Wirtualny ╢wiat
Arek Janicki 7.06.1996.r.

Zapi▒│ pasy , usadowi│ siΩ wygodnie w miΩciutkim ogromnym fotelu,za│o┐y│ dosyµ ciΩ┐ki kask i zacz▒│ zastanawiaµ siΩ. Znajdowa│ siΩ w ogromnej sali jednego z niewielu, tej rangi, laboratori≤w na ca│ej planecie zajmuj▒cych siΩ zjawiskiem Cyberprzestrzeni. Siedzia│ po╢rodku na owym wielkim fotelu, a z g≤ry patrzyli siΩ na± jego rodzice , dziewczyna i szef - gruby facet na zawsze przykuty do w≤zka inwalidzkiego przez wirusa , kt≤ry wkrad│ siΩ do jego osobistego komputera i przerwa│ program relaksuj▒cy w momencie tzw. orgazmu czyli szczytu poczucia szczΩ╢cia i bezpiecze±stwa . Od tego czasu mo┐e jedynie my╢leµ , ale dziΩki technice specjalny czujnik wy│apuje jego my╢li i zamienia na energiΩ ,kt≤ra jest wzmacniana przez baterie wymieniane co roku.

Ten dwudziestopiΩcioletni ch│opak siedzia│ i my╢la│ . Wreszcie da│ szefowi znak ,a ten przeci▒gn▒│ z piskiem d╝wigniΩ i dusza m│odego cz│owieka zamieniona na niesko±czenie d│ugi rz▒dek zer i jedynek przelecia│a, iskrz▒c przez zw≤j kabli. Natychmiast w│▒czy│y siΩ czujniki sygnalizuj▒ce przegrzanie siΩ komputera, ale r≤wnie szybko w│▒czy│ siΩ system ch│odzenia i setki litr≤w ciek│ego azotu zosta│y wt│oczone w doskonale zaprojektowany system rur , rurek i kanalik≤w zbudowanych ze sztucznego metalu o niezwyk│ej wytrzyma│o╢ci. Z komputera zosta│y usuniΩte wszelkie programy antywirusowe poniewa┐ mog│y by one potraktowaµ cybernetyczn▒ duszΩ Tima jako intruza i najzwyczajniej usun▒µ go z pamiΩci.

Komputer do kt≤rego przedosta│ siΩ Tim by│ ogromno╢ci▒ sam w sobie . W jego wnΩtrzu znajdowa│ siΩ ogromny ╢wiat. G│≤wnym sercem tego komputera by│ od│amek meteoru , kt≤ry parΩ lat temu spad│ na ZiemiΩ niszcz▒c zachodni▒ czΩ╢µ Nowego Orleanu . Oczywi╢cie do tego ogromnego systemu by│y pod│▒czone przez Sieµ miliony procesor≤w, stworzonych specjalnie dla cel≤w tego hiperkomputera . Ca│y ╢wiat kt≤ry by│ we wnΩtrzu tego komputera nie by│ stworzony przez cz│owieka , by│ on w meteorze . Meteor ten istnia│ od samego pocz▒tku , od pocz▒tku wszech╢wiata , przynajmniej tak twierdz▒ najlepsi naukowcy dzisiejszego ╢wiata . Wszystko to jest oczywi╢cie ╢ci╢le tajne , ale media i tak wiedz▒ ju┐ wszystko . Ludzie s▒ ju┐ znudzeni kolejnymi odkryciami udoskonalaj▒cymi im ┐ycie . Oczekuj▒ czego╢ nadzwyczajnego , a taka gratka nie zda┐a siΩ codziennie . Od siedmiu lat pojawiaj▒ siΩ coraz nowsze hipotezy na temat tego czego╢ ale nic z nich nie jest prawd▒ . R≤wnie┐ od siedmiu lat trwaj▒ przygotowania do wys│ania pierwszego cz│owieka w tamten ╢wiat , a niekt≤rzy twierdz▒ , ┐e to jest po prostu brama do innego wymiaru . Z setek miliard≤w ludzi ┐yj▒cych na Ziemi i w jej okolicach wybrano jednog│o╢nie tego jednego cz│owieka . To on w│a╢nie po raz pierwszy nawi▒za│ kontakt z istotami pozaziemskimi , ale to ju┐ ca│kiem inna historia .

Wisia│ teraz w przestrzeni i wci▒┐ rozmy╢la│ . Wszystko wygl▒da│o tak jak na zdjΩciu wykonanym przez sondΩ , kt≤ra wr≤ci│a , przeciwnie do piΩciu innych . By│ tam pulsuj▒cy sznurek , tak , w│a╢nie sznurek ,kt≤ry zmienia│ barwΩ z jasno niebieskiego w czerwony w oddali czyli przed sob▒ widzia│ ogromne zbiorowisko KUL , kt≤re │▒czy│y siΩ ze sob▒ i rozdziela│y .

Jak wynika│o z oblicze± jego szanse na powr≤t by│y w przybli┐eniu takie , jak wybranie jednej, w│a╢ciwej gwiazdy w naszej galaktyce. Poczeka│ a┐ do ko±ca wygeneruje siΩ jego obraz i ruszy│ ... Wszystko dooko│a przygniata│o go, ale gdy pomy╢la│ o mi│ej dla ucha Hard-Trashowej muzyce wra┐enie przygniecenia minΩ│o i sznurek znikn▒│ , a na jego miejscu pojawi│ siΩ przedmiot o takim kszta│cie, jakiego jeszcze w ┐yciu nie widzia│ i kt≤ry budzi│ w nim odrazΩ. Zacz▒│ uciekaµ w przeciwnym kierunku, a ten przedmiot by│ ci▒gle przed nim a w uszach szyderczo brzmia│a mu Hard-Trashowa melodia .

To pewnie jaki╢ wirus - my╢la│ lec▒c do przodu - jeszcze nie rozr≤┐niam ich od mieszka±c≤w tego ╢wiata . PotraktujΩ go starym dobrym MKS vir'em . W tej samej chwili lewa d│o± Tima zamieni│a siΩ w super cyberwyrzutniΩ neutron≤w i zniszczy│a to stworzenie. Przed jego oczyma pokaza│ siΩ b│Ωkitny napis : "There was 'Frogton' ver. 8.89 " . Tim zadowolony z siebie przysiad│ na samotnym sze╢ciok▒cie . Wygl▒da│ zabawnie na tle pulsuj▒cych pulsar≤w . Czu│ jak ogarnia go przestrze± . Teraz znajdowa│ siΩ na granicy sieci i Tego ╢wiata , kt≤ry w my╢lach nazywa│ Hell .

Teraz zacznie siΩ prawdziwa zabawa - powiedzia│ sam do siebie gdy zauwa┐y│ wielk▒ bramΩ. Brama by│a ogromna i z ka┐d▒ chwil▒ powiΩksza│a siΩ , nie tylko w my╢lach Tima. Dooko│a niej ta±czy│y p│omienie a w jej wnΩtrzu widzia│, jak przez mg│Ω straszne rzeczy z dzieci±stwa. Widzia│ swojego brata le┐▒cego w zakrwawionym kontenerze na ╢mieci . Najprawdopodobniej byli to terrory╢ci walcz▒cy o przerwanie zakazu u┐ywania narkotyku C-17, ale co on by│ winien - czternastoletni ch│opak wracaj▒cy p≤╝no w nocy z dyskoteki ?

Nie , nie , nie ! MuszΩ to zrobiµ dla ludzko╢ci ! - krzykn▒│ znienadzka i │kaj▒c wskoczy│ do bramy. Echo dooko│a powtarza│o przez wiele wiek≤w te s│owa .

Wyobra╝cie sobie jego zdziwienie , gdy przeleciawszy w cyberprzestrzeni ok. 25 hektometrogodzin znalaz│ siΩ w╢r≤d drzew, jakby w ogromnym sadzie lub ogrodzie pe│nym drzew i ptak≤w. Nad g│ow▒ mia│ piΩkne czyste niebo, a przynajmniej tak my╢la│, bo jeszcze nigdy w ┐yciu nie widzia│ nieba, ale s│ysza│ o nim wiele i czyta│ o nim w ksi▒┐kach . WszΩdzie by│o spokojnie i zielono i Tim czu│ siΩ jak w raju, by│o jasno, chocia┐ nie widzia│ s│o±ca, a na niebie nie by│o ani jednej chmury. Tim za│atwi│ swoj▒ naturaln▒ potrzebΩ fizjologiczn▒ i ruszy│ w drogΩ - wprost przed siebie .

Szed│ tak przez wiele godzin, a┐ mu siΩ znudzi│o i przysiad│ pod ogromnym drzewem. Poniewa┐ by│ zmΩczony po│o┐y│ siΩ i zasn▒│. Gdy siΩ obudzi│ ujrza│ przed sob▒ ogromn▒ istotΩ. W przeliczeniu na nasze jednostki miary mia│ on oko│o 10 metr≤w wysoko╢ci. By│ ubrany w d│ug▒, czarn▒ szatΩ i fizjologicznie przypomina│ cz│owieka. Twarz mia│ poczciw▒, a w rΩce mia│ laskΩ. Tim wcale siΩ nie przestraszy│ , wsta│ i zacz▒│ przygl▒daµ siΩ obcemu.

- Jak siΩ nazywasz ? - zapyta│ po prostu przybysz .
- Jestem Tim Sosnowski . PochodzΩ z Polski z planety Ziemia znajduj▒cej siΩ w galaktyce Oriona. Opowiedz mi co╢ o sobie .
- Co tam u was na Ziemi s│ychaµ ? Od czas≤w Jezusa nie mia│em stamt▒d ┐adnych wie╢ci .
- Czy ty jeste╢ ... - chcia│ zapytaµ Tim , ale ciarki przesz│y mu po plecach i zaniem≤wi│ .
- Tak. Ja jestem Bogiem, a przynajmniej tak mnie nazywaj▒. Odk▒d wygna│em ludzi a raju
jest mi strasznie nudno. A tak w│a╢ciwie to jak siΩ tu dosta│e╢ ?
- Przez wielk▒ bramΩ .
- Hmm. - Zamy╢li│ siΩ B≤g - wiΩc odkryli╢cie ju┐ podr≤┐e Cyberprzestrzenne. Spodziewa│em siΩ tego dopiero w nastΩpnej erze, ale z tymi lud╝mi to nigdy nic nie wiadomo. Chod╝, muszΩ ci co╢ pokazaµ .
B≤g zaprowadzi│ Tima do swojego centrum dowodzenia .
- Patrz , tak wygl▒da cywilizacja podobna do waszej .
- To straszne - Tim w jednej chwili zrozumia│ niebezpiecze±stwo jakie ci▒┐y│o nad ludzko╢ci▒. Od dawna ludzie przewidywali koniec ╢wiata , ale na pewno nikt nie przypuszcza│ , ┐e ludzko╢µ zniknie na zawsze z wszech╢wiata w tak bezsensowny spos≤b . Kto by pomy╢la│ , ┐e skorupa Ziemi pΩknie i rozleci siΩ na miliony kawa│k≤w, a to z powodu zbyt wielkiego nasilenia my╢li wok≤│ jednej rzeczy. Ludzie czekali na powr≤t Tima ju┐ od trzech lat, a energia gromadzona pod skorup▒ matki Ziemi ros│a z ka┐dym dniem .
- Nie mogΩ wam pom≤c. Musisz sam sobie poradziµ - powiedzia│ B≤g i przeteleportowa│ siΩ do innego wymiaru . Tim wiedzia│ , ┐e nie ma czasu do stracenia, ale wiedzia│, ┐e jego powr≤t na ZiemiΩ spowoduje tak wielk▒ dawkΩ energii, ┐e ............. Musia│ wr≤ciµ po kryjomu .

Szybko, nie trac▒c czasu wyruszy│ w stronΩ strasznej bramy. Ju┐ nie przygl▒da│ siΩ jej tak dok│adnie, jak ostatnim razem . Szybko wskoczy│ i znalaz│ siΩ po drugiej stronie. Nareszcie by│ w domu - w sieci . Zdecydowa│, ┐e przedostanie siΩ do rzeczywistego ╢wiata przez sw≤j osobisty komputer bez materii, tylko jako cyberplazma. Przemy╢la│ odpowiednie procedury, zapisa│ swoj▒ postaµ, aby m≤g│ w razie niepowodzenia zrobiµ backup . SprΩ┐y│ siΩ i ... nic . Spr≤bowa│ znowu i znowu klΩska.

W u│amku sekundy, bez namys│u nacisn▒│ wielki czerwony przycisk mrugaj▒cy mu przed oczami i zosta│ wyrzucony na zewn▒trz. To co zobaczy│ by│o straszne. Widzia│ s│o±ce i gwiazdy, ale nie widzia│ Ziemi. Spojrza│ na zegarek i znieruchomia│. W tym miejscu gdzie teraz siΩ unosi│ jego duch by│a kiedy╢ Warszawa - jego rodzinne miasto, a czasomierz wskazywa│ rok 17099, czyli ponad dziesiΩµ tysiΩcy lat od jego wej╢cia w sieµ.

Kurwa maµ ! Wydar│ siΩ na ca│▒ galaktykΩ, kto do cholery nie prze│▒czy│ czasownika.
Zap│aka│. Nie by│o Ziemi nie by│o nic ! On by│ teraz bytem niesko±czonym i nie╢miertelnym.
Straszni mu siΩ nudzi│o wiΩc zacz▒│ konstruowaµ pocz▒tki nowej cywilizacji ...........

powr≤tpowr≤t