42

K▒cik Tw≤rczy

poprzednia | na d≤│ | spis tre╢ci | nastΩpna

A wiΩc jestem trzeci, Anarki drugi i Gore nadal pierwszy. Czeka│ mnie pierwszy turniej jeden na jeden z Anarkim. Wprost nie mog│em siΩ doczekaµ tego spotkania! Z tak▒ my╢l▒ usn▒│em ponownie w tej samej ochydnej komnacie.

VI Pierwszy turniej

Nie liczy│o siΩ ju┐ nic! Przede mn▒ dwa turnieje i jak to powiedzia│ kapturnik: najtrudniejsze wyzwanie w piekle. Brzmi zachΩcajco. NasunΩ│a mi siΩ pewna my╢l: co z Mayor? Jednak po chwili przesta│em nad ni▒ dumaµ. G│upia dziewczyna, na co liczy│a w piekle? Na co ja liczy│em?

Moim przeciwnikiem by│ Anarki, ma│y, szybki go╢µ na desce. Ja by│em got≤w na wszystko, obmy╢la│em r≤┐ne plany, sztuczki zasadzki. Nie by│o to mo┐liwe, bo nie wiedzia│em gdzie odbΩdzie siΩ potyczka. Mimo to du┐▒ rado╢µ sprawi│o mi obmy╢lanie takich w│a╢nie rzeczy. Moje g│Ωbokie rozwa┐ania przerwa│o pojawienie siΩ kapturnika. ,,Wejd╝ przyjacielu." rzek│em na przywitanie. On odpar│: ,,Anarki przysy│a ci pozdrowienia oraz powodzenia w nadchodz▒cej walce." Ta wiadomo╢µ pobudzi│a u mnie ma│▒ z│o╢µ. Serdeczni╢ siΩ znalaz│, jak mu spiorΩ ty│ek to zakneblujΩ mu t▒ ╢liczn▒ morde granatem. Jednak ja tylko siΩ u╢miechn▒│em do opiekuna i pog│Ωbi│em siΩ w przemy╢leniach. Kapturnik doda│ tylko, ┐e turniej rozpoczyna siΩ za kilka minut i ┐ebym siΩ przygotowa│.

Nie minΩ│o kilka chwil, kiedy do teleportera. Niestety po drodze nie spotka│em przeciwnika, a chΩtnie powiedzia│bym mu co╢ przed jego ko±cem. Pojawi│em siΩ na mo╢cie, na jednym i drugim ko±cu wznosi│y siΩ budowle. Ruszy│em w kierunku jednego z nich. Walka odbywa│a siΩ do dziesiΩciu ofiar, pod mostem gulgota│a czerwona lawa, niebo r≤wnie┐ pali│o siΩ czerwieni▒. Teraz poczu│em siΩ jak w piekle!

W zamku znalaz│em piΩknego railguna. Ledwo go podnios│em, a za mn▒ rozleg│ huk wystrzeliwanych pocisk≤w. Znalaz│ mnie pierwszy! Szybko odwr≤ci│em siΩ i strzeli│em na ╢lepo. Chybi│em, a napastnik posuwa│ siΩ w bok unikaj▒c kolejnych wystrza│≤w. Schowa│em railguna i chwyci│em shotguna. Anarki uzbrojony tylko w machinegun nie mia│ szans. Jeden zero dla mnie! - krzykn▒│em dobijaj▒c martwe zw│oki oponenta. Na drugim ko±cu mostu zauwa┐y│em poruszaj▒c▒ siΩ sylwetkΩ. To zn≤w on! SiΩgn▒│em po railguna, ale on by│ pierwszy. B│Ωkitny pocisk przeszy│ moje cia│o. Jeden jeden.

Tak siΩ z│o┐y│o, ┐e powr≤ci│em do gry tu┐ obok Anarkiego. Wzi▒│em go z zaskoczenia. Niestety, on szybko siΩ po│apa│ o co chodzi i zn≤w pozby│ siΩ mnie za pomoc▒ railguna. Tego by│o za wiele! Wlaz│em wy┐ej, aby dostaµ rakietnicΩ i nΩkaµ wroga z g≤ry. Kilka razy pociski chybia│y, ale w ko±cu jeden trafi│ wprost w blade cielsko zawodnika. Remis! Mia│em przewagΩ, bo zn≤w jestem na g≤rze. Tym razem pociski Anarkiego dosiΩgnΩ│y mojej osoby. Ach! Co za b≤l!

42

FPP+MZ nr 1/2002 (2) [CDA 4/2002]

poprzednia | do g≤ry | spis tre╢ci | nastΩpna