home *** CD-ROM | disk | FTP | other *** search
- 38
- 10
- 148
-
- Miîoôê w szalecie
-
- EMER /FIRE
-
- Obsîugiwaîa szalet miejski w
- Moskwie, kobieta w kwiecie
- wieku, a mimo to doskwieraîa
- jej samotnoôê i brak wsparcia
- na silnym mëskim ramieniu.
- Toteû nie ma co sië dziwiê,
- ûe szalenie intrygowaîy Tanië
- drobne, ale jakûe wymowne
- dowody uczuê, jakie jej ktoô
- anonimowo podrzucaî pod drzwi
- kanciapy. Raz byîa to
- zawiâzana na supeîek, zuûyta
- prezerwatywa, innym razem
- "porcja" srajtaômy z napisem
- "Liubliu Tiebia!", jeszcze
- kiedy indziej prawie caîa
- ramka wybornych radzieckich
- fajek "Cosmos".
-
- Tania dokonaîa w myôlach przeglâdu
- swoich potencjalnych wielbicieli i
- zawyrokowaîa, ûe wszystko wskazuje
- na tego nowego klienta szaletu.
-
- Od staîych bywalców dowiedziaîa sië,
- ûe Sasza (tak bowiem miaî na imië
- "nowy") jest stanu wolnego (to, ûe
- ma ponad szeôêdziesiât lat i chla
- codziennie w parku wcale jej nie
- przeszkadzaîo) (HIV: Gdybyô miaî
- hemoroidy i grzyba, to Tobie by to
- teû nie przeszkadzaîo, blahh
- blahh!), jest mëûczyznâ nieômiaîym i
- bardzo kochliwym, co wyraûaîo sië
- tym, ûe kiedy przechodziî obok
- okienka, w którym "dyûurowaîa" Tania
- - spuszczaî oczy i uroczo sië
- rumieniî.
-
- Nadszedî taki okres, ûe Sasza nie
- przychodziî prawie przez miesiâc.
- Tania zaîamana siedziaîa w swoim
- wygodnym, sîuûbowym fotelu i caîy
- boûy czas maôlaîa o "swoim jedynym".
- Byîa tak rozkojaûona, ûe czasami
- nawet zapominaîa pobraê naleûnej
- kwoty za siusianie, co normalnie jej
- sië nie zdaûaîo. Ba, jeûeli ktoô
- odwaûyîby sië nie uregulowaê
- naleûnoôci, to Tania natychmiast
- wyperswadowaîaby mu to siîâ. Ha,
- taka to byîa super kobietka.
-
- Póúnym wieczorem, kiedy po szalecie
- snuîy sië juû tylko parkowe
- niedobitki, ujrzaîa wôród nich
- swojego nieômiaîego Saszkë ôpiâcego
- pod drzwiami ostatniego klopa. Jego
- sîaboôê bardzo jâ wzruszyîa. Nie
- zastanawiajâc sië dîugo wygoniîa
- wszystkich ûuli z kanciapy.
- Zamknëîa w poôpiechu drzwi,
- krzepkimi dîoïmi uniosîa bezwîadne
- ciaîo swojego wymaûonego mëûczyzny
- na wysokoôê lamperii i w oka
- mgnieniu zataszczyîa je do ciasnej,
- ale wîasnej budy. Na wszelki
- wypadek poszîa sprawdziê, czy aby
- dobrze zamknëîa wejôciowe drzwi.
- Wracajâc kopnëîa go pod ôcianë, a
- potem czule, a jakûe, rozluúniîa mu
- koszulë. W tym momencie zalaîa jâ
- bujna fala uczucia.
-
- - Ach, ty mój goîâbeczku tajemniczy
- - szepnëîa, rozrywajâc mu do koïca
- koszulinë na piersiach i obsypujâc
- go soczystymi caîusami w okolicach
- nabrzmiaîych od taniego wina warg.
- - Saszko ty mój jedyny... Zaraz
- Tania cië utuli i uîoûy do
- rozkosznego snu.
-
- Tak tylko mówiîa, ale sen
- teraz nie byî jej w gîowie.
- Jednym sprawnym ruchem zdarîa
- mu z dupy portki i rzuciîa je
- w kât. Sasza dawaî tylko
- nieznaczne dowody tego, ûe
- wie, co sië z nim dzieje, ale
- ten fakt wcale nie zmniejszaî
- zapaîu rozognionej do
- nieprzytomnoôci siwogîowy.
-
- Splunëîa i rëkâ wytarîa wargi.
- Wyraúnie daîo sië odczuê, ûe Tania
- jest gotowa do roboty. Cóû z tego,
- kiedy Sasza byî niewzruszony na te
- wszystkie podchody. Tania jeszcze
- raz przetarîa wargi i bez ûadnych
- oporów wziëîa go po francusku.
- Sasza jëknâî. Po kilku minutach
- interes jego staî jak spîawik na
- wodzie. Tania dîugo nie czekaîa.
- Jednym skokiem dosiadîa swojego
- râczego (HIV: ???) rumaka i zaczëîa
- sië jazda. Równomierymi ruchami
- masywne cielsko Tani spadaîo na
- lichego chîopa, który pod wpîywem
- miarowych ucisków ûoîâdka powoli
- dochodziî do zmysîów. W koïcu
- przejrzaî na oczy i próbowaî sië
- uwolniê spod prawie stu
- kilogramowego ciaîa Tani, lecz próby
- spaliîy na panewce (HIV: Jak w
- Psach 2, blahh blahh!). Siedzâcej
- okrakiem kobiecie ani byîo w gîowie
- wypuôciê takiego uroczego goîâbka.
- Kiedy juû dochodziîa do tzw.
- ORGAZMU przesunëîa sië ze swojâ cipâ
- na twarz Saszy, który momentalnie
- zaniemówiî (najprawdopodobniej z
- wraûenia). Jednak po chwili jëzyk
- ukochanego poruszaî sië po pierogu
- Tani wygiëtej w îuk z roskoszy.
- Zmienili pozycjë. Tania wygodnie
- poîoûyîa sië na zimnej i mokrej
- posadzce kanciapy, a Sasza wtuliî
- sië caîâ twarzâ w jej krocze.
- Widaê, ûe w tym byî profesjonalistâ!
- Pracowaî rytmicznie, lecz po
- kilkunastu ruchach opadî bez tchu na
- glebë. Niezadowolona kobieta
- uniosîa jego gîowë do góry. Biedak
- nie ûyî!!!
-
- EMER /FIRE
-
- (HIV: Wypadki chodzâ "po
- ludziach"!)
-