![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Bogdan Olewicz - Słowa Jan Borysewicz - Muzyka
Jan Borysewicz - gitara i wokal, gitarsfender stratocaster, ovation, gitara 12-strunowa Yamaha
Janusz Panasewicz - vocal, Kuba Jabłoński - perkusja
Krzysztof Kieliszkiewicz - gitara basowa Andrzej Łabędzki - gitara "promieniująca"
Nagrania dokonano w Studiu Winicjusza Chrósta oraz S-3 i S-4, kwiecień/maj 1994r.
1. Mała Lady Sara.
Wersja instrumentalna
Obudziłem się przed ósmą
W głowie szalał straszny huk
Czułem się jak wielkie lustro
Które ktoś siekierą stłukł
Wziąłem żeton do lekarza
On gruntownie zbadał mnie
Spytał na co się uskarżam
Potem patrząc w sufit rzekł:
Hej, hej, wyluzuj się
Mnie też czasem gnoi świat
Nie raz wyje we mnie pies
Nie raz
Hej, hej, wyluzuj się
Co dzień kogoś zgnoi świat
Nie raz wyje we mnie pies
Nie raz
Poprosiłem w końcu wróżkę:
"co mnie gnębi powiedz mi?!"
Ona patrząc w szklaną kulę
Darła gębę ile sił
Hej, hej, wyluzuj się
Mnie też czasem gnoi świat
Nie raz wyje we mnie pies
Nie raz, Nie raz
Hej, hej, wyluzuj się
Co dzień kogoś zgnoi świat
Nie raz wyje we mnie pies
Nie raz
Hej, hej, wyluzuj się
Mnie też czasem gnoi świat
Nie raz wyje we mnie pies
Nie raz, Nie raz
Kupiłem sobie psa
Kupiłem sobie psa
Kupiłem sobie psa
Kupiłem sobie psa
Kupiłem sobie psa
Kupiłem sobie psa
Kupiłem sobie psa
Och jak świat dołuje mnie
W windzie kupę walnął słoń
Kiedy łyżką wsuwam dżem
Już mnie swędzi lewa dłoń
Ściany całe w sprejach
Z farbą złazi tynk
Perspektywy nie ma
Tylko smród i sztynk
A w poniedziałek rano
Browar znów droższy jest
Nie ma ochoty - ochoty nie ma, nie
Nie ma roboty - z robotą bardzo źle
Nie ma ochoty - i to chodzi, że
Nie ma ochoty - i w tym jest cały sęk
Rok w rok opatrzności mąż
W mętnej wodzie moczy kij
Jak nic znów wyłowi coś
Po to by na topie być
Co dzień w telewizji
Pokazują sejm
Same tłuste glizdy
Ze mne śmieją się
A w poniedziałek rano
Żyto znów droższe jest
Nie ma ochoty - ochoty nie ma, nie
Nie ma roboty - z robotą bardzo źle
Nie ma ochoty - i to chodzi, że
Nie ma ochoty - i w tym jest cały sęk
Nie ma ochoty - ochoty nie ma, nie
Nie ma roboty - z robotą bardzo źle
Nie ma ochoty - i to chodzi, że
Nie ma ochoty - i w tym jest cały sęk
Nie ma ochoty - ochoty nie ma, nie
Nie ma roboty - z robotą bardzo źle
Nie ma ochoty - i to chodzi, że
Nie ma ochoty - i w tym jest cały sęk
Nie ma ochoty - ochoty nie ma, nie
Nie ma roboty - z robotą bardzo źle
Nie ma ochoty - i to chodzi, że
Nie ma ochoty - i w tym jest cały sęk
Stała pod ścianą sącząc kakao
Kapela cięła walca na sześć
Spytałem skromnie "czy pójdziesz do mnie"
Kiwnęła głową zgadzając się:
Trzeba zawsze żyć biegnącą chwilą
Na co komu dziś wczorajszy dzień
Topiłem smutki w butelce wódki
Obok Japończyk do lustra pił
Pytam żółtego: "powiedz dlaczego też jesteś
smutny?"
On na to mi:
Na co komu dziś wczorajsza miłość
Na co komu dziś wczorajszy sen
Po co dalej pić to samo piwo
Kiedy czujesz że uleciał gaz
Chciałem być sobą
Za wielką wodą
Na czekoladę poczułem chęć
Była namiętna, bardzo nieletnia
I dobrze znała refrenu sens
Na co komu dziś wczorajsza miłość
Na co komu dziś wczorajszy sen
Po co dalej pić to samo piwo
Kiedy czujesz że uleciał gaz
Spotkałem narzeczoną
Taką ze szkolnych lat
Próbowaliśmy mocno
By taniec naszych ciał
Rozgrzała jakaś iskra
Na co komu dziś wczorajsza miłość
Na co komu dziś wczorajszy dzień
Po co dalej pić to samo piwo
Kiedy czujesz że uleciał gaz
Na co komu dziś
Na co komu dziś
5. Młode orły.
Ona była wodą - a on brzegiem pustych plaż
Małe okręty - dzieci bez skaz
Ona była sztormem a on deszczem który spadł
Dwoje na drodze - smagał ich wiatr
Ona jak talizman - on jak chłopiec co się
bał
Jak młode orły - tańcząc wśród skał
Nigdy nie wiedzieli czym to może skończyć się
Byli tak dumni - nie znali się
Tak jak młode orły...
Tak jak młode orły...
Tak jak młode lwy
Tak jak ja i ty - kochali się
Jak woda i ogień, jak cnota i grzech
Czasami tylko gubili się
Wciąż nienasyceni - któż mógł złapać taki lot
Ciągle spragnieni, spragnieni bo:
Tak jak młode orły...
Tak jak młode orły...
Tak jak młode lwy
Tak jak ja i ty - kochali się
Czy widzisz tę zgraję, tych ludzi te psy
To polowanie, to nie są już sny
Ona była wodą - on wodę tę pił
Razem spłoszeni - razem bez sił
Tak jak młode orły...
Tak jak młode orły...
Tak jak młode lwy
Tak jak ja i ty
Tak jak młode orły...
Tak jak młode orły...
Tak jak młode orły...
Tak jak młode orły...
Wóz, który czeka już
Czarny jest
Z podłogi zmyli kurz,
Czarną krew
A ty leżysz sobie jak ścięta róża
Bledsza od poduszki na której śpisz
Słyszę jak z ust do ust
Krąży szept
Ktoś do pokoju wniósł czarny bez
Czuję jak drętwieją koniuszki palców
Które właśnie dziś
Mogły pieścić mnie
Ci którzy mają dość - idą spać
Nie każdy prawo ma rano wstać
Z całkiem niewinnych chmur
Spada deszcz
Harley`i długi sznur -
Chrom i czerń
Przeciąg nagle zadarł twoją sukienkę
Biała skóra ud
Podnieciła mnie
Co trzeba zrobić by zabić strach
Ta chwila czasem za długo trwa
Ci którzy mają dość - idą spać
Nie każdy prawo ma rano wstać
Co trzeba zrobić by zabić strach
Ta chwila czasem za długo trwa
Ci którzy mają dość - idą spać
7. Rozbitkowie.
Kochanie powiedz mi, że mieszkasz na ulicy
Jest późno, kiedy idziesz spać
Naprawdę powiedz mi, nikt przecież nas nie słyszy
W hotelach nie ma dla nas miejsc
Tańczą na głowie - rozbitkowie
Lecą do góry, lecą w dół
Tańczą Bogowie, co im powiesz
W parku na ławce dobrze im
Pójdziemy sobie gdzieś jak starzy lunatycy
Butelkę wina mam, ogrzejemy się
Ja przecież dobrze wiem, potrzeba ci słodyczy
Ostatnią bramę zamknął nocny stróż
Tańczą na głowie - rozbitkowie
Lecą do góry, lecą w dół
Tańczą Bogowie, co im powiesz
W parku na ławce dobrze im
Kiedy dotykasz mnie nic więcej się nie liczy
I nie mów nic - dobrze jest jak jest
Zabierasz tylko płaszcz i trochę tajemnicy
Jest wtorek - zrywam się ze snu
Tańczą na głowie - rozbitkowie
Lecą do góry, lecą w dół
Tańczą Bogowie, co im powiesz
W parku na ławce dobrze im
Tańczą na głowie - rozbitkowie
Lecą do góry, lecą w dół
Tańczą Bogowie, co im powiesz
W parku na ławce dobrze im
8. Na Na.
Facet toczy kamień pod górę
Na kamieniu nie rośnie mech
Na ekranie ćwiczy kulturę
Smutna banda durniów trzech
Tańcem rozgrzane łydki
Złotą lycrą iskrzą się
Wkoło same chętne myszki
A już nas wygania cieć
A mnie nie chce się iść do domu
A mnie nie chce się wcześnie spać
Ja haruję pięć dni w tygodniu
Mam ochotę dziś czadu dać
Kumpel łyknął zachodnią furę
Osiem garów, klima i wtrysk
Gdy startował pod nocnym klubem
Słychać było jeden gwizd
Ogień pulsuje w żyłach
W gardło lejesz płynną stal
Nie zdążyłem wypić piwa
Kiedy barman zamknął bar
A mnie nie chce się iść do domu
A mnie nie chce się wcześnie spać
Ja haruję pięć dni w tygodniu
Mam ochotę dziś czadu dać
Człowiek musi się czasem wyluzować
Choćby wokół Tybet nagi był
Czasem trzeba trochę pobłaznować
By ten kamień wtoczyć na sam szczyt
Nie daj sobie przed nosem
Na skobel zamknąć drzwi
Bo nam chce się iść do domu
Bo nam nie chce się wcześnie spać
Harujemy pięć dni w tygodniu
I chcemy dziś czadu dać
Wstaję rano liczę siano
Czy zostało mi na chleb
Wczoraj w barze rabarbarze
Zobaczyłem kumpli trzech
Było wino wieczór płynął
Fanki w szklanki lały nam
Po dwóch nocach w moich oczach
Chińską flagę jeszcze mam
Myślę sobie co ja zrobię
Nie mam siły dzisiaj grać
Zdejmę spodnie i przytomnie
Z wilczym stadem pognam w las