![]() |
Jan Wilga![]() Urodzi│ siΩ w Pary┐u, lecz dzieci±stwo i m│odo╢µ spΩdzi│ w Polsce. Chocia┐ jest synem paryskiego pie╢niarza, nosi nazwisko matki. Jego kariera rozpoczΩ│a siΩ z chwil▒, kiedy zosta│ zauwa┐ony i nagrodzony na konkursie wokalnym im. Jana Kiepury w Krynicy.
Wywiad z Panem Janem Wilg▒, artyst▒ operetki krakowskiej, przeprowadzony 8.IV.2000 roku:
Katarzyna Lida:Jaka jest ulubiona rola, kt≤r▒ Pan gra│? Jan Wilga: Moj▒ ulubion▒ rol▒ jest Carewicz, z operetki pod tym samym tytu│em. S▒dzΩ, ┐e ta postaµ jest bardzo podobna do mnie psychicznie. My╢lΩ, ┐e na jego miejscu post▒pi│bym tak samo. Oczywi╢cie jest jeszcze wiele innych r≤l, kt≤re do dzisiaj mile wspominam, ale ta najbardziej wyr≤┐nia siΩ spo╢r≤d nich. Czy lubi Pan tΩ pracΩ? J.W.: Oczywi╢cie lubiΩ tΩ pracΩ, artysta sceny do╢wiadcza czego╢, czego nie prze┐yje nigdy cz│owiek - mo┐e byµ przecie┐ kilkoma osobami w jednym ┐yciu. Nikt podczas swojego ┐ycia nie by│ na raz "kr≤lem" i "┐ebrakiem", "ksiΩciem" i "hrabi▒", a scena daje tak▒ szansΩ - wiem, to u│uda. Ta praca ma r≤wnie┐ minusy. Jednym z nich jest to, ┐e ca│kowicie absorbuje, odbieraj▒c ┐ycie prywatne. Rano i wieczorem odbywaj▒ siΩ pr≤by lub spektakle, i nie ma czasu na ┐ycie towarzyskie czy rodzinne. Poza tym trzeba dbaµ o swoje zdrowie i kondycjΩ, gdy┐ odbija siΩ to potem na wykonaniu roli. Na pewno by│y chwile, w kt≤rych mia│ Pan do╢µ swojej pracy, i my╢la│: "Po co mi to by│o, powinienem zostaµ..." kim? J.W.: My╢lΩ, ┐e zawsze chcia│em ╢piewaµ, i nie marzy│em o niczym innym. Kiedy╢ chcia│em byµ piosenkarzem, ale zawsze wi▒za│o siΩ to ze ╢piewem. Czasem zdarza siΩ jednak, ┐e zazdroszczΩ tym, kt≤rzy siedz▒ na widowni, i odpoczywaj▒, a ja "mΩczΩ" siΩ na scenie, musz▒c uwa┐aµ na tyle rzeczy i byµ skoncentrowanym. Nie zawsze ma siΩ ochotΩ i si│y na wystΩpy. Kto by│ Pana mistrzem, na kim siΩ Pan wzorowa│? J.W.: Nie jestem pewien, czy mia│em mistrza, do kt≤rego chcia│em byµ podobny czy por≤wnywany. Zawsze zdawa│o mi siΩ, ┐e to co robiΩ jest moje w│asne i dajΩ w to siebie, ┐e nic nie jest wieczne i nie bΩdΩ do ko±ca ╢piewa│ w operetce czy w og≤le na scenie. Mojej pracy towarzyszy│o zawsze poczucie tymczasowo╢ci. WystΩpuj▒c na scenie wy╢piewywa│em swoje smutki, rado╢ci, ┐ale, i cieszy│em siΩ, ┐e kto╢ chce mnie ╢│uchaµ i znajdujΩ w tym rado╢µ pocieszenia, ale nie s▒dzi│em, ┐e to bΩdzie trwa│o tak d│ugo. Jaka jest naj╢mieszniejsza rzecz, jaka przydarzy│a siΩ Panu podczas spektaklu? J.W.: O, jest du┐o takich sytuacji, ale najbardziej zapamiΩta│em historiΩ banalnie prost▒, kiedy koledze spad│y spodnie. Wszyscy │▒cznie z dyrygentem byli "ugotowani", a ja nie mog│em siΩ ╢miaµ, poniewa┐ gra│em smutn▒ rolΩ. Zazwyczaj jestem odporny na ╢mieszne sytuacje na scenie, ale wtedy bardzo siΩ ╢mia│em. Jakie zwyczaje, przes▒dy panuja w operetce? J.W.: Jest ich wiele, ale s▒ mi one obojΩtne. Wiem, ┐e ludzie przydeptuj▒ libretto, kt≤re spad│o na ziemie, czy uwa┐aj▒, ┐e na scenie nie powinno byµ pawich pi≤r, ale ja w to nie wierzΩ. Co sprawi│o, ┐e zosta│ Pan ╢piewakiem? J.W.: Zaczyna│em ╢piewaµ w ch≤rze. Jeszcze wcze╢niej ╢piewa│em w Pa│acu M│odzie┐y w Tarnowie w studio piosenki. Ba│em siΩ zostaµ solist▒, wola│em pozostac w grupie, gdzie cz│owiek jest anonimowy, nie ponosi odpowiedzialno╢ci, a je┐eli to zbiorow▒. By│em uczniem pani J. Tisserant-Parzy±skiej, kt≤ra nak│ania│a mnie, do zostania solist▒. Chcia│em mieszkaµ w Krakowie i przedk│ada│em pracΩ w ch≤rze w Operetce Krakowskiej nad propozycjΩ zostania solist▒ we Wroc│awiu u Pani B. Kostrzewskiej. Zda│em przes│uchanie i od razu tego samego dnia dosta│em anga┐, po╝niej - g│≤wn▒ rolΩ w "Kr≤lu Walca", co by│o dla mnie zaskoczeniem, poniewa┐ liczy│em na jak▒╢ mniejsz▒ rolΩ. TrochΩ mnie przerazi│a ta propozycja, ale nie mia│em nic do stracenia. To by│a m│odo╢µ, wyzwanie, chΩµ prze┐ycia czego╢ nowego, sprawdzenia siΩ. ProszΩ przypomnieµ postaµ Iwony Borowickiej, z kt≤r▒ Pan wystΩpowa│. J.W.: Cokolwiek by m≤wiµ, to by│ to kto╢ niepowtarzalny. Ona wychodzi│a i rzuca│a urok na ca│▒ widowniΩ. Niedo╢cigniony wz≤r, niepowtarzalna osoba. Po prostu rewelacja. My╢lΩ, ┐e Operetka Krakowska powinna nosiµ jej imiΩ. Pozostawi│a po sobie tyle wspomnie±, tyle r≤l... Szkoda, ┐e wtedy nie by│o videa. S▒dzΩ, ┐e ma│o siΩ o niej teraz pamiΩta i m≤wi, i to jest takie smutne, a to co robimy jest takie ulotne... Kiedy╢ by│o wiΩcej takich artyst≤w, n.p. Kotarba, Rogowski, Weiss≤wna, Galos. To byli tak wielcy arty╢ci... wz≤r niedo╢cigniony. Zawsze chcia│em im dor≤wnaµ i nie wiem co by powiedzieli na to co ja robiΩ na scenie i w jakiej kondycji jest nasza operetka, ale to by│y inne czasy, inni ludzie, i dziΩkujΩ losowi, ┐e zetkn▒│ mnie z nimi. Ale to ju┐ opowie╢µ na inny wywiad.
|
![]() |