r e k l a m a
  <<< poprzednia | g│≤wna | nastΩpna >>> MULTUM IN PARVO webmagazine: - Nr 3 (3) - Wrzesie±/Pa╝dziernik 2000  

3/2000

aktualno╢ci

Kat
Demise
Diachronia
Testimony
Abyss
Domain
Infamis
Drakonia
A.Deathinition
Neolithic
Pagan Forest
Judas Iscariot
Nocturn
Eclypse
Berigor Danarja
Kayzen
Misteria

recenzje 1/2
recenzje 2/2
relacje live

okiem Sproket'a

Pompotsh
No Name e-zine
humor

Pompotsh czyli Szaleni ludzie

Trzy akty nieco szalonej wizji.

"Dramat niech bΩdzie m≤zgiem wariata na scenie"
Witkacy


"Pompotsh - szaleneje waragubuj▒"
ze snu 19-20.V.2000


Dorocie



P O S T A C I E

Szatan - Dobrze zbudowany, mniej wiΩcej trzydziestoletni, mΩ┐czyzna o mi│ej aparycji. We wszystkich aktach ubrany w elegancki garnitur.


PotΩpiony I - M│ody cz│owiek, wysoki, szczup│y. W pierwszym akcie ubrany w przesi▒kniΩte krwi▒ spodnie od dresu oraz koszulkΩ (czyst▒) ozdobion▒ logo zespo│u 2Tm2,3; w drugim - r≤┐owe k▒piel≤wki w niebieskie paski.*


PotΩpiony II - Stary mΩ┐czyzna, ubrany w obu aktach w pi┐amΩ w kwiatki na kt≤r▒ za│o┐ona jest marynarka koloru szarego. Chodz▒c podpiera siΩ lask▒ (drewnian▒).


Goniec - Ubrany w czerwony drelichowy str≤j typowy dla rozwozicieli Pizzy - brak jedynie czapki z daszkiem - m│ody, trzydziestotrzyletni cz│owiek.


B≤g - W pierwszymi drugim akcie wystΩpuje jedynie jako przyjemny, aczkolwiek gro╝ny baryton s│yszalny sk▒d╢ z g≤ry. W trzecim akcie - czterdziestoletni, oty│y, │ysawy mΩ┐czyzna z podw≤jnym podbr≤dkiem, ubrany w r≤┐owe rajtuzy, damskie obuwie do baletu (w przypadku braku odpowiedniego rozmiaru but≤w, proszΩ o zrobienie dziur na palce w obuwiu za ma│ym) na│o┐one na grube, we│niane bordowe skarpetki. Tu│≤w przyobleczony w r≤┐ow▒ koszulkΩ polo, na g│owie kask budowlany. Akcentem zaci▒ga z kaszubska.


Caryca Katarzyna II - epizodycznie, aczkolwiek namiΩtnie brzmi jej g│os w akcie drugim.





A k t   I

Szatan siedzi za biurkiem, pisz▒c co╢ zapamiΩtale na jakim╢ wydruku - wype│nia ankietΩ. Po drugiej stronie biurka siedzi PotΩpiony I mile u╢miechniΩty do Szatana. ªciany pomieszczenia wy│o┐one boazeri▒, pod│oga tak┐e elegancka, drewniana, wszystko l╢ni czysto╢ci▒, opr≤cz plam krwi na owej pod│odze zrobionych przez krocz▒cego w kierunku biurka
PotΩpionego I.



Szatan

... ImiΩ matki?

PotΩpiony I

Pelagia.

Szatan pochrz▒kuje staraj▒c siΩ ukryµ swe parskniΩcie ╢miechem

M≤g│by Pan powt≤rzyµ?

PotΩpiony I

Pelagia.

Szatan tym razem nie powstrzymuje wybuchu ╢miechu.

PotΩpiony I Z oburzeniem

Je┐eli Panu nie odpowiada imiΩ mojej matki, trudno! ProszΩ siΩ uspokoiµ, albo z│o┐Ω papiery do konkurencyjnej firmy!

Szatan przymilaj▒c siΩ

Ale┐! Jak┐ebym ╢mia│ wy╢miewaµ siΩ z imienia Pa±skiej szacownej matki a naszej przemi│ej klientki od dobrych dwudziestu lat! O co mnie Pan podejrzewa.... Po prostu rozpiera mnie rado╢µ w zwi▒zku ze zbli┐aj▒cym siΩ festynem z okazji Bo┐ego narodzenia. Nie zapomnijmy, ┐e ju┐ dwudziesty grudnia.

PotΩpiony I Ze zdziwieniem

Zaraz, zaraz - przecie┐ s│ysza│em, ┐e w Piekle nie istnieje czas?

Szatan

Ach, pad│ Pan owocem propagandy konkurencji. To wszystko przez rzekome zej╢cie niejakiego Jezusa do naszej Instytucji. Niestety, m≤j braciszek (jako, ┐e wszyscy jeste╢my dzieµmi Boga, haha) nie raczy│ jednak dost▒piµ zaszczytu przybycia tutaj. Jedynie halucynacje wywo│ane nadmiern▒ dawk▒ grzybk≤w halucynogennych, kt≤rymi ma w zwyczaju raczyµ siΩ regularnie, kaza│y mu tak s▒dziµ. W rzeczywisto╢ci - jego wizja , podobnie jak wizja jego znajomego, rzekomo ╢wiΩtego, Jana, kt≤ry wszak┐e od Jezusa przej▒│ wspomniany na│≤g , nie maj▒ nic wsp≤lnego z rzeczywisto╢ci▒, co mo┐e Pan z │atwo╢ci▒ zauwa┐yµ, rozgl▒daj▒c siΩ dooko│a. A czas? Oczywistym jest, ┐e p│ynie - najwiΩkszym Piek│em jest w│a╢nie ╢wiadomo╢µ, ┐e p│ynie nieub│aganie - c≤┐ by to by│o za cierpienie, gdyby ka┐dy my╢la│, i┐ czasu ma pod dostatkiem.

PotΩpiony I

Skoro jednak czas p│ynie, oznacza to, ┐e i ludzie s▒ ╢miertelni?

Szatan

Tak i nie zarazem - s▒ nie╢miertelni na wy┐szym poziomie abstrakcji - mog▒ wiΩc umieraµ ze staro╢ci niesko±czon▒ ilo╢µ razy, a potem odradzaµ siΩ i prze┐ywaµ swoje ┐ycie na nowo....Ach! C≤┐ za rozkosz! Umieraµ w niesko±czono╢µ! Ha! Genialny pomys│! Szcz▒tki tego pogl▒du znale╝µ mo┐na w religiach hinduskich czy buddyjskich, w kt≤rych to uznaje siΩ reinkarnacjΩ. Haaa! C≤┐ za niedorzeczno╢µ - my╢leµ, ┐e po ╢mierci zmienia siΩ formΩ i odradza siΩ na przyk│ad w piesku...Hahahaha...Najlepszym dowodem na istnienie niesko±czono╢ci jest ludzka g│upota! FORMA zostaje ta sama, a ka┐dy odradza siΩ jeszcze raz jako on sam...i to nie w ╢wiecie, a Tutaj! Ha!

PotΩpiony I

Wspomina│ Pan co╢ o Bo┐ym Narodzeniu. Obchodzicie je w Piekle? Czy nie jest to niedorzeczno╢µ?

Szatan

Niepomiernie zdziwiony

A c≤┐ to? Wyobra┐a│ Pan sobie Piek│o bez religii? Niech Pan pomy╢li - stada klient≤w biegaj▒ce do Ko╢cio│a w Piekle, b│agaj▒ce Boga o pomoc , ratunek...Ha! Nieskutecznie! Rw▒ce swoje w│osy z g│owy i u┐alaj▒ce siΩ nad swoim losem. Matki uderzaj▒ce z rozpaczy g│owami o przytuln▒, marmurow▒ pod│ogΩ...morduj▒ce swoje dzieci, nie widz▒c dla nich lepszej przysz│o╢ci...Te wszystkie zawiedzione nadzieje, jak by to powiedzia│ jeden z naszych wsp≤│pracownik≤w, "Boja╝± i dr┐enie"... Niewymowne piΩkno tej sytuacji z pewno╢ci przem≤wi│o ju┐ do pa±skiego rozumu. A niech Pan sobie jeszcze wyobrazi, k│≤tnie i polemiki miΩdzy zwolennikami r≤┐nych religii, Jihad, ╢wiΩte wojny, wojny domowe, krucjaty, Inkwizycje...

PotΩpiony I

..Ale przecie┐ od wiΩkszo╢ci wojen religijnych odeszli╢cie?

Szatan m≤wi▒c w coraz wiΩkszym podnieceniu

Ach, tak... rzeczywi╢cie. To ju┐ siΩ nam trochΩ znudzi│o. Poza tym, nasz Wydzia│ Udoskonalania Socjotechnologii (WUS) wpad│ na genialny pomys│, kt≤ry nasze oddzia│y wykonawcze podchwyci│y z rado╢ci▒. PostΩp cywilizacyjny! W imiΩ walki ze zniewoleniem oraz wolno╢ci jednostki wprowadzono demokracjΩ - zamiast jawnego zniewolenia, jakie mia│o miejsce w epoce, kt≤r▒ nazywam tutaj "╢redniowieczem", ustanowili╢my system, w kt≤rym ka┐dy cz│owiek jest niewolnikiem sam o tym nie wiedz▒c. Jednostka, zamiast byµ zniewolon▒ przez odg≤rne organy, jest nie╢wiadomie spΩtywana przez lepk▒ pajΩczynΩ tego, w imiΩ czego z rado╢ci▒ czyni wszystko - spo│ecze±stwa! Nasi genialni naukowcy sprawili, i┐ cz│owiek z jednostki zamieni│ siΩ w trybik wielkiej maszyny zwanej ludem bo┐ym, narodem, demokratycznym spo│ecze±stwem. Wpleciony w mocne nici naszej pu│apki, tuczony jest papk▒ massmedialn▒, aby z tym wiΩksz▒ rado╢ci▒ m≤g│ on byµ spo┐yty przez tego Potwora, po│kniΩty i rozpuszczony w kwasach ┐o│▒dkowych. Kultura Masowa.Haaaaa! Genialne! Niech Pan sobie wyobrazi: wysy│amy do Podziemi jednego specjalistΩ,a ju┐ po kr≤tkim czasie ma on za sob▒ ca│e t│umy wielbicieli, kt≤rzy porzucaj▒ sw≤j w│asny indywidualizm dla jakiej╢ kompletnej bzdury,niezale┐nie od tego, jak kiczowata by prezentowana przez niego sztuka nie by│a - wrΩcz przeciwnie - im bardziej kiczowata, tym wiΩcej wielbicieli. Ostatnimi czasy , na przyk│ad, ju┐ kilka lat po tym, jak WUS opracowa│ instytucjΩ Boyz-Band≤w, wys│ali╢my nasz▒ agentkΩ, Britney Spears. Haaa! RacjΩ mia│ Bacon, pisz▒c, ┐e poznanie ludzkie zniewolone jest przez idole! Haaa! ImiΩ Ojca?

PotΩpiony I

Zbigniew.

Szatan pochylaj▒c siΩ w stronΩ PotΩpionego I i siΩgaj▒c rΩk▒ do szuflady biurka

Niech Pan podwinie rΩkaw.

PotΩpiony I ze strachem w oczach

O nie! Nie dam siΩ uk│uµ w celu pobrania krwi niezbΩdnej do uzyskania mego podpisu na dokumencie! Nie cierpiΩ zastrzyk≤w!

Szatan uspokajaj▒co

Niech Pan nie bΩdzie dziecinny... Po zawarciu umowy ( wszak umowy zawierane ze mn▒ nie wymagaj▒ podpisu obu stron umowΩ zawieraj▒cych) zak│adam Panu nasz Promocyjny Firmowy Zegarek. Nie czyta│ Pan na plakatach has│a: "Wybierz Wieczno╢µ z nami, otrzymasz zegarek!"? Otrzymuje Pan zegarek typu Perpetuum Mobile, prosto z Rosyjskich Zak│ad≤w Zbrojeniowych, aby m≤g│ Pan lepiej obserwowaµ up│yw czasu w czasie pobytu u Nas. Sk▒d Panu przyszed│ do g│owy pomys│ z pobieraniem krwi?

B≤g

Przepraszam bardzo, czy kto╢ z Pa±stwa nie wie, co sta│o siΩ z wind▒? Czekam i czekam...( z gniewem w g│osie)Pewnie znowu ten g≤wniarz ze swoimi trzynastoma kolegami siΩ na┐arli tych grzybk≤w halucynogennych i bawi▒ siΩ wind▒! Niech no ja go dorwΩ! (wo│a)Jezus! Jezus! Choµ tu!
krzyki pijackie w tle, ╢miechy, │omot
(z rezygnacj▒)
Ech...co ja z nim mam....ostatnio po pijaku rozbi│ Pow≤z Ognisty, po┐yczy│ od Piotrka klucze i je zgubi│, trzeba by│o dorabiaµ z kopii zapasowej...Szkoda s│≤w.

K O N I E C   I   AKTU
K U R T Y N A


A K T   I I

Szatan siedzi przy tym samym biurku w tym samym pomieszczeniu. Popija ze stoj▒cej przed nim szklanicy Whisky Johny Walker. Otwieraj▒ siΩ ze skrzypem drzwi do pomieszczenia, znajduj▒ce siΩ po prawej stronie sceny, naprzeciwko biurka Szatana


Szatan do siebie, zgry╝liwie

Znowu ten staruch....
Otwartymi drzwiami po prawej stronie wchodzi powoli, kulej▒c PotΩpiony II.

Szatan z rado╢ci▒

Witam, Witam i o zdrowie pytam! C≤┐ tam u Pana s│ychaµ? »onka lepiej?

PotΩpiony II z trudem id▒c w kierunku krzes│a stoj▒cego przy biurku, chrz▒ka wydaj▒c zarazem odg│os kojarz▒cy siΩ mimowolnie z odg│osem wypluwanych p│uc , m≤wi cichym, s│abym, zachrypniΩtym i starczym g│osem

Zdrowie? Wspaniale. (ze szczer▒ rado╢ci▒ w g│osie) A wie Pan? Ostatnio to nawet hemoroidy dosz│y. Jestem niewyobra┐alnie szczΩ╢liwy. Z g│Ωbi serca dziΩkujΩ Panu za Pa±sk▒ dobroµ. Jak mogΩ siΩ odwdziΩczyµ?

Szatan bagatelizuj▒c

Ach...nic takiego. Ca│a przyjemno╢µ po mojej stronie. KanapkΩ z d┐emem? Whisky?

PotΩpiony II uprzejmie

Z przyjemno╢ci▒ skorzysta│bym z propozycji, jednak┐e, ze wzglΩdu na trawi▒cego moje wnΩtrzno╢ci raka, niewskazanym by│oby spo┐ywanie tego typu d≤br - mog│oby to , bro± Bo┐e, przy╢pieszyµ moje przepojone rado╢ci▒ zdychanie.

Szatan

No tak. Bro± Bo┐e. A jak tam ┐onka?

PotΩpiony II z nieukrywan▒ rado╢ci▒ w g│osie

Wspaniale jak nigdy wcze╢niej! Wczoraj umiera│a dobre cztery godziny.
Wstaje z krzes│a i wykonuje ze szczΩ╢cia przewr≤t w ty│ i prz≤d, po czym zasiada z chrzΩstem starczego krΩgos│upa z powrotem na krze╢le.

Szatan

Zobaczymy, jak p≤jdzie jej dzisiaj.

PotΩpiony II

Ostatnio, trzeba przyznaµ, jest coraz lepsza.

Szatan

Kwestia ci▒g│ych µwicze±.

PotΩpiony II

A mo┐e kiedy╢ siΩ um≤wimy i poumieramy razem? By│oby to dla mnie niewymown▒ rozkosz▒...
(rozmarzony)
...umieraµ razem z Szatanem po╢r≤d cichej nocy le╢nej. PrzenikniΩty b≤lem egzystencji, trawiony ╢mierci▒, zbli┐aj▒c siΩ ku wiecznej ciemno╢ci poprzez godziny rozwolnienia...Ach!

Szatan najwidoczniej znudzony wynurzeniami starca

Do rzeczy. W jakim celu odwiedza mnie Pan dzisiaj?

B≤g

M≤wisz, jakby╢ nie wiedzia│

Szatan zirytowany

Cicho b▒d╝ i siΩ nie wtr▒caj. Nie s│ysza│e╢ nigdy o kulturze osobistej?

B≤g

Masz na my╢li ten Tw≤j wstrΩtny wynalazek? Nauczy│e╢ ludzi emanowaµ fa│szem dla osi▒gania osobistych korzy╢ci.

Szatan

Napijesz siΩ Whisky? Mo┐e przegryziesz kanapkΩ z d┐emem?

B≤g

Nie zmieniaj temu, dobra?

Szatan z niechΩci▒

Znowu chcesz sobie pomarudziµ na temat Twojego zdech│ego idea│u prawdy i piΩkna? Gdyby nie ta dyskredytowana przez Ciebie kultura osobista, kt≤r▒ im da│em, aby uratowaµ ich przez nimi samymi, pozabijaliby siΩ dziΩki danej im przez Ciebie nienawi╢ci.

B≤g

Nie obracaj kota ogonem., to Ty jeste╢ winny ich grzechu pierworodnego.

Szatan powa┐nie zdenerwowany

Ju┐ Ci przecie┐ m≤wi│em, ┐e to nie ja jestem za to odpowiedzialny , tylko Tw≤j synu╢ siΩ naµpa│ i poszczu│ Adasia i EwciΩ wΩ┐em.

B≤g zdziwiony

Powa┐nie? Nigdy nic takiego od Ciebie nie s│ysza│em...

Szatan

Bo jak Ci to ostatnio m≤wi│em, to pewnie zag│uszy│y to pijackie krzyki tej hordy alkoholik≤w.

B≤g

Aposto│≤w? Ano rzeczywi╢cie... Przepraszam Ciebie bardzo, Szatciu.
wo│a
Jezus , Jezus! Gdzie jeste╢ obwiesiu?
Do Szatana
No to przepraszam bardzo. Ju┐ nie przeszkadzam.

Szatan

Nie ma sprawy. Mo┐e wpadniesz kiedy╢ na drinka?

B≤g

Pasuje Ci jutro?

Szatan do Boga

Wobec tego, jeste╢my ustawieni.
do PotΩpionego II
Na czym to sko±czyli╢my?

PotΩpiony II

Jako, ┐e jestem sta│ym klientem...

Szatan wchodz▒c mu w s│owo

Tutaj wszyscy s▒ sta│ymi klientami. Nie maj▒ wyboru.

PotΩpiony II

...Jedynym klientem, kt≤remu jest tu przyjemnie...

Szatan

Ty tylko tak my╢lisz. W rzeczywisto╢ci, wszyscy kochacie przebywanie w moim o╢rodku sportowo-rekreacyjnym. Popatrz na takiego, na przyk│ad ,cz│owieka:
Pokazuje na wchodz▒cego do pomieszczenia PotΩpionego I
Niby ponury , a jednak jestem pewien, i┐ czerpie z pobytu tutaj niepomiern▒ satysfakcjΩ.

PotΩpiony I

No w│a╢nie. Ja w sprawie czerpania satysfakcji z pobytu w Pa±skim o╢rodku....

Szatan

ProszΩ chwileczkΩ poczekaµ. Nie widzi Pan, i┐ zajΩty jestem goszczeniem mojego drogiego przyjaciela?
Wskazuje na PotΩpionego II

PotΩpiony I

Phi! I to ma byµ mi│a obs│uga? Sk│adam skargΩ na Pa±sk▒ firmΩ.

Szatan zak│adaj▒c na moment upudrowan▒ perukΩ i okulary

Wspaniale. Sprawa numer 1295 umorzona z braku dowod≤w.
Stuka wyjΩtym z szuflady m│oteczkiem w biurko, zdejmuje wspomniane powy┐ej elementy garderoby
Co╢ jeszcze?

PotΩpiony I

Ja...

Szatan

No w│a╢nie. ProszΩ - oto Whisky i kanapki z d┐emem - niech siΩ Pan czΩstuje, a ja w tym czasie szybko za│atwiΩ sprawy formalne z tym Panem.
Wskazuje na PotΩpionego II
Do PotΩpionego II
S│ucham.

PotΩpiony II

WiΩc, ze wzglΩdu na wspomniane przeze mnie okoliczno╢ci, domagam siΩ porz▒dnego traktowania. Diab│y dy┐urne, maj▒ce pilnowaµ ognia pod kot│em chadzaj▒ sobie na piwo, a to ptaszyd│o, z kt≤rym niedawno zerwali╢cie umowΩ o opiekΩ nad Prometeuszem ze wzglΩdu na warunkowe zwolnienie owego osobnika, pod┐era wieczorami wnΩtrzno╢ci mojej ┐ony rozchlapane po ╢cianach! Co to za porz▒dki?

Szatan po chwili zastanowienia podnosi s│uchawkΩ intercomu i m≤wi do Carycy Katarzyny Drugiej

Kasiu! Kto odpowiedzialny jest za zwolnienie warunkowe Prometeusza?

Ze s│uchawki dobiegaj▒ odg│osy takie, jakie wydobywa│aby z siebie Caryca Katarzyna Druga podczas sp≤│kowania z Prometeuszem.

Haaa! Mam was! Do nieba was wszystkich powysy│am , jak mi siΩ bΩdziecie tak zachowywaµ! Ju┐ ko±czyµ mi tΩ degrengoladΩ! Prometeusz do wieczora ma byµ na sta│ym miejscu. Haaa!

Caryca Katarzyna Druga z cicha pojΩkuj▒c namiΩtnie i regularnie.

Tak jest , panie Prezesie.

Szatan dobitnie

M≤wi│em powa┐nie. Prometeusz wraca na miejsce.

Caryca Katarzyna Druga wydaje g│o╢ny okrzyk nieartyku│owany, jednak┐e domy╢liµ siΩ mo┐na, co on oznacza.

Niezu┐yty, Kasiu!

Caryca Katarzyna Druga uspokajaj▒c oddech.

Ale...tylko...trochΩ...proszΩ...

Szatan

No dobrze. Pojutrze.

Do PotΩpionego II

Sprawa z Prometeuszem za│atwiona, a diab│om proszΩ powiedzieµ, ┐e powiedzia│em, ┐e jak bΩd▒ dalej siΩ obijaµ, mog▒ zapomnieµ o podwy┐ce i urlopie.

PotΩpiony II

DziΩkujΩ bardzo. K│aniam siΩ uni┐enie.
Wstaje z krzes│a i robi▒c dwa salta w ty│ ( w przypadku braku aktora w wieku lat powy┐ej osiemdziesiΩciu potrafi▒cego wykonaµ salto w ty│, wystarcz▒ przewroty) znika za drzwiami, kt≤rymi wszed│.

Szatan do PotΩpionego I

S│ucham wiΩc?

PotΩpiony I prze│ykaj▒c kanapkΩ z d┐emem

Ot≤┐, chcia│bym, co mam zagwarantowane w umowie, zmieniµ miejsce pobytu na inn▒ sferΩ. Problem jest tego typu, i┐ nie odpowiadaj▒ mi stosy, kot│y, fragmentacja cia│a itd. To jest po prostu nudne. Ja pragnΩ czego╢ duchowego! Cierpienia, kt≤re siΩgaj▒c mych trzewi i przenikaj▒c do g│Ωbi me jestestwo zniszczy moj▒ psychikΩ, powoduj▒c nieopisane mΩki umys│owe!...

Szatan wtr▒caj▒c siΩ.

O, to, to, to! Dysponujemy w ofercie czym╢ po prostu dla Pana wymarzonym! Najnowsze osi▒gniΩcie Piekelnej My╢li Technicznej , Socjologicznej , Antropologicznej i Filozoficznej! Miejsce, o kt≤rym wiΩkszo╢µ ze zwyk│ych grzesznik≤w tylko zna z dalekich opowie╢ci; Kr▒g Piek│a, w kt≤rym przebywaµ mog▒ jedynie nieliczni. Najbole╢niejszy, najbardziej Diabelski i Blu╝nierczy ze wszystkich! Niestety , pobyt w Nim wymaga dop│aty.

PotΩpiony I rado╢nie

Ach! Jak wspaniale! Niezwyk│y kurort, doprawdy! Z rado╢ci▒ zap│acΩ! DecydujΩ siΩ bez wahania!

Szatan

Dobrze wobec tego. BΩdzie tam jednak musia│ Pan dotrzeµ na w│asny koszt - nasze laboratorium i zarazem nasza duma znajduje siΩ w dosyµ odleg│ym zak▒tku galaktyki - a planetΩ PotΩpieni zwykli zwaµ Ziemi▒ - niech nie bΩdzie Pan zaskoczony ich brakiem pamiΩci o wszelakim kontakcie ze mn▒ - to w│a╢nie jest cena, jak▒ za pobyt tam trzeba zap│aciµ - na ten ╢wiat siΩ nie przychodzi - cz│owiek na nim rodzi siΩ , czego oczywist▒ konsekwencj▒ jest nie╢wiadomo╢µ tego, i┐ znajduje siΩ w│a╢nie w Piekle - Postanowili╢my r≤wnie┐, ┐e nie bΩdziemy ingerowaµ w to, co na tej planetce siΩ dzieje - najwiΩkszym piek│em dla PotΩpionych bΩdzie pozostawienie ich samych ze sob▒ - oni sami, ju┐ gdy projekt chodzi│ na czworakach, prze╢cignΩli wszelakie nasze tradycyjne ╢rodki sprawiania cierpienia. Sam Pan zobaczy i doceni z pewno╢ci▒ nasze starania...

PotΩpiony

Ha! Jak┐e to wspaniale! Hahaha! Uhuhuhu! Niech ┐yje Piek│o!
W ekstazie wybiega z pokoju.

B≤g

Ale go zrobi│e╢...

Szatan

Hmmm.....

K O N I E C   II   AKTU
K U R T Y N A


A K T   III

Sceneria ta sama, co w poprzednich aktach, Szatan siedzi czytaj▒c jak▒╢ ksi▒┐kΩ. Nagle, s│ychaµ g│o╢ny │omot, przez drzwi, dos│ownie, wpada czterdziestoletni oty│y mΩ┐czyzna w r≤┐owych rajtuzach, bia│ych kobiecych bucikach do baletu z obciΩtym przodem ( w celu umo┐liwienia pulchnym palcom od n≤g w bordowych skarpetkach wyprostowania siΩ), r≤┐owej koszulce polo i kasku budowlanym koloru jaskrawo┐≤│tego. Wiemy, i┐ jest to B≤g - wpada do pokoju, balansuj▒c i przemieszczaj▒c siΩ za pomoc▒ wielce pokracznych i kalecznych piruet≤w. Zmierza w stronΩ biurka Szatana, w ko±cu potyka siΩ i z hukiem l▒duje przed biurkiem.Szatan odk│ada ksi▒┐kΩ na biurko.

Szatan do siebie, zgry╝liwie

Niekt≤rzy twierdz▒ , ┐e ╢wiat jest przez Boga nie tworzony, lecz ta±czony. Hmmm....Jak patrzΩ na jego taniec, zaczynam w to wierzyµ.
G│o╢niej, do gramol▒cego siΩ na krzes│o Boga

Witam! Mi│o Ciebie widzieµ. C≤┐ u Ciebie s│ychaµ?

B≤g

Daj stary spok≤j! Tak przykro, ┐e szkoda s│≤w. Jezus znowu siΩ gdzie╢ w│≤czy ze swoj▒ parszyw▒ trzynastk▒, wda│ siΩ w homoseksualny romans z Tomaszem, o kt≤rego zainteresowaniu wszelakimi dziurami sk▒din▒d mi wiadomo. Do tego jeszcze , nie mogΩ go znale╝µ. Ech , ju┐ dawno widaµ by│o w nim ci▒gotki do imprezowania z osobami o zszarganej opinii... S│ysza│em, ┐e pracuje gdzie╢ dorywczo, aby zarobiµ na wynajmowane z Tomaszem wsp≤lne mieszkanie. Do tego jeszcze reumatyzm mnie gnΩbi...

Jedn▒ z n≤g wyjmuje z dziurawego buta i k│adzie na biurku, pokazuj▒c wzrokiem obola│▒, odzian▒ w bordow▒, grub▒ we│nian▒ skarpetkΩ stopΩ.

Szatan dopowiada poci▒gaj▒c nosem na widok nogi na biurku

Pralka te┐ Ci siΩ zepsu│a.

B≤g zdziwiony

Tak. Sk▒d wiesz?

Szatan

Intuicja mi to m≤wi. Piwko? Whisky? Mam tak┐e dobr▒ kie│basΩ.

B≤g

Piwko i kawa│ kie│basy. Ach daj spok≤j. Sam nie wiem , co za niedorozwiniΩty osobnik wymy╢li│, ┐e Niebo ma byµ w Niebie. Czy Ty wiesz, jakie te wszystkie , niby to czyste , │agodne i przyjemne chmurki, s▒ w rzeczywisto╢ci zimne i wilgotne? Dziwiµ siΩ, ┐e mam reumatyzm. No i te ch≤rki anielskie. Mam ju┐ naprawdΩ pot▒d ich wycia. Niebianie sobie olewaj▒ przepisy, chodz▒ bez skrzyde│ek i aureol...m≤wi▒ ┐e s▒ tandetne, czepiaj▒ siΩ , ┐e produkowane s▒ w Chinach....A gdzie ja indziej zrobi│bym tΩ mas≤wkΩ? O tym to nie pomy╢l▒...Nie wpadli na to, ┐e Niebo to przedsiΩwziΩcie niekomercjonalne i niskobud┐etowe...

Szatan ze wsp≤│czuciem podaje mu piwo i kie│basΩ

B≤g zatykaj▒c siΩ kie│bas▒

DziΩki. U nas to jest cienko z ┐arciem.

Szatan

Zmie± strategiΩ ekonomiczn▒, politykΩ firmy, sam zobaczysz, ┐e na tym dobrze wyjdziesz. Poza tym, pog│oduj sobie, przynajmniej trochΩ schudniesz. Zobacz jak mi dobrze idzie - prowadzΩ Piek│o, a ludzie do mnie lgn▒, jakbym sprzedawa│ ciep│e bu│eczki. Kwestia reklamy, stary.

B≤g prze│kn▒wszy kie│basΩ

Nie! Nie sprzedam siΩ! Z nadziej▒ w g│osie : Masz jeszcze co╢ do zjedzenia?

Szatan

Mia│em wczoraj rano ca│▒ lod≤wkΩ kanapek z d┐emem. Niestety, mia│em pe│no klient≤w, i wszystko mi przy okazji wy┐arli. Pewnie by╢ nie g│odowa│, gdyby tw≤j synalek siΩ znalaz│ - o ile wiem, rozpracowa│ ten trick z pomna┐aniem...

B≤g z sarkazmem i wyra╝n▒ niechΩci▒ do syna

Ostatni to on siΩ nie zajmuje pomna┐aniem tylko rozmna┐aniem. To co z tym ┐arciem?

Szatan

Dobra. DzwoniΩ po PizzΩ.

Podnosi s│uchawkΩ intercomu Kasiu! Zam≤w PizzΩ...
do Boga
jak▒ chcesz?

B≤g

Hawajsk▒.

Szatan do Kasi

...Hawajsk▒.

B≤g

DziΩki.

Mija kilka chwil, B≤g i Szatan siedz▒ w tym czasie w milczeniu i popijaj▒ piwa. Wchodzi Goniec z Pizz▒. B≤g dostrzega go, na jego twarzy pojawia siΩ w╢ciek│o╢µ, wpada w sza│.

B≤g z pian▒ na ustachHaaaa! Mam ciΩ gnojku! Ty kusicielu sodomito jeden! Ja ci dam! Ty....Ty....

Goniec

Ale tato...

B≤g wyci▒ga zza pazuchy szat rewolwer i strzela Go±cowi w g│owΩ, rozbryzguj▒c jego m≤zg po ╢cianach gabinetu Szatana

Szatan lakonicznie

BΩdziesz my│ ╢ciany.

B≤g nie s│ysz▒c wypowiedzi Szatana, dalej w szale krzyczy

Ty synu marnotrawny, chuliganie! Haaa!

Dalej toczy pianΩ z ust i strzela trzy razy Go±cowi, kt≤ry okaza│ siΩ byµ dorabiaj▒cym sobie Jezusem, w pier╢.

Haa! Anio│y! Do mnie! Ju┐, zabieraµ go do domu! Zwi▒zaµ, zakneblowaµ i do piwnicy! Krzy┐owaµ go trzy razy w tygodniu, zdrajcΩ! Haaa!

W stresie, przed przybyciem anio│≤w , B≤g dostaje zawa│u serca i pada martwy obok syna drgaj▒c jeszcze chwilΩ w agonii. Mo┐e w miΩdzyczasie powiedzieµ co╢ odpowiedniego do zaistnia│ej sytuacji, jak na przyk│ad "Khhh moje.. serce...."

Szatan z lakoniczn▒ melancholi▒ w g│osie

B≤g umar│.... tylko kto mi teraz umyje ╢ciany....

K U R T Y N A
Koniec Aktu trzeciego i ostatniego, famfary, bΩbny, gong etc.

Ninghijzhinda
e-mail: ninghijzhinda2@poczta.onet.pl
www: http://pierdol.ninka.net/~ninghijzhinda

Bezp│atna prenumerata i najnowszy numer NoName -> www.noname.zum.pl

<<< poprzednia strona | strona g│≤wna | nastepna strona >>>
- 11 -

(c) by MULTUM IN PARVO webmagazine
www.mip.av.pl, achtanga@obywatel.pl