Felieton Lecha Wałęsy

 

Gdańsk, 25 lipca 1997

 

 

Co pozostało suche po wielkiej powodzi? Pozostała solidarność - niestety, przez małe "s". Mam tu na myśli uczucie łączące ludzi w chwilach trudnym, karzące im zdobywać się na cywilny heroizm i codzienne poświęcenie. Taka jest polska cecha narodowa, że w obliczu zagrożenia stać nas na heroizm. Ludzie stają się wtedy piękni tak, jak byli w Sierpniu 1980 roku. Szkoda, że nie wszyscy. Solidarność przez duże "S" nie popisała się nadmiernie. Choć na tle poczynań Rządu wszyscy wypadają wspaniale. To tło stanowi taką czarną plamę zaniedbań, przewin i błędów, że wszyscy odcinają się od niej jasną barwą.

Premier Rządu, który przyznaje w Parlamencie, że gdyby wysadzono na czas wały we wsi Łany, to - prawdopodobnie - Wrocław nie byłby zalany. Wielki Boże, państwo, które nie potrafi wysadzić kilku metrów ziemi (bombardowano ten wał - kiedy już usunięto z niego ludność - z helikopterów) pragnie wstąpić do najnowocześniejszego sojuszu wojskowego. Dobry Boże, szef Gabinetu, który doprowadził do częściowego zniszczenia siedmiuset tysięcznego miasta nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności. Cisną się na usta pytania, jak duże miasto trzeba zalać, aby przestać być premierem. Mamy tylko kilka większych - chyba, że zaczniemy pracować na eksport.

Rząd jest potrzebny nie wtedy, gdy wszystko idzie dobrze - sprawdza się wtedy gdy coś szwankuje. Teraz dał nam pokaz braku kompetencji. Minister Spraw Wewnętrznych od dziennikarzy dowiaduje się, że ma przeszkolonych fachowców od powodzi. Ministerstwo Obrony pokazuje jak bezbronna jest obrona cywilna. Minister Zdrowia udziela cennych porad, że w walce z epidemiami najważniejsza jest higiena osobista, co ludzie, którzy nie mają wody nawet do picia przyjęli zapewne z widoczną ulgą. Premier daje popis arogancji twierdząc, że przezorny zawsze ubezpieczony. Dlaczego to wszystko? Dlatego, że rząd jest zawsze ubezpieczony - on się sam wyżywi, sam się wysuszy. Będzie trwał dopóty dopóki trwa układ polityczny, który za nim stoi. Ta koalicja ma zdecydowaną, "konstytucyjną" większość w Parlamencie. Rząd ma ogromne uprawnienia i nie ponosi, praktycznie, żadnej odpowiedzialności. Taka jest logika systemu parlamentarno-gabinetowego. Zawsze byłem jego przeciwnikiem. Uważam, że on - ten system - wyszedł z powodzi najbardziej "umoczony".

Tym to smutniejsze, że właśnie została podpisana Konstytucja, która sankcjonuje ten system na najbliższe lata. Jako zwolennik systemu prezydenckiego głosowałem przeciw w referendum. Inni zagłosowali nogami - nie poszli. Otrzymaliśmy za to propozycję Ustawy Zasadniczej przegadanej, a z ponad czterdziestoma artykułami "pustymi", które odnoszą do nieistniejących jeszcze przepisów. Natomiast przepisy o stanie wyjątkowym pochodzą z 1983 roku. Rozgorzała dyskusja, czy wprowadzać stan wyjątkowy, czy tez nie. Stan wyjątkowy wprowadza się - jak nas poucza nazewnictwo - w sytuacjach wyjątkowych. Na następną taką sytuację wyjątkową przyjdzie nam czekać następne pięćset lat. Mieliśmy już stan wojenny bez wojny - teraz mamy sytuację wyjątkowa bez stanu wyjątkowego.

Natomiast silnym elementem humorystycznym była troska SLD o możliwości ograniczenia swobód obywatelskich przy okazji wprowadzenia ustawodawstwa specjalnego. Obostrzenia skierowane przeciw wolnościom obywatelskim można wprowadzać w takim wypadku, ale nie trzeba. Nie trzeba - bowiem na zalanych wodą terenach nie można. Już widzę oczyma duszy te działania cenzury (nie istniejącej przecież) czy przeszukania przez płetwonurków w zalanych domach. Koksowniki pod wodą też nie palą się najlepiej. To była ucieczka przed odpowiedzialnością - tylko gdzie Rząd przed tą odpowiedzialnością ucieknie. Chyba tylko pod tę wodę, która pocieknie ze środków masowego przekazu i rządowych wystąpień.

Niepokój budzi też pomoc dla powodzian. Mamy niezwykle ofiarne społeczeństwo, ludzi wrażliwych na nieszczęście bliźniego i skorych do pomocy - ludzi solidarnych. Ale pozostaje pytanie; kto tę pomoc ma koordynować, kto rozprowadzać, kto dzielić. Jeżeli będzie to robił rząd, to - taka jest moja obawa - zrobi to równie efektywnie, jak walczył z powodzią. Walka o redukcję polskiego zadłużenia nauczyła mnie, że nie ma tak wielkich pieniędzy, których centralna biurokracja nie potrafiła by zmarnować. Rząd prześciga się teraz w obietnicach jak będzie likwidował skutki powodzi. Może dlatego SLD boi się przełożonych wyborów, że będzie można ich - jeszcze dodatkowo - z tych obietnic rozliczyć. A tak niech się martwi przyszły Rząd, następny Sejm. A oni teraz, jak się mówiło, u mnie, w Popowie - końce w wodę.


 

Możesz wysłać E-mail do Lecha Wałęsy: walesa@newmedia.pl
[ Informacja o Instytucie| Informacje o Fundatorze| Informacje o Radzie Instytutu|

Informacje o Zarzadzie Instytutu| Migawki z wizyt Lecha Walesy|
Felietony i inne| Opracowania Instytutu| Partia - Chrzescijanska Demokracja III RP| Rozne komunikaty i informacje ]
Webmaster: Dariusz Szatkowski dareks@newmedia.pl

STRONA GŁÓWNA


Copyright by Dariusz Szatkowski