Zapiął pasy , usadowił się wygodnie w mięciutkim ogromnym fotelu,założył dosyć ciężki kask i zaczął zastanawiać się. Znajdował się w ogromnej sali jednego z niewielu, tej rangi, laboratoriów na całej planecie zajmujących się zjawiskiem Cyberprzestrzeni. Siedział pośrodku na owym wielkim fotelu, a z góry patrzyli się nań jego rodzice , dziewczyna i szef - gruby facet na zawsze przykuty do wózka inwalidzkiego przez wirusa , który wkradł się do jego osobistego komputera i przerwał program relaksujący w momencie tzw. orgazmu czyli szczytu poczucia szczęścia i bezpieczeństwa . Od tego czasu może jedynie myśleć , ale dzięki technice specjalny czujnik wyłapuje jego myśli i zamienia na energię ,która jest wzmacniana przez baterie wymieniane co roku.
Ten dwudziestopięcioletni chłopak siedział i myślał . Wreszcie dał szefowi znak ,a ten przeciągnął z piskiem dźwignię i dusza młodego człowieka zamieniona na nieskończenie długi rządek zer i jedynek przeleciała, iskrząc przez zwój kabli. Natychmiast włączyły się czujniki sygnalizujące przegrzanie się komputera, ale równie szybko włączył się system chłodzenia i setki litrów ciekłego azotu zostały wtłoczone w doskonale zaprojektowany system rur , rurek i kanalików zbudowanych ze sztucznego metalu o niezwykłej wytrzymałości. Z komputera zostały usunięte wszelkie programy antywirusowe ponieważ mogły by one potraktować cybernetyczną duszę Tima jako intruza i najzwyczajniej usunąć go z pamięci.
Komputer do którego przedostał się Tim był ogromnością sam w sobie . W jego wnętrzu znajdował się ogromny świat. Głównym sercem tego komputera był odłamek meteoru , który parę lat temu spadł na Ziemię niszcząc zachodnią część Nowego Orleanu . Oczywiście do tego ogromnego systemu były podłączone przez Sieć miliony procesorów, stworzonych specjalnie dla celów tego hiperkomputera . Cały świat który był we wnętrzu tego komputera nie był stworzony przez człowieka , był on w meteorze . Meteor ten istniał od samego początku , od początku wszechświata , przynajmniej tak twierdzą najlepsi naukowcy dzisiejszego świata . Wszystko to jest oczywiście ściśle tajne , ale media i tak wiedzą już wszystko . Ludzie są już znudzeni kolejnymi odkryciami udoskonalającymi im życie . Oczekują czegoś nadzwyczajnego , a taka gratka nie zdaża się codziennie . Od siedmiu lat pojawiają się coraz nowsze hipotezy na temat tego czegoś ale nic z nich nie jest prawdą . Również od siedmiu lat trwają przygotowania do wysłania pierwszego człowieka w tamten świat , a niektórzy twierdzą , że to jest po prostu brama do innego wymiaru . Z setek miliardów ludzi żyjących na Ziemi i w jej okolicach wybrano jednogłośnie tego jednego człowieka . To on właśnie po raz pierwszy nawiązał kontakt z istotami pozaziemskimi , ale to już całkiem inna historia .
Wisiał teraz w przestrzeni i wciąż rozmyślał . Wszystko wyglądało tak jak na zdjęciu wykonanym przez sondę , która wróciła , przeciwnie do pięciu innych . Był tam pulsujący sznurek , tak , właśnie sznurek ,który zmieniał barwę z jasno niebieskiego w czerwony w oddali czyli przed sobą widział ogromne zbiorowisko KUL , które łączyły się ze sobą i rozdzielały .
Jak wynikało z obliczeń jego szanse na powrót były w przybliżeniu takie , jak wybranie jednej, właściwej gwiazdy w naszej galaktyce. Poczekał aż do końca wygeneruje się jego obraz i ruszył ... Wszystko dookoła przygniatało go, ale gdy pomyślał o miłej dla ucha Hard-Trashowej muzyce wrażenie przygniecenia minęło i sznurek zniknął , a na jego miejscu pojawił się przedmiot o takim kształcie, jakiego jeszcze w życiu nie widział i który budził w nim odrazę. Zaczął uciekać w przeciwnym kierunku, a ten przedmiot był ciągle przed nim a w uszach szyderczo brzmiała mu Hard-Trashowa melodia .
To pewnie jakiś wirus - myślał lecąc do przodu - jeszcze nie rozróżniam ich od mieszkańców tego świata . Potraktuję go starym dobrym MKS vir'em . W tej samej chwili lewa dłoń Tima zamieniła się w super cyberwyrzutnię neutronów i zniszczyła to stworzenie. Przed jego oczyma pokazał się błękitny napis : "There was 'Frogton' ver. 8.89 " . Tim zadowolony z siebie przysiadł na samotnym sześciokącie . Wyglądał zabawnie na tle pulsujących pulsarów . Czuł jak ogarnia go przestrzeń . Teraz znajdował się na granicy sieci i Tego świata , który w myślach nazywał Hell .
Teraz zacznie się prawdziwa zabawa - powiedział sam do siebie gdy zauważył wielką bramę. Brama była ogromna i z każdą chwilą powiększała się , nie tylko w myślach Tima. Dookoła niej tańczyły płomienie a w jej wnętrzu widział, jak przez mgłę straszne rzeczy z dzieciństwa. Widział swojego brata leżącego w zakrwawionym kontenerze na śmieci . Najprawdopodobniej byli to terroryści walczący o przerwanie zakazu używania narkotyku C-17, ale co on był winien - czternastoletni chłopak wracający późno w nocy z dyskoteki ?
Nie , nie , nie ! Muszę to zrobić dla ludzkości ! - krzyknął znienadzka i łkając wskoczył do bramy. Echo dookoła powtarzało przez wiele wieków te słowa .
Wyobraźcie sobie jego zdziwienie , gdy przeleciawszy w cyberprzestrzeni ok. 25 hektometrogodzin znalazł się wśród drzew, jakby w ogromnym sadzie lub ogrodzie pełnym drzew i ptaków. Nad głową miał piękne czyste niebo, a przynajmniej tak myślał, bo jeszcze nigdy w życiu nie widział nieba, ale słyszał o nim wiele i czytał o nim w książkach . Wszędzie było spokojnie i zielono i Tim czuł się jak w raju, było jasno, chociaż nie widział słońca, a na niebie nie było ani jednej chmury. Tim załatwił swoją naturalną potrzebę fizjologiczną i ruszył w drogę - wprost przed siebie .
Szedł tak przez wiele godzin, aż mu się znudziło i przysiadł pod ogromnym drzewem. Ponieważ był zmęczony położył się i zasnął. Gdy się obudził ujrzał przed sobą ogromną istotę. W przeliczeniu na nasze jednostki miary miał on około 10 metrów wysokości. Był ubrany w długą, czarną szatę i fizjologicznie przypominał człowieka. Twarz miał poczciwą, a w ręce miał laskę. Tim wcale się nie przestraszył , wstał i zaczął przyglądać się obcemu.
- Jak się nazywasz ? - zapytał po prostu przybysz .Szybko, nie tracąc czasu wyruszył w stronę strasznej bramy. Już nie przyglądał się jej tak dokładnie, jak ostatnim razem . Szybko wskoczył i znalazł się po drugiej stronie. Nareszcie był w domu - w sieci . Zdecydował, że przedostanie się do rzeczywistego świata przez swój osobisty komputer bez materii, tylko jako cyberplazma. Przemyślał odpowiednie procedury, zapisał swoją postać, aby mógł w razie niepowodzenia zrobić backup . Sprężył się i ... nic . Spróbował znowu i znowu klęska.
W ułamku sekundy, bez namysłu nacisnął wielki czerwony przycisk mrugający mu przed oczami i został wyrzucony na zewnątrz. To co zobaczył było straszne. Widział słońce i gwiazdy, ale nie widział Ziemi. Spojrzał na zegarek i znieruchomiał. W tym miejscu gdzie teraz się unosił jego duch była kiedyś Warszawa - jego rodzinne miasto, a czasomierz wskazywał rok 17099, czyli ponad dziesięć tysięcy lat od jego wejścia w sieć.
Kurwa mać ! Wydarł się na całą galaktykę, kto do cholery nie przełączył czasownika.