K U L T U R A
Kultura scala naród stanowi o naszej tożsamości. Polską rację stanu wyznaczają nie tylko kierunki polityki zagranicznej, bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, solidność ekonomicznych przedsięwzięć, ale też i polska kultura. Mówi tradycją, stylem myślenia i w ogromnym stopniu językiem. o tym historia. Ta najnowsza i ta odległych czasów sięgająca. Były przecież okresy czasu, gdy Polacy nie mieli swojego państwa, a świadomość narodowa istniała. Między innymi poprzez kulturę właśnie. Ta sfera jest, obecnie w naszym kraju nie doceniana. * Wciąż ponosimy koszty indoktrynacji marksistowskiej. Pół wieku panowania komunizmu doprowadziło do ujemnych skojarzeń związanych ze słowami: polityka kulturalna. Stąd też przeświadczenie, że nie uprawiając polityki kulturalnej czyni się dobrze.Początkowo nie robiło się więc nic lub niewiele, licząc, że wszystko załatwi wolny rynek. W pierwszym okresie reform, przy słusznym założeniu "jak najmniej państwa w kulturze", nieodpowiedzialnie - bo nie przewidując dalszych konsekwencji - likwidowano wszystkie istniejące dotąd struktury i mechanizmy, zamiast przekształcić i przystosować je do nowych warunków. Likwidowano, nie stwarzając nic w zamian. Pozostał tylko konstytucyjny zapis, że państwo ma wspierać i otaczać opieką rozwój kultury, nie określający, jak ma to wyglądać w praktyce. Obowiązki państwa miał zastąpić jakiś "mecenat prywatny", ale nie stworzono bodźców prawnych i finansowo-podatkowych dla powstawania takiego mecenatu. Nigdzie na świecie kultura, nie sfinansuje się sama (poza rozrywką i kulturą masową). Zlikwidowano wszelkie dotacje czy fundusze, zarówno dotyczące życia kulturalnego środowisk opiniotwórczych (stowarzyszeń, promocji, nagród), jak i organizację upowszechnienia i dystrybucji dóbr kulturalnych (likwidacja ogólnokrajowego kolportażu książek i czasopism, likwidacja terenowych bibliotek i filmotek, przekazanie teatrów i filharmonii władzom lokalnym nie mającym środków lub też posiadającym inne priorytety czy potrzeby). Tak więc, ambitna, nie komercyjna i niekoniecznie masowa kultura znalazła się samotnie na targowisku, gdzie niewidzialna ręka promowała inne wartości i produkty pośledniego rodzaju. Rynek kultury zalany został gigantyczną produkcją zagranicznej kultury masowej, tożsamość narodowa i wyższe wartości ustąpiły "pokupności" i "oglądalności". * Po wielokroć przeżywaliśmy dyskusje, czy potrzebne jest Ministerstwo Kultury. To wszystko zależy od tego, jak się zdefiniuje rolę tego urzędu. Jeżeli ma on być administratorem w dziedzinie kultury, wysokim urzędem kierującym jej rozwojem i wyznaczającym tego rozwoju kierunki - to jest on prawie całkowicie zbędny. Administrować można wydobyciem węgla - zupełnie nie da się administrować kulturą. Natomiast ministerstwo może (i powinno) reprezentować twórców kultury wobec rządu, a ów rząd wobec twórców. Jest więc - tak pomyślanemu ministerstwu - przypisana rola mediatora i pośrednika. Pośredniczyć ma w tworzeniu dzieł, nie, jak się wydaje z pozoru, literackich, plastycznych czy filmowych, lecz natury przede wszystkim - prawnej. Tymczasem od jesieni 1993 roku działalność Ministerstwa Kultury i Sztuki wyraźnie zmierza ku przywróceniu metod i zasad działania tego resortu sprzed roku 1989, a mianowicie do stopniowego ograniczania samodzielności jednostek podległych Ministerstwu, odradzaniu się praktyk biurokratycznych, powrotu wszechwładności, w większości wypadków niekompetentnych urzędników (kompetentni są usuwani), a przede wszystkim do - nie kontrolowanego społecznie - rozdzielnictwa środków budżetowych. Temu posłużyła m.in. nowelizacja w 1996 roku ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej. W ten sposób resort kultury wraca do skompromitowanych form "polityki kulturalnej", rozumianej jako administrowanie kulturą. Zlikwidowano także posunięcia rządów solidarnościowych w resorcie, jakim było np. powołanie - cieszących się zaufaniem środowisk - ekspertów (tzw. pełnomocników ministra).Nastapił też zdecydowany regres na polu ochrony zabytków (np. służby konserwatorskie ponownie podległe wojewodom). Nie rozwiązano tak podstawowych spraw, jak reprywatyzacja mienia podworskiego, czy też ceł, VAT-u i innych opłat, m.in. za instrumenty muzyczne, materiały do prac artystycznych oraz za dzieła sztuki wwożone do Polski. W tej sytuacji należałoby określić rolę i zadania państwa w sferze kultury oraz obszary, na których skupić się powinna praca resortu kultury. Działanie to nie powinno polegać na tworzeniu nowej odgórnej "polityki kulturalnej", lecz na stworzeniu warunków dla rozwoju kultury. Dotyczy to dziedzin takich, jak kinematografia czy teatr. Po roku 1989 należało dokonać gruntownej reorganizacji teatrów, zlikwidować centralizację, zmniejszyć ilość scen, wprowadzić system kontraktów (szczególnie dyrektorskich). Podobnie należało ustalić reguły współpracy z filmem i telewizją. Nic takiego się nie stało, a reforma organizacji życia teatralnego pozostała nie ruszona. * Najważniejszą funkcją odbudowanego Teatru Narodowego, podobnie jak w wielu krajach Europy (w Anglii, Francji, Niemczech), powinna być funkcja wychowawcza. Teatr Narodowy powinien służyć polskiej i europejskiej literaturze dramatycznej. Powinien być teatrem, gdzie aktorzy mówią poprawną, czystą polszczyzną, a repertuar jest ściśle związany z programem edukacji humanistycznej w szkołach średnich. * Kino w Polsce wymaga (jak to ma miejsce np. we Francji) ochrony zarówno produkcji filmowej, jak i miejsca w repertuarach dla naszych filmów. Sytuacja, kiedy na wolnym rynku w 800 kinach wyświetlanych jest 240 filmów, w tym przeszło 200 produkcji USA, mówi sama za siebie. Reklama tych filmów równa się 1/3 kosztów produkcji filmu polskiego i w tym sensie polski film jest bez szans. Reklama 60 sekundowa w telewizji publicznej kosztuje tyle, ile płaci telewizja producentowi za pokazanie filmu. Konieczna jest ustawa regulująca tę i inne sprawy. Musi ona również uregulować własność polskich filmów wyprodukowanych w PRL-u (dziś należą one do kilku państwowych studiów filmowych) których kierownictwo sprywatyzowało się praktycznie na tym majątku narodowym (samych filmów fabularnych jest ponad 1000). Śmierć kinematografii polskiej pozbawi telewizję filmów mówionych po polsku i doprowadzi niemal do wyłączności języka angielskiego w filmach wyświetlanych w publicznej telewizji. * Istnieje zgodność co do tego, że państwo musi przyjąć obowiązek sprawowania opieki nad sferą kultury. Odpowiedzieć należy jednak na pytanie o zakres tej opieki. Wydaje się, że pod ścisłym patronatem państwa winny znaleźć się tylko pewne dziedziny i instytucje (np. o charakterze narodowym i obszary tzw. kultury wysokiej). Pamiętać należy też o tym, że system dotacji budżetowych nie jest i nie będzie wystarczający. Tworzyć więc należy korzystne warunki podatkowe, zachęcające do wspomagania finansowego działalności kulturalnej i artystycznej oraz wprowadzać nowe rozwiązania finansowe dla sfery kultury. Dotąd resort kultury nie przeprowadził żadnych prac czy studiów mających na celu znalezienie nowych form finansowania kultury. Należałoby - kierując się rozumnymi motywami - przywrócić jakąś formę opieki nad środowiskami kulturalnymi, nie jako kapryśny mecenat, lecz jako obowiazek konstytucyjny, analogiczny, jak ochrona zdrowia czy edukacja. * Podstawowym obowiązkiem państwa w dziedzinie kultury winno być zagwarantowanie :
Praca i działanie resortu kultury skupić się winno na obszarach podobnych do obszarów zarysowanych w programach kulturalnych Unii Europejskiej, a mianowicie na :
Obserwujemy obecnie partyjne przepychanki rządzącej koalicji także w sferze kultury narodowej; w tym również ostatnie włączenie się prezydenta w domenę działań ministra kultury. Opinię publiczną co raz bulwersują decyzje finansowe i programowe obecnego ministra kultury z PSL-owską legitymacją. Doszło do tego szafowanie majątkiem trwałym; przykładem przekazania na siedzibę Muzeum Ruchu Ludowego - Pałacu Blanka przy placu Teatralnym w Warszawie, gmachu o wysokiej wartości materialnej i historycznej (związanego z takimi postaciami, jak Baczyński, Szopen i Słowacki), podczas gdy podobne kłopoty lokalowe ma np. Muzeum Literatury (które mogłoby tu umieścić swój oddział) lub Muzeum Historyczne m.st. Warszawy, albo też Muzeum Powstania Warszawskiego, które w ogóle nie ma własnej siedziby, a które bardziej by pasowało w tym miejscu, w sercu miasta, obok odbudowywanego dawnego Ratusza, niż Muzeum Ruchu Ludowego, nie mające z tym żadnego związku. Dziwne pomysły i "sukcesy" PSL-owskiego ministra szokują opinię publiczną. Obecna inicjatywa prezydenta RP jest próbą ratowania twarzy koalicji w dziedzinie kultury, w obliczu zbliżających się wyborów. "Karta Kultury Polskiej" - co by o nie sądzić - jest częścią karty wyborczej SLD, ale może co najistotniejsze - próbą ograniczenia roli ministra kultury i storzenie dwuwładzy w polityce kulturalnej państwa, i może mieć znaczenie polityczne w przypadku przegranej obecnej koalicji w zbliżających się wyborach parlamentarnych. A wszystko to pod obłudnym hasłem: kultura ponad podziałami politycznymi i administracyjnymi. I to w sytuacji upolitycznienia i zawłaszczenia wszystkiego, co się da, w obliczu możliwej porażki koalicji SLD-PSL. |
|
|||
|
|||
Ostatnia modyfikacja 22 kwietnia 1998 r. |