SPORT I TURYSTYKA
Sport polski - wciąż uwikłany w stare PRL-owskie administracyjne struktury, lekko tylko rozluźnione - poszukuje recepty na przetrwanie. Nie przygotowany do nowych warunków, obarczony balastem nawyków minionych dziesięcioleci, traktowany w kręgach elit rzadzących, jako mało ważny, szybko tracił swój potencjał ludzki i materialny. W PRL byliśmy potęgą sportową, dlatego, że sport był oczkiem w głowie reżimu. Obniżenie jego poziomu w III Rzeczpospolitej łączy się również z brakiem zainteresowania elit politycznychy W nastroju niewiary w możliwe sukcesy, drastycznie zmniejszały się nakłady, skurczyła się liczba ludzi uprawiających sport wyczynowy, zachwianiu uległy struktury szkolenia. Udany pod względem medalowym ostatni występ olimpijski, nie zmienił generalnie obrazu polskiego sportu, zawężonego do kilku liczących się w światowej rywalizacji dyscyplin. Sukcesy olimpijskie zostały odniesione w dyscyplinach, gdzie jest stosunkowo niższa konkurencja, niż np. w piłce nożnej czy tenisie. Polscy sportowcy zajmują odległe pozycje we wszystkich grach zespołowych. Bardzo nisko notowane są konkurencje zimowe. Pustymi pozostają stare hasła o powszechności kultury fizycznej i rekreacji. Małe uczestnictwo obywateli kraju, szczególnie mieszkańców wsi,w aktywnych formach wypoczynku wynika zarówno z możliwości ekonomicznych, jak i warunków cywilizacyjnych; brak łatwo dostępnych wypożyczalni sprzętu sportowego, brak taniego sprzętu, brak dostatecznej ilości urządzeń i obiektów sportowych (perspektywa poszukiwania stadionu piłkarskiego, spełniającego międzynarodowe wymogi bezpieczeństwa, jedynie...poza granicami kraju). Podjęte próby zmian tej sytuacji, wyrażające się - w kontrowersyjnej miejscami - ustawie o kulturze fizycznej, oraz w zwiększeniu środków pozabudżetowych na modernizację i rozbudowę bazy sportowej; wsparciu finansowym sportu wśród dzieci, młodzieży i osób niepełnosprawnych oraz w krzewieniu współzawodnictwa młodego pokolenia - mogą dać ewentualnie jakieś rezultaty za kilka lat. Niewystarczający - jak twierdzą specjaliści od rehabilitacji - jest udział w sporcie osób niepełnosprawnych, niemal dziesięciokrotnie mniejszy niż pozostałej części społeczeństwa. Ponadto - podobnie jak w PRL - główna uwaga skierowana jest na sukcesy medalowe sportowców niepełnosprawnych, zapominając o konieczności uprawiania sportu przez osoby niepełnosprawne, nie tylko od święta, ale jako ważnego czynnika w rehabilitacji. Nierozwiązanym problemem pozostaje przeciwdziałanie eskalacji negatywnych zjawisk w sporcie; na imprezach sportowych i w ich otoczeniu. Sport polski wszedł, czy też wchodzi, do sportu zawodowego, przejmując, niestety, tylko minusy: brutalizację, przekupstwo, cynizm, sprzedawanie meczów itp. Nikt nie może zaprzeczyć, że sport powinien kształtować osobowość człowieka - zarówno sportowca jak i widza, tymczasem w Polsce ta sfera jest całkiem zaniedbana, a wręcz przerażająca: straszne chamsto, brutalność widowni (szczególnie piłkarskiej) - to dowód zupełnego zdziczenia, braku wychowania i zaniku dobrych obyczajów. Brak jest frontalnej, zdecydowanej walki z tymi objawami (prasa napisze i na tym się kończy). Łączy się to ze stanem wychowania i świadomości całego młodego pokolenia; wręcz degradacji mentalnej. Twierdzenie, że sport jest rywalizacją przyjaciół, jest dla tych młodych ludzi czymś niezrozumiałym, obcym do tego stopnia, że np. w plebiscycie popularności - wysokie miejsce zajmuje bokser, który brutalnie fauluje a za chwilę wręcza się nagrodę fair-play innemu sportowcowi, ale nie on jest bohaterem wieczoru, ale ten, który fauluje wystawiając nas na pośmiewisko świata. Problemem sportu w Polsce nie są jedynie medale na kolejnej olimpiadzie - ale kształtowanie charakterów i zdrowie młodego pokolenia, bo do tego sport jest powołany. I mimo, że krytykuje się młodzież, główne zło tkwi w działaczach ( np. w związkach sportowych, w PKOL-u, są ci sami ludzie, nomenklatura sprzed 1990 roku), którzy tylko udają, że ten sport jest celem nadrzędnym. Zjawiska w sporcie są odbiciem zjawisk występujących w całym społeczeństwie (wchodzenie niejasnego kapitału, przekupstwa itd.). Doszło do tego, że wielu bardziej w sporcie interesuje, ile zawodnik zarobił, niż jak grał na boisku, czy jak walczył. * Turystyka jest jedną z najbardziej dynamicznie rozwijających się gałęzi gospodarki światowej. Prognoza Światowej Organizacji Turystyki (WTO) mówi, że na początku XXI wieku liczba turystów wyjeżdżających za granicę swojego kraju prawie podwoi się, sięgając miliarda. Już teraz ( dane z 1995 roku)łączne światowe wydatki na turystykę (bez transportu lotniczego) przewyższały miliard dolarów dziennie. Prognozy mówią także, że za kilkadziesiąt lat Europa (dzisiaj cel 3/5 światowych podróży) będzie żyła przede wszystkim z turystyki. Turystyka i podróże są bowiem największym przemysłem na świecie, tworzącym najwięcej miejsc pracy, przynoszącym wzrost ekonomiczny, rozwijającym inwestycje oraz handel zagraniczny - tak twierdzi Światowa Rada Podróży i Turystyki (WTTO). Jak na tym tle wygląda Polska? Sądząc ze statystyk, zupełnie nieźle. W 1990 roku do Polski przyjechało 18,2 mln cudzoziemców, w rok później już 49 mln, w 1993 - 61 mln, w 1994 - 74 mln, a w 1995 roku - ponad 82 miliony. Obejmuje to wszystkie przekroczenia granicy, łącznie z kilkugodzinnymi wycieczkami po zakupy. Zgodnie z definicją przyjętą przez ONZ i WTO - turystą jest osoba, która udaje się do innego kraju w celu innym niż zarobkowy i spędza tam przynajmniej jedną noc. Takich "zdefiniowanych" turystów przyjechało do nas w roku 1992 - 15 mln, w 1993 - 17 mln, w 1994 - 18,5 mln, a w 1995 - 19,2 mln, ale znów w tej statystyce uwzględniono również nocujących na dworcach lub w samochodach, handlarzy i zatrudnionych "na czarno" obywateli byłego ZSRR. Wpływy z turystyki w Polsce wzrosły według Instytutu Turystyki - z 4,1 mld USD w 1992 r. do ponad 7 miliardów dolarów w roku 1995. Uwzględniając te dane, Polska awansowała na listach rankingowych WTO w kategorii "przyjazdy turystów zagranicznych" na 9 miejsce w świecie, wyprzedzając takie potęgi turystyczne, jak Austrię, Niemcy, Szwajcarię i Grecję. W kategorii "wydatki turystów zagranicznych" awansowaliśmy z 64 miejsca w 1990 roku na 13 miejsce w 1995 roku. Czy Polska jest "turystycznym tygrysem"? Ze statystyk wynika, że tak. Nie zawsze jest to zgodne z powszechnym odczuciem, wedle którego Polska jest krajem turystyki tranzytowej oraz drugiego, czyli krótkiego urlopu. Jakie są nasze atuty i słabe strony w walce na światowym rynku turystyki? Czym możemy przyciągnąć potencjalnych turystów? Atutem jest tranzytowe położenie na trasie z Europy do Rosji oraz ze Skandynawii na południe, sąsiedztwo Niemiec - bogatego kraju z proturystycznie nastawionymi obywatelami, oraz państw byłego ZSRR, potencjalnie bardzo dużego rynku turystycznego, dla których jesteśmy najbliższym krajem Zachodu. Polska jest różnorodna krajobrazowo, 46 procent powierzchni kraju nadaje się do zagospodarowania turystycznego, mamy różnorodne środowisko przyrodnicze,góry,lasy i jeziora,Puszczę Białowieską z żubrami, wspaniały unikalny w Europie kompleks bagien biebrzańskich, ciekawą kulturę, zwłaszcza muzykę, plastykę i teatr oraz około 50 zabytków klasy międzynarodowej. Jesteśmy nadal postrzegani jako kraj "Solidarności" i ojczyzna Papieża. Potencjalnym zapleczem turystycznym jest kilkunasto- milionowa Polonia. Ponadto ceny towarów i usług są atrakcyjne dla naszych sąsiadów. Słabych stron jest niestety więcej, niż dobrych. Przede wszystkim - stan bezpieczeństwa - kradzieże, napady, oszustwa (np. taksówkarze żądający za krótki kurs z lotniska do hotelu w centrum Warszawy po 100 USD), zły stan środowiska naturalnego, zanieczyszczenie wody i powietrza, zamykane plaże, zatłoczone szlaki turystyczne w Tatrach, fatalny stan dróg, niedorozwój infrastruktury turystycznej i rekreacyjnej, ponadto niski standard bazy noclegowej, a przede wszystkim brak tanich, 2-3 gwiazdkowych hoteli turystycznych, czy wreszcie fatalny stan toalet publicznych. Na to nakłada się słaba promocja kraju na rynkach turystycznych (w przeliczeniu na jednego przyjeżdżającego turystę, w świecie na promocję wydaje się 3-4 dolary, u nas 75 centów). Niedostateczne inwestycje, które zwiększyłyby przyjazdy do Polski, np. centra kongresowe i wystawiennicze; małe hotele o przyzwoitym standardzie itp. Ponadto zbyt duży fiskalizm państwa, wpływający na ceny towarów i usług, często chyba nieprzemyślany, np. wysoki podatek VAT w gastronomii hotelowej i jednocześnie znacznie niższy w luksusowych lokalach tzw. gastronomii otwartej. Wśród elit politycznych i gospodarczych naszego kraju nie ma także zrozumienia dla ekonomicznej i antyrecesyjnej roli gospodarki turystycznej. Polska od pięciu lat nie ma gotowej ustawy o świadczeniu usług turystycznych, która to ustawa ma uporządkować rynek turystyczny i lepiej chronić interesy konsumenta. W Polsce turystykę adresuje się przede wszystkim do cudzoziemców, tymczasem o jej sile decyduje turystyka krajowa. Cudzoziemcy wydają w Polsce około 7 mld dolarów, a mało kto wie, że drugie tyle wydają w kraju polscy turyści. Proporcje w krajach zachodnich są następujące; 30 procent - wydatki obcokrajowców, 70 procent - turystów miejscowych. Polska okrzyknięta została już "turystycznym tygrysem". Rozwój turystyki jest korzystny dla gospodarki i poziomu życia ludzi. Powinniśmy wykorzystać tę szansę. Aby utrzymać wysoką pozycję musimy inwestować w rozbudowę infrastruktury, poziom, jakość i różnorodność usług w tej branży, bowiem dobra koniunktura ilościowa może się wkrótce skończyć. Ale przede wszystkim musimy zmienić lekceważące podejście do turystyki, która na naszych oczach wyrasta na największą gałąź światowej gospodarki i ważny element życia. |
|
|||
|
|||
Ostatnia modyfikacja 22 kwietnia 1998 r. |