| Aktualności | Turystyka | Plan miasta | Komunikacja | Handel | Gastronomia | Historia | Kultura | Sport | Zabytki |
| Urzędy | Pogoda | Widok z kamery | Chat | Imprezy | Ważne telefony | Noclegi | Księga gości | Linki | Reklama |

Myślę o skoku

W poniedziałek, 8 stycznia o godzinie 15.30 pod Dom Zdrojowy na Placu Hoffa w Wiśle podjechał volkswagen z austriackimi rejestracjami, a chwilę potem wysiadł z niego Adam Małysz i jego trener Apoloniusz Tajner. Najlepszego polskiego skoczka prawie nie można było dostrzec zza pleców dziennikarzy, którzy z aparatami fotograficznymi rzucili się w stronę zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni.
A. Małysz to obecnie gwiazdka polskiego sportu. Warto więc przypomnieć związki skoczka i jego trenera z Ustroniem. Obaj kończyli Zespół Szkół Technicznych w naszy mieście - A. Tajner w 1975 r., natomiast A. Małysz w 1995 r. Ponadto trener jakiś czas był mieszkańcem Ustronia. Dodatkowo okazuje się, że pierwszy trener Jan Szturc ZST w Ustroniu ukończył w 1976 r., a jakby tego było mało, ojciec A. Małysza też jest absolwentem tej szkoły. Nic więc dziwnego, że po ostatnich sukcesach dyrekcja ZST wystosowała do skoczka i jego trenera telegram gratulacyjny. Wróćmy jednak do Wisły.
Tak niepozornie jak przy powitaniu, wyglądał najsławniejszy wiślanin za stołem konferencyjnym, ustawionym na podwyższeniu w kinie "Marzenie", wśród przedstawicieli władz miasta, powiatu, województwa i Polskiego Związku Narciarskiego. Dodatkowo jego twarz zasłaniały mikrofony i opuszczony daszek "baseballówki" z nazwą sponsora. Przywitał go zespół "Gronie" piesnią na melodię "Szumi jawor" ze słowami przygotowanymi specjalnie na tę okazję. Serdecznie witano też wiślańskich olimpijczyków: Jana Raszkę, Jana Legierskiego, Jana Kawuloka i A. Tajnera.
Historię KS Wisła przedstawił prezes Andrzej Wąsowicz. Obecnie członkowie KS Wisła: A. Małysz, mieszkaniec Ustronia Grzegorz Śliwka oraz jego rezerwowy Tomisław Tajner, syn trenera Apoloniusza, są członkami kadry olimpijskiej. Po sukcesie polskiego skoczka chętnych do sekcji narciarskiej jest coraz więcej,, jednak ograniczenia finansowe nie pozwalają na przyjęcie wszystkich. Bardzo ważnym zadaniem, w które włączyli się działacze klubu jest modernizacja skoczni w Wiśle Malince. Ambitne plany zakładają do końca 2002 roku otwarcie skoczni o punkcie konstrukcyjnym 120 m, drugiego obiektu o punkcie konstrukcyjnym 90 m, całej infrastruktury o standardach światowych i terenu rekreacyjno - sportowego wokół skoczni. Będzie to najlepszy sposób na uhonorowanie najsłynniejszego zawodnika z Wisły, który będzie miał możliwość w 2004 roku wystartować na tym obiekcie w zawodach Pucharu Świata.

Później pytania zaczęli zadawać dziennikarze:
Czy jest szansa na podtrzymanie tej dobrej formy i jak długo możesz tak daleko skakać?
A. Małysz: Szansa jest na pewno. Moi doktorzy też mnie o tym zapewniają, także trenerzy, którzy powtarzają, że taka forma nie odpływa naraz. Na pewno będę chciał walczyć, jeśli Bóg pomoże, to na pewno z dobrym skutkiem.
Na ile sprawy sprzętowe - kombinezon, narty - dopomogły w sukcesie, a na ile nastawienie i przygotowanie przez trenerów, lekarzy?
Obecnie każdy sprzęt jest bardzo dobry. I narty Fischery, i Elany, i Rossignole są podobne. Jeśli chodzi o kombinezony, to prawie wszyscy skaczą w strojach jednej firmy i też nie ma różnicy. Myślę, że współpraca z lekarzami, treneram, kolegami z zespołu i wspaniała atmosfera, pomogły najbardziej.
Czy mógłbyś opowiedzieć tej licznie zgromadzonej widowni jakieś ciekawostki z turnieju?
Spakował się już, wsiadł do samochodu i wyjeżdżał do hotelu Martin Schmitt. W tym momencie mijał go jeden z naszych lekarzy i trener Fijas. Martin kazał kierowcy zatrzymać samochód. Ten nie bardzo chciał, ale w końcu zatrzymał się. Zawodnik niemiecki otworzył okno pogratulował i powiedział, że cieszy się razem z nimi.
Mówiłeś o swoich szkoleniowcach, którzy napracowali się, żebyś siedząc na belce nie myślał o tym by zwyciężyć, tylko o tym, żeby dobrze skoczyć. Jak to się technicznie robi, bo myślę, że dużo osób, chciałoby taki sposób zastosować w życiu. Jak z tobą pracował psycholog?
W życiu jest inaczej, dużo trudniej. Jak to się robi? Wychodzę po prostu na rozbieg, głowę mam spuszczona i staram się skoncentrować na tym jak mam oddać skok, dojechać do progu. Lot, jak się dobrze odbiję, to już raczej sam idzie. Naprawdę jest to bardzo ciężkie, bo zawsze jakieś głupie myśli chodzą po głowie - pieniężne nagrody, to, że samochód stoi na dole. To trzeba odsunąć od siebie i myśleć tylko o skoku. W tym pomóógł mi szczególnie psycholog. Z panem Janem Blecharzem pracuję 4 lata i to są efekty, bo nic nie dzieje się od razu. Wiadomo, że z doktorem nie jestem na codzień, ale codzinnie wieczorem słucham kaset, staram się koncentrować.
Co jest na tych kasetach?
Na jednej stronie jest muzyka relaksacyjna, odprężająca. Na drugiej stronie również jest muzyka i doktor mówi do mnie, co mam robić w tym momencie.
Bardzo często mówiłeś o tym, że fizjolog i psycholog przyczynili się do twojego sukcesu, co konkretnie zmieniło się w podejściu do skoków?
Gdy doktorzy nie byli do nas dopuszczani, jakoś nam nie szło. Albo źle byliśmy przygotowani fizycznie, a jak już fizycznie było dobrze, to siadała psychika, wychodziliśmy na rozbieg i myślało się o banialukach, a skoki nie wychodziły.
Co konkretnie zmieniło sie w podejściu do skoków?
Współpraca trenerów z fizjologiem, którzy wiele godzin siedzieli i opracowywali system, dzięki któremu starty wychodziłyby jak najlepiej.
Co powiedziałbyś tym, którzy kilka lat temu nie wierzyli już, że jesteś w stanie skakać?
Trudne pytanie. Było bardzo dużo osób, które już nie wierzyły we mnie, mówili: A, mógłby sobie dać już spokój. Udowodniłem, że jednak nie mili racji.
Czy nie boisz się tego całego zamieszania wokół twojej osoby? Czy to cię nie dekoncentruje?
Boję się. Doświadczyłem tego szczególnie wczoraj. Chcę ztym walczyć i myślę, że jeśli jestem w formie, to nie powinno mi to specjalnie zaszkodzić. Doktorzy radzili mi, bym udzielał mniej wywiadów, żebym złapał oddech, żeby nie dopuszczać za często dziennikarzy, bo to też wpływa na psychikę człowieka.
Co zrobisz z wysokimi nagrodami pieniężnymi?
To jest tak jak na rozbiegu. Na razie myślę o skoku, nie pieniądzach. O nich będę myślał  po sezonie.
Jak wyglądają przygotowania do pobicia rekordu Piotra Fijasa 194m? Czy to prawda, że Piotr Fijas obiecał ci, że zgoli wąsy, jeśli ten rekord pobijesz?
Nie słyszałem tej obietnicy. Już go widziałem po goleniu i ładniej wygląda z wąsem. A jeśli chodzi o rekord. W zeszłym roku byłem bardzo napalony na to, żeby go pobić. Próbowałem, myślę, że dobrze skakałem, ale się nie udało. Jednak forma, którą teraz złapałem, chyba mi w tym pomorze.

Pytania również kierowano do trenera A. Tajnera:
Jak będą wyglądały przygotowania Adama do najbliższych zawodów?
A. Tajner: To jest teraz najpoważniejsze zadanie, ponieważ na razie Adam ma problem z wyjściem z domu na trening. Dzisiaj rano byłem u Adama o ósmej rano, tak jak się umówiliśmy na trening, ale on jeszcze spał. Okazało się to zupełnie zrozumiałe, bo wczoraj do 11 wieczorem udzialał wywiadów. U siebie w domu, przyjął dziennikarzy, po czym długo nie mógł zasnąć i udało mu się to dopiero nad ranem. Trening oczywiście nie mógł się odbyć. Jeśli chodzi o przygotowania dalsze, to nie będę mówił, co i gdzie będziemy robić, bo znowu mogłoby nam coś przeszkodzić. Adam jest tak solidnie przygotowany, że o jego formę w najbliższym miesiącu, nie trzeba się obawiać.
Jak technicznie wygląda trening Adama Małysza i na czym polegały zmiany?
Od samego początku musieliśmy przystąpić z Piotrem Fijasem do przebudowy techniki oddawania skoku. Adam był zagubiony po ostatnim roku współpracy z trenerem Mikeską, który najpierw wyprowadził go na bardzo wysoki poziom, a potem powstały jakieś konflikty i to spowodowało, że Adam się pogubił zupełnie. Musieliśmy dostosować jego technikę do współczesnych wymogów. Tak jak skocznie są teraz budowane, tak trzeba umieć na nich skakac. Bład polegał na tym, że Adam lubił atakować prób i za gwałtownie wychodził do przodu. Trzeba go było powstrzymać do tego ataku, żeby mocniej nogami musiał iść od progu, bardziej pod kątem prostym. To było niezwykle trudne. Potem przyszła kolej na pierwszą fazę lotu, bo Adam zbyt gwałtownie kładł się na narty, przez co tracił parabolę lotu i potem trudno mu już było lecieć dalej. Musieliśmy zwalczyć stare przyzwyczajenie, opierające się na zasadzie - szybciej, mocniej i dosłownie zwolnić Adama na progu, żeby to odbicie było wolniejsze, dłuższe, ale mocniejsze. Nad tym pracowaliśmy półtora roku.

Podczas konferencji prasowej w kinie "Marzenie" starosta cieszyński Andrzej Georg wręczył skoczkowi honorowy puchar. W konferencji prasowej uczestniczyli także mieszkańcy Wisły.

"Gazeta Ustrońska"

 

WWW design 2001 - Created by Łukasz Staniek - Prawa autorskie zastrzeżone