Dom dzienny, dom nocny Sztuka pisania |
|
| W grudniu 1998 roku na rynku ksiazkowym pojawila sie czwarta powiesc Olgi Tokarczuk zatytulowana "Dom dzienny, dom nocny". Ksiazka natychmiast podbila serca czytelnikow, zdobyla duza popularnosc. Sylwiczna forma zachwycila krytykow. Dlaczego? W "Domu dziennym, domu nocnym" Tokarczuk pisze madrze nie przemawiajac z pozycji mentora, bez doktrynerstwa poszukuje prawdy, zamieszcza elementy swojej biografii unikajac egocentryzmu. Powiesc jest obrazem poszukiwania ladu literackiego i ontologicznego. Utwor ten nie jest jednorodny, sklada sie z trzech poszatkowanych porzadkow narracyjnych: traktatu o swiecie-snie, opowiesci autobiograficznej i licznych opowiesci wtraconych, ktore tworza gesta siec fabularna.
Narratorka "Domu dziennego, domu nocnego" nie snuje swojej historii wedle chronologicznego, porzadku przyczynowo-skutkowego, mimo iz wiele fragmentow tej ksiazki nosi znamiona dziennika. Rozmaite, znajdujace sie w ksiazce opowiadania, relacje o wydarzeniach czy lekturze tworza rodzaj mozaiki. Kolejne czesci wystepuja w tekscie bez scislej motywacji, ale lacza sie siecia zwiazkow, na przyklad na zasadzie powtarzalnosci: chwil, ruchow, gestow, slow. Powracaja sny z internetu, przepisy na potrawy z grzybow. Watki dluzszych opowiesci (historie dawnych i obecnych mieszkancow Nowej Rudy) sa porzucane, a pozniej na nowo kontynuowane. Sasiadujace fragmenty odpowiadaja sobie ze wzgledu na pokrewienstwo semantyczne konczacych i rozpoczynajacych je slow. To sposob charakterystyczny dla poezji, a nie dla prozy. Lektura Tokarczuk dostarcza rozrywki polegajacej na odnajdywaniu "podskornych" watkow i narracji. Ostatecznie odnosi sie wrazenie, ze wszystkie opowiadania sa kontaminacja innych opowiadan, ze nie ma fragmentu, z ktorego nie kielkowalby inny fragment.
Nawroty zdarzen, watkow, obrazow sa umotywowane charakterystyczna konstrukcja czasu i przestrzeni stworzona w tekscie. Przestrzen swiata przedstawionego ulega zmianom wynikajacym z wyborow roznych punktow widzenia i przyjmowania roznych optyk mniej lub bardziej detalicznych - od opowiadania po opis. Najwiekszym zludzeniem jest krajobraz, bo stalosc pejzazu nie istnieje - mowi narratorka. Z narracji wyeliminowany rowniez zostal czynnik porzadkujacego przestrzen linearnego czasu. Czytajac "Dom dzienny, dom nocny" nalezy brac od uwage nie tylko nakladanie sie rownoczesnych obrazow przestrzeni, ale i nakladanie sie ich bez uwzglednienia chronologii, w jakiej nastepuja. Te zasade odczytywania projektuje pierwszy sen: Snilo mi sie, ze jestem czystym patrzeniem, czystym wzrokiem i nie mam ciala ani istnienia. Tkwie wysoko nad dolina, w jakims nieokreslonym punkcie, z ktorego widze wszystko lub prawie wszystko. Poruszam sie w tym patrzeniu, ale pozostaje w miejscu. To raczej widziany swiat poddaje mi sie, kiedy na niego patrze, przysuwa sie i odsuwa tak, ze moge zobaczyc wszystko naraz albo tylko najdrobniejsze szczegoly. (...) odkrywam te dziwaczna prawde. Ze jestem patrzeniem, bez refleksji, bez zadnej oceny, bez uczuc. I zaraz odkrywam inna rzecz - ze potrafie patrzec takze poprzez czas, ze tak samo jak zmieniam punkt widzenia w przestrzeni, moge go zmieniac takze w czasie, jakbym byla strzalka na ekranie komputera... Zmiana i jednoczesnosc, ruch i bezruch, wyjatkowosc i wtornosc - takie czasowo-przestrzenne paradoksy rzadza wewnetrznym uksztaltowaniem "Domu dziennego, domu nocnego". Dolaczyc tu nalezy przemieszana w narracji prawde i fikcje, prawdopodobienstwo i magie, wzrost i gnicie, zycie i smierc, slonce i ksiezyc, noc i dzien, Marte, ktora latem cierpi na bezsennosc, a zima zapada w sen zimowy.
Sam tytul ksiazki "Dom dzienny, dom nocny" ma znaczenie symboliczne. Slowu "dom" od zawsze przypisywano najszersze z mozliwych konotacji. Na poziomie podstawowym jest on pomieszczeniem w sensie fizycznym. Jako takie miesci w sobie zwykle wiele tajemnic, ma swoje pelne sekretow i strachow zakamarki. Domy bywaja rozne: przyjazne i nawiedzone, cieple i przytulne, albo ponure i odpychajace, wypelnione sloncem i mroczne, ciche i gwarne. Dom glownych bohaterow, narratorki i jej meza, ma dwa tarasy, ktore latem powiekszaja przestrzen domu. Dom Marty, ich sasiadki, pachnie wilgocia i plesnia. Dom. Marka Marka, alkoholika samobojcy, to walaca sie rudera. A dom Bobola, gospodarza z Pietna to porzadna niemiecka budowla zdolna przyjac kazdego wlasciciela. Domy dopasowuja sie w jakis sposob do swoich wlascicieli, staja sie "wiekszym cialem", rozciagnieciem granic "ja", krwia z naszej krwi, odbiciem duszy, marzen i wyobrazni.
Domy stoja nieruchomo gdy ich mieszkancy poruszaja sie w przestrzeni. Potem wracaja do "wiekszego ciala", do siebie. Jesli nie wracaja, zaklocona zostaje naturalna harmonia. W wiekszym ciele mieszka mniejsze cialo. Czlowiek zyje wlasnym zyciem, ale przejmuje niektore cechy wlasnego domu: Marta rowniez pachnie wilgocia i plesnia, Bobol umie urzadzic sie niewielkim kosztem. Jedno jest pewne: ludzie potrzebuja i cial, i domow. Dom nocny jest zupelnie inny od domu dziennego: przybiera groteskowe pozy i traci kontrole nad rzeczywistoscia. Narracja "Domu dziennego, domu nocnego" przypomina probe laczenia tego, co niemozliwe do polaczenia. Realna historia ziem zachodnich zagospodarowanych po wojnie przez przodkow dzisiejszych sasiadow bohaterow, lokalna legenda w postaci hagiografii cudownej Kummernis i jej zywotopisarza Paschalisa, rzeczywiste i zmyslone losy osob obserwowanych z bezpiecznego oddalenia tarasu, fantazje na temat ich snow i skrywanych tajemnic, ktore w relacji opowiadajacego staja sie prawdopodobne, chocby przypominaly basn, cudze sny z internetu i gawedy Marty, opowiesci wymyslane na prosbe wiecznie zadnego fabul R., przepisy kulinarne na przyrzadzanie grzybow.
Bardzo ciekawa wydaje sie nieokreslona tozsamosc bohaterow "Domu dziennego, domu nocnego" przechodzacych swoiste metamorfozy. Kummernis na znak cudu wyrasta broda. Paschalis pragnie zmienic sie w kobiete. Ergo Sum staje sie czlowiekiem-wilkiem. Marek Marek czuje, ze ma w sobie ptaka, ktory przeszkadza mu sie upijac. W koncu Marta, ktorej pojawienie sie wprowadza zwykle znaczace dla przebiegu narracji klucze, ktora rozumie rzeczywistosc inaczej od potocznego pojmowania swiata. Marta posiadla jakas tajemnice, jest wiedzma, jej sila polega na tym, ze znalazla rytm swiata. Mieszka w czasie, nie goni go, jej zgoda z trwaniem nie ma w sobie nic niepojetego, hipnotycznego i nieludzkiego. Marta zna ograniczenia, na przyklad to, jakim jest zasada rownowagi ogarniajaca swiat, w ktorym nic nie istnieje osobno. Wiedze zawdziecza naturze, ktora pozwolila jej na poznanie swoich tajemnic w zamian za nieprzedmiotowe traktowanie wszelkich bytow. Wiedzma to istota swiadoma, ze w naturze nic nie jest martwe, nieme, nieczule. Wszystko dla niej zyje i dlatego nie udziela ona zycia, ale odpowiada na zycie wszedzie przez siebie napotykane. Marta jest "miejscem niedookreslonym" historii - nie wiadomo, jaka jest, skad sie wziela ani jak umrze - nie posiada wlasnych snow i wspomnien. Nie potrafi czytac, za to zna wiele historii o innych ludziach. Podobnie "niedookreslonym miejscem" jest sama narratorka. Jej tozsamosc sklada sie z obrazow, z historii zaslyszanych od Marty, odnalezionych w internetowych przestrzeniach, wyczytanych z ksiazek. Z nich buduje swoj dom - dom, ktory jest jej wiekszym cialem. Rosnie w slonc; spi w ciszy nocy. Miewa sny. Buduje go zwiedzajac sny innych ludzi; wchodzi do nich przez usta i oni takze sa zbudowani wewnatrz jak domy, wedlug tradycyjnej symboliki - ze strychem oznaczajacym rozum, swiadomosc, kuchnia, ktora odpowiada przemianom psychicznym, piwnica, gdzie mieszkaja popedy. Buduje go takze z uchwyconych w ruchu fragmentow krajobrazu, z historii, ktore sie wiaza z jej ziemia, nie zapominajac, ze dom to takze symbol wszechswiata, dach to niebiosa, sciany to ziemia, a okna - bostwo. R. jest pewny, ze cos tam z tego wyjdzie i ze jesienia bedziemy mieli na kliszy sensowna sekwencje nieb, ktora na pewno bedzie cos znaczyla. mozna bedzie zlozyc wszystkie zdjecia jak puzzle. Albo nalozyc jedno na drugie w komputerze. Albo za pomoca jakiegos programu wypreparowac z nich jedno niebo. I wtedy bedziemy wiedzieli.
Pytanie, co mianowicie bedziemy wiedzieli, nawet nie pada. Odpowiedz nigdy, zdaje sie, nie bedzie taka sama dla wszystkich. Swiat mozna opisac tylko przy pomocy zlepkow luznych motywow, nigdy nie uchwycimy jednej, spojnej calosci. Ciaglosc, spojnosc i calosc osiagalna w tym wymiarze rzeczywistosci swiata przedstawionego, moze byc jedynie kompozycja epizodyczna. I jest. Ale gdzies miedzy linijkami fabul i sekwencjami rozwazan pojawiaja sie nieoczekiwanie konkluzje natury metafizycznej. W mozaice, w ktorej pozornie brak porzadku, mozna odnalezc w koncu logiczny wzor. Motyw internetu i gier komputerowych moze okazac sie bardzo pomocny. Z calej masy danych, daje sie ostatecznie wyodrebnic porzadek, z ktorym da sie pracowac. Trzeba jednak pamietac, ze radzenie sobie z zyciem nie oznacza pelnej nad nim kontroli. To nie jest zreszta potrzebne, bowiem swiat nie daje sie wyjasnic do konca, ale zawsze daje sie opisac, wlasnie w taki sposob, jaki proponuje narratorka "Domu dziennego, domu nocnego", mieszajac rozne poziomy nadawania, przeskakujac z jednej sfery do drugiej, bo tylko tak daje sie zarejestrowac istnienie w miejscu, czasie i snach.
Magda Kawczynska
{ korespondencje prosimy kierowac na adres redakcji }
|
|
|
|