swych dramatycznym przygodach wojennych w Rosji. Ambasador zapewnia mu azyl, tym bardziej ┐e - jak wyznaje - jego ┐ona jest WΩgierk▒, ucieszy j▒ zatem na pewno mo┐liwo╢µ rozmowy z rodakami. Ambasador proponuje wsp≤lny wyjazd do Petersburga; stamt▒d rotmistrza z ordynansem wy╢le do kraju jako... kurier≤w dyplomatycznych. Gwarantuje im pe│ne bezpiecze±stwo. Do ogrodu wchodzi Ferri, ob│adowany prezentami ╢lubnymi, a wkr≤tce potem - Lia San, jego narzeczona. Ferri nie mo┐e siΩ nadziwiµ, sk▒d u tej ma│ej Japonki tak wiele wdziΩku, Lia San t│umaczy wiΩc, ┐e Japonk▒ jest tylko w po│owie, w po│owie za╢ - pary┐ank▒ ( Moja mama z miasta Jokohama, tato za╢ z Pary┐a jest! )... I jeszcze jedna zakochana para zjawia siΩ w ogrodzie: to Janczi, kt≤ry oczarowa│ pokoj≤wkΩ Riquette i zapewnia, ┐e zabierze j▒ ze sob▒ na WΩgry. Rozpoczyna siΩ uroczysto╢µ za╢lubin Ferriego i Lia San. Cunlight zamierza zaprosiµ te┐ swego go╢cia, rotmistrza, WiktoriΩ przera┐a wiadomo╢µ, ┐e m▒┐ pragnie jej przedstawiµ wΩgierskiego huzara, lecz nazwisko Czaky uspokoja j▒. To nie on... WiΩc to jednak nie by│ on! AKT II
I znowu po┐egnalne przyjΩcie w ambasadzie ameryka±skiej, tym razem - w Petersburgu. »egna siΩ dawny ambasador, urzΩdowanie obejmuje Cunlight. PrzyjΩcie nie przebiega jednak w mi│ej atmosferze: przestraszony Ferri widzi, ┐e ca│y gmach otoczony jest policj▒; stwierdzono podobno, ┐e w ambasadzie ukrywa siΩ dw≤ch je±c≤w, w tym jeden - z wyrokiem ╢mierci. Janczi, r≤wnie przera┐ony, nak│ania Koltaya do jak najszybszej ucieczki, ale rotmistrz postanawia zostaµ tutaj dop≤ty, dop≤ki Wiktoria nie zgodzi siΩ odjechaµ razem z nim. Nie dochowa│a mu wierno╢ci, nie czeka│a, wysz│a za innego, niemniej on kocha j▒ nadal i nie chce z niej rezygnowaµ. Pragnie przynajmniej porozmawiaµ z ni▒, tymczasem Wiktoria go unika; od chwili kr≤tkiego spotkania w Tokio nie uda│o mi siΩ zamieniµ zni▒ ani s│owa. Janczi i Riquette przyrzekaj▒ nam≤wiµ WiktoriΩ na rozmowΩ z rotmistrzem, okazuje siΩ zreszt▒, ┐e dzisiaj ina sama go szuka. Dotar│a do niej wiadomo╢µ o niebezpiecze±stwie, jakie grozi Koltayowi; b│aga, aby jeszcze dzi╢ wyjecha│. Uda siΩ go przemyciµ wraz z ekip▒ ustΩpuj▒cego ambasadora, to jedyna szansa ucieczki. Koltay jednak przede wszytskim domaga siΩ wyja╢nie±, wiΩc Wiktoria przyznaje mu wreszcie, jak czeka│a na niego, jak tΩskni│a, jak otrzyma│a wiadomo╢µ o jego ╢mierci, jak czeka│a nadal, jak wreszcie wiadomo╢µ tΩ potwierdzi│ przyby│y z rosyjskiego frontu jego przyjaciel... Wtedy dopiero, aby nie byµ sam▒ ze swym smutkiem, wysz│a za Cunlighta, szlachetnego przyjaciela, kt≤ry wiedzia│ o jej tragedii i pomaga│ szukaµ zaginionego. Teraz nie mo┐e od niego odej╢µ. I wprawdzie bez przekonania, lecz m≤wi Koltayowi, ┐e kocha Cunlighta: jej miejsce jest obecnie przy nim. Ich rozmowΩ przerywa Cunlight, prosz▒c WiktoriΩ do ta±ca, a do salonu wbiega Ferri ze sw▒ ┐on▒. Lia San szczerze przyznaje, ┐e jest nieco rozczarowana co do temperamentu swego m│odego mΩ┐a; Ferri musi siΩ gΩsto t│umaczyµ ( Myszko, przyjdzie zn≤w taka noc... ). W chwilΩ p≤╝niej nadchodz▒ Wiktoria i Stefan. Jego namowy, aby Wiktoria wyjecha│a z nim, spe│z│y na niczym: ona musi dochowaµ wierno╢ci mΩ┐owi ( Dobranoc, dobranoc, dobranoc... ). Koltay - zawiedziony, oszukany, decyduje siΩ ostatecznie odjechaµ samotnie, ale oto do Cunlighta podchodzi sekretarz i przekazuje ┐yczenie policji, aby ambasador wyda│ ukrywaj▒cego siΩ tutaj rotmistrza Koltaya... Teraz dopiero orientuje siΩ Cunlight w sytuacji, teraz ju┐ wie, ┐e rzekomy Czaky to dawny narzeczony jego ┐ony. Czuje siΩ ok│amany, lecz Wikotria zapewnia go, ┐e nic ju┐ jej ze Stefanem nie │▒czy, a on potwierdz te s│owa. Ambasador osmawia wydania rotmistrza, zapewnia mu azyl na eksterytorialnym terenie ambasady, jednak Koltay, kt≤rego ┐ycie straci│o ju┐ sens, sam oddaje siΩ w rΩce policji. "Nie chcΩ byµ dla nikogo ciΩ┐arem. I nie chcΩ ratunku od cz│owieka, kt≤ra zabra│ mi wszystko"
AKT III Rok p≤╝niej, w Doroszmie na WΩgrzech, ╢wiΩto winobrania. Zgodnie ze star▒ tradycj▒ trzy m│ode pary powinny wzi▒µ tego dnia ╢lub, ale - dok│adnie trzy, inaczej ma│┐e±stwa nie bΩd▒ szczΩ╢liwe... Pierwsza para to Janczi i Riquette ( kt≤ra zreszt▒ okaza│a siΩ tak┐e WΩgierk▒, Marik▒ ), druga - Ferri i Lia San, jako ┐e ich japo±ski ╢lub jest na WΩgrzech niewa┐ny, a trzecia?... Do Doroszmy powr≤ci│a po latach Wiktoria. I dla niej planowane jest ma│┐e±stwo, w dodatku - z dwoma mΩ┐ami! Janczi czeka na przybycie Koltaya. Rotmistrz zosta│ zwolniony z niewoli i znowu s│u┐y w huzarach; Janczi wys│a│ mu zaproszenie na dzisiejsze ╢wiΩto. Ferri natomiast zaprosi│ dzi╢ Cunlighta, bΩd▒cego obecnie ambasadorem w Budapeszcie. Ferri liczy na to, ┐e Wiktorias i jej m▒┐, chocia┐ rozeszli siΩ przed rokiem, dzisiaj po│▒cz▒ siΩ ponownie. Sama Wiktoria o niczym nie wie, gdy jednak przybywa niespodziewanie dla niej Cunlight, godzi siΩ na powt≤rne z nim ma│┐e±stwo. Uczciwy Cunlight tajemniczo uprzedza j▒, aby nie decydowa│a siΩ zbyt pochopnie... I s│usznie radzi, bo kiedy tradycyjnym poca│unkiem Wiktoria ma ju┐ przypiΩczΩtowaµ ich ponowny ╢lub, rozbrzmiewa marsz Honwed≤w, a na czele huzar≤w wkracza do Doroszmy Stefan... I Wiktoria, kt≤ra by│a pewna, ┐e Koltay jest ju┐ dla niej stracony na zawsze, natychmiast rzuca mu siΩ na szyjΩ. Z nim bierze dzisiaj ╢lub! Koltay, wiedz▒c, ┐e swe szczΩ╢cie zawdziΩcza Cunlightowi - on bowiem wystara│ siΩ o zwolnienie go zniewoli - ╢ciska mu serdecznie d│o±, dziΩkuj▒c z ca│ego serca. No i - "piΩkna ta ba╢± ju┐ sko±czy│a siΩ w│a╢nie i czas ju┐ powiedzieµ dobranoc..."
NOWOª╞!!!
Muzyka - Edward Kunneke
Osoby:
Julia de Weert, │adna i bogata dziewczyna, nie mo┐e jeszcze rozporz▒dzaµ swoim naj▒tkiem, ani - sob▒. Jest niepe│noletnia; opiekΩ nad ni▒ sprawuje wuj, J≤zef, kt≤ry korzystaj▒c z tych praw ┐yje sobie wygodnie wraz z ┐on▒ w obszernej wilii Julii i troszczy siΩ jedynie o to, aby bogactwa Julii nie wymknΩ│y mu siΩ z r▒k tak┐e i wtedy, gdy ona sama dojdzie ju┐ do pe│noletno╢ci. Kuzynka Julii, Hania, mieszkaj▒ca r≤wnie┐ w wilii, pokpiwa wprawdzie czΩsto z zach│anno╢ci wuja, niemniej - podwa┐yµ jego prawa do kierowania Juli▒ na razie, niestety, nie spos≤b. Wuja J≤zefa niepokoi tylko, ┐e radca Wildenhagen, drugi opiekuj Julii, chcia│by o┐eniµ z ni▒ swgo syna, Egona. Usi│uj▒c pokrzy┐owaµ te plany, wuj wezwa│ do siebie swego bratanka, Augusta. Nie widzia│ go zo prawda od trzydziestu lat, nie utrzymywa│ z nim ┐adnych stosunk≤w, ale teraz - August mo┐e siΩ bardzo przydaµ: je╢li potrafi rozkochaµ w sobie JuliΩ, maj▒tek pozosta│by na zawsze w rodzinie. August powinien dzi╢ jeszcze stawiµ siΩ w pobliskiej gospodzie na zaproponowanym przez J≤zefa spotkaniu. JuliΩ jednak trudno bΩdzie przekonac i do Egona, i do Augusta. Od siedmiu lat marzy o jednym mΩ┐czy╝nie - jemu przyrzek│a mi│o╢µ i jemu dochowuje wierno╢ci - o towarzyszu zabaw dziecinnych, kuzynku Roderyku de Weert. Przed siedmiu laty wyjecha│ do Indii Holenderskich, do Batawii - nie napisa│ co prawda dot▒d ani s│owa; Julia nie wie, jak mu siΩ tam powodzi, lecz wydaje jej siΩ, ┐e rozmawia z nim co dzie±. Um≤wili siΩ przed jego odjazdem, ┐e co wiecz≤r i ona, i on - tam, daleko, spogl▒daµ bΩd▒ na ksiΩ┐yc i myslec o sobie, m≤wiµ do siebie. Julia wytrwale dotrzymuje danego s│owa (KsiΩ┐ycu m≤j, ze╢lij mi promie± sw≤j...). Wujkowi o╢wiadcza, ┐e jego Augusta nie chce w og≤le widzieµ na oczy; interesuje j▒ tylko Roderyk! Wieczorem, gdy wujostwo wychodz▒ na spacer, przychodzi Egon z radosn▒ wiadomo╢ci▒ od ojca: dzi╢ w po│udnie s▒d opieku±czy uw│asnowolni│ JuliΩ, uzna│ j▒ za pe│noprawn▒ w│a╢cicielkΩ maj▒tku, wy│▒czy│ spod kurateli wuja. Egon pragnie jednocze╢nie o╢wiadczyµ siΩ Julii, ale ona wybija mu z g│owy zaloty, t│umacz▒c siΩ - jak zawsze - mi│o╢ci▒ do Roderyka. Egon uprzedza si▒, ┐e wkr≤tce bΩdzie mia│ dok│adne informacje o jej kuzynie. I co powie, kiedy oka┐e siΩ, ┐e Roderyk zosta│ w Indiach biedakiem, ┐e straci│ wszystko? Julii to nie przera┐a - byle wr≤ci│, mo┐e wr≤ciµ nawet jako ┐ebrak. Egon odchodzi, Julia za╢ z satysfacj▒ informuje wujka o przyznaniu jej pe│nych praw dojrza│ej osoby. Jest z tego powodu szczΩ╢liwa, chce bawiµ siΩ dzisiaj, szaleµ, lecz - jak mo┐na szaleµ w takiej willi na odludziu? Postanawiaj▒ wraz z Hani▒ przywo│aµ choµby Egona, mo┐e nie odszed│ jeszcze zbyt daleko. Gdy jednak nawo│uja go, odpowiada im zupe│nie inny g│os i zjawia siΩ obcy mΩ┐czyzna... Dla ┐artu postanawiaj▒ zaprosiµ go do willi, przebieraja siΩ szybko za pokoj≤wki i staraja siΩ - niczym dobre wr≤┐ki - spe│niaµ wszystkie ┐yczenia oszo│omionego przybysza. Nieznajomy zmierza│ w│a╢nie na kolacje do gospody, Julia i Hanka stawiaj▒ wiΩc przed nim najwspanialsze dania i poja najlepszymi winami. Na koniec - prowadz▒ do go╢cinnego pokoju, gdzie ma spΩdziµ noc. Uprzedzaj▒ tylko, ┐e rano bajka siΩ sko±czy i bΩdzie musia│ opu╢ciµ ich dom. Nieznajomy, kt≤remu ogromnie spodoba│a siΩ Julia, czuje siΩ jak w czarodziejskim snie; nie mo┐e nic z tego zrozumieµ, ale przyjmuje wszystko z rado╢ci▒ (Bo jestem ubogim tu│aczem wΩdrownym...).
Najajutrz rano Julia i Hania weso│o przygotowuj▒ ╢niadanie, podniecone wczorajszym ┐artem. Julia ╢ni│a o Nieznajomym; podoba jej siΩ ten niezwyk│y ch│opak choµ sama nie chce siΩ przed sob▒ do tego przyznaµ. Ciekawi j▒ ogromnie, kim on w│a╢ciwie jest, wiΩc Hanka obiecuje chytrze go wybadaµ. Na razie wiedz▒ tylko od lokaja, ┐e Nieznajomy otworzy│ szafΩ w swym pokoju, dostrzeg│ stos garnitur≤w nieobecnego brata Julii, stwierdzi│, ┐e le┐▒ na nim jak ula│, i doszed│szy do wniosku, ┐e to jeszcze jeden czarodziejski dar, w│o┐y│ najlepszy z nich, swoje podr≤┐ne ciuchy oddaj▒c lokajowi do wyczyszczenia. Nieznajomy schodzi na ╢niadanie. Julia dyskretnie umyka, a Hania zaczyna dzia│aµ. Sytuacja jednak odwraca siΩ: naiwna dziewczyna nie dowiaduje siΩ niczego, natomiast zwierza obcemu wiele ciekawych wiadomo╢ci o Julii. Przede wszystkim to, ┐e kocha swego kuzyna Roderyka, od lat przebywaj▒cego w Indiach, a tak┐e i to, ┐e wuj chce j▒ wyswataµ ze swym bratankiem Augustem, kt≤rego Julia ju┐ z g≤ry nienawidzi; zapowiedzia│a, ┐e przy pierwszej okazji poszczuje go psami. Nadchodzi wuj z ┐on▒, a potem Julia. Nieznajomy wyznaje im, ┐e... to przecie┐ on jest tym zagubionym kuzynem Roderykiem!... Istotnie, wszystkim siΩ teraz wydaje, ┐e go rozpoznaj▒, r≤wnie┐ Julia dostrzega podobie±stwo i jest przepe│niona szczΩ╢ciem. Nieznajomy t│umaczy, ┐e wczoraj nie zdradzi│, kim jest, chc▒c po prostu utrzymaµ siΩ w konwencji zabawy, jak▒ narzuci│y dziewczΩta. Dzi╢, gdy Julia wzruszona rozpamiΩtuje ich dzieciΩce spotkania, zaklΩcia - on niechΩtnie wraca do tamtych spraw, chce raczej my╢l▒ wybiegaµ w przysz│o╢µ, snuµ plany, roiµ marzenia. Ich czu│▒ rozmowΩ przerywa Egon. Jego ojciec po│▒czy│ siΩ z konsulem w Batawii, aby zebraµ wiadomo╢ci o Roderyku. I w│a╢nie dzi╢ otrzyma│ teleram stwierdzaj▒cy, ┐e Roderyk przed sze╢cioma tygodniami wyjecha│ do Europy "solo" i "zabagniony", czyli na pewno w niez│ych d│ugach. Julia przedstawia mu Nieznajomego. Roderyk ju┐ dop│yn▒│ - proszΩ bardzo. I wcale dobrze dobrze wygl▒da! Egon pognΩbiony odchodzi, a Nieznajomy - na pro╢bΩ domownik≤w - opowiada o swych latach tu│aczki (Siedem lat w Batawii). Powraca Egon. Nadesz│a jeszcze jedna depesza do ojca: statek z Batawii przyp│yn▒│ dopiero dzi╢ do Europy, zatem - Roderyk nie m≤g│ zjawic siΩ tutaj wczoraj, ten obcy podszywa siΩ pod imiΩ Roderyka! Nieznajomy nie zaprzecza. Pyta jedynie JuliΩ, czy kocha jego - czy imiΩ? On jej nie ok│ama│, bo on - kocha j▒ naprawdΩ. »e jednak zaskoczona Julia nie umie mu na to odpowiedzieµ, Nieznajomy odchodzi. AKT III
Nieznajomy opuszcza willΩ. W zdenerwowaniu zapomina, i┐ wychodzi w garniturze brata Julii, swoje w│asne, podr≤┐ne ubranie zostawiaj▒c u lokaja. Atmosfera w willi staje siΩ nie do zniesienia; Julia z p│aczem oznajmia, ┐e wst▒pi do klasztoru, wuj wrzeszczy, tym bardziej ┐e podejrzewa gro╝n▒ aferΩ. Podobno jego bratanek, August, przyjecha│ wczorajszym poci▒giem, dopytywa│ siΩ, jak doj╢µ do gospody, ale do gospody nie doszed│. Ubrany by│ w zielony str≤j podr≤┐ny, a taki str≤j zostawi│ w│a╢nie u lokaja Nieznajomy; to na pewno on zamordowa│ gdzie╢ w lesie Augusta. Okaza│ siΩ nie tylko k│amc▒, ale i z│oczy±c▒. Julia staje w obronie Nieznajomego: nie wolno rzucaµ bezpodstawnych oskar┐e±. A w og≤le ┐a│uje, ┐e nie by│ on Roderykiem... Hania nie mo┐e Julii zrozumieµ. Marzy tylko o mitycznym Roderyku, a przecie┐ ten Nieznajomy by│ ca│kiem, ca│kiem - gdyby to jej, Hance, trafi│ siΩ kto╢ taki! I - trafia siΩ. Przed willΩ zaje┐d┐a samoch≤d, wysiada przystojny m│ody cz│owiek i po paru minutach rozmowy, zachwycony urod▒ Hanki... o╢wiadcza siΩ jej. Zostaje przyjΩty, bo i Hani podoba siΩ ogromnie, jednak przedstawia siΩ jako, Roderyk de Weert, ksiΩ┐ycowy kuzynek Julii! Hanka wyja╢nia mu wiΩc, ┐e z ich ma│┐e±stwa nici, bo przecie┐ on nale┐y do innej; jego narzeczona, Julia, czeka na niego od siedmiu lat. Roderyk jest zdumiony. Nigdy nie traktowa│ powa┐nie dziecinnych roje±, nie my╢la│ o Julii ani przez chwilΩ, teraz przyjecha│ po prostu odwiedziµ ciotkΩ i wujka. Zanim zd▒┐y│ zrozumiec cokolwiek z opowie╢ci Hanki, powraca Nieznajomy, aby oddaµ garnitur i przebraµ siΩ w swoje ubranie. Z niechΩci▒ wita Roderyka, ze zdziwieniem patrzy na jego samoch≤d i pyta, co mog│y oznaczaµ s│owa "solo" i "zabagniony" w depeszy z konsulatu. Ot≤┐ Roderyk istotnie wyjecha│ z miasta Solo, gdzie czΩ╢µ jego plantacji uleg│a zabagnieniu, niemniej - jeszcze trochΩ maj▒tku mu pozosta│o, bΩdzie tego ze 40 gulden≤w. Hanka, oniemia│a z zachwytu, przypomina sobie jednak, ┐e wczorajszy Nieznajomy jest tu przecie┐ podejrzany o morderstwo, ale on uspokaja j▒ - nie zamordowa│ Augusta, bo by│oby to... samob≤jstwem. August Saradella - to on. Po prostu s│ysz▒c, jak Julia odnosi siΩ do jego nazwiska, wola│ zachowaµ incognito. Hanka wpada na pomys│: rano August udawa│ Roderyka, niech teraz Roderyk udaje Augusta i jako taki niech o╢wiadczy siΩ Julii. Na pewno nie bΩdzie przyjΩty i pierwsze wra┐enie wywrze jak najgorsze - to jest dla niej szansa! Roderyk nie wie wprawdzie dok│adnie, o co chodzi, lecz spe│nia jej ┐yczenie i zgodnie z przewidywaniami Hanki, zostaje przez JuliΩ bardzo ╝le potraktowany. Cierpliwie wiΩc t│umaczy dziewczynie, ┐e jej ukochany Roderyk nie wart jest jej mi│o╢ci, ┐e zapomnia│ o niej, ┐e zarΩczy│ siΩ z inn▒. Julia nie chce w to wierzyµ, prosi go, aby nie obra┐a│ jej uczuµ, nie oczernia│ nieobecnego. Wtedy dopiero Roderyk wyznaje, kim jest. Julia wybucha p│aczem! I pomy╢leµ, ┐e dla obecnego jej ju┐ dzi╢ cz│owieka odrzuci│a wczoraj szczerze kochaj▒cego j▒ ch│opaka! Ch│opak oczywi╢cie tylko na to czeka│: zjawia siΩ natychmiast, z trem▒ jednak┐e wyznaj▒c, ┐e to on jest znienawidzonym przez ni▒ "w ciemno" Augustem. Tym razem Julia przyjmuje go z otwartymi ramionami: dla niej jest i pozostanie na zawsze jej Roderykiem.
Muzyka - Karl Zeller
Osoby:
W ksi▒┐Ωcym rewirze polowa± k│usownicy przygotowuj▒ siΩ do kolejnego potajmenego odstrza│u zwierzyny, gdy wbiega so│tys Sznek z dramatyczn▒ nowin▒: ksi▒┐Ω, kt≤rego nikt tu jeszcze nigdy nie widzia│, zapowiedzia│ sw≤j przyjazd na polowanie na dziki. A przecie┐ dziki od dawna wybito co do jednego! Ksi▒┐Ωcy le╢niczy, baron Weps, straszy k│usownik≤w najciΩ┐szymi karami, ale ostatecznie daje siΩ przekupiµ; wie, ┐e podstarza│y ksi▒┐Ω niedowidzi, Weps projektuje wiΩc mistyfikacjΩ - zamiast dzik≤w zamierza ksiΩciu podprowadziµ pod strzelbΩ najzwyklejsze prosiΩta... Bierze │ap≤wkΩ i z kasy gminnej, i od so│tysa; za tΩ drug▒ - zobowi▒zuje siΩ tak wszystko urz▒dziµ, aby na prywatnej audiencji wrΩczy│a ksiΩciu kwiaty c≤rka so│tysa, stara i szpetna potr≤jna wdowa, zamiast tradycyjnie przewidywanej na taka okazjΩ m│odej dziewicy. Weps potrzebuje sporo pieniΩdzy na sp│acanie d│ug≤w swego rozrzutnego siostrze±ca, Stanis│awa... Do wioski przybywaj▒ z g≤r tyrolscy ptasznicy, w╢r≤d nich - Adam, zakochany w listonoszce Krysi. Adam jednak nie mo┐e ┐eniµ siΩ z Krysi▒; sprzeda┐ ╢piewaj▒cych ptak≤w nie przynosi mu dochod≤w wystarczaj▒cych na utrzymanie ┐ony. Chcia│by dostaµ jakie╢ sta│e zajΩcie u ksiΩcia, szuka protekcji u Weba, ale ten - ma teraz wa┐niejsze sprawy na g│owie. Przyjecha│ jego siostrzeniec i ju┐, ju┐ Weps zamierza daµ mu pieni▒dze (chocia┐ narzeka, ┐e Sta╢ niepowa┐nie traktuje zaloty starej, bo starej, lecz bardzo bogatej baronowej Adelajdy), gdy oto - niespodziewany k│opot: ksi▒┐Ω odwo│uje sw≤j przyjazd na polowanie. Oznacza│oby to zwrot │ap≤wek. Stanis│aw wpada wiΩc na chytry pomys│: bΩdzie przed ch│opami udawa│ ksiΩcia. Przyjmie c≤rkΩ so│tysa i ustrzeli prosiaka, a pieni▒dze zostan▒ i wszyscy bΩd▒ zadowoleni. Weps przyjmuje plan bez zastrze┐e±. Nie wie, ┐e w przebraniu wiejskim przyby│a do wsi ksiΩ┐na wraz z baronow▒ Adelajd▒ i innymi damami dworu. W przekonaniu, ┐e polowanie, jakie zarz▒dzi│ jej m▒┐, jest tylko pretekstem do mi│osnych przyg≤d, pragnie zaskoczyµ go tutaj na gor▒cym uczynku. Na razie jednak ksiΩ┐na nie spotyka mΩ┐a, lecz Adama, ten za╢ bierze j▒ za wiejsk▒ dziewczynΩ, szukaj▒c▒ pracy we dworze - MarysiΩ, i zaczyna flirtowaµ. Ale szybko wyprawia ksiΩ┐nΩ dalej, bo nadchodzi jego narzeczona. Krysia ma nadziejΩ, ┐e wreszcie bΩd▒ mogli pobraµ siΩ z Adamem. Dowiedzia│a siΩ bowiem, i┐ ksi▒┐Ω zak│ada pa│acow▒ mena┐eriΩ i szuka kogo╢, kto by jej dogl▒da│; korzystaj▒c ze spodziewanej obecno╢ci ksiΩcia na polowaniu, Krysia chce przed│o┐yµ mu podanie i poprosiµ ksiΩcia o zlecenie tej pracy Adamowi. Ptasznik kategorycznie jej zabrania. Nie chce zawdziΩczaµ posady "sam na sam" Krysi z ksiΩciem nie ciesz▒cym siΩ najlepsz▒ reputacj▒ pod wzglΩdem moralno╢ci. Krystyna, aby go uspokoiµ, pozornie rezygnuje ze swego zamiaru, w rzeczywisto╢ci po odej╢ciu Adama niecierpliwie oczekuje przyjazdu ksiΩcia. I ksi▒┐Ω przyje┐d┐a - tyle, ┐e nieprawdziwy. To Stanis│aw, podszywaj▒c siΩ pod osobΩ jego ekscelencji, zaprasza KrysiΩ na audiencjΩ do my╢liwskiego pawilonu. Krysia pocz▒tkowo odmawia ("bo z reputacj▒, panie, tw▒ w╢r≤d nas niedobrze jest, pardon!"), ale ostatecznie idzie z nim, co podpatrzywszy, tyrolscy przyjaciele Adama pobiegli mu donie╢µ. Do wsi dotar│a ju┐ wie╢µ o przybyciu ksiΩcia i przed pawilonem zebra│ siΩ wiwatuj▒cy t│umek wie╢niak≤w zatroskanych o swe interesy. Nadesz│a tak┐e - w przebraniu - ksiΩ┐na; Weps rozpozna│ j▒ i za wszelka cenΩ stara siΩ nie wpu╢ciµ jej do ╢rodka boj▒c siΩ zdemaskowania swego Stasia. Na konice- przychodzi Adam z kolegami uzbrojonymi w kije; przyrzekaj▒ porz▒dnie obiµ podstarza│ego amanta Krysi.. KsiΩ┐na w obawie, i┐ mog▒ poturbowaµ jej mΩ┐a, stara siΩ powstrzymaµ Adama; ofiarowuje mu bukiet r≤┐; chc▒c pocieszyµ po zawodzie, jaki sprawi│a mu narzeczona. Adam jest zaskoczony - tutaj, w g≤rach, gdy dziewczyna daje ch│opcu r≤┐Ω, tym samym oddaje mu przecie┐ serce (Kiedy w Tyrolu r≤┐y kwiat...). Wybiega wreszcie z pawilonu uszczΩ╢liwiona Krysia: ksi▒┐Ω podpisa│ nominacje Adama! Zazdrosny ptasznik drze jednak papier na kawa│ki i oburzony odchodzi od narzeczonej; wierzy, i┐ uczciwa i prosta Marysia obdarzy go prawdziwszym ni┐ Krysia uczuciem. Nawet nie s│ucha przysi▒g wierno╢ci narzeczonej. Tymczasem ksiΩ┐na-Marysia wesz│a do pawilonu, aby odnale╝µ ksiΩcia, niestety - sprytny Stanis│aw zd▒┐y│ ju┐ ulotniµ siΩ oknem.
AKT II
W letniej rezydencji ksiΩcia poruszenie. Po wczorajszym skandalu na polowaniu m≤wi siΩ g│o╢no o mo┐liwo╢ci rozwodu miΩdzy ksiΩ┐n▒ a ksiΩciem. Weps orientuje siΩ, ┐e Sta╢ nie zosta│ zdemaskowany, ale ┐e ksiΩ┐na ma ┐al do nadle╢niczego o rzekome u│atwienie schadzki mΩ┐owi. W rezydencji ma odbyµ siΩ egzamin konkursowy na stanowisko dyrektora ksi▒┐Ωcej mezna┐erii; Weps jest przewodnicz▒cym komisji z│o┐onej z dwu zramola│ych profesor≤w: Pijaczka i Robaczka. KsiΩ┐na ┐yczy sobie przyznania posady kandydatowi: jest nim Adam. Wraz z innymi ptasznikami przyby│ do rezydencji na wystΩp przed dworem, lecz dopiero si│▒ udaje siΩ doprowadziµ go do konkursowej komisji. Adam jest przekonany, ┐e zainteresowanie jego osob▒ zawdziΩcza wstawiennictwu Krysi podczas "sam na sam" z ksiΩciem i - nie chce z tego korzystaµ. Niemniej, chocia┐ celowo daje egzaminatorom g│upie i aroganckie odpowiedzi - zdaje celuj▒co i zostaje dyrektorem mena┐erii! A gdy widzi na salonach sw▒ ╢liczna MarysiΩ, przepiΩknie wystrojon▒, decyduje siΩ ostatecznie przyj▒µ nominacjΩ, byle byµ bli┐ej tej dziewczyny. Tymczasem Adelajda usilnie poszukuje Stanis│awa, w kt≤rym kocha siΩ bez pamiΩci. Weps, chocia┐ kaza│ mu znikn▒µ z pola widzenia, teraz - maj▒c na wzglΩdzie miliony baronowej - posy│a po niego kurier≤w. Krysia natomiast, wezwana przez ksiΩ┐n▒, dok│adnie opisuje jej wczorajsz▒ audiencjΩ: ksi▒┐Ωc▒ natarczywo╢µ i swoj▒ oziΩb│o╢µ. KsiΩ┐na, choµ z│a na mΩ┐a, widzi, ┐e Krysia jest bez winy, i obiecuje pogodziµ j▒ z narzeczonym. Krysia za╢ spotyka w salonie Stanis│awa; przyby│ do pa│acu, by za namow▒ wuja o╢wiadczyµ siΩ Adelajdzie. Krysia udaje, ┐e go nie poznaje, ale potem - opowiada o tym spotkaniu ksiΩ┐nej i - teraz wyja╢nia siΩ dopiero, ┐e kto╢ podszy│ siΩ pod osobΩ ksiΩcia, jego samego nie ma dzi╢ bowiem w pa│acu... KsiΩ┐na pragnie rozwik│aµ zagadkΩ, jak jednak w t│umie go╢ci odnale╝µ - i nie sp│oszyµ - mistyfikatora? Za chwilΩ, w trakcie koncertu, wszyscy bΩd▒ tr▒caµ siΩ z ksiΩ┐n▒ kielichami wina; gdy podejdzie do niej ten, co udawa│ ksiΩcia, Krysia - z ukrycia - ma daµ sygna│ dzwoneczkiem, zdemaskowaµ oszusta. Zaczyna siΩ koncert; Adam ╢piewa wraz ze swymi Tyrolczykami (Lat dwadzie╢cia mia│ m≤j dziad). Wszyscy ju┐ pili zdrowie ksiΩ┐nej, gdy na koniec wchodzi Weps, anonsuj▒c ksiΩ┐nej "m│od▒ parΩ": AdelajdΩ i Stasia. Kiedy Stanis│aw wznosi sw≤j kielich - odzywa siΩ dzwoneczek! Wybucha skandal, rozwi▒zany przez Adama heroiczn▒ propozycj▒: niech Stanis│aw w tej sytuacji zrzeknie siΩ Adelajdy i o┐eni siΩ z Krysi▒, kt≤r▒ skompromitowa│. KsiΩ┐na tez podtrzymuje ostentacyjnie ten projekt i Stanis│aw ostatecznie- decyduje siΩ: prosi KrysiΩ o rekΩ. A Krysia zwraca siΩ do ukochanego Adama: "Jeszcze raz, jeszcze raz, pytam siΩ - pojmiesz mnie?". Adam odwraca siΩ od niej, wiΩc na z│o╢µ - przyjmuje o╢wiadczyny Stanis│awa: "Je╢li tak - ja╢nie pani▒ mogΩ byµ i w hrabiowskim domu ┐yµ!". AKT III
Ale w hrabiowskim domu Krysia jest bardzo nieszczΩ╢liwa. Tu┐ przed ╢lubem przychodzi do niej ksiΩ┐na; zasmucona dziewczyna zwierza jej siΩ z mi│o╢ci do Adama i... z zazdro╢ci o jak▒╢ MarysiΩ, dla kt≤rej rzekomo ja porzuci│. Rozbawiona ksiΩ┐na przyrzeka wyja╢niµ jej wszystko. Nadchodz▒ Stanis│aw, Weps i - Adelajda: jej karota stoi gotowa do drogi, baronowa chce bowiem, aby Sta╢ uciek│ wraz z ni▒ za granicΩ. Stanis│aw odmawia, stary Weps - nie mog▒c od┐a│owaµ milion≤w Adelajdy, sam ostatecznie o╢wiadcza siΩ o jej rΩkΩ i - zostaje przyjΩty. "Lepszy rydz ni┐ nic" - decyduje siΩ szybko baronowa. Przybywa tak┐e Adam; przed powrotem w g≤ry pragnie raz jeszcze popatrzec na KrysiΩ. Nie chce, by go zauwa┐y│a, ona natomiast wchodzi szcze╢liwa, uradowana wiadomo╢ci▒, ┐e t▒ Marysi▒, kt≤r▒ straszy│ j▒ Adam - by│a sama ksiΩ┐na! Teraz odwa┐nie ju┐ odmawia rΩki Stanis│awowi: kocha Adama. S│ysz▒c to, Adam wybiega z ukrycia; niewa┐ne, ┐e Marysia okaza│a siΩ ksiΩ┐n▒, wa┐ne, ┐e Krysia go kocha! »e wybaczy│a mu wszystkie jego fochy. No i do o│tarza id▒ ostatecznie Krysia z Adamem i Weps z Adelajd▒. KsiΩ┐na cieszy siΩ, ┐e jej podejrzenia co do zdrady mΩ┐a okaza│y siΩ bezpodstawne, a Stanis│aw - pozostaje wolny i te┐ bardzo zadowolony...
Powy┐sze teksty pochodz▒ z "Przewodnika operetkowego" wydanego przez P.W.M. autorstwa ú. Kydry±skiego
|
|