
Mój Bóg
(styczeñ '97)
mojej przyjació³ce - Magdzie
Rozpocznê nieco nietypowo:
Msza ¶wiêta
"Wierzê w Boga Ojca..."
zacz±³ t³um
siêgaj±cy do kieszeni.
Srebro uderzy³o o srebro -
kto¶ zgin±³,
kto¶ siê narodzi³.
Kto¶ siê wzbogaci³.
Modlicie siê do Niego.
Prosicie i b³agacie.
Gdy przyjdzie
nie zauwa¿ycie nawet.
On zawsze jest tutaj,
a wy...
Polityka i seks lej± siê
z ambony.
On patrzy na was
i pozwala
lecz na koñcu czasu
okarze siê kto i jak bardzo.
Bóg czuwa w nas.
To siê naczyta³em - nie powiem. Przesz³o 110 kilobajtów "polemik" (cudzys³ów
jak najbardziej na miejscu!) z Silesii od #11 do #14 w³±cznie. Polemik na
temat Boga - jest czy Go nie ma? Kim lub czym jest je¶li w ogóle jest... I
tego typu zagadnienia.
Dlaczego akurat mnie na to wziê³o - nie wiem. I prawdê mówi±c nie ma to dla
mnie znaczenia, wa¿ne ¿e wziê³o. Mo¿e to sprawa zwi±zana z moim wiekiem i
zaistnia³± sytuacj± (w skrócie: bardzo wiele POWA¯NYCH rzeczy dotycz±cych
ogó³u ¿ycia sobie ostatnio przemy¶la³em), a mo¿e co¶ o czym kiedy¶ mówi³a
Magda - takie uczucie potrzeby "powrotu do Boga". Bo na wstêpie muszê
wyja¶niæ, ¿e jestem od Niego daleko. Przynajmniej w pojêciu wielu ludzi.
Jestem chrze¶cijaninem (jestem ochrzczony, przyj±³em komuniê, zosta³em
nale¿ycie wybierzmowany, ¶lub ko¶cielny te¿ bêdê bra³), lecz niepraktykuj±cym
- jak ostatnio spora czê¶æ naszego spo³eczeñstwa. Powiedzmy, ¿e odrzucam tê
czê¶æ Ko¶cio³a, która wi±¿e siê z kap³anami. Dla mnie s± to zwykli ludzie
wykonuj±cy swoj± robotê. Jedni lepiej (nie znam osobi¶cie ksiê¿y "z
powo³ania"), inni gorzej - jak w ka¿dym zawodzie.
I od razu do sedna, póki jestem przy klerze (a temat ten zamierzam zaraz
porzuciæ). "Przyjmujecie mnie ca³ego lub wcale" - tak powiedzia³a mi Magda, a
s³owa takowe mia³ ponoæ powiedzieæ Jezus. Okee, droga Magdo - ja jednak jestem
tym dziwakiem, który wy³amuje siê od tej zasady. Wierzê w Boga - tak, ale dla
mnie Jego przedstawiciele (o ile mo¿na o nich tak powiedzieæ) nie s±
potrzebni. Ju¿ McDon (hi brachu! Kilobajty o tym posz³y, co?) w którym¶ swoim
tek¶cie w Silu napisa³, ¿e ka¿dy ma swojego Boga. Nie chodzi tutaj o "dziadka
z piwkiem siedz±cego w chmurkach" - ka¿dy ma Boga w sobie, nawet je¶li mówi ¿e
Boga nie ma, ale o tym za chwileczkê.
Kler jest dla mnie spo³eczno¶ci± robi±c± to co powinni plus takie co¶ co mnie
po prostu wkurza - wpychanie siê do polityki. Czy kto¶ z Was pamiêta mo¿e list
czytany w drugi dzieñ ¶wi±t Bo¿ego Narodzenia we wszystkich ko¶cio³ach w
Polsce? Wiem - nie byli¶cie zapewne, albo te¿ wali³o Was to co klecha sobie
mówi... A ja by³em (jak rzadko) i s³ucha³em. Pia³em przy tym równo z pana
rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (dlaczego w³a¶nie z niego? Kto
wie to wie, a reszcie wspó³czujê...). W li¶cie owym znalaz³o siê dos³ownie
kilka tylko zdañ na temat, który wg. mnie powinien dominowaæ - ¶wiêta i KUL.
Reszta to paskudna polityka, aborcja i inne, nudne ju¿ tematy. Dlatego w³a¶nie
odrzucam kler. Koniec z tym, bo nie o ksiê¿ach mia³em pisaæ, a o Bogu.
Czym jest dla Was Bóg? Dla jednych wprost niczym - nie uznaj± Jego istnienia.
Dla innych jakim¶ staruszkiem, który steruje w sobie wiadomy sposób losami
¶wiata i dba o to, ¿eby by³o dobrze. Kto¶ jeszcze inny mo¿e powiedzieæ, ¿e Bóg
stworzy³ wszech¶wiat, da³ ludziom pewne prawa (Dekalog), pe³n± wolno¶æ i
odpowiedzialno¶æ za swe czyny, a odpowiadaæ bêdziemy przed Nim na koñcu czasu.
Byæ mo¿e - nie wiem, nie odrzucam i... nie przyjmujê!
Dla mnie Bóg jest "tym" co siedzi w nas. Macie przyjació³? Ale takich
prawdziwych, do których mogilby¶cie udaæ siê gdy uciekacie z domu? Takich,
którzy znaj± ka¿dy wasz ból i ka¿d± obawê? Takich... po wiêcej odsy³am do
Izviestii #10 (mój artyku³ pt. "Przyja¼ñ? A co to takiego?"). Je¶li tak to
macie w sobie Boga. Boga w takim rozumieniu jak ja Go pojmujê. Bo kochacie w
pewien sposób tych ludzi, cieszy Was ka¿da chwila z nimi - prawda? Ta rado¶æ
to w³a¶nie Bóg. NIE MA (dla mnie, oczywi¶cie) ¿adnej postaci staruszka - jest
mi³o¶æ do bli¼nich, odpowiedzialno¶æ przed samym sob± (sumienie) i wolno¶æ
ka¿dego z nas. To jest Bóg. Jakie¶ pytania?
Kobieta (mê¿czyzna) Twojego ¿ycia - ta jedna jedyna najwa¿niejsza osoba, któr±
po prostu kochasz. Je¶li jest to prawdziwa mi³o¶æ to z pewno¶ci± nie chodzi o
"miêso" i seks. Prawdziwa mi³o¶æ obejdzie siê bez tego - obejdzie siê bez
jakiejkolwiek fizyczno¶ci! Ta ostatnia to jedynie dope³nienie zwi±zku, sposób
ukazania swoich uczuæ. Ale ja nie o tym dzisiaj. Przebywaj±c ze swoj± "drug±
po³ow±" czujesz z pewno¶ci± takie "co¶" - Boga. To tutaj On siê ukrywa, w
mi³o¶ci. Nie wiem czy zastanawiali¶cie siê nad tym co Jezus robi³ na ziemi?
Znalaz³ siê On tutaj po to, aby pokazaæ ludziom jak ¿yæ w zgodzie z natur± i
innymi lud¼mi. Jak ich kochaæ i szanowaæ. Wszystkie te cuda tak naprawdê nie
mia³y na celu pokazania tego, ¿e to Bóg przez Chrystusa na przyk³ad uzdrawia
czy wskrzesza zmar³ych. To nie o to chodzi³o. Mia³o to na celu pokazanie, ¿e
wiara czyni cuda. Ale nie wiara w "jakiego¶ Boga" - wiara w to, ¿e ludzie mog±
zostaæ uzdrowieni; to ich wewnêtrzna si³a i chêæ tego uzdrowienia, a nie
jakie¶ "si³y wy¿sze".
Spowied¼. Osobi¶cie uwa¿am, ¿e jest to co¶ w stylu rozmowy z psychologiem.
Zwróæcie uwagê, ¿e spo³eczeñstwa zachodnie w du¿ej mierze s± bardziej
ateistyczne ni¿ Polacy (ewentualnie zró¿nicowanie wyznaniowe jest o wiele
wiêksze). Taki chocia¿by prymitywny kraj jak Stany Zjednoczone. Ciekaw jestem
jaki procent wierz±cych (jednego czy innego wyznania) chodzi tam do
spowiedzi... A jaki chodzi o psychologów ze swoimi problemami. Dla mnie jest
to prawie identyczne. Ksi±dz zadaje pokutê, udziela rozgrzeszenia - w imiê
Boga (³±cz±c kler z Bogiem mam na my¶li Boga jako "dziadka w niebie"). To On
ma odpu¶ciæ nam te wszystkie grzechy i to On ma nas pokierowaæ swoj± m±dro¶ci±
aby¶my wiêcej tak nie czynili.
Pani psycholog (hehe - takie mam tutaj skojarzenie...) wys³ucha nas i powie
sk±d dane my¶li czy chocia¿by sny siê bior±. Pozwoli nam zrozumieæ co nas
gryzie. Hej, hej - to prawie jak spowied¼, prawda? Wiedz±c dlaczego robimy
dane rzeczy wiemy jak wyeliminowaæ to z naszego ¿ycia (a przynajmniej tak siê
wydaje). W pewnym stopniu oczyszczamy siê... z grzechów. Najwa¿niejsze jest
to, aby byæ fair wobec siebie i wobec innych. To, ¿eby móc spojrzeæ w oczy
swemu lustrzanemu odbiciu. Byæ mo¿e mieszam tutaj jakie¶ pojêcia, ale "b³±dziæ
rzecz ludzka", nikt nie jest doskona³y. Je¶li masz co¶ na sumieniu to raczej
nie bêdziesz w stanie stan±æ ze sob± twarz± w twarz i powiedzieæ "Jestem w
porz±dku wobec ¶wiata i siebie". Wiecie - zawsze mo¿na oszukiwaæ. Ale kto
oszukuje sam siebie? Komu przynosi to korzy¶ci, a komu straty? Zastanówcie siê
zanim powiecie, ¿e nie mam racji...
Kolejna sprawa - modlitwa. I znowu - s± tacy, którzy modl± siê klepi±c "Ojcze
nasz" i "Zdrowa¶" po pare razy na dzieñ. S± i tacy, którzy wcale nie "klepi±".
Jednak kto jest bardziej fair - ten klepi±cy dewot, który po modlitwie wyjdzie
i zabije s±siadowi kurczaka (to i tak jeszcze spoko), czy osoba nie modl±ca
siê, a ¿yj±ca zgodnie z przykazaniami, nie czyni±ca innym i sobie (co te¿
bardzo wa¿ne) z³a? A z innej strony - zastanawiali¶cie siê kiedy¶ nad tym co
tak naprawdê jest w owym "Ojcze nasz"? Mówi siê te s³owa tysiace razy i staj±
siê wprost oklepane. Nikt nie zwraca uwagi na to co mówi. Tylko, ¿e s³owo ma
ogromn± moc ("Cz³owiek zabija s³owem swym jak no¿em" - Niemen,
"Dziwny jest ten ¶wiat"), a my klepiemy i klepiemy - na jednym wydechu w
ko¶cio³ach, aby szybciej.
Inny motyw, który zawsze ju¿ bêdzie mnie dra¿ni³ - zgromadzona przed o³tarzem
"publiczno¶æ" zaczyna "Wierzê w Boga Ojca" i jednocze¶nie siêga do kiesy, bo
klecha rusza na podbój z tac±. I NIE chodzi mi tutaj o owy podbój! W którego
boga (tutaj ma byæ ma³± liter±!) wierzysz - tego w kieszeni czy tego do
którego mówisz te s³owa? Nawet nie wiecie ile razy mia³em ochotê wyj¶æ i
odci±æ siê od tej spo³eczno¶ci. Po prostu szkoda s³ów.
Tylko nie bierzcie mnie teraz za jakiego¶ ¶wiêtego! Kto jak kto, ale nie ja...
Hehe. Przez d³u¿szy czas wypracowa³em sobie takie zdanie na temat wiary. Mam
nadziejê, ¿e zrozumiecie to odpowiednio. Je¶li nie to trudno - radzê jeszcze
siê nad tym zastanowiæ. Ode mnie to tyle.
NoOne/Pink Freud

Tekst ten trafi³ do magazynu "Provocator".
Go back (text only)