Tw≤rczo╢µ autor≤w Krainy Marze±

 

Na tej stronie bΩd▒ publikowane utwory autor≤w, kt≤rzy zechc▒ siΩ zaprezentowaµ w Krainie Marze±. W│asne utwory mo┐na przes│aµ za pomoc▒ specjalnego formularza, w witrynie walizka. Gor▒co zachΩcam do wsp≤│pracy. Najciekawsze utwory, zostan▒ wypromowane na g│≤wnej stronie serwisu, mog▒ r≤wnie┐ zostaµ opublikowane na │amach Magazynu Literackiego M│odych "Iskra", wydawanego przez Regionalny Klub M│odych Autor≤w, przy Tarnowskim Centrum Kultury.

Utwory autora serwisu

Melodia Z│ota

Ma│a dziewczynka gra│a na skrzypcach
wci╢niΩta w k▒t mrocznego pokoju.
Za oknem spadaj▒ce li╢cie udawa│y walca,
wiruj▒c niczym tornado, rozpΩdzone.
Ludzie wymieniali walutΩ zamiast spojrze±,
a uciekaj▒ce sekundy przeliczali na z│ot≤wki.
Chmury sunΩ│y leniwie po niebie
przybieraj▒c od niechcenia kszta│t monety.
Wieczorem spad│ deszcz z│otych koralik≤w,
wszyscy zdjΩli kapelusze, aby nape│niµ nimi g│owy.
W nocy pr≤bowa│ odezwaµ siΩ jaki╢ wyrzut.
Szybko umilk│ - przysypany kupk▒ banknot≤w.
A ma│a dziewczynka gra│a na skrzypcach
wci╢niΩta w k▒t mrocznego pokoju.


BEZSPRZECZNOª╞

Ech, co tu du┐o m≤wiµ
usta zastyg│e w u╢miechu
my╢li uczesane codzienno╢ci▒
na palce nawiniΩta niµ
Babiego Lata.

»yczliwo╢µ - to ju┐ gdzie╢ by│o
i szarakom na dobre nie wysz│o,
choµ odezwaµ siΩ powinno.

Nie - powie tylko ten,
kto jest we w│asnej sk≤rze.
Sprzeciw bez sprzeciwu;
Bezsprzeczno╢µ - marzenie filozof≤w.


BEZSILNOª╞

Wrzucony za uszy na g│Ωbok▒ wodΩ
wyb≤r p│aszczyzny niezale┐ny od woli
si│y wypchniΩte ze sceny
teatr bez widza i aktora
wiΩc dla kogo warto pr≤bowaµ ?

ªlepa przepaska zachowuje pamiΩµ
o si│ach niepotrzebnych,
bo sp≤╝nionych.

»niwo by│o dzisiaj wielkie
Bezsilno╢µ moc▒ bezsilna
Do zobaczenia o tej samej porze.


M≤j Tarn≤w

Zza rogu ratusz znajomy,
wskazuje miejsce pocz▒tku,
a przy tym pocz▒tek miejsca.

Duch piekarczyka Miko│aja
trzasn▒│ drzwiami w podcieniach,
zapominaj▒c, ┐e to zwyk│y dzie±.

Z piwniczek ulatuj▒ resztki historii.

Ludzie jak senne mary sun▒ po p│ycie
Deptaj▒c okruchy dnia,
Odlatuj▒ go│Ωbie.

Na wie┐y zegarowej wybija godzina,
nikt siΩ jednak nie obudzi│.
ªwiadomo╢µ tego, co by│o,
a czego ju┐ nie bΩdzie
ucich│a, jak melodia zegara.
Ale dzi╢, ka┐dy odnajdzie tu cz▒stkΩ siebie,
M≤j Rynek, M≤j Ratusz.


Cz│owiek poszukuj▒cy

PoszukujΩ odpowiedzi
by sprostaµ zadaniom.
Zadaniom, kt≤re poszukuj▒ rozwi▒zania.
MuszΩ sprostaµ zadaniom,
aby udowodniµ, ┐e szuka│em,
┐e by│em, ┐e jestem
cz│owiekiem.

Ja cz│owiek poszukuj▒cy
szukam czego╢, co mo┐e nigdy nie istnia│o,
s│ysza│em, m≤wili o tym,
ale nie widzia│em.
Ja cz│owiek poszukuj▒cy.

Szukaj▒c tego, co chcia│em znale╝µ,
zapominam czego w│a╢ciwie szuka│em.
Ja szperacz. 


Przestroga na nowe milenium

Z mego okna widaµ drogΩ,
kt≤ra mog│aby gdzie╢ prowadziµ,
ale nikt z niej nie korzysta.
W czasach kiedy jej tu nie by│o
stwarzano potrzebΩ, wykre╢lano kierunek,
w kt≤rym mamy pod▒┐aµ
i plany, kt≤re mamy realizowaµ.
Wyraz smutnych oczu dziewczynki,
bo przeorano jej ulubion▒ │▒kΩ,
ani g│os niezadowolenia ch│opc≤w,
bo odebrano im boisko,
nie wystarczy│.
Ostatnie my╢li sprzeciwu zalano asfaltem.
I dzi╢ ta sama, nikomu nie potrzebna
droga, zarasta chwastami.
Wspania│e osi▒gniΩcie dwudziestego wieku.


KolΩda

Dzwoneczki, nieprzerwanie
odgrywa│y monotonn▒ melodiΩ.
W salonie tylko st≤│ by│ jeszcze sto│em
St▒paj▒c po spr≤chnia│ych deskach parkietu
zrozumia│em, ┐e jestem tylko cz│owiekiem.
Za oknem zacz▒│ padaµ ╢nieg
To wielka umiejΩtno╢µ, cieszyµ siΩ
z rzeczy prostych, a jednocze╢nie piΩknych.
Na niebie pojawi│a siΩ pierwsza gwiazdka.
Czy ┐ycie mia│oby sens, gdyby
wiΩkszo╢µ ludzkich oblicz wype│nia│ tylko smutek ?
W stajence S│owo sta│o siΩ Cia│em,
zrozumia│em, ┐e jestem a┐ Cz│owiekiem.


Gdyby ludzi zabrak│o

Kolejny raz, kto╢ zmiesza│ CiΩ z b│otem,
Choµ bardzo chcia│e╢ siΩ obroniµ
Siarczyste my╢li, kot│uj▒ siΩ wulkanicznie
Tak bardzo chcia│by╢ odprawiµ go z │omotem.
Nie
Otaczaj▒ce istnienia tworz▒ nas,
Co by to by│o, gdyby zabrak│o
choµby najwiΩkszego │otra
Co by to by│o, gdyby ludzi zabrak│o,
Zosta│by nam tylko kamie± w kieszeni
i dawno sple╢nia│y chleb, kt≤rego nie mia│by
kto zje╢µ.


Kropla nadziei

Z roz┐arzonego s│onecznika
skuba│em okruchy dnia.
Po krΩtej │odydze przeciwno╢ci
st▒pa│em, deptaj▒c li╢cie.
Nieuwa┐nie postawiona stopa
wgniot│a mnie w ziemiΩ.
Jedyn▒ pociech▒ okaza│a siΩ
kropelka rosy, kt≤ra zwil┐y│a skro±.
Trzeba wstaµ, wspi▒µ siΩ wy┐ej
wychyliµ g│owΩ spo╢r≤d traw.
Mimo, ┐e ╢wieci s│o±ce
tak trudno pochwyciµ promyk nadziei. 


Zagubieni

Na dworcu kolejowym,
w mrocznych piwnicach,
za sklepem spo┐ywczym,
istoty wymieniaj▒ my╢li,
a wszystkie jednoczy g│os,
┐e ╢wiat stan▒│ na g│owie,
wydawaµ by siΩ mog│o-prawda,
lecz, to ludzie stanΩli na g│owie,
i obwiniaj▒ ╢wiat, ┐e widz▒ go do g≤ry nogami,
bo tak naprawdΩ ╢wiat, jest zawsze ╢wiatem,
ostatnim zachodem s│o±ca,
dzbankiem miodu, od kt≤rego 
nie mo┐na odpΩdziµ much,
tylko my gdzie╢ tu siΩ zagubili╢my,
a najgorsze jest to, ┐e nie wiemy,
w kt≤r▒ stronΩ p≤j╢µ.

 © Mateusz Szyszka

Nades│ane utwory

S│o±ce siΩ u╢miechnΩ│o
i zastyg│o, trwaj▒c tak
Niebieskie, bia│e
spogl▒dam i widzΩ?
Niepok≤j
Co zrobiµ, aby
╢miaµ siΩ razem ze s│o±cem?

Radosny poranek,
Obiad w po│udnie,
Filmy w tv,
Ciep│y sen,
Raz jeszcze
i tak do ko±ca
Czy jest Ci dobrze!

Niewiadome,
ªwiadomo╢µ w pustce
Na skraju
zwariowania i bierno╢ci
Jeste╢my tu, chocia┐...
czy na pewno!

Gdzie╢
na krawΩdzi
wΩdruj▒c, wΩdruj▒c
bez ko±ca
w szalonym rytmie
»YCIA
spotykaj▒c przyjaci≤│ i wrog≤w
staramy siΩ zapomnieµ
i po prostu i╢µ
niczym ╢lepcy
w ciemno╢ci w│asnego umys│u.

Autor:  Maciej Szafarkiewicz

 

"Krzy┐ wΩdrowniczek"
Widzia│em krzy┐
co w czasie deszczu
samotnie sta│ na wzg≤rzu...
cierpia│ bez cierpienia
ponuro gnij▒c w milczeniu drzew
Zapomniany przez t│umy
Rodzi│ siΩ i umiera│ wci▒┐ na nowo
p│aka│ drewnianymi │zami
i czeka│...
Czy jednak mo┐na czekaµ wiecznie?
Chocia┐ wiatr ca│owa│ go
i budowa│ mu z li╢ci ╢wi▒tynie
pewnego dnia
krzy┐ znikn▒│...
zapewne powΩdrowa│ dalej...

"ZapamiΩtaj"
Urodzony wolnym
chocia┐ za kratkami
swojej w│asnej duszy
w ogrodzie z grobami...
Odejd╝ p≤ki mo┐esz
zniszczone s▒ dzie│a
harmonia chaosu
sw≤j ╢piew rozpoczΩ│a
Odejd╝ p≤ki jeszcze
╢wit w krainie cieni
bo zostaniesz na zawsze
na tej pustej ziemi
Lecz je╢li odejdziesz
to c≤┐ tu zostanie
úzy, k│amstwa i pustka... rzucone wyzwanie...

Autor: Adam "AsmodaN" Moniuk

 

modlitwa

Samotno╢µ - jak cicha g│Ωbina -
wci▒ga mnie i pustoszy przestrze±.
WszΩdzie, gdzie siΩ pojawiam
lodowy powiew nico╢ci 
pali skrzyd│a go│Ωbi. 
Szaro╢µ kamienia
razi w oczy przebrzmia│e 
od p│aczu.

WklΩs│o╢µ materii wynosi mnie na powierzchniΩ 
lodowej ska│y Twego serca. Chocia┐ czule g│adzisz
moje w│osy, zagryzam oczy,
by │ez dzieciΩctwa nie uroniµ.

Za Twoje usta z│otos│owe ofiarowa│am Bogu cielca.
A w rozpalonym lochu matki
oczekiwa│am dnia porodu
by ╢wiat m≤g│ nosiµ mnie dla Ciebie.

O ja niegodna
s│u┐ebnica
olejkiem natrΩ Twoje skronie.
By╢ wzrokiem Swoim mnie nama╢ci│
na rogu ╢wiata z│o┐Ω g│owΩ
I czekaµ bΩdΩ...
I nie zgrzeszΩ...

Autor: Marta

 

"Sp≤r"
Siedz▒c w kucki na piasku, od nie wiadomo kiedy prowadz▒ sp≤r.
RamiΩ w ramiΩ, zwiniΩte skrzyd│o w drugie, takie samo...
Dwaj bli╝niaczy anio│owie, dwaj bracia, ci od Delikatno╢ci i Czu│o╢ci.
Grzebi▒ patyczkami przed sob▒, dyskutuj▒c swoje "wiem lepiej", wiedz▒c swoje "wiem"...
Niecierpliwym ruchem rΩki odpΩdzaj▒ cie±, kt≤ry na chwilΩ przygasi│ s│o±ce.
Tym samym, z irytacj▒, ale┐ jak┐e skutecznie pozbywaj siΩ dalekiego kuzyna, anio│a Zag│ady.
Niezwykle zajΩty, bardzo ciekawy ╢wiata, kt≤ry od jego oddechu przestaje istnieµ (zawsze tego ┐a│uje), lec▒cy gdzie╢ tam...w misji
chΩtnie porozmawia│by na tematy w a ┐ n e.
Tymczasem ci, co na Ziemi, gnostyczny sp≤r o istotΩ Mi│o╢ci
podkre╢laj▒ znakiem zapamiΩtanym z dawna, z zikkuratu w Ur.
I ka┐dy z nich, co lustrzanym odbiciem drugiego...rysuje co╢ innego...

Autor: Basia PiΩkosz

 

Jak┐e dalekie jest nam uczucie ?
Samotno╢ci wszechw│adnej
Samotno╢ci prze┐ytej
Rado╢µ dziecka jest najlepszym przyjacielem
A Przyjaciel jest najlepsz▒ rado╢ci▒
Smutek za╢ jest mΩk▒ i cierpieniem
Lecz za co ?
Sam o tym nie wiem 
»ycie jest kr≤tkie 
A rado╢ci tak malutko
Zr≤bmy co╢ by ocaliµ 
Rado╢µ ludzk▒.

Autor: Kamil

 

"Gdy ziemia staje siΩ bia│a jak kalafior..."
Uwielbiam te zimowe dni
Gdy B≤g Ojciec - dobry stw≤rca
Rozlewa przypadkiem mleko przy ╢niadaniu.
I ca│a ziemia staje siΩ bia│a jak kalafior,
A w dodatku pachnie Bo┐ym roztargnieniem.
Ludzie taplaj▒ siΩ w nim bezradnie,
Ton▒ jak malutkie p│atki owsiane
I przeklinaj▒ to, co nazwali pogod▒.
A On tam w g≤rze
ªmieje siΩ POGODNIE
I krΩci g│ow▒,
Bo zn≤w zmuszony jest zje╢µ 
Tylko bu│kΩ z serem.

Autor: Paula

 

to miejsce czeka na tw≤j wiersz