INNE POCZT╙WKI
WYPRAWA MORZE  KORTEZA  ( 15 )   Yvonne Szymanski
WCZORAJ    13 czerwca 97 (pi▒tek)    JUTRO
Dzisiaj Neptun znowu nie w humorze. Nadal wieje z po│udnia. Z pogaduszek na morskim radiu dowiadujemy siΩ o rozwijaj▒cej siΩ tropikalnej depresji na zach≤d od Puerto Vallarta. Oby nie zamieni│a siΩ w huragan. Morze rozhu╢tane, wiatr 25 wΩz│≤w i spore fale. Trudno p│ywaµ. My jednak postanowili╢my dop│yn▒µ do Isla San Jose do po│udniowej zatoki Bahia Amortajada. Uda│o nam siΩ bez mokrego pok│adu. Piotr doszed│ ju┐ do takiej wprawy w p│ywaniu po falach, ┐e mimo 4-ro stopowych fal nie zamacza pok│adu. Jest to dla mnie wa┐ne poniewa┐ ca│y pok│ad pokryty jest zielon▒ wyk│adzin▒ dywanow▒. Gdy zamoknie, zajmie nam ca│y dzie±. by wysech│. Poza tym zakwitnie na nim kolejna warstwa bia│ej soli. W zatoce stoi kilka jacht≤w w tym dwa spore pasa┐erskie motorowe tzw. "cruzy". Ca│y czas maj▒ one w│▒czone silniki i generatory dostarczaj▒ce pasa┐erom klimatyzacji i innych "niezbednych" luksus≤w. Mrucz▒ wiΩc ca│y czas dono╢nie. Na szczΩ╢cie nie musimy kotwiczyµ miΩdzy nimi. DziΩki temu, ┐e mamy ma│e zanurzenie wp│ywamy do mangrowej zatoki a z niej do laguny. Jest ona dosyµ p│ytka i piaszczysta. Miejscami wychodzimy z lodzi i przepychamy j▒ ocieraj▒c dnem o piach. W╢r≤d mangrowc≤w prowadzi jakby kana│. Nim to w│a╢nie dostali╢my siΩ do laguny na drug▒ stronΩ wyspy. Towarzyszy│o nam kilka ponton≤w ze stoj▒cych w zatoce jacht≤w. Te┐ chc▒ zobaczyµ ten raj ptak≤w. Na mangrowcach jest ich ca│a masa, g│≤wnie fregat. Tysi▒cami siedz▒ na ga│Ωziach i czekaj▒ na zach≤d s│o±ca aby rozpocz▒µ polowanie na sardynki.
Laguna okaza│a siΩ wspaniale cichym miejscem. Od wzburzonego morza oddziela│ nas w▒ski pas usypanych przez sztormy kamieni. Przy wysokiej wodzie przelewaj▒ siΩ przez nie fale. Od strony laguny woda jest jednak idealnie g│adka. Jak lustro. Tylko szum fal rozbijaj▒cych siΩ o kamienny falochron przypomina, ze poza nasz▒ przystani▒ szaleje morze. Mangrowce s▒ domem nie tylko dla fregat ale i niestety najrozmaitych insekt≤w. Nie mogli╢my wiΩc ustawiµ │odzi w kompletnym wietrznym zaciszu. Gdy pr≤bowali╢my, chmara komar≤w i mikroskopijnych muszek zwanych przez tubylczych gringo - "noseeums", wyczu│a nas i rzuci│a siΩ na ╢wie┐e jedzonko. Natychmiast wiΩc przesunΩli╢my │≤d╝ na bardziej otwarty teren, gdzie wiatr z morza odgania│ biesiadnik≤w. Spodziewali╢my siΩ, ┐e noc bΩdzie spokojna. No ale nie sta│o siΩ tak. Nadesz│a tropikalna burza. ZaczΩ│o silniej wiaµ, b│yskaµ i grzmieµ. Spektakularne pioruny roz╢wietla│y niebo. Spodziewali╢my siΩ ze lada moment lunie jak z cebra. Ale nie, spad│o jedynie kilka olbrzymich kropel i po wszystkim. Nawet niespecjalnie nas zmoczy│o. Jedynie przerwa│o nasz sen i zmusi│o do pilnowania czy aby wiatr nie zrywa kotwicy. Nie chcieli╢my obudziµ siΩ w mangrowcach w towarzystwie komar≤w i innych owad≤w.
JUTRO