Autorem tego tekstu jest Wojciech Olearczyk który był właśnie na tym koncercie. Posiada on również własną stronę Znajdziesz tam wiadomosci i ICQ, II LO, SANOKU !!!
Pisząc o koncercie, to było tak:
Zaczynając od samego poczatku... w środę
grając w radiu Bieszczady wygrałem pojednycze zaproszenie na
koncert Lady Punk do klubu ARAMIS w Krośnie. Nie wachając się
odpowiedziałem, że mogę skorzystać z tego zaproszenia.
Następnego dnia uzgodniłem wszystko i moje dane poleciały do
Krosna faxem. Wszystko byłoby OK, ale mój problem polegał na
tym, że nie miałem zielonego pojęcia, gdzie jest ten koncert.
Nikt nie był wstanie powiedzieć, gdzie i jak można trafić
do klubu. Jedyne co wiedziałem, że taki klub w Krośnie
istnieje i że jest on około 5km od Krosna.. co mi się wcale
nie uśmiechało. W końcu się dowiedziałem, że w Turaszówce
staje pociąg, także wszystko było już trochę lepiej.
Dowiedziałem się, że jest sensowne połączenie powrotne z
Sanokiem. (nie wiem czy wiecie, ale normalnie mieszkam w Sanoku).
Wsiadłem do pociągu i na ślepo pojechałem do
Krosna-Turaszówki. Po drodze spotkałem dwie panienki, trochę
się od nich dowiedziałem, gdzie co i jak jest w klubie.
Turaszówka, to druga stacja za Krosno - Miasto, tak więc
wysiadłem - było ciemno, a co gorsza nigdzie nie widziałem
budynku PKP. Jak się dowiedziałem później, po prostu nie
było. Razem ze mną wysiadła pewna starsza baba, tak więc
pytam się jej, gdzie stacja, Aramis i jak daleko. A ona zbiła
mnie odpowiedziami. STACJI NIE MA, DO ARAMISU PONAD 2 KM W PRAWO.
Jak rozgladnąłem się w koło, to stwierdziłem, że jest to
jedno wielkie zadupie i zupełnie nie wiem, dlaczego pociąg się
tutaj zatrzymywał. Ale nic, raz się żyje, już wtedy byłem
spóźniony o pół godziny. W końcu dotarłem po 20 minutach
marszu do czegoś, co wyglądało na cywilizację. Klub
znalazłem bez problemu, tak jak mi mówiły dziewczyny z
pociągu. Wszedłem, impreza już była gorąca, mała kontrola
na wstępie moje dane i już jestem w środku. Oczywiście
szatnia jest zajęta, ale jakby mogło być inaczej o tej porze.
W gruncie rzeczy nie wiem, co mnie ominęło, ale na tej
części co byłem, było odlotowo, grali wtedy takie numerki jak
"Mniej niż zero" czy "Tacy sami".
Publiczność bawiła się super, był to jeden z nielicznych
koncertów na którym bawiła się cała sala. Pierwszy koniec
nastąpił, jak gitarzysta odwrócił się i rzucił gitarą.
Potem bisowali jeszcze dwa razy po dwa numery. Koncert uwarzam za
bradzo udany, czemu zwdzięcza też dobry klub. Jest to co prawda
adaptowana sala z starego kina , czy domu kultury, ale ma
odpowiednie brzmienie i jest spoko urządzona ... Wydaje mi się,
że muszą tam być ekstra imprezy, to był pierwszy i mam
nadzieję, że jedyny... Na zakończenie Janusz powiedział
"Zobaczymy się w następnym barze !!!', a przecież
następnego dnia grali na Zimowym Grzaniu EB w Zakopcu..
Wywiad z zespołem Lady Pank w radiu Bieszczady
Tydzień temu, dokładnie w ubiegły czwartek w
krośnieńskim klubie Aramis zagrał zespół Lady Pank w swoim
odmłodzonym składzie, tzn. obok liderów Jana Borysewicza -
gitara i Janusza Panasiewicza - wokal, na scenie wystąpili
młodsi od nich o kilkanaście lat:
Krzysztof Kieliszkiewicz - gitara basowa
Kuba Jabłoński - perkusja
Andrzej Łabędzki - druga gitara
Występ został bardzo dobrze przyjęty przez licznie
zgromadzoną w klubie Aramis publiczność, która zupełnie nie
zwracała uwagi, na drobne potknięcia techniczne muzyków, czy
na szwankujące momentami nagłośnienie.
Zespół zagrał oczywiście wszystkie swoje największe
przeboje, w tym kilka w wersji techno, przyjętych z największym
aplausem oczywiście przez najmłodszych fanów zespołu.
Mnie jeszcze przed występem udało się zamienić kilka słów z
Janem Borysewiczem, bo raczej mało to ma wspólnego z wywiadem.
Lider widocznie znudzony takimi rozmowami, odpowiadał
półsłówkami mając na celu raczej rozbawienie swoich kolegów
z zespołu. Nie zaprezentował się zbyt atrakcyjnie. Nawet
zastanawiałem się czy warto to puszczać w radiu, ale
doszedłem do wniosku, że TAK, bo to jest prawdziwy Jan
Borysewicz - idol wielu młodych ludzi, taki jest poprostu na co
dzień.
Posłuchajmy zresztą co miał do powiedzenia.
{RB - Radio Bieszczady, LP - Lady Pank}
RB: Jak wspominacie pierwsze 4 lata
funkcjonowania zespołu Lady Pank ?
LP: Kapitalnie, gdybyśmy czegoś takiego nie pamiętali, to
przestalibyśmy pić.
RB: Porozmawiajmy o płytach, wydaliście,
jeśli się nie mylę około 10 płyt. Do której dzisiaj
wracacie z największą przyjemnością ?
LP: Słuchaj, każda płyta dla nas jest naprawdę ważna i w
zasadzie to już nie chodzi o płytę, tylko chodzi o to co się
po latach stanie i jakie utwory z tych płyt można zagrać na
koncertach.
RB: A jaki był cel nagranie płyty "W
transie", czy to był taki ukłon w stronę młodszej
publiczności zafascynowanej stylem techno.
LP: Słuchaj, młodsza publiczność ma nas totalnie w d......,
także wiesz myśmy nagrali ten, że tak powiem krążek
dźwiękowy tylko dlatego, żeby sprawdzić jak nasze stare
utwory zabrzmią w nowoczesnych wersjach, takich... pozatym
każdy chce spróbować - wiesz. I uważam, że (dłuższa
przerwa) nam się to udało.
RB: Jak wam się współpracuje z muzykami o
kilkanaście lat młodszymi?
LP: O kilkanaście, to byłeś bardzo elegancki (śmiech
wszystkich członków grupy) to nie jest kilkanaście, tylko
wiesz ile ... o kilkaset dokładnie. Ja ci coś powiem, ostatnio
ci młodzi ludzie, bo ja to mówię to są młodzi ludzie, ja
jestem zgledzikiem, bo to już wiesz. Naprawdę ja jestem
zgledzikiem, ja się wcale tego nie wstydzę, bo jak kiedyś
miałem 16 lat, a człowiek miał 30 lat, to k..... taki facet
dla mnie nie istniej, no co ty zgrydzik będzie do mnie jakieś
słowa mówił, rozumiesz no. A teraz ponieważ moja dusza jest
Rock&Roll-owa i spotkałem tych młodych ludzi, to się wiesz
co okazało, że przez sotatnie półtora miesiąca każdemu z
nich okradli samochody, właśnie tym młodym ludziom, a mi ani
raz. Wnioski wyciągnij sam. (śmiech)
RB: Chciałem ci zadać takie pytanie, o
zespół Jan Bo, czy dalej będziesz kontynuował swoją
indywidualna działalność ?
LP: Słuchaj, to też zależy od tego, (w tle - ile waży
basista) ile waży basista, to żart. Ja poprostu zawsze to
będę robił dopóki nie zauważe (he he) chudszego basisty
(śmiech), będę grał, bo lubię z nim grać, to jest fajny
koleś.
RB: Janusz Panasiewicz zaczął pisać teksty
dla zespołu, czy można się spodziewać, że ty w tej chwili
napiszesz nowe teksty dla zespołu Lady Pank.
LP: Nie.
RB: A dlaczego ???
LP: Bo nie.
RB: Czy w jakiś sposób kojarzą ci się
Bieszczady, ten piękny zakątek naszego kraju ?
LP: Słuchaj, kiedyś pamiętam byliśmy tutaj w Bieszczadach i
byłem strasznie pijany, i ktoś mi powiedział Janek chodź tu
jest jeszcze beczka piwa do wypicia - i to jest taka moja
pamiątka z Bieszczad. (śmiech)
To tyle Jan Borysewicz, w tym dniu odznaczał
się dość specyficznym poczuciem humoru, może nie dostał
kilkanaście dni wcześniej żadnego prezentu na Dzień Dziadka
od swojej wnuczki. Bo nie wszyscy pewnie wiedzą, że od pewnego
czasu pan Janek jest już szczęśliwym Dziadkiem. Ale zostawmy
idola Borysewicza i jego kaprysy gwiazdy.
Atmosfera na samym koncercie była bardzo dobra i publiczność
bawiła się wyśmienicie.