home
***
CD-ROM
|
disk
|
FTP
|
other
***
search
/
Amiga MA Magazine 1998 #7
/
amigamamagazinepolishissue1998.iso
/
magazyn_amiga
/
0896
/
008_deluxe_paint
< prev
next >
Wrap
Text File
|
1998-03-26
|
14KB
|
253 lines
Deluxe Paint w praktyce (39)
----------------------------
LATAJÂCY CYRK MONTY PYTONA
<lead>Przeglâdajâc ostatnie numery Magazynu AMIGA zobaczyîem
cytat ze swojego artykuîu. Jakkolwiek zacytowano mnie w formie
polemicznej, to niewâtpliwie staîem sië klasykiem i jako taki
pozwolë sobie tym razem na szereg bîyskotliwych stwierdzeï
prowokujâcych do dalszej dyskusji. Odcinek poprzedni byî nieco
"matematyczny", wiëc ten moûe byê "estetyczno -- filozoficzny".
<a>Stanisîaw Wësîawski
<txt>Refleksje filozoficzne nasunëîy mi sië po wizycie na
majowych targach gier komputerowych w Warszawie. Wcale nie chodzi
o to, ûe Amiga úle tam wypadîa. Byîa obecna Amiga, byî pecet i
konsole. Tylko na kaûdym monitorze jeden Chiïczyk laî drugiego
Chiïczyka albo samochód rajdowy zasuwaî przez fraktalowy
krajobraz. Nie mówië, ûe to byîo zîe. Wrëcz przeciwnie, byîo to
imponujâce. Przestrzeï, kolory, ruch. Byîa nawet "rzeczywistoôê
wirtualna". Ale za grosz wyobraúni. Technologia skoczyîa do
gardîa, a programy jak za czasów Spectrum. A ja kupiîem kiedyô
Amigë, bo dawaîa najwiëksze moûliwoôci graficzne. Teraz inne
komputery jâ wyraúnie przegoniîy, ale i tak nie powstaje nic
takiego, co ten wyôcig umoûliwiî. Nadal króluje prosta bijatyka i
estetyka szympansa patrzâcego na wideo. Technolodzy tak opanowali
swoje maszynki, ûe nikt juû nie myôli o tworzeniu nowej jakoôci,
ale zabiega tylko o rekordy iloôciowe -- wielkoôci pamiëci,
szybkoôci procesorów i wielkoôci (objëtoôci) programów. Widziaîem
na przykîad piëknie wydany program o sîoniach na CD dla peceta.
Niestety, demonstracja na ekranie ujawniîa program, który imituje
ksiâûkë! Ze zszywkami, kartkami itd. Na kolejnej stronie
zwierzëta przeszîy z lewej kartki na prawâ. Dalej byîa czcionka i
kiepskie ilustracje. Czy nie lepiej (i taniej) kupiê atlas o tych
zwierzëtach?
Zbliûajâc sië powoli do sedna tematu tego odcinka, muszë
ponarzekaê na grafikë tworzonâ na Amidze. Jakoô wszyscy uparli
sië, ûeby naôladowaê naturë. Ponad sto lat temu, gdy wynaleziono
kino, uwaûano, ûe zniszczy ono teatr, bo film lepiej naôladuje
rzeczywistoôê. Potem film dúwiëkowy miaî zabiê czarno-biaîy.
Fotografia miaîa zakasowaê malarstwo, a kolorowa fotografia
fotografië czarno-biaîâ. Telewizja zabija kino, a komputery
mordujâ ksiâûki. Moim zdaniem wszyscy byli i sâ w bîëdzie,
oszoîomieni nowymi moûliwoôciami technologicznymi powstajâcych
mediów. Nikt normalny nie bëdzie czytaî np. "Kubusia Puchatka" do
poduszki na ekranie monitora. Jeûeli oczywiôcie jeszcze w ogóle
czyta. A trzymajâc sië grafiki -- dlaczego, u licha, rysowaê
rëcznie coô, co ma ambicjë udawaê skanowany obraz? Czy nie lepiej
po prostu go zeskanowaê? Od lat panuje dziwne przekonanie, ûe
nowe moûliwoôci techniczne kolejnego nowego medium pozwolâ
dokîadniej imitowaê naturë. Zapomina sië, ûe natura moûe nas
tylko inspirowaê do wîâczania sië w jej bogaty nurt (zresztâ
jesteômy jej czëôciâ), a takie kopiowanie przypomina lepienie
glinianego Golema.
Kiedyô zawodnicy ze stajni Monty Pytona tworzyli nowâ jakoôê w
rozrywce telewizyjnej. Jednym z ich najlepszych osiâgniëê byî na
przykîad "tradycyjny taniec z policzkowaniem sië rybami". A
graficy i animatorzy Pytona stworzyli coô w rodzaju nowego stylu
w animacji. Piszë "coô w rodzaju", bo my teû mieliômy na tym polu
osiâgniëcia w owym czasie. Niestety, nic z tego dziô nie
pozostaîo -- masowo naôladuje sië amerykaïsko-japoïskie animacje,
poza wyjâtkiem w postaci dzieî komputerowo-telewizyjnych
Rybczyïskiego. Ale to jest jednak juû za granicâ.
Styl animacji Monty Pytona zaowocowaî miëdzy innymi "Ûóîtâ Îodziâ
Podwodnâ". Namawiam Was, Czytelnicy, do eksperymentowania w tej
materii. Jest to grafika tworzona gîównie z elementów gotowych,
wyjëtych z innych dzieî i zmontowanych w nowâ surrealistycznâ
caîoôê. Oczywiôcie nieco upraszczam zagadnienie, za co z góry
przepraszam fachowców. W malarstwie wzorcem moûe byê modny znowu
Magritte, bardziej poetycki od Salvadora Dali, a ze wspóîczesnych
-- fotograf polskiego pochodzenia -- Horowitz. Jest to rodzaj
sztuki jakby stworzonej do pracy na komputerze, a na Amidze w
szczególnoôci. Wymaga tylko wysilenia wyobraúni, a czy mamy 2,
czy 64 megabajty, nie ma to aû tak duûego znaczenia.
Tradycyjnie juû unikam rozpisywania sië na temat malowania "jako
takiego". Jednym to wychodzi lepiej, innym gorzej, mnie jednak
zaleûy na pokazaniu "nowych dróg" (fuj!), innych sposobów i tym
podobnych kruczków, które moûe z powodzeniem zastosowaê kaûdy,
kto lubi bawiê sië obrazkami na Amidze. Nawiasem mówiâc, w
zeszîorocznym konkursie graficznym MA nagrodzono prace oscylujâce
wokóî tego tematu czy moûe lepiej powiedzieê -- sposobu. Zresztâ
sos nadrealistyczny bardzo pasuje do naszych straszno-ômiesznych
czasów, tak jak to byîo w znanym nieprzyzwoitym dowcipie o
tygrysie.
Na poczâtek proponujë przeôledziê tworzenie czegoô w rodzaju
pastiszu znanego dzieîa Magritta pod tytuîem "Pamiëê". Oryginaî
przedstawiaî okno z brunatno-czerwonâ kotarâ, za którym widaê
byîo morze i niebo z sielskimi obîoczkami. Na kamiennym parapecie
okna stoi gipsowa (kamienna?) gîowa kobiety z krwawâ plamâ na
skroni, a obok leûy dziwna biaîa kula i zielony liôê.
Poniewaû wykonujë to z gotowych materiaîów, obrazek niewâtpliwie
bëdzie caîkiem inny, zachowujâc tylko szkielet pomysîu i
kompozycjë z oryginaîu. Juû na wstëpie robië ostre odstëpstwo,
wybierajâc na gîowë znany obrazek z programów "morfingowych" pod
tytuîem "Guy".
Pierwsze przeróbki polegajâ na zamianie kolorowego obrazka na
odcienie szaroôci. Zamiast opisywania powszechnie znanych metod
wykonam tu "skip" i przejdë do dalszego etapu. Jest to kawaî
ciëûkiej rëcznej roboty, polegajâcej na zamianie fotografii w
rzeúbë. Chodzi o to, ûe nawet caîkiem blady szary "Guy" ma kolory
oczu brwi, wâsów itp. zmienione tylko na odcienie szaroôci.
Prawdziwa rzeúba gipsowa powinna mieê tylko elementy wypukîe i
wklësîe. Trzeba wiëc rozpylaczem naîoûyê trochë szarej faktury na
wîosy tak, aby zlikwidowaê ich czerï i zastâpiê "bryîâ wîosów".
To samo dotyczy úrenic i ôladów zarostu na brodzie. I jak zwykle,
lepiej robiê to na wiëkszym obrazku, a potem go zmniejszyê, niû
odwrotnie.
Drugi element kompozycji to kotara. Moûna jâ wykonaê na 1001
sposobów, ja sobie jednak uîatwiîem ûycie i z materii wykonanej
nowâ opcjâ Texture (Deluxe Paint V) wyciâîem odpowiedni kawaîek,
dodajâc cienie i ôwiatîa faîd przez nakîadanie pasków pod
Translucency. Domalowaîem parapet, postawiîem gîowë i dodaîem
cieï. Ani kotara, ani gîowa nie sâ szczytem precyzji wykonania,
ale robië poôpiesznie te obrazki w celach poglâdowych, a nie na
wystawë. Moim zwolennikom i tak bëdâ sië podobaîy, a pozostali
powinni sië uczyê na moich bîëdach. Istotnâ przyczynâ
"szorstkoôci" rysunku jest brak moûliwoôci pracy w 24 bitach.
Jego namiastkâ moûe byê praca w trybie HAM, a to z kolei
strasznie spowalnia pracë Deluxe Paintem.
Oryginaî Magritta miaî za oknem morze i niewinne obîoczki. Ûeby
wnieôê coô nowego do tej pracy, zmieniîem równieû i to. Teraz za
oknem widnieje krajobraz polarny. Ma sië to do biaîego Murzyna
jak przysîowiowa piëôê do nosa, ale wîaônie w tym zawiera sië
sedno sprawy. Istotâ prac nadrealistów, a w tym oczywiôcie i
Magritta, byîa tajemnica. Obraz "Pamiëê" miaî szereg takich
elementów, których rozwikîaniem zajmujâ sië historycy sztuki.
Mogë tylko zgadywaê, ûe morze symbolizowaîo Czas albo Ûycie.
Teraz inni bëdâ zgadywaê, co ja miaîem na myôli. Takie kompozycje
elementów, mniej lub bardziej symbolicznych, nie sâ zbyt trudne
do wykonania, a na komputerze nawet nie wymagajâ rysowania, za to
kryjâ w sobie podwójne znaczenie, a to zawsze jest wiëcej niû
jedno.
Kolejny przykîad jest juû caîkowicie mój wîasny. W krajobrazie, z
jeziorkiem wôród skaî, wynurza sië z wody gîowa Murzynki z
zestawu obrazków "World Vista". Z tyîu w tle sunâ po niebie
zamiast obîoczków przezroczyste niebieskie kulki. Mnie sië to
kojarzy z pojawianiem sië ducha, gdzie ektoplazmie towarzyszâ
takie wîaônie twory. Czytaîem kiedyô takie opowiadanie. Jest
tajemnica, a co z technikâ? Nic specjalnego. Gîowa otrzymaîa
odbicie w wodzie przez powiëkszenie brusha w szerokoôci --
[Shift][X] i naîoûenie go przez Translucency, oczywiôcie "do góry
nogami". Potem lekkie "Smear", aby wspóîgraê z istniejâcymi
odbiciami tîa. Kulki to juû banaî.
Kolejny przykîad wykorzystuje efekt symetrii. Krajobraz skalnego
urwiska nad morzem, z latarniâ morskâ, zostaî przeciëty na póî i
powielony przez odwrócenie stronami. Powstaî efekt dziwnego
wâwozu. Ûeby symetria byîa dziwniejsza, ostroûnie wydîubaîem
latarnië z lewej strony. Niedúwiedú wyciëty z innego obrazka
przykryî szwy sklejenia obrazków, a dziëki trybowi HAM8 daî sië
îatwo wstawiê nawet bez fatygowania programu Art Departament. Z
czym sië kojarzy niedúwiedú? W tym wypadku zdecydowaîem sië na
Bramë Brandenburskâ. Wstawiîem jâ po oskrobaniu tîa z tyîu
kompozycji, a nastëpnie przykryîem kawaîkami kopii obrazka (bez
Bramy), aby naprawdë byîa z tyîu. Niebo byîo dziwnie puste, wiëc
dodaîem trochë rybek. Jeûeli ktoô lubi zagraniczne nazwy, to
poprzednia kompozycja mogîaby sië nazywaê "Ghost", a ta
"Germany". I juû jest tajemniczo.
Nastëpna praca jest dla erotomanów. Pomyôlaîem sobie, ûe
poprzednie byîy zbyt zawiîe i wykonaîem coô prostszego. Na
wzgórzu biustów stoi indyjski paîac. Do tego oczywiôcie obîoczki
z ust (z nieômiertelnej Lady). Tak czy siak, daje to jakieô
skojarzenia erotyczne. Moûe byê na przykîad "Kamasutra".
Ciekawym wyjaôniam, ûe wzgórze jest zrobione z jednego,
powiedzmy, brusha, obracanego w lewo i w prawo i zmniejszanego
opcjâ Perspective. Usta na niebie, po lekkim zdeformowaniu,
naîoûyîem przez Process -- Value, który w trybie HAM wykazaî
wreszcie jakieô efekty. Budynek postawiîem identycznie jak bramë
w poprzednim przykîadzie.
Borykajâc sië z kolejnymi montaûami, jak prawdziwy artysta,
dâûymy zawsze do uproszczeï. Staramy sië zawsze zawrzeê treôê w
jak najbardziej skondensowanej formie. Moûe dlatego, ûe bolaî
mnie znienacka rosnâcy zâb, a moûe dlatego, ûe termin wysîania
artykuîu zbliûaî sië z godziny na godzinë, postanowiîem zrobiê na
koniec coô jeszcze prostszego. Po dîuûej chwili walki z Art
Departament i pamiëciâ Amigi przygotowaîem w trybie HAM obrazek
miasta. Poczâtkowo zamierzaîem wmontowaê tam Groucho Marxa w
skafandrze kosmicznym, ale wyglâdaîo to kiepsko, wiëc zmieniîem
koncepcjë. Miasto postanowiîem zadymiê i zohydziê (to dziô modne)
wiëc wîâczyîem Translucency i nakryîem obraz cieniowanym
prostokâtem -- z góry biaîym, z doîu czarnym. Trwaîo to jakiô
czas, ale obrazek zrobiî sië odpowiednio brudny, o co mi w koïcu
chodziîo. Poniewaû ma to byê szyba, potîukîem jâ, wycinajâc
kawaîki tak, aby pozostaîo biaîe tîo. Odîamki zostaîy
przesuniëte, lekko obrócone i naîoûone z powrotem. Powstaîa przy
tym "rampa" -- HAM, ale specjalnie jej nie tëpiîem, poniewaû
tworzy zîudzenie gruboôci szkîa.
Na zapasowej stronie zaîadowaîem obrazek sielskiego krajobrazu z
Bora-Bora. Teraz wystarczyîo tylko wcisnâê z Menu:
Picture/Spare/Merge in back i obrazek przeskakuje (no, powiedzmy
szczerze, przeîazi) z drugiej strony na biaîe miejsca po wybitej
szybie. Przydaîoby sië trochë tu pomanipulowaê programem
regulujâcym barwy, typu ADP czy inny FX, ale na poczâtek ujdzie.
Takie obrazki nie sâ jeszcze materiaîem do prezentacji. Kolory
nie sâ zbyt starannie dobrane, a pomysîy nie dopracowane. Ale sâ
to niezbëdne szkice do wykonania czegoô naprawdë dobrego. Na
szerokim ôwiecie czîowiek, który chce sië odpowiednio sprzedaê
(nawet bardzo zdolny), chodzi od redakcji do wydawnictwa i od
galerii do galerii z teczkâ peînâ prac. Nie wystarczy pokazaê
piëê obrazków, trzeba ich mieê piëêdziesiât. A ûeby te
piëêdziesiât powstaîo, trzeba wykonaê ich wielokrotnie wiëcej. To
samo dotyczy fotografów, i tych "artystycznych", i tych
"prasowych". Muszâ zmarnowaê wiele klatek drogiego filmu, ûeby
powiëkszyê jedno czy dwa zdjëcia. Oglâdajâc tak krytykowanâ przez
naszych specjalistów od kultury telewizjë, trafiîem na jeszcze
bardziej drastyczne przykîady. Otóû polscy operatorzy filmowi w
Stanach chodzâ "po mecenasach", oczywiôcie nie z teczkâ, ale z
kasetami wideo. A konkurencja i brak czasu u mecenasów sâ tak
straszne, ûe nie mogâ juû prezentowaê kaset z fragmentami swoich
zdjëê do filmów. Muszâ mieê kasety z kawaîkami "sîodkimi",
"artystycznymi", "realistycznymi", "do horrorów", "przygodowymi"
i tak dalej. Wszystko osobno. Zaleûnie od tego, jaki jest mecenas
i czego oczekuje. Bo on ma tylko piëê minut dla nieznanego
czîowieka. No i co z naszymi? Umarli z przepracowania i
frustracji? Niektórzy moûe i tak, ale ci pokazani w filmie
telewizyjnym sâ cenionymi fachowcami na trudnym rynku
amerykaïskim.
Na poczâtku wspomniaîem o Monty Pytonie i belgijskim malarzu
surrealiôcie. Jak widaê po kolejnych przykîadach, nie jest to ani
Pyton, ani tym bardziej Magritte. Czy to úle, czy dobrze? Po
namyôle mogë odpowiedzieê, ûe dobrze. To tylko ja. Tak jak
potrafië to zrobiê w dwa, trzy dni, wychodzâc tylko od pewnej
inspiracji. I tak powinno sië robiê. Na poczâtku moûna kogoô
naôladowaê, czerpaê z jego pomysîów, czy techniki. Potem jednak
nieuchronnie zbliûamy sië do swojego sposobu wypowiedzi. I wtedy
moûemy prezentowaê swoje prace nie naraûajâc sië na posâdzenie o
robienie plagiatów. A sposoby pokazane w tym odcinku DP pozwalajâ
na nieograniczone moûliwoôci twórcze przy minimalnych
zdolnoôciach manualnych rysowania. Oczywiôcie trzeba coô mieê z
umiejëtnoôci artysty, przede wszystkim moûliwie najlepszâ
kompozycjë, i jeszcze trochë wyobraúni i fantazji. W koïcu
wîaônie to jest twórczoôê, a ewentualne braki w tzw. warsztacie
moûe nam zastâpiê lawina obrazków z pîyt CD i Internetu.
Wystarczy je wîoûyê do Amigi i zakrëciê korbâ w gîowie.