Reporter
n a s z e    s e r w i s y
@ WebReporter
@ Reporter
@ BizReporter
@ FotoReporter
@ Gry
@ Junior
@ Forum dyskusyjne
@ Og│oszenia
r e k l a m a

z o b a c z   t e ┐:
- kafejki internetowe
- kartki elektroniczne
- ranking foto
- TopGames - g│osuj!
- Bank Pomys│≤w
- du┐o humoru
- Encyklopedia Internetu


<<< poprzedni artyku│ spis tre╢ci nastΩpny artyku│ >>>
-= TEMAT MIESIíCA =-
Reporter nr 10 - 2000.10.25 Dorota T. Munoz

Jesienne porz▒dki

O tym, ze Wielki Brat, czyli Departament Zdrowia postanowi│ 10 miesiΩcy przed wyga╢niΩciem podpisanej z nami umowy, odebraµ naszej firmie kontrakt, dowiedzieli╢my siΩ pod koniec sierpnia 2000 roku.

"Jeste╢cie wspaniale pracuj▒c▒, doskonale zorganizowana grupa ludzi, ale..." - pochwalono nas w po┐egnalnym li╢cie. Owo sze╢ciostronicowe pismo, poza tym jednym "ludzkim" zdaniem, zawiera│o drobiazgowy opis "stanu przej╢ciowego," czyli ostatnich czterech tygodni ┐ycia projektu, czasu przeznaczonego g│ownie na likwidacje oraz przekazanie ca│ej dokumentacji firmie "Spring Corp.".

M≤j udzia│ (szefowej biblioteki) polegaµ mia│ na sporz▒dzeniu drobiazgowej inwentaryzacji biblioteki, tudzie┐ spakowaniu ca│ej kolekcji (3500 pozycji).

Naraz, w spokojnym dot▒d biurze, zawrza│o od pyta±, rozm≤w, dyskusji. Niestety, nasza firma by│a zbyt ma│a aby zatrzymaµ rozpΩdzony mechanizm rz▒dowej biurokracji lub te┐ zwyciΩ┐yµ z potΩ┐n▒ sprΩ┐yn▒ (jedno z t│umacze± s│owa "spring") konkurencji.

Nast▒pi│y cztery tygodnie ciΩ┐kiej pracy uwie±czone dziesi▒tkami spakowanych pude│, b≤lem miΩ╢ni, oraz przykrym zmΩczeniem psychicznym....

I oto nadszed│ ten Ostatni Dzie±,... 29 wrze╢nia 2000 roku.

Spakowane oklejone karteczkami pud│a tarasowa│y w▒ski korytarz przy windzie. Zam≤wieni pomocnicy pokornie czekali na sygna│ rozpoczΩcia fina│owego za│adunku dw≤ch ciΩ┐ar≤wek stoj▒cych na parkingu przed wej╢ciem do budynku. "Siedem krasnoludk≤w," czyli my, odtr▒ceni wygna±cy, krz▒tali╢my siΩ po swoich wypr≤┐nionych biurach.

A wiec to ju┐ koniec? Patrzymy na siebie z niedowierzaniem. To nasz ostatni wsp≤lnie spΩdzony dzie±? Nowe twarze niecierpliwie poganiaj▒ nas wzrokiem. Od poniedzia│ku nasze sze╢ciokwadratowe przestrzenie oraz biblioteczna sala bΩd▒ nale╝µ do innych ludzi, kt≤rzy w po│owie wrze╢nia wygrali umowΩ na nowy, siedmioletni kontrakt z Departamentem O╢wiaty.

Z naszej grupy tylko cztery osoby dosta│y ju┐ przydzia│y na nowe biura; zosta│am ja oraz Molly, specjalistka od komputerowego sk│adania tekstu (ostania z grona, Kat, w porΩ zd▒┐y│a siΩ zwolniµ). Molly, jako jedyna nie denerwuje siΩ, u╢miechniΩta czΩstuje nas czekoladowymi paczkami, wie, ze przetrwa (dane jej by│o prze┐yµ wielokrotne burze i czystki w naszej kompanii).

O jedenastej rano, John (w│a╢ciciel firmy), zarz▒dzi│ nagle zebranie wszystkich podw│adnych w sali konferencyjnej. Oznajmi│ nam, Iz parΩ dni temu z│o┐y│ sprawΩ do sadu I w│a╢nie dzisiaj odbΩdzie siΩ wstΩpna rozprawa. Je┐eli istnieje sprawiedliwo╢µ to powinni╢my odzyskaµ przynajmniej na rok, piracko odebrany nam kontrakt z Instytutem Zdrowia. Ale, doda│, to ma│o prawdopodobne, wiec nale┐y doko±czyµ pakowanie I sprz▒tanie zgodnie z planem.

Wysz│am z pracy wcze╢niej, tzn "normalnie" o 6 wieczorem (pierwszy raz od pocz▒tku miesi▒ca pozwoli│am sobie na ten luksus). Uciek│am od narastaj▒cych gdyba±, ha│asu I zamieszania, od stos≤w pude│, rozkrΩconych biurek, poprzestawianych szafek. Uciek│am obiecuj▒c sobie, ze dla mnie to ju┐ koniec, ze chwycΩ siΩ pierwszej okazji I wyczo│gam siΩ z tego ba│aganu na zawsze. Wszak, w ╢rodΩ (w tajemnicy przed wszystkimi) mia│am spotkanie w "Spring Corp". UrzΩdnik, kt≤ry rozmawia│ ze mn▒ zapewni│ mnie, ze mam bardzo du┐a szansΩ aby zostaµ zatrudniona.

- ZadzwoniΩ do pani w nastΩpny poniedzia│ek aby om≤wiµ dok│adna datΩ rozpoczΩcia pracy. - rzek│ obiecuj▒co kiwaj▒c g│ow▒.

Pi▒tek, dziesi▒ta w nocy. Gwa│towny dzwonek telefonu. Dwa s│owa Molly:
- Wygrali╢my rozprawΩ.
Odmieni│y wszystko.

Wygrali╢my z Wielkim Bratem, utarli╢my nosa Rz▒dowi (I to w tym kraju!). Sprawiedliwo╢ci sta│o siΩ zado╢µ...

Poniedzia│ek, powr≤t do ba│aganu, do rozkrΩconych biurek, pudel oraz pustych rozstawionych bez│adnie polek na ksi▒┐ki.
- Rozpakowujemy siΩ! - dosta│am rozkaz od Johna. - Masz pracΩ na kolejny rok!

Nie zarobi│am jeszcze sobie na oddzielna klatkΩ z oknem, ale w nagrodΩ, albo raczej "bo tak siΩ z│o┐y│o" dosta│am nowe piΩkne biurko... Od reszty biurowej przestrzeni znowu bΩdzie dzieli│a mnie szara ╢cianka oraz szafki z ksi▒┐kami. Bia│e kostki pude│ na powr≤t zape│ni│y sale mojej biblioteki.

Kosztowna likwidacja projektu, ten "stan przej╢ciowy" okaza│ siΩ byµ kostiumowa pr≤ba teatralna, przygotowaniem do premiery, kt≤ra w ostatnim momencie zosta│a odwo│ana...

U╢miecham siΩ... cieszΩ siΩ bo wypada siΩ cieszyµ...

Konkurencyjna firma nie zadzwoni│a... Mo┐e za rok?

[spis tre╢ci][do g≤ry]