"NOC WSZYSTKICH NOCY"
(wspomnienie nocnego biegu na 100 km. w Szwajcarii)

Autor: Zbigniew Rosi±ski, Data: 10.03.2000

My i wszystkie armie £wiata na chwilΩ przed startem Jak konie do stajni... Po ponad 11 godz nare£cie na w│asnej dupie Zawodnicy po odprawie technicznej z p│k Camille i dr.Brandysem
17 Kb 25 Kb 21 Kb 22 Kb
Polskie patrole przed startem Mocowanie chip≤w R≤wnaj krok przed ostatni╣ prost╣ Znowu razem
19 Kb 22 Kb 22 Kb 22 Kb

11/12 czerwca 1999r w znanym wszystkim polskim ultramarato±czykom nocnym biegu w Biel w Szwajcarii w rywalizacji z innymi armiami zmierzy│y siΩ zespo│y reprezentuj╣ce nie tylko 1 Pu│k Specjalny Komandos≤w z Lubli±ca, ale tak┐e ca│e Wojsko Polskie.

"...Po kilku wcze£niej przebiegniΩtych maratonach w mundurach, doszli£my do wniosku, ┐e jeste£my w stanie powalczyµ w tych ekstremalnych zawodach. NajwiΩcej energii poch│onΩ│o nam przygotowanie wyjazdu, z ca│ej tej biurokracji wyszli£my zwyciΩsko (co prawda dopiero po dw≤ch latach) i wyje┐d┐amy w sk│adzie:

		: 4-dwuosobowe patrole na 100 km
		: 2-zabezpieczenie na rowerach
		: 5-dru┐yn w wojskowym maratonie
		: 1-sponsor (te┐ startuje - na 10 km)
		: 1-kierowca
		: 1-kierownik

Firma LM z Konina zaopatruje nas w piΩkne reprezentacyjne stroje. Miasto daje mikrobus wypo┐yczony z Domu Pomocy Spo│ecznej. St╣d wielka naklejka w≤zka inwalidzkiego mocno kontrastuj▒ca z przewo┐onymi pasa┐erami. Nie dziwi ona jednak innych u┐ytkownik≤w szos gdy┐ poruszamy siΩ w i£cie ┐≤│wim tempie - pojazd wyposa┐ony w przyczepkΩ baga┐ow╣ nie mo┐e przekroczyµ 80 km/godz. Na nic zdaj╣ siΩ pro£by, docinki i groƒby pod adresem kierowcy, jest jak automatyczny pilot. Dlatego nasza podr≤┐ trwa a┐ dwie doby. W sumie poza krajem przebywaµ bΩdziemy przez tydzie±, a to przecie┐ nie ma│e koszty. Wy┐ywienie pod r≤┐n╣ postaci╣ zabieramy z domu, ale nocleg dla 14 os≤b nie jest na nasz╣ kiesze±. Znajdujemy, wiΩc schronienie w koszarach, najpierw w Boles│awcu, a potem w 200 Kompani Dalekiego Rozpoznania w Phullendorfie. Tak┐e koszary s╣ naszym domem ju┐ na miejscu w Szwajcarii, gdzie opiekΩ nad nami przejmuje sympatyczny dr.Brandys - emigrant z Polski - odpowiedzialny w biurze zawod≤w za ekipy sportowc≤w ze wschodu.

Biuro zawod≤w wzbudza nasz╣ szczeg≤ln╣ ciekawo£µ, poniewa┐ mie£ci siΩ w schronie przeciwlotniczym ukrytym pod p│yt╣ boiska. Jeste£my pod wra┐eniem jego wyposa┐enia i funkcjonalno£ci. Przedpo│udnie nastΩpnego dnia spΩdzamy na zwiedzaniu Berna. Po po│udniu czas poch│ania nam ju┐ samo przygotowanie do biegu. Zawodnicy przygotowuj╣ r≤┐ne mikstury, a rowerzy£ci uzbrajaj╣ swoje wehiku│y. Szczeg≤lnie "Alek" wprowadza nas w zdumienie. Na kierownicy kosz, a na nim pod£wietlona mapa z tras╣ biegu, pod£wietlany licznik i jeszcze przywi╣zane dwie latarki jak reflektory samochodowe. Za siode│kiem drzewce z bia│o-czerwonym proporcem. Gdyby przyczepiµ mu jeszcze lufΩ to by│by niez│y w≤z bojowy.

W tym po raz 41 rozgrywanym biegu na 100 km do rywalizacji opr≤cz cywili staj╣ ┐o│nierze, kt≤rzy rywalizuj╣ ze sob╣ zespo│owo. Ka┐dy zesp≤│ sk│ada siΩ z dw≤ch ┐o│nierzy tworz╣cych patrol, kt≤rego zadaniem jest dotrzeµ do mety nie tylko w komplecie, ale i jednocze£nie. Dodatkowym utrudnieniem by│ bieg w umundurowaniu. By│, poniewa┐ na odprawie technicznej dowiadujemy siΩ, ┐e wym≤g ten zosta│ zniesiony i trzeba przyznaµ ┐e... jeste£my rozczarowani. Gdy pojawiamy siΩ na starcie, okazuje siΩ, ┐e opr≤cz patroli walcz╣cych o zwyciΩstwo pozosta│e zameldowa│y siΩ w umundurowaniu. Szybka decyzja i r≤wnie szybka zmiana stroju jednego z patroli i nasze bia│o-czerwone naszywki budz╣ du┐e zainteresowanie w£r≤d pozosta│ych dru┐yn, gdy┐ niewielu jest debiutant≤w w tej konkurencji. Organizator docenia to witaj╣c nas po polsku i ustawiaj╣c w pierwszym szeregu.

Wystrza│ armatni o godz. 22.00 wypuszcza 2 tys. uczestnik≤w na 100 km trasΩ. Poniewa┐ pierwsze 10 km prowadzi przez miasto w£r≤d szpaleru ludzi (tego w Polsce siΩ nie spotyka) a jest strasznie gor╣co i parno, wydaje siΩ i┐ ten t│um sprawia, ┐e brakuje powietrza. Bardzo szybko nasze mundury przesi╣kaj╣ potem. Polskie patrole maj╣ biec razem, a g│≤wne zadanie to nie daµ siΩ ponie£µ atmosferze i biec w za│o┐onym tempie. Po pierwszych kilometrach badania i obserwacji obce patrole nas wyprzedzaj╣. My mamy jeszcze w uszach groƒby "úazara" - drugiego z naszych asystent≤w na rowerze - kt≤ry przysiΩga, ┐e jak bΩdziemy przed dwoma godzinami na 20 km to on nas nie bΩdzie eskortowa│, a w│a£nie na dwudziestce czekaj╣ rowerzy£ci na swoich zawodnik≤w. Tymczasem za miastem mamy pierwszy ostry podbieg i przechodzimy na pod│o┐e szutrowe. Przydaj╣ siΩ zabrane latarki gdy┐ na drodze jest sporo ka│u┐, a w tym momencie przemoczone buty "skasowa│y by" nasze stopy. NastΩpny ostry kilometr pod g≤rΩ i jest nasza asysta. Czas dobry 2 godz. i 2 min. ale ich miny i niewyraƒne odpowiedzi o miejsce nie napawaj╣ optymizmem. Mimo wszystko jest raƒniej. Rowery o£wietlaj╣ trasΩ, nie musimy przepychaµ siΩ na punktach od┐ywczych, kt≤re w Biel s╣ £wietnie zaopatrzone. Potrzebne picie i po┐ywienie jest w zasiΩgu rΩki. Mimo ┐e minΩ│a p≤│noc w ka┐dej wiosce czekaj╣ wiwatuj╣cy mieszka±cy. Co jaki£ czas s│yszymy te┐ s│owa uznania od startuj╣cych w tym biegu polskich zawodnik≤w. Powoli zaczynamy "│ykaµ" patrole, kt≤re da│y siΩ ponie£µ dopingowi widz≤w na pierwszych kilometrach. Trasa w tym biegu jest w wiΩkszo£ci asfaltowa, ale te wzniesienia dla nas biegaj╣cych na nizinach daj╣ siΩ mocno we znaki. Pocz╣tkowo cieszymy siΩ ka┐dym zbiegiem, ale szybko zostajemy z tego wyleczeni, bo wiadomo, ┐e jak jest z g≤rki to p≤ƒniej musi byµ pod g≤rkΩ. Gdy droga wkracza do lasu zapadaj╣ egipskie ciemno£ci. W takich warunkach kilka razy us│yszymy niemieckie przekle±stwa. To cywilni zawodnicy pr≤buj╣cy biec za dobrze o£wietlonym Alkiem nadziewaj╣ siΩ na nadmiernie wystaj╣cy proporzec.

Po przebiegniΩciu prawie po│owy dystansu nasze patrole musz╣ siΩ rozdzieliµ. Biegn╣cy w mundurach chor. Roman Krzyszczak i chor.szt. Zbigniew Rosi±ski musz╣ siΩ zatrzymaµ ┐eby wetrzeµ ma£ci (od skok≤w spadochronowych dokuczaj╣ kolana) i poprawiµ "stroje". Biegn╣cy na sportowo sier┐ Grzegorz Urba±ski i por. Krzysztof Wr≤blewski pr≤buj╣ podj╣µ walkΩ z najlepszymi. Mimo pr≤£b úazara Grzesiek ci╣gnie za mocno, a Krzy£ka spuchniΩtym stopom robi siΩ za ciasno w butach, ale szkoda mu czasu na poprawianie. W ko±cu po 5 godzinach przyszed│ upragniony ch│≤d, ale jednocze£nie zacz╣│ siΩ najtrudniejszy 10 km odcinek trasy zwany "Drog╣ Ho-Chi-Minha". By│a to w╣ska b│otnista £cie┐ka biegn╣ca wa│em przeciw powodziowym z wystaj╣cymi korzeniami i kamieniami. Tutaj Alek rozbija sw≤j wehiku│. Traci latarki - dobrze, ┐e ju┐ £wita - a w koszyku powstaje swoisty kogel-mogiel. Ten etap przebiegli£my wolniej i gdy zdawa│o siΩ, ┐e z│apali£my drugi oddech od 75 km zacz╣│ siΩ wprawdzie │agodny, ale blisko 10 km podbieg. Po wschodzie s│o±ca prawie natychmiast pojawi│ siΩ upa│, zwiΩkszaj╣cy siΩ z ka┐dym przebytym kilometrem. Zaczynamy mieµ dosyµ tej przygody. Pojawia siΩ pytanie "po co mi to". Grzesiek krwawi z nosa, a Rosiniak rzΩzi jakby "silnik" mu siΩ zatar│. W g│owie szum, pod mundurem ┐ar, ale jeszcze biegniemy (je┐eli to mo┐na nazwaµ biegiem) i na szczycie okazuje siΩ ┐e przed nami nie ma nikogo w mundurze. Wtedy jeszcze tego nie wiedzieli£my, chocia┐ dziwi│ nas aplauz publiczno£ci i okrzyki "numero uno"

Zacz╣│ siΩ zbieg. Powinno byµ │atwiej, ale obola│e spuchniΩte nogi z trudem hamuj╣ rozpΩdzony ciΩ┐ar cia│a. Na tym odcinku Romek traci dwa paznokcie. Gdy wydaje siΩ, ┐e ju┐ po kryzysach na 90 km ┐o│╣dek Zbyszka nie przyjmuje od┐ywki. Wymioty po│╣czone z wysok╣ temperatur╣ powietrza (ten odcinek trasy przebiega│ w terenie odkrytym) powoduj╣, ┐e odwodniony organizm chwytaj╣ skurcze. Du┐e ilo£ci wody z rzeki, a p≤ƒniej z punkt≤w och│adzaj╣ i stawiaj╣ na nogi. Ostatnia pi╣tka to upragniony le£ny cie±. Jak ko± stajniΩ - tak my czujemy metΩ. To najszybsze 5 km z ca│ej setki. Pomimo ┐e wygl╣damy jak "┐ywe trupy", w mocnym tempie z bia│o czerwonym proporcem wpadamy na metΩ. Bieg Patrolowy wygrywaj╣ Hiszpanie przed Rumunami, ale ich reprezentuj╣ zawodnicy z klub≤w odpowiadaj╣cych naszej Legii.

Urba±ski i Wr≤blewski z czasem 10:28,07 zajmuj╣ 7 miejsce. Rosi±ski i Krzyszczak melduj╣ siΩ za nimi na 8 pozycji w 11 godz 12 min i 55 sek. S╣ jednocze£nie pierwszym patrolem, kt≤ry przybieg│ w mundurach. O trudach tego biegu niech £wiadczy fakt, ┐e z po£r≤d 47 patroli do mety w komplecie dotar│y 24.

O godz. 10.00 startuj╣ marato±czycy. Zd╣┐ymy im jeszcze przekazaµ uwagi o trasie i warunkach. Bior╣ je sobie do serca i zaczynaj╣ bardzo wolno. Do 30 km biegn╣ w grupie i nie wolno im wyprzedziµ najbardziej do£wiadczonego Krzy£ka Koselskiego. Nie zrobi╣ tego do samej mety. Taktyka ta przynosi efekt i maraton ko±cz╣ w niewielkich odstΩpach po 3,5 godzinie zajmuj╣c w mistrzostwach CISM 5 miejsce.

W drodze powrotnej - ju┐ w Czechach - korzystamy z go£cinno£ci kuzynki Rosi±skiego, kt≤ra na jedn╣ noc odst╣pi│a nam domek letniskowy, a zadowolony z naszego wystΩpu sponsor funduje takie ilo£ci piwa, ┐e b≤l z obola│ych miΩ£ni uchodzi lepiej ni┐ po masa┐u.


Lista Artyku│≤w