by Lech Wałęsa
Instytut Lecha Wałęsy
email: walesa@newmedia.pl | website: www.ilw.org.pl |
Łatwo jest wysyłać polityków na emeryturę. Tym łatwiej, kiedy nie samemu przychodzi tę emeryturę płacić. Młodzi powinni twierdzić, że starsi się już do niczego nie nadają. To przywilej młodości. Nie zdziwiło mnie więc brzmienie artykułu Bronisława Wildsteina: Pogrzebać Wałęsę? Nawet mnie ucieszyło - wiem bowiem, że kiedy napiszą nekrolog żyjącego, to zapowiada mu to długie i dobre życie. Traktuję więc wywody pana Wildsteina jako pozytywny prognostyk. Jednak są w jego analizie - prawda, że nie szczegółowej, kto bowiem nie zgubi z pola widzenia szczegółu pisząc o dwóch dekadach kraju, który się zmienia, dwie kolumny - pewne fragmenty, do których pragnę się odnieść. Pierwszy to ten ton, który słyszałem nie raz ze szpalt "Gazety Wyborczej". Melodia, że Wałęsa jest naczelnym wrogiem demokracji i tylko czyha, jak jej łeb ukręcić. Wystarczyło, że wnikliwy analityk polityczny Pan Wildstein przeniósł z "Życia" do "Gazety". Zaraz zaczął grać na tej fałszywej strunie, że Wałęsa - to demokracji wróg numer 1. Nawet mu redakcja wytłuściła zdanie: "Wałęsa nie wróci już na scenę polityczną. Jedyną szansą dla niego byłoby załamanie się procesów demokratycznych w Polsce". Łaskawco, całe swoje życie poświęciłem na walkę o demokrację w Polsce. Poświęciłem nie bez rezultatów, a nawet - nie powiem nie bez dumy - stałem się symbolem tych zmian. A teraz miałbym według Pana utrącić to, co zrobiłem, dla jakichś Pańskich mrzonek. Wolno Panu uważać mnie za złego polityka (o to prawo dopominałem się zawsze), wolno nawet za podłego. Ale jeżeli uważa mnie Pan za aż tak głupiego, daje Pan świadectwo nie najlepszej pamięci i nie najlepszej pracy mózgu. Ale to, w końcu Pańska sprawa - nie ja Panu wybierałem zawód dziennikarza i nie ja Pańskie teksty sygnuję podpisem. Brak cenzury prewencyjnej (czyli możliwość pisania tego, co się chce) był jednym z 21 postulatów w pamiętnym Sierpniu w Gdańsku i nadal go podtrzymuję. Więc czemu odpowiadam, skoro pisanie głupot (byle na własny rachunek) uważam za jeden z filarów demokracji. Przyznam się, że z braku wyobraźni. Myślałem, że ludzie jednak nie we wszystko uwierzą. Kiedy nagle słyszę, że Wałęsa to czołowy zwolennik władzy totalitarnej, zaś byli członkowie PZPR są w przedniej i zadniej straży demokracji, to mam poczucie, że żyję w świecie poprzewracanych wartości. Kiedy słyszę, że człowiek, który obalił komunizm jest tego komunizmu agentem; kiedy czytam, że powołuję partię, aby rozbić AWS, to zastanawiam się, ile z tych głupot wejdzie do ludzkiej głowy. Patrzę na tłumy ludzi na ulicach. Jakimś cudem nie mają rozdętych, pofałdowanych na czole czaszek i wcale nie wyglądają jak stwory z serialu Star Trek. Wyglądają normalnie, choć rzekomo myślą patologicznie. Nagłe zainteresowanie moją osobą bierze się, jak sądzę, z faktu zarejestrowania przez Wydział Rejestrowy Sądu Wojewódzkiego mojej partii: Chrześcijańskiej Demokracji III Rzeczypospolitej Polskiej. Piszę "mojej" bo tak zaistniała w prasie, bo - na jej założycielskim zebraniu - wybrany zostałem jej Przewodniczącym. Od dawna mówiłem: godzina 'Zero' tworzę partię, nakreśliłem jej profil, skierowałem do rejestracji. Teraz wszyscy się dziwią, albo oburzają, że partia powstała. Fakt, że jest to pierwsza partia zarejestrowana na nowych zasadach, pod rządami nowej ustawy o partiach politycznych, dowodzi planowości w przygotowaniu. Swoją drogą ciekawe - jak zostanę z jedyną legalną partią - to co będzie? Ale tu muszę powiedzieć dlaczego w ogóle powołałem partię. AWS twierdzi, że poparcie rodzi się tylko od wewnątrz. Nie, poparcie możliwe jest z zewnątrz - z wewnątrz można jedynie rozsadzać (co zresztą liczni robią). Różnice między "popieram", a "zapisałem się do" - są jak między komunizmem i demokracją. Powołałem ChD III RP pod osłoną ciszy wyborczej, by nikt nie mógł powiedzieć, że startuję do parlamentu, czy że chcę rozdawać parlamentarne karty. Niestety, wlecze się za mną takie podejrzenie i to nie jedno. Panowie Kaczyński i Kurski (frakcja drobiowa) uważają mnie nadal za ucieleśnienie zła, co jest zresztą jedynym sposobem ich istnienia jako polityków. Jeżeli ktoś nie widzi, gdzie przebiegają społeczne podziały; gdzie biją źródła władzy, gdzie przecinają się interesy grup - to powinien wymyślić sobie cel do atakowania, jakiegoś wroga dzięki któremu może istnieć. Miałem to szczęście, że panowie K & K (tak zwana frakcja braterska) wzięli się akurat za mnie. Nie mam apologetów, mam krytyków. Może nie tyle analizujących działanie, ile czyniących z ataków pod moim adresem sposób na życie. Powiadają Chińczycy, że wysokość wieży mierzy się cieniem, który ona rzuca, a wielkość człowieka ilością wrogów. Wielu mi mówi, że popadłem w megalomanię. Pan Bronisław Wildstein to potwierdza. Moja inicjatywa partyjna bywa rozumiana opacznie. Szczególnie jeśli chodzi o relacje z AWS. Jak bym chciał robić AWS-owi konkurencję, to przed wyborami. Do dnia głosowania tego nie dokonałem, więc oświadczam, że nie jest to parlamentarna konkurencja AWSu. W parlamencie na 4 lata sprawy zostały przesądzone. Ja buduję pozaparlamentarne poparcie dla prawicy, więc i dla AWS. Tymczasem mówią, że rozbijam jedność, jakbym był w stanie zorganizować dodatkowe wybory do Sejmu. W tym względzie ja nawet nie proszę o szczyptę realizmu, ja się domagam minimalnego rozpoznania rzeczywistości. Spytajcie wojskowych, czy po to kopią drugą linię okopów, by strzelać w plecy tym na pierwszej linii. Nie, druga linia jest po to, aby się bronić. Tylko bolszewicy myślą, że drugą linię transzei wykopano, by strzelać do tej pierwszej. Druga linia jest po to, by dać schronienie w czas niebezpieczeństwa i dać oparcie w czas zwycięstwa. Tak ja to widzę i tak chcę realizować. Wytrawny politolog zauważa: Wydawało się, że Wałęsa zrozumiał swoje błędy i po raz pierwszy działał na rzecz sukcesu, którego nie był ojcem. Panie Wildstein, to nie ja i nie Pan wymyśliliśmy demokrację. W starożytności są jej początki. Jako ojciec poczuwam się do ośmiorga dzieci; jako polityk do pewnych wartości, których nie spłodziłem, ale które sobie wybrałem. Na przykład do demokracji przedstawicielskiej, poszanowania wolności jednostki, ochrony życia, wolnej prasy etc. Zawsze służyłem sprawom, do których miałem pokornie synowski, a nie ojcowski stosunek. Zawsze działam na dobro tego, czego nie jestem ojcem. Inne działanie uważam za nepotyzm. Działanie Chrześcijańskiej Demokracji III Rzeczypospolitej Polskiej ma wspierać Akcję Wyborczą "Solidarność" - wspierać, bo wsparcie bardzo jej będzie potrzebne. Działanie społeczności związkowej jest zupełnie odmienne od działań politycznych. Związkowiec działający w polityce ma, chcąc nie chcąc, rozdwojenie osobowości. Z jednej strony zachowuje się jak pracownik prywatny, czyli solidarny z pobierającymi wynagrodzenie za pracę. Z drugiej jak państwowy, bo państwo do tej pory jest największym pracodawcą. Związkiem zawodowym można państwo kontrolować, ale nie można nim kierować. Dlatego ze związku zawodowego nie będzie partii politycznej. Choć przykład SdRP pokazuje, że partia może pełnić funkcje związku zawodowego, dba przede wszystkim o interesy swoich członków. Nie czytałem pism Maxa Webera, który - jak Pan pisze - zbudował pojęcie "charyzmatycznego przywódcy" (charyzmatycznego lub nie) najbardziej ważki jest fakt, czy pójdą za nim ludzie, czy nie. O siebie się w tej mierze nie boję. I tu jest pies pogrzebany. |
Możesz wysłać E-mail do
Lecha Wałęsy: walesa@newmedia.pl |
Copyright by Dariusz Szatkowski