bikeBoard - najwiΩkszy polski magazyn rowerowy
Powr≤t do strony g│≤wnej Co nowego na stronach bikeBoardu? Wszelkie porady: techniczne, treningowe... Testy rower≤w, osprzΩtu, innego szpeju Sport: zawody, wywiady z zawodnikami, DH, BMX Turystyka: trasy, opowie╢ci z wypraw R≤┐no╢ci, czyli to, co nie pasowa│o gdzie indziej Archiwalne numery bikeBoardu Odsy│acze do innych stron rowerowych Strefa Wolnego Handlu

Turystyka

Plan: Dolomity

Zastanawiali╢cie siΩ, jak │atwo mo┐na siΩ przemieszczaµ we wsp≤│czesnym ╢wiecie? Wspania│a sprawa. Wsiadasz w samolot i za chwilΩ jeste╢ w Kairze czy Nowym Jorku. Wsiadasz w samoch≤d i za moment wysiadasz w Wiedniu albo w Pradze. W parΩ godzin zmieniasz kraj, klimat, kulturΩ. Tylko ┐e po drodze tyle wspania│ych miejsc przelecia│o za oknem, a nie by│o czasu, ┐eby siΩ im dobrze przyjrzeµ. Rower te┐ czasami ogranicza. Nawet po zdobyciu na dw≤ch k≤│kach jakiej╢ prze│Ωczy zawsze mo┐na by│o spojrzeµ w g≤rΩ ze ╢wiadomo╢ci▒, ┐e na tej prze│Ωczy prawdziwe g≤ry dopiero siΩ zaczynaj▒.

Plan przedstawia│ siΩ nastΩpuj▒co. Dojechaµ do w│oskiej czΩ╢ci Dolomit≤w na rowerze, tam "gdzie╢" zostawiµ rowery i wybraµ siΩ na kilkunastodniow▒ wycieczkΩ w g≤ry. Po odebraniu rower≤w z depozytu kolejnym punktem programu mia│o byµ zdobywanie piΩknych alpejskich prze│Ωczy. Na koniec zimne piwko w drodze powrotnej przez S│owacjΩ. Ca│a trasa na rowerze, aby zaobserwowaµ jak p│ynnie zmienia siΩ krajobraz, klimat, jΩzyk, kt≤rym m≤wi▒ ludzie...

Organizacja czΩ╢ci rowerowej nie stanowi│a wiΩkszego problemu, szczeg≤lnie, ┐e mam na tym polu pewne do╢wiadczenie (ko│o podbiegunowe w 1995 roku, Islandia w 1996). Problem pojawi│ siΩ natomiast przy pakowaniu. P≤j╢cie w g≤ry wymaga sprzΩtu, a jak wiadomo rower do pojemnych ╢rodk≤w transportu nie nale┐y.

Wszystko zaczΩ│o siΩ w gara┐u. Z jednej strony rower z trzema baga┐nikami i czterema sakwami, z drugiej - ca│y baga┐, a miΩdzy nimi bezradny cz│owiek z za│amanymi rΩkami. Baga┐u by│o rzeczywi╢cie sporo - opr≤cz normalnego ekwipunku (namiot, ╢piw≤r, kuchnia, ubranie, narzΩdzia, aparat, statyw) trzeba by│o przecie┐ wzi▒µ ciΩ┐kie, wielkie buty do chodzenia po g≤rach, uprz▒┐, linΩ, raki, plecak i jeszcze parΩ innych sprzΩt≤w. Po pierwszej pr≤bie pakowania dozna│em chwilowego za│amania. Rachunek wydawa│ siΩ byµ przera┐aj▒co prosty. Jeden but i kuchenka = jedna sakwa, drugi but i latarka = druga sakwa. Zostaj▒ ju┐ tylko dwie sakwy, a ja w zasadzie nic jeszcze nie za│adowa│em. W rezultacie spΩdzi│em noc na pakowaniu, a data wyjazdu przesunΩ│a siΩ o jeden dzie±.

Nadszed│ dzie± wyjazdu. Pocz▒tek trasy prowadzi│ "zakopiank▒" w stronΩ Chy┐nego. I tu od razu pojawi│y siΩ pierwsze problemy. Obci▒┐enie tylnego baga┐nika okaza│o siΩ zbyt wielkie, uchwyt mocuj▒cy baga┐nik do ramy nie wytrzyma│ i sko±czy│o siΩ na tym, ┐e jecha│em wlok▒c ca│y baga┐ za sob▒. SzczΩ╢cie w nieszczΩ╢ciu - mo┐na powiedzieµ. Po pierwsze - oby│o siΩ bez wywrotki, a warto pamiΩtaµ, ┐e Zakopianka na odcinku za Lubniem jest dosyµ w▒ska, ruchliwa i do dr≤g bezpiecznych nie nale┐y. Po drugie - w rejonie tym nie brakuje zdolnych ludzi, kt≤rzy s│u┐▒ pomoc▒ i z kawa│ka blaszki potrafi▒ wyczarowaµ prawie wszystko, co jest akurat potrzebne.

Przekroczyli╢my granicΩ s│owack▒. Mam szacunek do naszych s▒siad≤w, niestety, z przykro╢ci▒ stwierdzam, ┐e czΩsto nie umiem siΩ powstrzymaµ od ╢miechu, gdy s│yszΩ ich jΩzyk. Pierwszy atak zacz▒│ siΩ, gdy na stacji benzynowej ujrza│em pompkΩ z napisem "vzduch", nastΩpne pojawia│y siΩ regularnie a┐ do granicy wΩgierskiej.

Na WΩgrzech ZniechΩceni wΩgierskimi deszczami skierowali╢my siΩ do Austrii. Na granicy celnicy nie omieszkali nam daµ do zrozumienia, ┐e najwyra╝niej do normalnych nie nale┐ymy. Przecie┐ wszyscy w cywilizowanym ╢wiecie przemieszczaj▒ siΩ szybko i bezpiecznie (?) samochodami. Przyzwyczajeni do takich reakcji nawet nie pr≤bowali╢my tego wyt│umaczyµ. W podobnych sytuacjach najlepiej siΩ po prostu u╢miechn▒µ.

Przejazd przez AustriΩ. Jechali╢my ze wschodu na po│udniowy zach≤d, a┐ do w│oskiej granicy. Mozolnie przemieszczaj▒c siΩ obserwowali╢my jak bardzo wΩgiersko wygl▒daj▒cy, lekko pag≤rkowaty wsch≤d Austrii zmienia siΩ w g≤rzysty alpejski kraj. Ostatecznie osi▒gnΩli╢my Karnische Dolomiten Strase - piΩkn▒ drogΩ widokow▒ prowadz▒c▒ dolin▒ pomiΩdzy Lienzer Dolomiten i Karnische Alpen i docieraj▒c▒ do miejsca zwanego Kartitscher Sattel (1530 m n.p.m.).

Zatrzymuj▒c siΩ przy jednym z ko╢cio│≤w spotkali╢my alpejskiego g≤rala, mieszka±ca s▒siedniego domu, siedz▒cego na ko╢cielnym murku, popijaj▒cego piwko i rozmarzonym wzrokiem spogl▒daj▒cego na otaczaj▒ce szczyty. A ┐e piwko by│o chyba nie pierwszym tego dnia, wiΩc jΩzyk mu siΩ rozwi▒za│ i zacz▒│ z nami rozmowΩ │amanym angielsko-niemieckim. Uda│o nam siΩ przekazaµ, ┐e jeste╢my z Polski i zmierzamy do W│och. - Polen, jo Polen - zaduma│ siΩ. - Kukuczka, Rutkiewicz... Wanda Rutkiewicz. She climbed mit Manfred Messner. Polen. Great alpinists. - Pr≤bowa│ jeszcze opowiedzieµ jak▒╢ historiΩ, ale bariera jΩzykowa okaza│a siΩ nie do prze│amania. Szkoda. W ka┐dym razie bardzo mi│o. Choµ w og≤le siΩ nie znali╢my, ┐egnali╢my siΩ jak starzy przyjaciele.

Widok na g≤ry Po trzynastu dniach w ko±cu dotarli╢my do celu. Zadowoleni, bo nie╢wiadomi problem≤w, kt≤re dopiero siΩ zaczynaj▒. Plan zak│ada│, ┐e "gdzie╢" zostawimy rowery i czΩ╢µ sprzΩtu, nie precyzowa│ jednak gdzie. I to by│ w│a╢nie jego s│aby punkt. Na wszystkich kampingach magazyny by│y wype│nione po brzegi, prywatni ludzie bali siΩ braµ cudzy sprzΩt, a w wypo┐yczalniach rower≤w us│uga w postaci przechowania rower≤w ceniona jest bardzo wysoko. Po trzech dniach poszukiwa± rezygnacja siΩgnΩ│a apogeum. I wtedy... No w│a╢nie, my╢la│em, ┐e takie sytuacje zdarzaj▒ siΩ tylko na filmach. Wracali╢my po kolejnej nieudanej pr≤bie znalezienia jakiej╢ przechowalni, przekonani, ┐e teraz to mo┐na ju┐ tylko zakl▒µ, spakowaµ siΩ i wr≤ciµ do kraju, gdy nagle minΩli╢my malutki sklepik z wielkim kolorowym szyldem "Climbing, mountain biking, canoeing, paragliding" i nie wiem co tam jeszcze. Sprzedawca przyj▒│ nas serdecznie. Na depozyt zgodzi│ siΩ od razu. Cena niska. Tego w│a╢nie szukali╢my przez ostatnie trzy dni. Wr≤cili╢my na kemping - etap pierwszy sko±czony. Czas zacz▒µ etap drugi - g≤rsk▒ wΩdr≤wkΩ.

WΩdrowali╢my ju┐ trochΩ po g≤rach, ale je╢li chodzi o wspinaczkΩ, to mieli╢my niewielkie do╢wiadczenie. I pewnie w│a╢nie to by│o powodem, dla kt≤rego skierowali╢my siΩ we w│osk▒ czΩ╢µ Dolomit≤w. Jest tu du┐o dr≤g wspinaczkowych (via ferrata) wyposa┐onych w pomoc w postaci drabinek, uchwyt≤w i stalowych linek. Daje to mo┐liwo╢µ asekuracji bez konieczno╢ci d╝wigania ciΩ┐kiego sprzΩtu. Warto wspomnieµ, ┐e poszczeg≤lne trasy r≤┐ni▒ siΩ od siebie stopniem trudno╢ci, mo┐na zatem dopasowaµ trasΩ do swoich mo┐liwo╢ci. Tak te┐ zrobili╢my.

Tre Cime di Lavaredo Jedna z naszych pierwszych wycieczek to przej╢cie z ma│ej miejscowo╢ci Misurina (1756 m n.p.m.) na g≤rΩ Monte Paterno (2744 m n.p.m.). Le┐y ona w okolicy symbolu tej czΩ╢ci Dolomit≤w, Tre Cime Di Lavaredo (ok│adka bB 3/99). Trasa jest umiarkowanie prosta. Na dole zaczΩ│a siΩ kilkunastokilometrow▒ ╢cie┐k▒ prowadz▒c▒ do schroniska Auronzo. Dalej ╢cie┐ka dochodzi do podn≤┐a g≤ry i pocz▒tku Via Ferraty. Trasa dosyµ ciekawa. Jej czΩ╢µ prowadzi przez tunel jeszcze z czas≤w wojny w│osko-austriackiej, kiedy to dwie zwa╢nione strony walczy│y o tΩ czΩ╢µ Alp i ucieka│y siΩ do takich forteli jak wybijanie grot w ska│ach. Tunel jest do╢µ d│ugi i prowadzi schodami w g≤rΩ, wiΩc konieczna jest latarka.

Po chwili zmaga± dotarli╢my na szczyt. Niestety pogoda nas nie rozpieszcza│a i wszystko, co nam siΩ uda│o z g≤ry zobaczyµ, to by│a gΩsta mg│a ograniczaj▒ca widoczno╢µ do kilkunastu metr≤w. Po rzuceniu paru przekle±stw szybko skierowali╢my siΩ w drogΩ powrotn▒. I tego dnia w│a╢nie nauczy│em siΩ nigdy nie przeklinaµ pogody. Zawsze przecie┐ mo┐e byµ gorzej. I tak te┐ siΩ sta│o. Ma│o, ┐e nagle zrobi│o siΩ zimno, to zacz▒│ padaµ deszcz, nie - ulewa, a wtedy wydawa│o mi siΩ, ┐e to istny potop.

Via ferrata Po odpoczynku zorganizowali╢my sobie jeszcze kilka podobnych wycieczek. Jedna z nich jest szczeg≤lnie warta wspomnienia, a mianowicie podej╢cie na najwy┐szy szczyt w masywie Marmolady, Punta PeniΩ (3342 m n.p.m.). Start nast▒pi│ nad jeziorem Fedaia po p≤│nocnej stronie g≤ry. Po paru godzinach doszli╢my do malutkiego lodowca w p≤│nocno-zachodniej czΩ╢ci. Dla kogo╢ maj▒cego pierwszy kontakt z lodowcem jest to miejsce godne polecenia. Lodowiec jest malutki i dosyµ bezpieczny. Na g≤rze czeka│a nas kilkudziesiΩciometrowa ╢cianka prowadz▒ca do prze│Ωczy Marmolada, na kt≤rej zaczyna siΩ Via Ferrata prowadz▒ca do szczytu Punta Penia.

Tutaj zrobili╢my sobie d│u┐szy odpoczynek korzystaj▒c ze schronienia - groty wykutej w skale. Siedzieli╢my tak i pa│aszowali╢my conieco, gdy nagle panuj▒c▒ wko│o ciszΩ, przerywan▒ tylko podmuchami gwa│townego wiatru, zak│≤ci│o znajomo brzmi▒ce przekle±stwo. - Polacy, S│owacy albo Czesi - pomy╢la│em spogl▒daj▒c na dw≤ch m│odych ludzi wspinaj▒cych siΩ od p≤│nocnej strony. Okaza│o siΩ, ┐e rzeczywi╢cie byli to Czesi - dw≤ch mieszka±c≤w Pragi z dosyµ beztroskim, jak siΩ p≤╝niej okaza│o, podej╢ciem do wspinaczki. Ten odcinek trasy na wierzcho│ek do │atwych nie nale┐a│, wiΩc jak zobaczy│em naszych koleg≤w wychodz▒cych bez asekuracji, pomy╢la│em, ┐e zapewne wiele ju┐ szczyt≤w w ┐yciu zdobyli. Szybko jednak zosta│em wyprowadzony z b│Ωdu. Po wyj╢ciu na g≤rΩ spotkali╢my Czech≤w. Czekali na nas, gdy┐... bali siΩ zej╢µ. Dowiedzieli╢my siΩ, ┐e nie tylko nie wyposa┐yli siΩ w uprz▒┐ i linΩ, ale zapomnieli r≤wnie┐ mapy!

Po przerwie na zaµmienie s│o±ca i kilku kolejnych wycieczkach, czas niestety wzywa│ do domu. Odebrali╢my rowery z depozytu, zmarnowali╢my trochΩ czasu przy zmaganiach z baga┐em i rozpoczΩli╢my trzeci etap podr≤┐y - powr≤t w chwale.

Alpejskie serpentyny TrasΩ do domu rozpoczΩli╢my "pΩtelk▒" biegn▒c▒ przez cztery prze│Ωcze. Wyruszali╢my z Cortiny D'Ampezzo (oko│o 1200 m n.p.m.). Pierwsza prze│Ωcz to Passo Falzarego (2105 m n.p.m.). Dalej zjazd do miejscowo╢ci Andraz (oko│o 1400 m n.p.m.) i znowu podjazd na Passo Pordoi (2242 m n.p.m.). Ta prze│Ωcz jest szczeg≤lnie godna polecenia ze wzglΩdu na widoki. Teren wok≤│ trasy zupe│nie pozbawiony jest wy┐szej ro╢linno╢ci a droga wije siΩ bardzo gΩsto. DziΩki temu zmierzaj▒c w g≤rΩ, bez przerwy widzi siΩ ca│y podjazd, co trochΩ "wybiera psychΩ". Kolejne prze│Ωcze to Passo di Sella (2240 m n.p.m.) oraz Passo Gardena (2137 m n.p.m.). Na tej ostatniej z│apa│ nas niemi│osierny deszcz. Ka┐dy rowerzysta domy╢la siΩ zapewne, czym mog│o siΩ sko±czyµ zjechanie ponad 600 metr≤w w d≤│ rowerem wa┐▒cym oko│o 50 kilogram≤w. Klocki hamulcowe star│y siΩ ca│kowicie, a ich resztki w postaci czarnego smaru udekorowa│y nas zabawnymi plamkami na twarzy i ubraniu. Po zje╝dzie musieli╢my wygl▒daµ dosyµ ┐a│o╢nie.

Na prze│Ωczy Hochtor Po wjechaniu do Austrii czeka│ nas ostatni rzeczywi╢cie trudny odcinek, prze│Ωcz Hochtor. Szosa na odcinku kilkudziesiΩciu kilometr≤w │▒czy dwa punkty o r≤┐nicy wysoko╢ci 1800 metr≤w. Po dotarciu na g≤rΩ mo┐na podziwiaµ pejza┐ najwy┐szych szczyt≤w w tym rejonie poprzecinanych lodowcami, a przy dobrej widoczno╢ci najwy┐-szy szczyt Austrii - Grossglockner (3797 m n.p.m.).

P≤│nocna strona prze│Ωczy Hochtor to prawdziwe szale±stwo - Grossglockner Hochalpenstrasse. 25 kilometr≤w zjazdu, 1800 metr≤w w d≤│, mijane samochody, │zy w oczach przy prΩdko╢ciach ponad 70 kilometr≤w na godzinΩ i tylko jeden problem. Hamulce typu V-brake to wspania│y wynalazek, ale czasami przyda│oby siΩ, ┐eby mia│y jaki╢ "ma│y system ch│odz▒cy". ObrΩcze tak nagrzewa│y siΩ, ┐e co parΩ kilometr≤w musieli╢my siΩ zatrzymywaµ by och│odziµ je wod▒.

Dalej Wiede±, Bratys│awa, potem Zwardo±. Por≤wnanie planu z jego realizacj▒. Wszystko siΩ uda│o poza jedn▒ rzecz▒ - zimnego piwka w drodze powrotnej na S│owacji. C≤┐, nadrobimy to w przysz│ym roku.

Tomasz M▒ka bikeBoard 11-12/2000

Copyright © BIKEBOARD - WYDAWNICTWO G╙RY, BARAN I S-KA, tel. (012) 4211482 Napisz do redakcji! Napisz do redakcji

Web design
& mastering:
Zbooy