WYPRAWA MORZE KORTEZA ( 8 ) Yvonne Szymanski | |
WCZORAJ 6 czerwca 97 (pi▒tek) JUTRO | |
Od rana zabrali╢my siΩ za prace przy │odzi. Jeszcze przed wyjazdem wysiad│a pompa ch│odz▒ca lod≤wkΩ i pompuj▒ca wodΩ do kranu. Piotr ju┐ nie mia│ czasu jej naprawiµ. W dniu wyjazdu przysz│a nowa czΩ╢µ. Naprawa posz│a szybko. Dolali╢my tez p│ynu hydraulicznego do kierownicy. Okaza│o siΩ, ┐e uszczelki s▒ nieszczelne i lekko wycieka. Po tych niezbΩdnych pracach pojechali╢my na pla┐Ω do Michaela i po dzidΩ. Kupili╢my ja za $40. O oko│o $20 taniej ni┐ w sklepie. WziΩli╢my te┐ jego i jego troje go╢ci z Danii na przeja┐d┐kΩ. Byli zachwyceni.
Po rozstaniu siΩ z nimi pop│ynΩli╢my do Davida. Zastali╢my go z koleg▒ Janem. Weteranem wietnamskim, na sta│ym dochodzie - rencie kombatanckiej. Dostaje oko│o 600 dolar≤w na miesi▒c. Prawdziwy go╢ciu w tym miejscu na kuli ziemskiej. Obaj byli zdrowo pijani. PamiΩtali╢my Dave'a jako mΩ┐czyznΩ pe│nego energii i dowcipu. Tryskaj▒cego rado╢ci▒ ┐ycia i gotowego na najdziwniejsze wyg│upy. To co ujrzeli╢my a┐ nas zatka│o. Sta│ przed nami wynΩdznia│y, chudy jak szkielet, s│aniaj▒cy siΩ na nogach starzec. Wygl▒da│ jakby zaraz mia│ pa╢µ i wyzion▒µ ducha. Zdali╢my sobie sprawΩ, ze widzimy alkoholika w ostatnim stadium. Dave akurat wybiera│ siΩ w swoj▒ coroczn▒ podr≤┐ do Stan≤w. Musi zdobyµ $3000 by prze┐yµ rok w tym raju na ziemi. Chyba zdawa│ sobie sprawΩ, ┐e tym razem mo┐e nie podo│aµ, bo robi│ wszystko aby nie wyruszyµ. Chcia│ nawet aby╢my ubili z nim interes to jest - dali pieni▒dze z g≤ry, a on bΩdzie przyjmowa│ przys│anych przez nas go╢ci. Tak naprawdΩ po prostu chcia│ aby╢my finansowali jego picie co zupe│nie nie wchodzi│o w rachubΩ. SpΩdzili╢my wiec na ja│owych dyskusjach ca│y dzie±. Tak u niego zaba│aganili╢my, ┐e fale sta│y siΩ du┐e. Musieli╢my zmagaµ siΩ z nimi w poszukiwaniu spokojnej zatoczki na noc. W tych okolicach jest ich sporo, piΩknych, lazurowych wiec nie mieli╢my k│opotu. W najwiΩkszej i najbardziej okaza│ej zwanej Babia Coyote amerykanim Michael George, o┐eniony z meksykank▒, prowadzi sw≤j hotel - Buena Ventura. Zacz▒│ on sw≤j pobyt na Baja jak wiΩkszo╢µ gringo od fascynacji otoczeniem. Jedyn▒ mo┐liwo╢ci▒ zarobkowego ┐ycia jest tu ma│┐e±stwo, wiec znalaz│ odpowiednia dziewczynΩ i pozosta│. Razem zaczΩli od ma│ej budki z hamburgerami, a teraz prowadz▒ hotelik z kilkunastoma pokojami i restauracj▒. Dok│adne przeciwie±stwo Dave'a, i jedyna osoba, kt≤ra przyjedzie 80 mil na druga stronΩ zatoki by pom≤c Dave'owi gdy mu co╢ siΩ stanie. Wybrali╢my jedn▒ z zatoczek i zostali╢my na noc. JUTRO |