Lekarz Twoim (nie)przyjacielem
Strze┐cie siΩ ich, poniewa┐ nie znacie dnia ani godziny, kiedy to przyjdzie Wam siΩ z nimi zmierzyµ. A bΩd╣ okrutnie upierdliwi, bezmy£lni i obrazoburczy. Tak niestety wygl╣da nasza kochana s│u┐ba zdrowia, kt≤ra zamiast udzielaµ pomocy poszkodowanemu, szuka "skierowania do chirurga". Ale zacznijmy mo┐e od pocz╣tku ...
W okolicach paƒdziernika 2001, w s│oneczn╣ i ca│kiem ciep│a sobotΩ tradycyjnie wybra│em siΩ gdzie£ pojeƒdziµ. Jako ┐e mia│em wtedy ma│o czasu skoczy│em sobie na DorotkΩ, poniewa┐ s│ysza│em, i┐ na "kukurydzach" (taki zjazd) pobudowano fajne hopki i mo┐na sobie poskakaµ. D│ugo siΩ nie namy£laj╣c podjecha│em na g≤rΩ i zje┐d┐am ... Pierwsza hopka ... Skakam, l╣duje ale prz≤d wyraƒnie pr≤buje mi siΩ rozjechaµ (zapomnia│em, ┐e by│o po deszczu i zrobi│o siΩ tam trochΩ b│otnisto). Druga hopka ... Skakam i OTB ... CzujΩ b≤l w prawej nodze ... KrwawiΩ, jednak pr≤bujΩ wyci╣gn╣µ taki ma│y korzonek, kt≤ry wszed│ mi pod │ydkΩ. Chyba siΩ uda│o ale i tak postanawiam podjechaµ do najbli┐szego szpitala (cud, ┐e tam dojecha│em). WchodzΩ, oczywi£cie na dzie± dobry ochroniarz z wyraƒnie zdziwion╣ min╣ pr≤buje mnie zatrzymaµ. "A pan gdzie tu z tym rowerem?!" PokazujΩ mu krwawi╣c╣ ranΩ. "Jak pan taki m╣dry to niech pan zatamuje ten krwotok". Przekona│ siΩ ... WchodzΩ na oddzia│ chirurgii, podchodzΩ do okienka, w kt≤rym siedzi jaka£ kobieta. Pytam siΩ, czy mo┐e poprosiµ jakiego£ lekarza, by obejrza│ moj╣ nogΩ, czy aby nie wszed│ tam jaki£ korze±, poniewa┐ czujΩ jak mnie tam co£ uwiera. A ona mi na to has│em "A ma pan skierowanie od lekarza rejonowego?" My£la│em, ┐e padnΩ ... To nic, ┐e stojΩ przed ni╣ z rowerem u boku, w stroju i zakrwawion╣ nog╣, ta pani chce skierowanie od lekarza rejonowego. Chyba przez p≤│ godziny siΩ z ni╣ k│≤ci│em, a┐ jaki£ lekarz wyszed│ ze swojego gabinetu i poprosi│ mnie do siebie. Diagnoza - natychmiastowy zabieg. WiΩc przechodzΩ z cz│owiekiem do sali pe│nej ciekawych sztuµc≤w, go£µ ka┐e mi usi╣£µ i wyprostowaµ praw╣ nogΩ. Znieczulenie powoli zaczyna dzia│aµ, jednak przy otwieraniu rany i tak nieziemsko piecze. Po chwili pytam siΩ doktora czemu tak bola│o. "Wie pan, teraz nawet na nowokainie trzeba oszczΩdzaµ, wiΩc jedna dawka ..." Super, wolΩ nie wiedzieµ co czu│ m≤j znajomy, kt≤ry z│ama│ sobie obojczyk ... Perypetie jego wygl╣da│y bardzo podobnie. Tata przywozi go do szpitala, a tu tradycyjne pytanie "A ma pan skierowanie od lekarza rejonowego?". Wysiadam ... Ale to jeszcze nic. Nasi lekarze s╣ tacy m╣drzy i potrafi╣ takiego cz│owieka operowaµ dopiero po 4 dniach! To nic, ┐e cierpi, to nic, ┐e nie mo┐e siΩ ruszyµ! Po co mu podawaµ jakie£ leki znieczulaj╣ce, po co poprawnie zak│adaµ gips, kiedy i tak mo┐na go zdj╣µ po 4 tygodniach zamiast standardowych 6 ... Jednak co mnie najbardziej w tym wszystkim £mieszy jest fakt, i┐ niewiadomo jakim cudem zawsze gin╣ im zdjΩcia z prze£wietle± i nie mog╣ sobie por≤wnaµ postΩp≤w w leczeniu. Oj, biedni s╣ ci ludzie, kt≤rzy potrzebuj╣ natychmiastowej pomocy. Nikt ich nie chce przyj╣µ, a jak ju┐ to uczyni jest to zazwyczaj opieka naprawdΩ niegodna pozazdroszczenia. Jednym s│owem - upadajcie bezpiecznie, poniewa┐ wasze cz│onki w rΩkach polskiej s│u┐by zdrowia mog╣ byµ traktowane naprawdΩ w nieludzki spos≤b.
⌐Yaro