Z│ota rybka
Zbigniew Dudek

PiΩkny s│oneczny dzie±; kalendarz wΩdkarski zapowiada dobre branie, wiΩc biorΩ "kij" i wyruszam nad jezioro. Przede mn▒ mi│a perspektywa kilkugodzinnego leniuchowania, a zapewne nie tylko ja wpad│em na ten pomys│. O (!) widzΩ, ┐e jest tu m≤j przyjaciel ze swym starszym bratem.

- Cze╢µ Wojtku ! Cze╢µ Michale ! - m≤wiΩ niezbyt g│o╢no, by nie sp│oszyµ ryb. - Jak bior▒ ?
- Tak sobie. Chyba nie s▒ zbyt g│odne - odpowiada Micha│. - Od rana z│apa│em tylko dwie p│ocie - i wskazuje na plastykowe wiaderko z par▒ ryb. - Chyba nie znajdzie pan ju┐ dobrego miejsca, - dodaje po chwili, wodz▒c wzrokiem wzd│u┐ brzegu - wiΩc mo┐e przy│▒czy siΩ pan do nas ? Mo┐e z│owi pan swoj▒ z│ot▒ rybkΩ ?
- DziΩkujΩ, z przyjemno╢ci▒ !
SadowiΩ siΩ obok Micha│a i rozk│adam sprzΩt.
- Z│ot▒ rybkΩ ? - pytam z zaciekawieniem. - To chyba nie w tych wodach ?
- Mam na my╢li tΩ bajkow▒, z│ot▒ rybkΩ - wyja╢nia Micha│. - Nie zna pan tej bajki ? - pyta zdziwiony.
- Nie bardzo. Opowiedz, mo┐e sobie przypomnΩ.
- No wiΩc to by│o tak: Bardzo, bardzo dawno temu za siedmioma morzami, za siedmioma g≤rami ...
- Zaraz, zaraz ... chyba znam tΩ bajkΩ.
- Jak to, pan zna ...? Przecie┐ jeszcze nie zacz▒│em ?
- S│ysza│em ju┐ tΩ historiΩ: "Za siedmioma morzami, za siedmioma g≤rami ..."
- Oj, ale pan niecierpliwy. Wszystkie bajki tak siΩ zaczynaj▒ - to m≤wi▒c, podrywa lekko sp│awik. Czy┐by trafi│a mu siΩ "ciΩ┐ka sztuka" ?
- A czemu ? Czy nie mo┐na, w takim razie, sobie tego wstΩpu odpu╢ciµ ?
- DziΩki temu, nie wi▒┐emy tego o czym m≤wimy z konkretn▒ osob▒ - wyja╢nia Micha│.
- A dlaczego mamy nie wi▒zaµ tego z konkretn▒ osob▒ ?
Ojej, Panie Witku, bajki czasem m≤wi▒ o rzeczach, do t≤rych nie chcemy siΩ, tak ca│kiem, przyznaµ.
- Aaa, teraz rozumiem ! Lepiej powiedzieµ, ┐e przydarzy│o siΩ to: nie wiadomo komu, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo kiedy, ni┐ na przyk│ad: mnie samemu. Czy tak ?
- No w│a╢nie ! - przytakn▒ z zadowoleniem Micha│. - Jak ju┐ m≤wi│em: Za siedmioma morzami, za siedmioma g≤rami ┐y│ ubogi rybak ze swoj▒ ┐on▒; codziennie rano wychodzi│ nad jezioro │owiµ ryby. Pewnego razu ...
- Wybacz, ┐e Ci przerwΩ, ale powiedz mi jeszcze, dlaczego akurat za siedmioma g≤rami, a nie piΩcioma czy nawet stoma ? - zapanowa│a chwila konsternacji, podczas kt≤rej Micha│ szuka w pamiΩci odpowiedzi.
- Si≤demka - przychodzi bratu z pomoc▒ Wojtek - to prastara szczΩ╢liwa liczba oznaczaj▒ca spe│nienie: Pan B≤g sze╢µ dni stwarza│, a si≤dmego odpocz▒│, pokaza│, ┐e zako±czy│ pracΩ.
- Mo┐e i tak - podj▒│ Micha│. - Ale ja nie jestem przekonany, ┐e ta bajka ko±czy siΩ szczΩ╢liwie. Zreszt▒, niech pan pos│ucha: Pewnego razu w sieci znalaz│ tylko jedn▒, ale za to z│ot▒ rybkΩ, kt≤ra do niego przem≤wi│a i poprosi│a by j▒ wypu╢ci│, a ona w zamian spe│ni jego ┐yczenie. Rybak nie bardzo wiedzia│, o co prosiµ, gdy┐ zadowolony by│ ze spokojnego ┐ycia jakie prowadzi│ i uwa┐a│, ┐e niczego wiΩcej nie potrzebuje; a tak▒ │adn▒ rybkΩ i tak by wypu╢ci│. Ale poniewa┐ rybka nalega│a, poprosi│ o nowe korytko, gdy┐ to w zagrodzie, w nienajlepszym by│o ju┐ stanie. Rybka powiedzia│a: "Wracaj do domu, ju┐ masz, o co prosi│e╢."
- I co, spe│ni│a rybka pro╢bΩ ?
- Oczywi╢cie !
- Co╢ mi tu, Michale, nie gra... Niby z│ota rybka; m≤wi ludzkim g│osem; zna czary. A wpada w sieci i uwolniµ siΩ nie umie.
- Panie Witoldzie, a co by to by│a za z│ota rybka, gdyby nie wpad│a w tΩ sieµ ?!
- Ach ! Panie Michale, ┐e te┐ nie pomy╢la│em !
- Niech pan s│ucha dalej ! - kontynuuje z zaanga┐owaniem Micha│. - Rybak wr≤ci│ do chaty i opowiedzia│ wszystko ┐onie. I teraz zaczΩ│y siΩ jego k│opoty. »ona jΩ│a narzekaµ, jakie ciΩ┐kie ┐ycie prowadz▒; chata siΩ rozpada; wszΩdzie brud, a on jedynie o korytko poprosi│. I szybko wys│a│a go do rybki, by nowego domu za┐▒da│. Rybak t│umaczy│, ┐e chce za wiele, lecz na nic siΩ to zda│o, rybakowa tak bardzo nalega│a, ┐e ust▒pi│. Przyszed│ nad jezioro, a ono ju┐ nie wygl▒da│o jak rano: woda zm▒cona i niespokojna, lecz rybka przyp│ynΩ│a, s│ysz▒c wo│anie rybaka, i spe│ni│a jego pro╢bΩ.
Rado╢µ ┐ony nie trwa│a d│ugo; ju┐ po kilku dniach stwierdzi│a, ┐e dom jest za ma│y i potrzebuj▒ zamku. I nic nie pomog│y t│umaczenia rybaka, ┐e nie mo┐na ┐▒daµ tak wiele od rybki. W ko±cu rybak ponownie ust▒pi│ i ruszy│ nad jezioro. Po przyj╢ciu zobaczy│, ┐e na jeziorze szaleje burza; lecz i tym razem rybka us│ysza│a jego wo│anie i spe│ni│a pro╢bΩ.
- Wybacz, ┐e Ci znowu przerwΩ, Przyjacielu, ale ju┐ nie mogΩ d│u┐ej opieraµ siΩ pytaniu: Kto kogo z│owi│, tak naprawdΩ, w tej bajce ?!
- My╢lΩ sobie... - zacz▒│ po namy╢le Micha│ - ┐e nie tylko rybak z│owi│ rybkΩ, ale te┐ kiedy╢ rybakowa rybaka.
- Nie zapominajmy, ┐e rybak te┐ czerpie z tego korzy╢ci. - zauwa┐a Wojtek - Ale jak mawia│ Kwiczo│: "Z bab▒ ╝le." Na co Pyzdra: "A bez baby ?" "Jeszcze gorzej" - odpowiada│ Kwiczo│.
Tys prowda ! - orzekamy rozbawionym ch≤rem.
- Ale p≤╝niej baba, to znaczy ┐ona rybaka, - poprawia siΩ Micha│ - chcia│a, ┐eby zostali kr≤lami, na co rybak ju┐ przystaµ nie chcia│, uwa┐a│, ┐e to zbyt wiele, wiΩc rybaczka sama zosta│a kr≤lem. A p≤╝niej cesarzem, papie┐em, a┐ w ko±cu zapragnΩ│a byµ Panem Bogiem.
- I co rybka na to ?!
- Wtedy rybka nie wytrzyma│a i j▒ ukara│a: powiedzia│a do rybaka: "Wracaj, ju┐ siedzi z powrotem przed glinian▒ chat▒."
- No tak, chciwo╢µ nie pop│aca; nawet z│ota rybka mo┐e siΩ zniecierpliwiµ.
- Mo┐na te┐ powiedzieµ, - zabiera g│os starszy mΩ┐czyzna, kt≤ry │owi▒c w pobli┐u, przys│uchiwa│ siΩ naszej rozmowie - ┐e niedobrze jest ulegaµ naciskom otoczenia i rezygnowaµ z w│asnego zdania. Nawet je╢li jest to ┐ona albo zw│aszcza, je╢li jest to ┐ona. Wszak mΩ┐czyzna jest g│ow▒ rodziny, a przynajmniej dawniej tak by│o, wiΩc je╢li ty nie bΩdziesz kr≤lem, to ona nim bΩdzie, co te┐ siΩ w bajce sta│o - ko±czy z nut▒ smutku w g│osie. - Ale, - dodaje po chwili - dobrze te┐ jest, przyznaµ siΩ przed sob▒, ┐e w nas samych tkwi dwoisto╢µ i czΩsto chcemy wiΩcej, ni┐ potrzebujemy, i mimo, ┐e zdajemy sobie z tego sprawΩ, to ulegamy tym pragnieniom. My╢lΩ, ┐e mo┐emy wym≤c na naszej naturze, jak na z│otej rybce, by spe│nia│a nasze wydumane pragnienia, lecz burzy to szerszy porz▒dek rzeczy, jak powierzchniΩ jeziora. Poza tym, mo┐e rybka w cale nie przesta│a spe│niaµ ┐ycze±, a tylko oni ju┐ przestali prosiµ, nie zdaj▒c sobie sprawy, ┐e rybka nadal je spe│nia.
- Jak to ? - pyta zdumiony Micha│.
- Kim jest Pan B≤g, a kim ┐ona rybaka na tych wszystkich stanowiska, kt≤rych ┐▒da ? - pyta mΩ┐czyzna.
- B≤g, jest bardziej odpowiedni - stwierdza po namy╢le Wojtek.
- Najodpowiedniejszy - dodaje Micha│.
- A zatem ... - kontynuuje Wojtek, lecz tu przerywa mu zadowolony Micha│, ┐e chyba wie, co brat ma na my╢li.
- Ha, ha ! Rozumiem. Chcesz powiedzieµ: "W│a╢ciwa osoba na w│a╢ciwym miejscu." W ko±cu ┐ona rybak trafi│a tam, gdzie by│o jej miejsce. I nawet, gdyby╢my mieli z│ot▒ rybkΩ, kt≤ra spe│nia│aby wszystkie nasze ┐yczenia, nie zmienimy swojego losu, gdy┐ jeste╢my tacy a nie inni, i nic na to nie poradzimy.

Nagle, znik│o w naszych my╢lach, nie tylko owo "dawno, dawno temu", ale r≤wnie┐ z│ota rybka, rybakowa i rybak, i zostali╢my sami, w│a╢nie tacy jacy jeste╢my. Oto bajkowe s│owo sta│o siΩ w nas realnym cia│em.

- Ale, skoro bajka zaczyna siΩ s│owami: "Za siedmioma morzami, za siedmioma g≤rami ...", to mo┐e zrozumieli - zauwa┐a Wojtek.
- P≤jdΩ ju┐ - wyci▒gam sp│awik z wody. - I tak dzisiaj nic nie z│owiΩ - dodajΩ, ╢ciskaj▒c d│onie przyjaci≤│.
- NaprawdΩ ? - u╢miecha siΩ starszy mΩ┐czyzna.

Zbigniew Dudek


strona g│≤wna