Jest rok 2078 miasto New York było zajęte swoim codziennym życiem. Minęły dwa lata od tego strasznego zdarzenia które poruszyło całym domem. Te biedne małe dziecko wypadło z kołyski i chcąc poznać świat weszło do mikrofalówki. Głodny ojciec, myśląc tylko o jedzeniu włączył to urządzenie. Dziecko zaczęło wrzeszczeć i tłuc w szybkę, ale ojciec był zbyt zajęty szlifowaniem sztućców. Po minucie wyjął pieczeń i jej kształty wydawały mu się znajome. Zauważył, że ta pieczeń różniła się od dziecka, które zobaczył w katalogu wysyłkowym, jedynie kolorem skóry, parującymi gałkami ocznymi i wywieszonym języczkiem. Spałaszował je z wielkim apetytem nie czekając na żonę. Najbardziej smakowało mu to coś w kształcie główki. Gdy żona stwierdziła w kołysce brak potomka o numerze identyfikacyjnym AD 13231 wyjęła z szafy miecz i odcięła sobie garść włosów wiszących z nosa. Wtedy dopiero poczuła swąd palonej skóry. Potem pobiegła do kuchni i bez żadnego słowa jednym cięciem otworzyła jamę brzuszną swojego ukochanego małżonka. W jego żołądku zauważyła resztki bujnej czupryny swego dzieciątka. Strasznie się ucieszyła i zabiła swego męża ciosem w łydkę. Mąż wstał i zaczął bryzgać po całym pokoju sokami trawiennymi i niebieską plazmą, w tej pozycji pozostał do końca wszechświata.
Gdy gromadka dzieci (15 sztuk) wróciła ze żłobka. Mama będąc w transie nie zauważyła żelazka lecącego w jej kierunku z ogromną prędkością. Jej mózg bardzo estetycznie wyglądał przez komin. Dzieci z głodu popełniły samobójstwo. Wyjęły zza kanapy starą bombę dziadka jeszcze z czasów VII wojny światowej i zaczęły grać w nowy rodzaj zabawy - jedno z dzieci otworzyło jamę ustno-nosową, a inne próbowały wrzucić do niej okrągły przedmiot z zapalonym lontem. Jeszcze nawet Jaś nie zdążył rzucić, a bomba explodowała powodując zniszczenie kilku najbliższych kamienic.