Kopciuszek
Zbigniew Dudek


- Tak od rana fakturujemy i fakturujemy, ┐e ju┐ gor▒cy kubek nie pomaga na zmΩczenie. CzujΩ siΩ jak Kopciuszek ...
- Przyda│ by siΩ, pani Zofio, jaki Kr≤lewicz - stwierdza pani Anna. - Ale dzi╢ prawdziwych kr≤lewi▒t ju┐ nie ma; w ka┐dym razie nie dla Kopciuszk≤w, dla nich s▒ tylko w bajkach.
- Mo┐e nasz problem polega na tym, ┐e ju┐ nie wierzymy w bajki ? A poza tym jemu by│o │atwiej: nie zawsze by│ Kopciuszkiem.
Otwieraj▒ siΩ drzwi i wchodzi pan Mareczek - firmowy kurier.
- Dzie± dobry ! Co u Pa± s│ychaµ ?!
- Ach, panie Marku, w│a╢nie m≤wimy, ┐e robimy tu za Kopciuszka - odpowiada pani Zofia.
- Tak, a gdzie on ?
- No... chyba na balu - domy╢la siΩ pani Anna.
- O, mi│e Panie, z Kopciuszkiem to nie jest taka prosta sprawa, jakby siΩ pozornie wydawa│o, ┐e to taka inna wersja "Brzydkiego kacz▒tka". Nie mam zbyt du┐o czasu, bo obowi▒zki nagl▒, ale spr≤bujmy odpowiedzieµ sobie na kilka bardzo prostych pyta±: Czy zawsze ┐ycie Kopciuszka by│o takie ciΩ┐kie ?
- Nie. Ju┐ o tym m≤wi│y╢my - odpowiada pani Anna.
- Dlaczego siΩ zmieni│o ?
- Bo umar│a jej dobra matka.
- A czy ojciec by│ z│y ?
- Nie.
- To w czym problem ?
Zapanowa│a konsternacja.
- Ojciec dziewczynki po╢lubi│ inn▒ kobietΩ, kt≤ra mia│a swoje dzieci, a jako ┐e bli┐sza koszula cia│u, dba│a o swoje c≤rki - t│umaczy pani Zofia.
- Zatem nie robi│a niczego innego ni┐ matka Kopciuszka, czy tak ?
- Niby tak ... Ale do czego pan zmierza panie Marku ? - pyta pani Zofia.
- Ach, drogie Panie, chcΩ Was przygotowaµ na to co powiem, a jeszcze lepiej by by│o, gdyby╢cie same to odkry│y; s│owa te z moich ust mog▒ wywo│aµ oburzenie. Dlatego ponownie zapytam: Matka by│a dobra, ojciec by│ dobry, a druga ┐ona nie robi│a niczego innego, czego by nie robi│a pierwsza, to dlaczego kopciuszek tarza siΩ, ┐e tak powiem, w popiele wygas│ego ogniska domowego ? - pan Marek zawiesi│ g│os. Nasta│a chwila milczenia; panie spogl▒da│y na siebie wymownie, lecz ┐aden d╝wiΩk z ich ust nie przerwa│ ciszy.
- Dobrze, we╝my zatem i przyjrzyjmy siΩ kilku szczeg≤│om z bajki: PamiΩtaj▒ Panie zapewne, jak Kopciuszek prosi ojca, by ten przyni≤s│ mu ga│▒╝, kt≤ra str▒ci kapelusz z jego g│owy w drodze powrotnej z targu. Dziewczyna sadzi ga│▒zkΩ na grobie matki i wyrasta z niej drzewo ... Niew▒tpliwie matka str▒ci│a mu niegdy╢ kapelusz i Kopciuszek o tym wie, dlatego te┐ chce, by na jej grobie wyros│o drzewo, rodowe pozwolΩ sobie dodaµ. Na szczΩ╢cie, gdy c≤rka uciekaj▒c z balu chowa siΩ na nie, ojciec je zr▒buje.
- Dot▒d dziewczyna przed ch│opcem ucieka, dop≤ki go nie z│apie - zachichota│a pani Anna.
- ProszΩ ? - pyta, wyrwany ze swej tyrady, pan Marek.
- Nic wa┐nego, takie tam babskie gadanie - wymiguje siΩ pani Anna.
- Kto wie czy nie od tego siΩ zaczΩ│o - zauwa┐a pani Zofia.
- W│a╢nie. Ale wracaj▒c do bajki pozwolΩ sobie zauwa┐yµ, ┐e odpowied╝, przed kt≤r▒ tak Panie siΩ broni▒, tkwi w g│≤wnym rekwizycie, kt≤ry pojawia siΩ na scenie pod koniec bajki.
- M≤wi Pan o pantofelku ...? - zgaduje pani Anna.
- Dziewczyna wybiega z balu i gubi go na schodach. Niekt≤rzy m≤wi▒, ┐e to kr≤lewicz wyla│ smo│Ω. A mo┐e dziewczyna pod╢wiadomie czuje w czy problem ? A mo┐e matka-ziemia zrywa go z jej stopy ? Mo┐liwo╢ci jest sporo, tylko po co ?
- Bo jej ojciec jest pantoflarzem !!! I w tym ca│y problem - orzekaj▒ ch≤rem panie.
- Je╢li to za spraw▒ matki Kopciuszek gubi pantofelka, to znaczy, ┐e nie chce ona, by pope│ni│ on jej b│Ωdy - zauwa┐a pani Zofia.
- Niestety trochΩ p≤╝no - smΩtnie dodaje pani Anna.
- Mo┐e nie dla wszystkich - u╢miecha siΩ pan Marek.- Zw│aszcza, ┐e kr≤lewicz wie co robi: Pantofelki musz▒ byµ, niech wiΩc bΩd▒ jak najmniejsze. Tak to, wed│ug mnie, przedstawia siΩ pokr≤tce "Bajka o Kopciuszku", drogie Panie. No c≤┐, mnie ju┐ pora.
Pan Marek zostawia rachunki i wychodz▒c k│ania siΩ w drzwiach.
- Wprawdzie nie przesta│am czuµ siΩ jak Kopciuszek, ale teraz przynajmniej wiem dlaczego - ┐artuje pani Anna. - Tylko jak to zmieniµ.
- Jeszcze nie wiem, ale je╢li bajka ma siΩ dobrze sko±czyµ, to musi co╢ siΩ zmieniµ. Kto wie, czy ch│opom nie jest tak wygodniej ? My╢l▒ sobie: "Chcesz rz▒dziµ, to masz."
- Mo┐e rzeczywi╢cie najtrudniej jest nam zrozumieµ, ┐e nie mo┐emy jednocze╢nie rz▒dziµ i byµ pani▒.
- Tylko jak tu nie rz▒dziµ Starym kiedy to taka Ofiara ...?

Zbigniew Dudek


[ strona g│≤wna ]