bikeBoard - najwiΩkszy polski magazyn rowerowy
Powr≤t do strony g│≤wnej Co nowego na stronach bikeBoardu? Wszelkie porady: techniczne, treningowe... Testy rower≤w, osprzΩtu, innego szpeju Sport: zawody, wywiady z zawodnikami, DH, BMX Turystyka: trasy, opowie╢ci z wypraw R≤┐no╢ci, czyli to, co nie pasowa│o gdzie indziej Archiwalne numery bikeBoardu Odsy│acze do innych stron rowerowych Strefa Wolnego Handlu

Sport

Transalp Challenge 1999

Kolarze na tle Alp Do Mittenwaldu wyjechali╢my samochodem rano w przeddzie± startu. Podr≤┐ minΩ│a szybko, ma│o optymistyczne by│y czΩste opady towarzysz▒ce nam w drodze. Mittenwald przywita│ nas rzΩsistym deszczem. Po zameldowaniu siΩ w biurze zawod≤w jedziemy na nocleg do koszar Bundeswehry. Do dyspozycji uczestnik≤w pozostawiono ca│e skrzyd│o koszar i olbrzymi parking, gdzie pod stra┐▒ wojska na czas wy╢cigu zostaj▒ samochody uczestnik≤w. Rano w dniu startu pada│ deszcz, nisko wisz▒ce chmury nie napawa│y nas optymizmem. Montujemy b│otniki na sztyce, jak siΩ okaza│o niepotrzebnie, kamieniste szutr≤wki nawet w czasie deszczu nie przypominaj▒ b│otnistych ╢cie┐ek w Gorcach. Pierwszego dnia start by│ wyj▒tkowo o godzinie 12.00. Na 2 godziny przed startem przesta│o padaµ i po chwili wyjrza│o nawet s│o±ce. Pakujemy siΩ do dostarczonych przez organizator≤w toreb z wydrukowanymi numerami startowymi, oddajemy torby na ciΩ┐ar≤wkΩ i na rowerach jedziemy mokrymi ulicami miasteczka w kierunku startu.

Etap 1

Mittenwald - Weerberg: 93 km, 2789 m przewy┐szenia

Uda│o nam siΩ ustawiµ na starcie w drugim rzΩdzie. Przede mn▒ tylko prominenci wy╢cigu, pomiΩdzy nimi Gary Fisher. Sk≤rzane siode│ko hardtaila Garego pochodzi chyba jeszcze z jego klunkera i przypomina wygl▒dem siode│ka z rower≤w Ukraina, sk≤ra jest tak zniszczona, jakby czyszczona by│a szczotk▒ drucian▒. Dzie± jest ch│odny, wszyscy ubrani s▒ "na d│ugo". Punktualnie o 12-tej wystrza│ z armatki rozpoczyna wy╢cig. Przeje┐d┐amy przez stare miasto i zaraz wje┐d┐amy na │agodnie wznosz▒c▒ siΩ w kierunku granicy szerok▒ szutr≤wkΩ. Opr≤cz potwornego ╢cisku i parcia tylnych szereg≤w na prz≤d je╝dzie towarzyszy niesamowity chrzΩst 660 mkn▒cych w zawrotnym tempie rower≤w. Peleton rozci▒gn▒│ siΩ nieco i mogΩ pozwoliµ sobie na rzut oka na licznik. ªrednia 40 km/h pod │agodn▒ a jednak g≤rkΩ, nie spodziewa│em siΩ takiego tempa na starcie do wielodniowego maratonu.

Grupa Zaczyna siΩ kilkunastokilometrowa mozolna wspinaczka, m≤j Polar notuje ca│y czas tΩtno w granicach 180. Nareszcie prze│Ωcz. Pierwszy zjazd kamienistymi serpentynami i po chwili wje┐d┐amy na asfalt. Asfalt nie daje odpoczynku trzeba przy╢pieszyµ, momentalnie tworz▒ siΩ ma│e peletoniki. Zatrzymujemy siΩ na chwilΩ przed 2 podjazdem na punkcie od┐ywczym. Dope│nienie bidon≤w wodnistym Xenofitem, gryz banana i w drogΩ, przed nami kolejna 15-kilometrowa wspinaczka. Po prze│Ωczy Plumsjoch szybki zjazd szerok▒ szutr≤wk▒ a nastΩpnie asfaltem, na kt≤rym nasze liczniki odnotowa│y 75 km/h. S│o±ce zaczyna grzaµ na dobre, chmury zniknΩ│y ca│kowicie, robi nam siΩ gor▒co. Dochodzimy kilkunastoosobowy peletonik a nawet urywamy siΩ na szybkim zje╝dzie. Widzimy kolejny peletonik kilkaset metr≤w przed nami. Bogu╢ ci▒gnie mnie ze 2 kilometry na kole a na ostatku wpycha w peletonik. Jednak po╢cig wyka±cza mnie w tym dniu ostatecznie i przy wej╢ciu na ostatni kilkukilometrowy podjazd do mety odpadamy. Na metΩ wje┐d┐amy na 8. pozycji, prawie 30 minut po zwyciΩzcach, kt≤rymi zostali Gary Fisher z partnerem. Duu┐o piicia, wymiana klock≤w w serwisie Shimano (dostΩpne w Polsce podr≤by zjechane po 2 zjazdach!) i na kwaterΩ do szko│y. Nasze torby czekaj▒, k▒piemy siΩ i na obiad.

Etap 2

Weerberg - Sterzing: 91 km, 3433 m

NastΩpnego dnia pobudka o 5:30, po ╢niadaniu oddajemy torby do ciΩ┐ar≤wki i na start. Dzie± zapowiada siΩ na ciep│y, wszyscy ubieramy siΩ na kr≤tko. Na starcie mi│a niespodzianka, pierwsze 10 zespo│≤w ka┐dej kategorii premiowane jest ustawieniem na pocz▒tku startu. Po starcie tempo nieco s│absze, ni┐ poprzedniego dnia. 10-kilometrowy podjazd o 10% nachyleniu do prze│Ωczy Geiseljoch pokonujemy do╢µ szybko. Bogu╢ pcha mnie co kawa│ek, co pozwala zwiΩkszyµ tempo i utrzymujemy siΩ oko│o 300 metr≤w za liderami. Po prze│Ωczy bardzo szybki zjazd najpierw serpentynami, trzeba stale "przypalaµ",  hamulce, skrΩt, gaz, hamulce itd. NastΩpnie mkniemy 70 km/h w▒skim dwumetrowym asfaltem. Jeden z zakrΩt≤w okazuje siΩ za ciasny. Hamowanie rozgrzanymi V-brake'ami ko±czy siΩ nagle zablokowaniem tylnego ko│a, przy tej prΩdko╢ci zarzuca mnie i... lecΩ ze skarpy. Na szczΩ╢cie kliki wypinaj▒ i l▒dujΩ 10 metr≤w za rowerem p│askim szczupakiem na brzuchu, sunΩ jeszcze kilka metr≤w po mokrej trawie. Natychmiast podrywam siΩ i biegnΩ do roweru i w drogΩ. Nie chcΩ my╢leµ, co mog│o by siΩ staµ, gdyby sta│o jakie╢ drzewo. Po chwili punkt od┐ywczy, wyrzucam bidon i niezatrzymuj▒c siΩ jadΩ dalej. Bogu╢ po kilku kilometrach dochodzi mnie z pe│nymi bidonami.

Dw≤jka na trasie Kolejny morderczy podjazd pod Tuxer Joch (2338 m n.p.m.). Pod koniec stromizna jest tak du┐a, ┐e tempo jazdy spada do 4-5 km na godzinΩ. DajΩ z buta i wyciskam d│ugim krokiem 6-7 km/h, mijamy w ten spos≤b kilka zespo│≤w, kt≤re ledwo pchaj▒. Bogu╢ dopinguje mnie nagle: "patrz, Gary jest tu┐ przed nami". Na szczycie mijamy Gary Fishera. Wygl▒da na wyczerpanego, mijamy go i zaczyna siΩ jedyne w ca│ym wy╢cigu obowi▒zkowe zej╢cie. Obowi▒zkowe, bo ╢cie┐ka przypomina zej╢cie z Giewontu do doliny Str▒┐yskiej. Wszyscy nios▒c rowery na plecach schodz▒ powoli. Puszczam rower przodem trzymaj▒c go za sztycΩ i biegiem w d≤│. Mijamy kilkana╢cie zespo│≤w i dobiegamy do przejezdnej ju┐ szutr≤wki zostawiaj▒c daleko zdumionych nasz▒ technik▒ rywali. Po chwili mkniemy asfaltem w kierunku prze│Ωczy Brenner. Przed prze│Ωcz▒ kolejna wspinaczka z 10% nachyleniem. Trasa prowadzi szutr≤wk▒ prawie 500 m wy┐ej ni┐ jest sama prze│Ωcz Brennera. Zjazd krΩtymi stromymi serpentynami, na zaci╢niΩtych hamulcach. Na kilka kilometr≤w przed met▒, od rozgrzanej obrΩczy rozerwa│o latexow▒ dΩtkΩ na ca│ej d│ugo╢ci. Zmieniamy dΩtkΩ w 2 minuty, niestety mija nas kilka zespo│≤w. Wpadamy na metΩ na 6 pozycji. Gary przyje┐d┐a kilka minut po nas. Pomimo zmΩczenia humory nam siΩ poprawiaj▒. Przesuwamy siΩ na 6 miejsce w klasyfikacji generalnej. Nocujemy w hali hokejowej. Zjadam kilka porcji spaghetti w czasie wieczornej dekoracji zwyciΩzc≤w etapu na rynku miasteczka i wymieniam "V-braki" w serwisie na Magury. Na d│ugich zjazdach lepiej mieµ co╢ pewniejszego.

Etap 3

Sterzing - Vipiteno: 82 km, 2438 m

Pierwsze 55 km "p│askie" z kr≤tkimi zjazdami i podjazdami. Po starcie wszyscy rw▒ do przodu, tworzy siΩ kilka peleton≤w. Czujemy siΩ fatalnie. 55 km sta│ego dokrΩcania na licznych "hopkach" d│u┐y siΩ niesamowicie, na ╢rednim blacie nie da siΩ dotrzymaµ kroku, na du┐ym bol▒ nogi. Nareszcie stromy podjazd (11,7%-10,5 km) tempo s│abnie, mo┐na krΩciµ swoim rytmem. D│ugi zjazd do mety, na szczycie tu┐ za nami dwa kolejne zespo│y, zrywami na kr≤tkich podjazdach i na pocz▒tkach zjazd≤w udaje nam siΩ utrzymaµ przed nimi do mety. Dla mnie to najciΩ┐szy dzie± mimo kr≤tszej trasy i tylko jednego podjazdu. Meta w centrum miasteczka, po k▒pieli w szkole siadamy w pizzerii przy g│≤wnej ulicy i przygl▒damy siΩ przyje┐d┐aj▒cym dalszym zespo│om. Z 210 zespo│≤w mΩskich setny przyje┐d┐a godzinΩ po nas, dwusetny po prawie 5 godzinach, ostatni weterani s▒ lepsi, doje┐d┐aj▒ po 4 godzinach. Kilkana╢cie zespo│≤w ju┐ siΩ wycofa│o, czΩ╢µ zawodnik≤w jedzie dalej ale ju┐ poza konkurencj▒.

Etap 4

Vipiteno - Moena: 85 km, 2747 m

Autorzy Trasa prowadzi d│ugim podjazdem przez Park Narodowy Val di Fassa. Udzielenie zgody na przejazd wy╢cigu jest ewenementem. Wspinamy siΩ do Limojoch a nastΩpnie przez kilka kilometr≤w droga przebiega prawie p│asko na wysoko╢ci ponad 2000 m do Col Locia miejsca okre╢lanego jako "Grand Canyon Europy". W▒w≤z ko±czy siΩ technicznym zjazdem, kt≤ry pokonujemy bez trudno╢ci. Na kolejnym wielokilometrowym podje╝dzie dochodzimy 7 i 8 zesp≤│, pod koniec urywamy ich, jednak przed samym szczytem Bogu╢ │apie gumΩ. Tu┐ przy ko±cu zmiany gumy mijaj▒ nas. "Jed╝, dojdΩ" - wo│a Bogu╢ i po chwili mknΩ w d≤│ za nimi. Tempo zawrotne. DokrΩcaj▒, bo widz▒, ┐e jestem sam. Pocz▒tkowo nie martwi mnie to - "Bogu╢ dojdzie" - my╢lΩ, jednak po oko│o 10 km w ko±cu odpuszczam. ZatrzymujΩ siΩ na serpetynie, z kt≤rej widzΩ drogΩ daleko do ty│u. Pustka. Po 2 minutach zaczynam siΩ niepokoiµ. Dlaczego nikt nie jedzie, czy┐by co╢ siΩ sta│o, zawracam i w tym momencie widzΩ czerwon▒ sylwetkΩ sun▒c▒ w d≤│. Gonimy. Przed ostatnim, tym razem asfaltowym 8,5 km podjazdem na 2200 m mamy tylko 30 sekund straty. Jednak na prze│Ωczy tracimy ju┐ 4 minuty, na asfalcie rywale s▒ lepsi ni┐ na szutrze. Na d│ugim zje╝dzie zn≤w odrabiamy i na metΩ przyje┐d┐amy w 1 i 1 1/2 minuty po rywalach. Nocleg jest dzi╢ w wielkim namiocie, ╢pimy w towarzystwie 500-osobowym, zmΩczenie sprawia, ┐e zasypiamy bez trudu.

Etap 5

Moena - Imer: 61 km, 1831 m

Pobudka bardzo ciekawa, kilkaset zegark≤w zaczyna r≤wno pikaµ o 5.30. Dzisiaj etap kr≤tszy ale r≤wnie┐ jedziemy przez najpiΩkniejsze zak▒tki Dolomit≤w mijaj▒c, Passo di Lusia, Passo Rolle i przeje┐d┐amy u podn≤┐a stercz▒cych w niebo Palle di San Martino (strza│y) - kilkustetmetrowej wysoko╢ci s│up≤w skalnych maj▒cych po oko│o 2500 m wysoko╢ci.

Po 4 dniach znamy ju┐ wszystkich naszych rywali i jedziemy ju┐ codziennie w grupie o podobnej wydolno╢ci. Nad 2 kolejnymi zespo│ami mamy po 30 minut przewagi, nad dalszymi ponad godzinΩ. Przed jutrzejszym etapem jedziemy trochΩ oszczΩdniej.

Etap 6

Imer - Folgaria: 112 km, 3482 m

Peleton pierwszy raz jedzie po starcie wolniej. Pierwszy podjazd jest kr≤tki (tylko 5 km) i przy s│abszym tempie grupa trzyma siΩ razem. Pierwszy zjazd w gΩstej grupie, na zakrΩcie jad▒cy po wewnΩtrznej wypada na mnie i l▒dujemy na drewnianym p│ocie a co gorsza dobija do nas kilku jad▒cych z ty│u. Pod naporem pl▒taniny rower≤w i kolarzy p│ot wali siΩ. Szybko zbieramy siΩ i ... stop przednie ko│o zamienione w ≤semkΩ  nie obraca siΩ w widelcu. W milczeniu zdejmujΩ ko│o, w g│owie k│Ωbi▒ siΩ czarne my╢li. Powoli zaczynamy kombinowaµ, zniekszta│cenia s▒ za du┐e by pomog│o centrowanie na nyplach, uk│adamy ko│o na 2 belkach ze z│amanego p│otu a trzeciej u┐ywamy jak m│ota prostuj▒c obrΩcz. NastΩpnie docentrowanie kluczem, klocki szeroko i w drogΩ. Stracili╢my 30 minut, wyprzedzili nas ju┐ wszyscy, w miΩdzyczasie dojecha│ do nas motocykl "koniec wy╢cigu". Ruszamy dalej, ko│o telepie siΩ niemo┐liwie, na szczΩ╢cie po kilku kilometrach spotykamy przy drodze rodzinny "serwis" naszych rywali. Po┐yczam ko│o i w drogΩ. Szybko mijamy maruder≤w, szarpiemy co si│. 18-kilometrowy podjazd na prze│Ωcz Cinque Croci (PiΩµ Krzy┐y) pokonujemy mijaj▒c d│ugi wΩ┐yk s│abszych zespo│≤w.

Bufet Na p│askim przedostatnim 8-kilometrowym podjazdem │apie siΩ nam na ko│o kilkunastoosobowy peletonik, po wej╢ciu na podjazd zostaj▒ tylko 2 zespo│y, kt≤re urywamy w po│owie podjazdu jad▒c spokojnie ale do╢µ mocnym tempem. Doganiamy zespo│y bΩd▒ce na pocz▒tku 2 dziesi▒tki. Wje┐d┐amy na trasΩ znan▒ z maraton≤w, oznakowan▒ jako "100 km fort≤w", wiod▒ca w╢r≤d pozosta│o╢ci po umocnieniach z I wojny ╢wiatowej. Trasa przypomina momentami okolice jury krakowsko czΩstochowskiej. Na 15 km przed met▒ Bogu╢ wywraca siΩ │ami▒c hak przerzutki i zdzieraj▒c sk≤rΩ w okolicy. Tym razem przyczyn▒ jest slick, przez to samo miejsce przejecha│em bez problemu na oponie klockowej. Skracamy │a±cuch robi▒c jednobieg, przedramiΩ Bogusia pokryte jest krwi▒ i b│otem, na szczΩ╢cie po chwili pocz▒tkowo obfite krwawienie ustaje. Tracimy kolejne 30 minut, jedziemy wolniej a kilka kilometr≤w przed met▒ │apie nas jeszcze gwa│towna ulewa, kt≤rej uniknΩliby╢my, gdyby nie te "przygody". Na metΩ wje┐d┐amy z mocno skwaszonymi minami. Spadamy na 9 miejsce. Czas jazdy na licznikach o ponad godzinΩ kr≤tszy, gdyby nie awarie byliby╢my w sz≤stce. Pomagam opatrzyµ ranΩ Bogusia, na szczΩ╢cie da siΩ j▒ skleiµ steri- stripami i nie trzeba szycia. Wymieniamy obrΩcz, gorzej z rowerem Bogusia, w serwisach nie maj▒ odpowiedniego haka. W ko±cu fachowiec z Shimano przerabia hak z Centuriona tak dok│adnie, ┐e jest lepszy jak nowy. Jeste╢my zdumieni dok│adno╢ci▒ i elegancj▒ przer≤bki, tyle siΩ m≤wi, ┐e Niemcy potrafi▒ tylko wymieniaµ. Dwie pizze poprawiaj▒ nam trochΩ humory, w ko±cu jeszcze 2 etapy i dalej jeste╢my w 10-tce.

Etap 7

Folgaria - Rovereto: 59 km, 1967 m

Pomimo wczorajszych perypetii jedzie nam siΩ dobrze. Dzisiejszy etap okre╢lono jako "techniczny".  Podjazdy i zjazdy s▒ jak dot▒d najbardziej kamieniste, chwilami wymagaj▒ dobrej techniki. Na zjazdach Bogu╢ zostaje trochΩ, od wstrz▒s≤w boli go rΩka, na asfalcie przed met▒ rwie ju┐ pe│nym gazem. Zje┐d┐aj▒c do Rovereto zje┐d┐amy na niziny. Czuµ to wyra╝nie, w ci▒gu kilku kilometr≤w zjazdu robi siΩ gor▒co jak w lipcu... we W│oszech. Pomimo kr≤tkiego etapu odrabiamy 10 minut do zespo│u nr 8.

Etap 8

Rovereto - Riva del Garda: 45 km, 1638 m

Kolejny etap "techniczny". Po wyje╝dzie z w▒skich uliczek star≤wki w Rovereto peleton 600 rower≤w rwie z niesamowitym chrzΩstem │a±cuch≤w do przodu. Mecz▒cy ostatni 11-kilometrowy podjazd wy╢cigu daje siΩ wszystkim we znaki, zw│aszcza, ┐e prawie ka┐dy zesp≤│ chce poprawiµ lub obroniµ lokatΩ. Doganiam "s│abszego" z 5 zespo│u, to by│y narciarz biegowy, cz│onek austriackiej dru┐yny narodowej. Mamy 2 km do ko±ca podjazdu, na jego pytanie ile do ko±ca odpowiadam, ┐e "chyba drugi", co odbiera mu zupe│nie ochotΩ do dalszej jazdy. Na kamienistym zje╝dzie zesp≤│ 6 w klasyfikacji podobnie jak my przed dwoma dniami "≤semkuje" ko│o. Nie poradzili sobie z napraw▒, z 15 km szli na piechotΩ. Na metΩ docieraj▒ z tak du┐▒ strat▒, ┐e wypadaj▒ poza pierwsz▒ "10-tkΩ". Doje┐d┐amy do skalnego trawersu, sk▒d widaµ panoramΩ ca│ej okolicy i jezioro Garda. Wje┐d┐amy na metΩ ko±cz▒c wy╢cig na 8 pozycji, zadowoleni z uko±czenia wy╢cigu ale i z  lekkim uczuciem niedosytu. Pojecha│oby siΩ jeszcze ze 2 etapy....


Podsumowanie

Organizacja wy╢cigu z udzia│em 660 rowerzyst≤w (z 11 kraj≤w Europy, USA, RPA i jedynie my z by│ych "demolud≤w")  zosta│a przeprowadzona przez organizator≤w w spos≤b tak perfekcyjny, ┐e tu najbardziej odczuli╢my, ile brakuje Polsce do Europy. Wed│ug strza│u startera mo┐na by│o regulowaµ zegarki. Noclegi (wprawdzie w du┐ej grupie) by│y tu┐ obok startu i mety. Warunki sanitarne na tak du┐a grupΩ zadawalaj▒ce, poza jednym dniem ciep│ej wody nie brakowa│o. Torby z naszymi rzeczami by│y roz│o┐one, wystarcza│o wyci▒gn▒µ ╢piwory i roz│o┐yµ karimaty. Wsp≤lne kolacje po│▒czone by│y z dekoracj▒ zwyciΩzc≤w i om≤wieniem trasy na kolejny dzie±. Trasa by│a oznaczona doskonale, nigdy nie korzystali╢my z mapy ani z opisu trasy. Po pierwszym dniu nie brali╢my ich ze sob▒.

Uczestnicy podchodzili do siebie z daleko id▒c▒ uprzejmo╢ci▒. Pomimo zaciΩtej walki nie obserwowali╢my na trasie z│o╢liwego zaje┐d┐ania. Przy awariach czy upadkach wiele os≤b zwalnia│o, pytaj▒c, czy mog▒ pom≤c. Nie trzeba by│o braµ worka narzΩdzi i zapasowych czΩ╢ci. Na mecie kilka firm (Shimano, Centurion, Cannondale, Rock Shock, Marzocchi-Formula, DT-Magura) sprawnie bezp│atnie reperowa│o rowery. P│aci│o siΩ tylko za "materia│" po korzystnych cenach, i to nie zawsze. Za naprawΩ haka nic nie zap│acili╢my. W czasie wy╢cigu napoje i batony energetyczne zapewnia│a firma Xenofit.

Spikerzy na mecie informowali w 3 jΩzykach o  narodowo╢ci i lokacie ka┐dego nadje┐d┐aj▒cego zespo│u. Wok≤│ mety rozwieszone by│y flagi z kraj≤w uczestnik≤w (r≤wnie┐ bia│o- czerwona). Wyniki etapu by│y wywieszane i aktualizowane co kilka, kilkana╢cie minut, a w czasie kolacji wszyscy dostawali komplet wynik≤w. Alpejskie trasy nie przypominaj▒ naszych pag≤rk≤w. Wielokilometrowe mozolne wspinaczki, szybkie d│ugie zjazdy wymagaj▒ce maksymalnej koncentracji z powodu du┐ej szybko╢ci i sypkiego a nie tak ubitego, jak na naszych szlakach szutru. W czasie wy╢cigu pokonali╢my 18 prze│Ωczy w tym 10 ponad 2000 m. Najd│u┐szy podjazd mia│ 21 km. Na 5 etapach by│y po dwa oko│o 15-kilometrowe podjazdy i jeden kr≤tszy 3-5 km, na "dobicie" przed met▒. Techniczne odcinki pokonywali╢my du┐o lepiej, ni┐ przeciΩtni uczestnicy, trudniejsze dla mnie by│y d│ugie, bardzo szybkie zjazdy po sypkim szutrze. Przygotowanie kondycyjne uczestnik≤w by│o dobre, startowa│o du┐o by│ych kolarzy, triatlonist≤w i biegaczy narciarskich.

ZwyciΩzcy kategorii mΩ┐czyzn, Du±czycy Jan Erik Ostergaard i Bo Petersen, to zawodnicy znani z niedawnych start≤w w Pucharze ªwiata.

Na mecie w Riva del Garda Najs│abszy by│ poziom w kategorii kobiet. Czo│owe mixty bardzo mocne, stosowa│y r≤┐ne techniki walki. Niekt≤rzy partnerzy pchali swoje partnerki pod g≤rΩ lub ci▒gnΩli na holu, niekt≤rzy (najmniej skuteczna metoda) tylko s│ownie dopingowali swoje towarzyszki. O sprzΩcie uczestnik≤w mo┐na powiedzieµ tylko, ┐e by│ to przegl▒d najwy┐szych p≤│ek. Przewa┐a│ XTR, poni┐ej XT by│y tylko moje piasty LX. Pomimo, ┐e by│o du┐o fulli (g│≤wnie Centurion, Rotwild), w czo│≤wce tylko sztywniaki. Amortyzatory w 90% + SID, poza tym trochΩ (ku naszemu zdziwieniu) starych Marzoch≤w XC 700 a "Bomber≤w" jak na lekarstwo.

Wy╢cig Transalp Challenge by│ niesamowitym prze┐yciem │▒cz▒cym sportow▒ zabawΩ z pobytem w piΩknych wysokich g≤rach, ze wspania│▒ atmosfer▒ i doskona│▒ organizacj▒. W tych warunkach adaptacja do znacznego wysi│ku, kt≤rego nasilenia nie byli╢my w stanie wcze╢niej przewidzieµ, by│a bardzo dobra i z chΩci▒ wystartowaliby╢my za rok.

Wi▒┐e siΩ to jednak ze sporym kosztem finansowym (op│ata startowa, noclegi, przejazd, no i to, co najdro┐sze, czyli sprzΩcicho) oraz konieczno╢ci▒ dobrego przygotowania treningowego. Najlepszym rozwi▒zaniem by│by wsp≤lny wyjazd 3-4 zespo│≤w wspomaganych przez sponsor≤w. Ko±cz▒c chcemy podziΩkowaµ Browarowi Okocim, kt≤ry pom≤g│ nam finansuj▒c noclegi w czasie wy╢cigu. Chcieli╢my wystartowaµ w koszulkach z logo Okocim, jednak wykonanie nieprzemys│owej ilo╢ci "tylko 2 koszulek" okaza│o siΩ niemo┐liwe.

ZachΩcamy fan≤w maraton≤w do udzia│u w Transalp 2000, bΩdziecie zadowoleni.

Marek Pa╢ciak, Bogus│aw SiΩbor bikeBoard 10/1999

Copyright © BIKEBOARD - WYDAWNICTWO G╙RY, BARAN I S-KA, tel. (012) 4211482 Napisz do redakcji! Napisz do redakcji

Web design
& mastering:
Zbooy