META Lubliniec - "Debiut w mundurach"

Autor: Zbigniew Rosi±ski, Data: 20.02.2000>

5 paƒdziernika 1997 r w biurze Maratonu Warszawskiego pojawia siΩ grupa umundurowanych komandos≤w. To jeszcze nikogo nie dziwi, bo ┐o│nierze z Lubli±ca s╣ ju┐ znani û chocia┐ czΩsto jeszcze myleni z Krakowem û w£r≤d braci marato±skiej. Te zdziwienie pojawia siΩ, gdy si≤demka w mundurach z przypiΩtymi numerami ustawia siΩ ze startuj╣cymi na Placu Zamkowym. Padaj╣ pytania, na kt≤rym kilometrze schodzimy z trasy lub przynajmniej siΩ przebieramy, a ju┐ zupe│ny szok wywo│uje widok na naszych nogach wojskowych but≤w. To w│a£nie tylko buty w kompletnym umundurowaniu s╣ ôpodrasowaneö i r≤┐ni╣ siΩ od tego, co nosimy na co dzie±, poniewa┐ w czasie przygotowa± pojawi│ siΩ powa┐ny problem. Po d│u┐szych treningach na naszych stopach ubywa│o paznokci, a przybywa│o otarµ i pΩcherzy. Wtedy z pomoc╣ przyszed│ Leszek Kalici±ski z Nowego Targu. Jego obuwie HERMAN SURVIVORS zrobione na wz≤r wojskowych jest tak idealne, ┐e pomimo tylko dw≤ch trening≤w decydujemy siΩ w nich biec.

Pogoda dopisuje (ok. 10 st), mocny wiatr w plecy, a tu jeszcze adrenalina dodaje skrzyde│, wiΩc najwiΩkszy problem mamy z utrzymaniem tempa nie przekraczaj╣cego 5,30/km. Regulowaµ je ma najbardziej do£wiadczony w grupie, 15-krotny marato±czyk Zbigniew Rosi±ski. Cholernie trudno to zrobiµ, bo ci╣gle nas mijaj╣, a w powodzenie wierzymy tylko my i koledzy na rowerach. Niekt≤rzy robi╣ z nami nawet zak│ady, ┐e nie podo│amy (szkoda, ┐e siΩ nie pojawi╣ p≤ƒniej na mecie).

Po nawrocie w Powsinie zaczynaj╣ siΩ schody. Porywisty, teraz przeciwny wiatr i nam daje siΩ we znaki. îcie£niamy szyki i zmieniamy siΩ na prowadzeniu. Tempo zgodne z planem, ale poniewa┐ teraz tylko my wyprzedzamy za naszymi plecami zbiera siΩ coraz wiΩksza liczba ju┐ nie ƒle wyczerpanych zawodnik≤w, korzystaj╣cych nie tylko z tego ┐ywego parawanu, ale i bogato zaopatrzonego bufetu na dw≤ch k≤│kach.

Na 25 km sier┐. Adam Musia│ i szer. Micha│ Rychlica z powodu kolan musz╣ zwolniµ. Jest za wcze£nie ┐eby grupa czeka│a na nich, ale teraz, pozostali ju┐ musz╣ dotrzeµ w komplecie.

Temperatura spada do kilku stopni. Nam to nie przeszkadza, ale gdy przychodzi oberwanie chmury, mundury nabieraj╣ cech ubior≤w, w jakich niegdy£ na pole bitwy wyrusza│a husaria. Jeszcze w niez│ym tempie przebiegamy obok mety obfotografowani przez fotoreporter≤w, ale powoli nasz nasi╣kniΩty wod╣ wojskowy peleton zwalnia. Nikt ju┐ nie mo┐e zostaµ, wiΩc r≤wnamy do najs│abszego. Przydaj╣ siΩ wojskowe pasy û jest, za co poci╣gn╣µ. Jeszcze ostatnia mobilizacja i przed met╣ chwytamy siΩ za rΩce, r≤wnamy krok i z okrzykiem finiszujemy w sk│adzie: por. Robert Wasilewski, por. Pawe│ Wiktorowicz, chor.szt. Zbigniew Rosinski, chor. Roman Krzyszczak, szer. Piotr Dymitr.

B│yskaj╣ flesze, padaj╣ pytania. Trudno siΩ w tym wszystkim po│apaµ, ale trzeba przyznaµ, ┐e jest to mi│e. NajczΩ£ciej powtarza siΩ pytanie, ôdlaczego w mundurachö. Odpowiadamy, ┐e nie wypada, aby ┐o│nierz wystΩpowa│ w gbs-ach (rozszyfrowujΩ û gbs=gacie bojowe skoczka), a na powa┐nie to w Lubli±cu komandosi od kilku lat biegali maratony, odnosili sukcesy w zawodach uyteczno - bojowych, wiΩc potrzebowali nastΩpnego sprawdzianu (nie bez znaczenia by│a te┐ reklama jednostki i Wojskowego Klubu Biegacza META). Ponadto uko±czenie maratonu w dobrej kondycji pozwala│o my£leµ o starcie w biegu patrolowym na 100 km w Szwajcarii. I jeszcze jedno, grupa sk│ada│a siΩ wy│╣cznie z ochotnik≤w, nie robili£my tego na rozkaz ani dla nagrody.

MetΩ osi╣gnΩli£my w czasie 4:03,05 (plan zak│ada│ z│amanie 4 godz.) pokonuj╣c ponad 200 marato±czyk≤w. Kontuzjowana dw≤jka te┐ osi╣ga liniΩ mety (nazwa klubu zobowi╣zuje) po 4 godz. 32 min. i 42 sek. Warszawski czas uda│o siΩ poprawiµ na wiosnΩ we Wroc│awiu, ale ju┐ biegn╣c przez wiΩkszo£µ trasy indywidualnie (3:54,06).

PS., Zdziwieni nag│ym zas│abniΩciem w ko±c≤wce Dymitra przeprowadzili£my £ledztwo. Okaza│o siΩ, ┐e Dymitr ┐o│d ôprzepu£ci│ö na op│atΩ startowego i nocleg, wiΩc zabrak│o ch│opu na £niadanie i nikomu siΩ do tego nie przyzna│. Szkoda, ┐e tylko czΩ£µ organizator≤w zwalnia ┐o│nierzy s│u┐by zasadniczej z op│aty startowej. Tutaj chylimy czo│a przed Dyrektorem Danielakiem z Wroc│awia.


Lista Artyku│≤w