Magazyn Ready
Nr 6-7 - czerwiec-lipiec
www.ready.gery.pl

 

Magazyn Ready
Poprzednia strona

Spis Tre╢ci

NastΩpna strona

SUICIDE FAMILY
"Oko za oko, z▒b za z▒b"
CzΩ╢µ pierwsza

    Przydro┐ne drzewa mija│y niczym p│ot, kiedy pΩdzi│ swym samochodem. Ciep│y, wiosenny wiatr rozwiewa│ jego czarne w│osy. Nie zastanawia│ siΩ dok▒d jedzie. PΩdzi│ po prostu przed siebie. Po g│owie biega│y mu zupe│nie inne my╢li ni┐ ta, gdzie jest koniec jego wΩdr≤wki. My╢la│ tylko o niej. O swojej ukochanej, z kt≤r▒ kilkana╢cie minut wcze╢niej siΩ pok│≤ci│. Stara│ siΩ znale╝µ odpowiedzi na pytanie jak ona mog│a zraniµ jego uczucia mimo, ┐e zrobi│ dla niej tyle rzeczy? Nie potrafi│ zrozumieµ, jak mog│a wybraµ kogo╢ innego mimo, i┐ on j▒ bardzo kocha│. Jak mog│a zrobiµ mu co╢ takiego? Czu│ siΩ fatalnie, uczuciowo zmieszany z b│otem. Jego uczucia zosta│y rzucone na dno najg│Ωbszego na ╢wiecie bagna. Na dodatek, kiedy odpala│ ju┐ trzeciego papierosa, w radiu us│ysza│ piosenkΩ, kt≤ra tylko pogorszy│a jego samopoczucie. Piosenka ta opowiada│a akurat o mi│o╢ci - uczuciu, kt≤re jeszcze przed kilkoma chwilami by│o dla niego najwspanialsz▒ rzecz▒ na ╢wiecie. Teraz zamiast serca chcia│by mieµ kamie± albo bry│Ω lodu, kt≤r▒ nawet najwiΩksza temperatura nie jest w stanie roztopiµ. Kiedy us│ysza│ w g│o╢nikach s│owa "Your eyes, your smile and your beautiful face" przed oczami mia│ ni▒. NajpiΩkniejsz▒ wydawa│oby siΩ istotΩ na kuli ziemskiej. Nie m≤g│ zapomnieµ o jej piΩknych, d│ugich w│osach i czaruj▒cym u╢miechu, kt≤ry chyba nigdy nie opuszcza│ jej twarzy. Kiedy jednak us│ysza│ refren "I love you, forever and ever will be together" zrobi│o mu siΩ niedobrze. Przypomnia│ sobie o ich ostatnim spotkaniu... spotkaniu, kt≤re na d│ugo bΩdzie go╢ci│o w jego pamiΩci. Tego siΩ bowiem nie zapomina. Przeje┐d┐a│ w│a╢nie przez las, kiedy postanowi│ zatrzymaµ samoch≤d. Zjecha│ na pobliski parking. Po chwili wysiad│ z samochodu, aby odetchn▒µ ╢wie┐ym powietrzem i pos│uchaµ szumu drzew. Opar│ siΩ o swoje b│Ωkitne BWM cabrio i s│ucha│. Nie by│o mu jednak dane pos│uchaµ d╝wiΩk≤w matki natury spokojnie. W g│owie mia│ nadal ich ostatni▒ rozmowΩ. To potΩgowa│o tylko jego zdenerwowanie, przeradzaj▒c▒ siΩ momentami we w╢ciek│o╢µ. Kiedy siΩgn▒│ do kieszeni po papierosy, zauwa┐y│, ┐e zosta│ mu siΩ tylko jeden. "Bo┐e, a┐ tyle ich wypali│em?" - pomy╢la│, odpalaj▒c ostatniego papierosa. Panuj▒c▒ ciszΩ przerwa│ d╝wiΩk jego telefonu kom≤rkowego.
- Tak, s│ucham - powiedzia│, odbieraj▒c telefon.
- Cze╢µ Alex. D┐ej D┐ej z tej strony. Zastanowi│e╢ siΩ ju┐ nad nasz▒ propozycj▒? - us│ysza│.
- Cze╢µ - odrzek│ i zamy╢li│ siΩ na chwilΩ, pr≤buj▒c sobie przypomnieµ o jakiej propozycji m≤wi jego przyjaciel. Po chwili ju┐ wiedzia│, ┐e chodzi o zawody taekwondo, w kt≤rych mia│by wzi▒µ udzia│. O to te┐ pok│≤ci│ siΩ z ukochan▒ Victori▒. - Nie obra╝ siΩ, ale nie jestem jeszcze zdecydowany. Raczej tak, ale odpowied╝ dam ci dopiero wieczorem - powiedzia│.
- Dobra, to czekam na telefon. Na razie.
- Hey.
    Od momentu, kiedy sko±czy│ rozmowΩ, poczu│ siΩ jeszcze gorzej. Z jednej strony g│owΩ zaprz▒ta│a mu my╢l o ostatniej rozmowie z ukochan▒, z drugiej za╢ strony musia│ podj▒µ decyzjΩ o wyje╝dzie na zawody. Co prawda mia│ przed sob▒ jeszcze kilka godzin, jednak czas mija│ nieub│aganie szybko. Wsiad│ wiΩc do samochodu i ruszy│ w kierunku domu. Po kwadransie drogi zobaczy│ ju┐ budynek, w kt≤rym mieszka│. Po wej╢ciu do ╢rodka nie wiedzia│, w kt≤rym kierunku siΩ udaµ. Po chwili namys│u ruszy│ do kuchni, aby zrobiµ sobie kawΩ. "Nic tak nie stawia na nogi jak mocna, dobrze zaparzona kawa" - pomy╢la│. Kiedy po pomieszczeniu zacz▒│ roznosiµ siΩ zapach najlepszego napoju na ╢wiecie, Alex ze szklank▒ kawy poszed│ do salonu. W│▒czy│ muzykΩ, wyci▒gn▒│ z szafki now▒ paczkΩ papieros≤w, usiad│ i zacz▒│ rozmy╢laµ. Chcia│ jechaµ na zawody, poniewa┐ w ten spos≤b m≤g│by chocia┐ na chwilΩ zapomnieµ o Victorii. PamiΩta│ jednak sw≤j ostatni wystΩp na macie. Ta my╢l nie dawa│a mu spokoju. To, co wydarzy│o siΩ dwa lata temu w Amsterdamie, mia│ teraz przed oczami, jakby kto╢ nagra│ to i pu╢ci│ teraz w telewizji. Spojrza│ w telewizor. Ten odpowiedzia│ mu swoim czarnym, spokojnym kolorem oraz d╝wiΩkiem g│uchej ciszy. Mimo to widzia│, jak podczas b≤jki w jednym z holenderskich bar≤w jednym kopniΩciem zabi│ jakiego╢ ch│opaka, kt≤ry m≤g│ mieµ co najwy┐ej 17 lat. Wtedy nie zdawa│ sobie sprawy z tego, co robi. Teraz jednak doskonale wiedzia│ jaki pope│ni│ b│▒d. Odebra│ ┐ycie m│odemu cz│owiekowi, przed kt≤rym ca│y ╢wiat sta│ otworem. Najgorszy w tym wszystkim by│ fakt, i┐ posz│o o dziewczynΩ. Od chwili, kiedy Alex u╢wiadomi│ sobie co zrobi│, postanowi│ sko±czyµ z taekwondo. Czasami ┐a│owa│ tego postanowienia, poniewa┐ by│ w tym dobry. Trzy razy z rzΩdu zdoby│ mistrzostwo kraju oraz raz mistrzostwo kontynentu. Mia│ r≤wnie┐ wzi▒µ udzia│ w mistrzostwach ╢wiata, jednak uniemo┐liwi│a mu to kontuzja. Na tydzie± przed wyjazdem nadwyrΩ┐y│ sobie ╢ciΩgna, przez co nie m≤g│ walczyµ o prym najlepszego na kuli ziemskiej. Bardzo tego ┐a│owa│, ale nic nie m≤g│ poradziµ. Mimo, ┐e uraz wyleczy│ do╢µ szybko, pozosta│ ╢lad na psychice. Doszed│ do siebie dopiero po paru tygodniach. Teraz stawa│a przed nim kolejna szansa powrotu na matΩ. Podczas tych rozmy╢la± nie zauwa┐y│ jak do pokoju wszed│ jego pies. Roczny Bernardyn po│o┐y│ siΩ obok swojego pana i siedzia│ cicho.
- Co ja mam zrobiµ Aro? - powiedzia│ do psa, kiedy tylko spostrzeg│ jego obecno╢µ.
    Pies jednak nie m≤g│ odpowiedzieµ. Spojrza│ tylko porozumiewawczo na Alexa, a chwilΩ p≤╝niej na drzwi, jakby chcia│ przez to powiedzieµ - "Jed╝ i zaryzykuj". Ch│opak postanowi│ pos│uchaµ czworonoga. SiΩgn▒│ po kom≤rkΩ, bowiem zbli┐a│ siΩ wiecz≤r, a on musia│ daµ D┐ej D┐ejowi odpowied╝.
- Cze╢µ, Alex z tej strony. - powiedzia│.
- Witaj. No i co? Zastanowi│e╢ siΩ? - odpar│ D┐ej D┐ej.
- Tak i chyba nie bΩdΩ tego ┐a│owa│. JadΩ z wami.
- ªwietnie. Nie po┐a│ujesz. Zbi≤rka jutro o 5.00 rano w klubie.
- Tak wcze╢nie???
- A co my╢la│e╢? Te zawody to nie ┐arty. W ko±cu bΩdziemy walczyµ o mistrzostwo kraju.
- Dobra... PrzyjadΩ na pewno. To do jutra. Hey. Aha, jeszcze jedno. Kto bΩdzie jecha│?
- Sami najlepsi. Hey.
    Kiedy sko±czy│ rozmowΩ, uda│ siΩ do kuchni po kolejn▒ szklankΩ kawy. Po powrocie do salonu wy│▒czy│ muzykΩ. Chcia│ poogl▒daµ trochΩ telewizji. Od kilku dni nie ogl▒da│ ani wiadomo╢ci, ani ┐adnego filmu. Nic. Po prostu telewizja przesta│a go interesowaµ. "WiΩkszo╢µ tego, co pokazuj▒, to fikcja" - my╢la│ wtedy. Teraz jednak chcia│ popatrzeµ w szklany ekran, bowiem w najbli┐szym czasie nie bΩdzie widzia│ nawet telewizora. W ko±cu walka o mistrzostwo kraju to nie przelewki. Czu│ siΩ jednak bardzo zmΩczony psychicznie. Tak bowiem wp│ynΩ│a na niego k│≤tnia z ukochan▒. Nie mniejsze znaczenie mia│o r≤wnie┐ podjΩcie decyzji o starcie w zawodach. Zasn▒│ kilka minut po tym, jak zegar na ╢cianie wybi│ godzinΩ 22.00.
    W│a╢nie w radiu podali godzinΩ 4.00, kiedy Alex podjecha│ przed budynek znajduj▒cy siΩ na skraju lasu. Zatrzymuj▒c samoch≤d, dostrzeg│, ┐e jeszcze nikogo nie ma. Przyjecha│ pierwszy. Postanowi│ poczekaµ. Nie mia│ bowiem nic ciekawszego do roboty. Nic... poza przemy╢leniami. Nie dawa│y mu one spokoju od kilkunastu godzin. Dobrze pamiΩta│ k│≤tniΩ z Victori▒ oraz wypadek w Amsterdamie. Po chwili skupienia odpali│ papierosa. Postanowi│ choµ na kilka minut oderwaµ siΩ od z│ych my╢li. Spojrza│ w kierunku budynku. Bardzo szybko przypomnia│ sobie przyjaci≤│ oraz wsp≤lne spotkania w klubie. Najbardziej w pamiΩci utkwi│ mu Gianni - przyjaciel, kt≤ry ponad rok temu wyjecha│ do W│och. Byli jak bracia. Rozumieli siΩ, nie patrz▒c nawet sobie w oczy. Co prawda pisali do siebie listy, raz na jaki╢ czas rozmawiali nawet przez telefon. Jednak dziel▒ca ich odleg│o╢µ mocno dawa│a siΩ we znaki. "Ile bym da│, aby by│ tutaj teraz" pomy╢la│. Panuj▒c▒ dooko│a ciszΩ przerwa│ d╝wiΩk nadje┐d┐aj▒cego samochodu. Odwr≤ci│ siΩ i zauwa┐y│ trzy pΩdz▒ce w jego stronΩ samochody. Dochodzi│a w│a╢nie godzina 5.00. Pojazdy zatrzyma│y siΩ w pobli┐u jego BMW.
- Cze╢µ wszystkim. - powiedzia│ D┐ej D┐ej po wyj╢ciu z samochodu - WidzΩ, ┐e jeszcze wszystkich nie ma... Zaczekamy wiΩc chwilΩ.
- A kto ma jeszcze przyjechaµ? - spyta│ siΩ Alex.
- To niespodzianka. - rzuci│ kr≤tko D┐ej D┐ej.
    Kiedy sko±czy│ m≤wiµ, wszyscy zauwa┐yli k│Ωby kurzu na drodze prowadz▒cej do klubu. Po chwili na parking wjecha│o srebrne Porsche. Nikt jednak z niego nie wysiada│, a przez przyciemnione szyby nie mo┐na by│o zauwa┐yµ nawet ile os≤b siedzi w ╢rodku.
- Nareszcie. Ju┐ my╢la│em, ┐e zaspa│e╢. - powiedzia│ g│o╢no D┐ej D┐ej, zbli┐aj▒c siΩ do samochodu.
    Po chwili drzwi od Porsche siΩ otworzy│y. Wysiad│ z nich m│ody, wysoki mΩ┐czyzna. Alex nie m≤g│ uwierzyµ w│asnym oczom. Kierowc▒ samochodu okaza│ siΩ ... Gianni.
- Co╢ taki zdziwiony? Czy┐by╢ zobaczy│ ducha? - powiedzia│ m│odzieniec, widz▒c bardziej zdziwion▒ ni┐ zaskoczon▒ minΩ przyjaciela.
- Nieee... Chocia┐... w pewnym sensie tak. Nie spodziewa│em siΩ twojego przyjazdu. - pad│a odpowied╝.
- LubiΩ robiµ niespodzianki. - rzek│ Gianni, a po chwili doda│ - przyjecha│em tu g│≤wnie za namow▒ D┐ej D┐eja, kt≤ry powiedzia│ mi, ┐e potrzebujecie mojej pomocy. Wsiad│em wiΩc w samoch≤d i jestem z wami.
- Dobra, dobra. Porozmawiacie sobie p≤╝niej. Skoro jeste╢my w komplecie, to mo┐emy zabraµ siΩ do pracy. Przed nami kilka dni ciΩ┐kiego treningu. - wtr▒ci│ siΩ do rozmowy D┐ej D┐ej.
- Jeszcze chwila, ja nie przyjecha│em sam - powiedzia│ Gianni, po czym skierowa│ siΩ w stronΩ Porsche.

ci▒g dalszy w nastΩpnym numerze READY

Always Second

 

__________________ REKLAMA __________________

System wymiany baner≤w NetBAN


Poprzednia strona   | 44 |  NastΩpna strona
Spis Tre╢ci


Copyright (C) 2001 by Ready. Wszelkie prawa zastrze┐one.