INNE POCZTâ•™WKI
WYPRAWA MORZE  KORTEZA  ( 27 )   Yvonne Szymanski
WCZORAJ    25 czerwca 97 (sroda)    JUTRO
Noga ciut lepiej. Stale jednak jak nie moja. Ranka przestala krwawic. Mike natomiast wyglada fatalnie. Na nogach i rekach porobily sie bable. To juz nie zarty. Na szczescie mam w apteczce masc z antybiotykiem wiec Nancy mu ja aplikuje. Widac, ze juz dzisiaj postanowil mnie sluchac. Gdy tylko powiedzialam, ze ma zakryc sie przed sloncem natychmiast to zrobil. Przez caly dzien siedzial w cieniu pod daszkiem. Robil to jednak potwornie egoistycznie. Usiadl na srodku tak, ze nikt poza nim sie juz nie mogl zmiescic. Znowu wiec musialam mu zrobic uwage, ze poza nimi inni tez musza sie chronic od slonca. Laskawie przesunal sie. Kolo 10-tej uslyszelismy przez radio, ze kolejna lodz ma klopoty z silnikiem i jest sciagana na razie do naszej zatoczki. Gdy przybyli, Don z Piotrem podplyneli do nich by spytac czy da sie do nich podczepic. Klasyczni redneckcy z San Diego. Juz po kilku minutach wiedzielismy wszystko o ich bylych i obecnych lodziach, samochodach i zonach. Testem na rednecka jest pytanie o godzine. Jesli Ci powie wszystko co wie i jeszcze troche, to ponad wszelka wapliwosc masz do czynienia z redneckiem czystej krwi. Nasi rozmowcy tez naobiecywali, poczestowali Dona zimnym piwem, po czym oswiadczyli ze i tak plyna do Puerto Escondido. Obiecali jednak, ze z ladu powiadomia Alfreda, ze my potrzebujemy hol do Loreto. To puscilismy mimo uszu. Znowu trzeba czekac. Nic wiec nie mamy do roboty jak plawic sie w cieplutkiej wodzie. Po poludniu do zatoczki przyplynela wedkarska lodz - Bayrunner. Nancy zaczela wymachiwac do nich aby do nas podplyneli. Oczywiscie zrobili to. Na lodzi poza jej wlascicielem Rockiem Irvine, jego zona Finka i trojka dzieci, byly dwa psy, z ktorych jeden cierpi na chorobe morska. Biedaczysko lezal na dnie i ciezko dyszal. Tak obladowani nie chcieli ryzykowac holowania duzo wiekszej od nich lodzi. Obiecali jednak, ze zawiadomia Alfreda. Rock wygladal na pisarza scenariuszy z Hollywoodu. Zdecydowanie nie redneck. Mamy wiec przed soba jeszcze jedna noc w zatoczce. Na razie nie wpadamy w panike. Skonczylo nam sie wprawdzie zimne piwo, ale od biedy mozna pic cieple. Tym bardziej, ze Don co chwile pytal przez radio czy nam czegos nie potrzeba.
JUTRO