Wraz ze wzrostem ilo╢ci wypijanych kufli opowie╢µ ksiΩcia wzbogaca│a
siΩ o coraz to nowe szczeg≤│y, jeden spotkany tr≤jg│owy smok przerodzi│
siΩ w trakcie opowie╢ci w cale stado takich smok≤w, ┐yj▒ce sobie
spokojnie ca│kiem niedaleko. Oczywi╢cie w owym stadzie najwiΩcej by│o
wed│ug opowie╢ci ksiΩcia m│odych i samotnych smoczyc wypatruj▒cych
tΩsknie za kim╢ tr≤jg│owym do towarzystwa. Sam spotkany przez ksiΩcia
smok okaza│ siΩ byµ kr≤lem ca│ej dziedziny tr≤jg│owych smok≤w i sam
posiada│ trzy c≤rki na wydaniu, dla kt≤rych przeznaczony by│ olbrzymi
posag, a co jedna to piΩkniejsza i milsza w obej╢ciu. Nikogo chyba nie
dziwi fakt, ┐e Dezyderiusz po us│yszeniu takich wie╢ci zapragn▒│ udaµ
siΩ tam bezzw│ocznie licz▒c na to, ┐e tam szybko znajdzie sobie jak▒╢
odpowiedni▒ trojg│ow▒ smoczycΩ do pary, a kto wie, mo┐e nawet dwie lub trzy.
Zacz▒│ wiΩc szczeg≤│owo wypytywaµ ksiΩcia o dok│adn▒ drogΩ do owego
raju, a widz▒c ┐e ksi▒┐Ω traci powoli kontakt ze ╢wiatem zastosowa│
specjaln▒ smocz▒ terapiΩ, po kt≤rej ksi▒┐Ω by│ odrobinΩ oszo│omiony,
za to ca│kowicie trze╝wy. Ksi▒┐Ω u╢wiadomi│ sobie dopiero wtedy, ┐e
odrobinΩ przesadzi│ w swym opisie, ale by│o ju┐ za p≤╝no na odwo│anie
swoich s│≤w. Zreszt▒ mo┐e w okolicy, w kt≤rej ksi▒┐Ω spotka│ smoka
Dorato, znajduje siΩ wiΩcej tr≤jg│owych smok≤w, ni┐ tutaj. Nigdy by mu
nawet przez g│owΩ nie przesz│o, ┐e wszystkie jego zmy╢lenia maj▒
potwierdzenie w rzeczywisto╢ci i faktycznie Dorato by│ kr≤lem,
faktycznie mia│ trzy c≤rki na wydaniu, kt≤rych narzekania na brak
odpowiednich kandydat≤w na mΩ┐a czΩsto tak go denerwowa│y, ┐e udawa│ siΩ
na odpoczynek do swej samotni, czyli jaskini w kt≤rej spotka│ go
ksi▒┐Ω. Opisa│ wiec ksi▒┐Ω Dezyderiuszowi jak najdok│adniej potrafi│
szlak, kt≤ry przeby│ od tego czasu. Dezyderiusz zaraz og│osi│ wszystkim
w gospodzie, ┐e rusza w drogΩ. Spowodowa│o to falΩ protest≤w i lament≤w,
kt≤ra jednak mocno straci│a na sile, kiedy to smok na po┐egnanie
postawi│ wszystkim kolejkΩ piwa. Zaraz te┐ zaczΩ│o siΩ ma│e zamieszanie.
Ka┐dy chcia│ siΩ po┐egnaµ z Dezyderkiem, daµ mu co╢ na drogΩ, a to
szalik, aby siΩ nie zaziΩbi│ w podr≤┐y, a to po│eµ s│oniny do
przegryzienia, a to beczu│kΩ piwa, aby nie "zgin▒│ z pragnienia".
Ksi▒┐Ω w miΩdzyczasie chcia│ zap│aciµ za wieczerzΩ i napitek i wymkn▒µ
siΩ cichaczem na zewn▒trz, ale ┐adna z tych rzeczy mu siΩ nie uda│a.
Dezyderiusz nie pozwoli│ p│aciµ "swojemu wybawcy", zacz▒│ te┐ domagaµ
siΩ by ten powiedzia│ czego ten chce w zamian za wy╢wiadczon▒ przys│ugΩ.
Ksi▒┐Ω wymawia│ siΩ jak m≤g│, ale jedna z g│≤w przypomnia│a sobie, i┐
wspomina│ on w swej opowie╢ci o celu swej wΩdr≤wki i zaraz zaczΩ│o siΩ
dla odmiany poszukiwanie odpowiedniego grzyba jako rekompensaty.
Niekt≤rzy pobiegli do swych sadyb w tym celu, inni nadal zajmowali siΩ
przygotowaniami Dezyderiusza do drogi. Co i rusz kto╢ wchodzi│ i wychodzi│
z gospody, a┐ ksiΩciu zaczΩ│o siΩ krΩciµ w g│owie od tego harmidru
panuj▒cego dooko│a niego. Zaraz tez ca│e towarzystwo wyleg│o z gospody
na zewn▒trz, gdzie zebrano ju┐ ca│e stosy grzyb≤w, od zupe│nie malutkich
do bardzo du┐ych; ksi▒┐Ω zosta│ obdarowany najwiΩkszym z nich, pozosta│e
trafi│y do gospody w celu wysuszenia, gdy┐ Dezyderiusz uwielbia│ by│
suszone grzyby, wiΩc ten spos≤b gwarantowa│, ┐e kiedy znajdzie wybrankΩ
swego serca, potrzeby jego ┐o│▒dka przywiod▒ go z powrotem do tego
miejsca. Po kolejnej godzinie ha│a╢liwych i serdecznych po┐egna±
ksi▒┐Ω uda│ siΩ dalej drog▒, za╢ Dezyderiusz nabrawszy rozbiegu z
trudem wzbi│ siΩ w g≤rΩ, z powodu nadmiaru prowiantu i prezent≤w
po┐egnalnych, kt≤rymi by│ obci▒┐ony. Poko│owa│ trochΩ nad gospod▒ po
czym wzni≤s│ siΩ wy┐ej i polecia│ w poszukiwaniu swego szczΩ╢cia.
A co by│o wcze╢niej?
A co by│o p≤╝niej?
Copyright (c) 1999 by Leszek Kaszubowski
Ostatnia modyfikacja: 1999-08-28