Klaudiusz Weso│ek - teksty


Kontakt z Autorem: wpo@gpkprm.gov.pl.

OSTATNIA SZAR»A

Klaudiusz Weso│ek

(fikcja literacka oparta na autentycznych wydarzeniach)

"Jak Wernyhory rumak niekielznany

Przeleci ziemie zycia dreszcz i moc,

Przez sine stepy, przez smetne kurhany

I z bielejacych kosci strzasnie noc"

Maria Konopnicka

I.

Feliks szed│l ulicami powojennego Hrubieszowa ze swoim trzyletnim synkiem Wiesiem. Po raz pierwszy znalaz│ czas, aby wybraµ siΩ z dzieckiem na spacer. ZajeΩty
walka▒ z Niemcami, UPA, potem ukrywaniem sie przed bolszewikami, ledwie zd▒┐y│ zauwa┐yµ jak Wiesio z niemowlΩcia zmieni│ siΩ w nieco dokuczliwego brzd▒ca
.Ostatnio Wiesio ws│awi│ siΩ tym, ┐e wΩsz▒cym w okolicy tajniakom zacz▒│ opowiadaµ o arsenale broni, zakopanym w malinach. Niebawem przyjecha│a ciΩ┐ar≤wka
z ubekami, kt≤rzy skopali ca│e maliny. Nic nie znale┐li, ale ludzie zaczΩli od tej pory baµ siΩ wybryk≤w ma│ego Wiesia. Kiedy przechodzili ko│o Kozackiego Rogu,
us│yszeli strza│y.

-Tatko, ciemu cielajo?! - krzykn▒│ Wiesio obejmuj▒c ma│ymi r▒czkami nogΩ ojca.

-Przyjecha│ do Hrubieszowa jakis komunistyczny sekretarz. Pewnie zastrzelili skurwinsyna!

W tym momencie zauwa┐yli uciekaj▒cego m│odego cz│owieka. Min▒wszy Kozacki R≤g skrΩci│ w podw≤rko, przeskoczy│ ma│y p│otek i schowa│ siΩ w psiej budzie.
Po paru minutach w ca│ej okolicy zaroi│o siΩ od ubek≤w i milicjant≤w. W pewnej chwili , do jednego z milicyjnych samochod≤w przycz│apa│a starsza kobieta,
wskazuj▒c palcem w kierunku psiej budy.

-Bodaj by ty zdech│a by│a male±ka! - wycedzi│ Feliks przez zΩby.

Po chwili ubecka sfora ci▒gnΩ│a m│odego ch│opaka do policyjnego wozu. Gdy │adowali go do srodka, jego wzrok spotka│ siΩ ze wzrokiem Feliksa. Przez kilka dni
wspomnienie przera┐onych oczu niespe│na dwudziestoletniego ch│opca nie dawa│o mu spaµ. W ko±cu zdecydowa│ siΩ p≤j╢µ do Stefana...

**********************************************************************

II.

Stefan pi│ na ganku "µwiartkΩ" z bratem. Nagle us│ysza│ zza p│otu g│os Feliksa.

-Niech bΩdzie pochwalony Jezus Chrystus!

-A, na wieki wiek≤w! Co ciebie do nas sprowadza?

-Zdecydowa│em siΩ - wyszepta│ Feliks

-A jednak...-rzek│ zdziwiony Stefan- zachod┐ do chaty, to siΩ rozm≤wimy.

Zamkn▒wszy drzwi do izby , usiedli przy stole. Stefan zacz▒│ m≤wiµ z wyrazem niedowierzania.

-Co siΩ tak nagle tobie odmieni│o? To┐ jeszcze niedawno m≤owi│es , ┐e walka zbrojna nie ma dzis sensu.

-Prawda. I tak wyt│ukli nam ju┐ tyle narodu. Ktos musi do┐yµ do lepszych czas≤w. Ale parΩ dni temu zrozumia│em , ┐e psubratom nie mo┐na na wszystko pozwalaµ.
Zrozumia│em to, kiedy widzia│em jak aresztowali ch│opaka po zamachu na sekretarza partii.

Tu twarz Feliksa poczerwienia│a. Oczy jego nabra│y blasku. -Macie racjΩ- kontynuowa│ Feliks - trzeba odbiµ ch│opak≤w z ubeckiego wiΩzienia. Ilu mamy ludzi?

-Razem z twoimi ch│opakami bΩdzie mniej wiΩcej tyle co hrubieszowskie KBW i UB razem wziΩte. Na sprowadzenie posi│k≤w bΩd▒ im potrzebne conajmniej dwie
godziny. Mamy dobre informacje od naszego agenta w UB. Feliks siΩ zamysli│. Po chwili odpowiedzia│:

- Z takimi si│ami przez dwie godziny mo┐emy nie zd▒┐yµ, a musimy wszystko zrobiµ przed nadejsciem posi│k≤w. Potrzeba nam jeszcze kogos .

- Masz kogos na mysli? - zapyta│ Stefan.

- Tak...Czetwerty±skiego... Stefan potrz▒sn▒│ g│ow▒ z wyrazem ogromnego zdziwienia w oczach.

- Ch│opie! To┐ ty na tego hada wyrok smierci wyda│! Co ci przysz│o teraz do g│owy?

- Wyrok wyda│em, bo tego wymaga│a sytuacja w czasie wojny. Ale, mimo wszystko, to porz▒dny cz│owiek. Choµ narobi│ nam wiele problem≤w, to musimy
pamiΩtaµ, ┐e by│ jednym z niewielu prowidnyk≤w UPA, kt≤rzy stanowczo sprzeciwiali siΩ atakom na ludno╢µ cywiln▒.

- Masz racjΩ Feliksie. Trzeba spr≤bowaµ nawi▒zaµ z nim wsp≤│pracΩ.

********************************************************************

III.

Zakrwawionego i posiniaczonego Janka wrzucili do celi. Na dw≤ch siedz▒cych tam wiΩ┐niach - Polaku i Ukrai±cu nie zrobi│o to specjalnego wra┐enia. Widok
skatowanych ludzi by│ w wiΩzieniu UB w Hrubieszowie rzecz▒ normaln▒.

- A ty czym narazi│ siΩ w│adzy ludowej? Ha?!

- Zamach na sekretarza partii - odpowiedzia│ Janek ocieraj▒c krew z twarzy.

-Hospody pomy│uj! - wykrzykn▒│ przera┐ony Ukrainiec - po czyms takim trzeba albo uciec, albo daµ siΩ zabiµ na miejscu. Ale daµ siΩ wzi▒µ ┐ywcem! Umrzeµ -
ludzka rzecz. Ale co ty siΩ ch│opcze namΩczysz przed smiercio...

- No, przesta± ju┐ straszyµ ch│opaka! Jak siΩ nazywasz m│odzie±cze?

- Janek.

- A ja J≤zek. Zamkneli mnie pod Nieledwia. Sowieci zaprosili nas, aby razem ruszyc na pomoc Powstaniu Warszawskiemu, po czym otoczyli nas i aresztowali.Ten
Ukrainiec to Hryµko. Siedzim tu razem kilka dni, ale znamy sie znacznie d│u┐ej. W dwudziestym roku pod Petluro I Pi│sudskim szli my na Kij≤w. W czterdziestym
trzecim strzelalim do siebie w czasie walk polsko-ukrai±skich na Wo│yniu. A teraz razem zgnijem w ubeckim pierdlu. Rano zabrali Janka na przes│uchanie. Hryµko
z│o┐y│ rΩce i przez ca│y czas nuci│ pod nosem "Hospody pomy│uj". Po godzinie Janek wr≤ci│ ca│y i zdrowy.

- Nie by│o tak ┐le jak m≤wiliscie. Przes│uchuj▒cy mnie ubek robi│ nawet wra┐enie ┐yczliwego - opowiada│ Janek

-Ha! Trafi│es na "Dobrego Wujaszka". Ale nie daj sie na to nabraµ , ch│opcze. To zwyczajny podzia│ r≤l na "z│ego" i "dobrego" ubeka w ubeckim "teatrzyku". By│o
wielu takich, co nic nie powiedzieli na torturach, a po zmianie przes│uchuj▒cego, ujΩci ┐yczliwosci▒ "dobrego pana" zaczΩli zdradzaµ pewne szczeg≤liki. Potem zn≤w
przychodzi│ "z│y pan" i resztΩ informacji wyci▒ga│ biciem...

*********************************************************************

IV.

Kiedy wybuch│a wojna, Edek by│ dwunastoletnim ch│opcem. Edek z lubosci▒ wys│uchiwa│ opowiesci o walkach partyzanckich, toczonych w okolicach. Kiedy
postanowi│ sam zostaµ partyzantem, historia zrobi│a mu psikusa i wojna sie sko±czy│a. Skoro wiΩc nie poszed│ walczyµ, zacz▒│ oddawaµ siΩ innym "mΩskim
rozrywkom" jak alkohol, kobiety i spiew. Pewnego razu podrywa│ m│od▒ nauczycielkΩ. Zaprosi│ ja do kawiarni. Przy stoliku obok siedzieli kombatanci z Batalion≤w
Ch│opskich i wspominali wojnΩ. Edek zacz▒│ siΩ przys│uchiwaµ i w ko±cu , zapominaj▒c o dziewczynie, w│▒czy│ sie do rozmowy:

- Panowie to chocia┐ wspominaµ co maj▒. A ja przez ca│▒ wojnΩ karabinu w rΩkach nie mia│em. A teraz, w czasie pokoju - nuda! W czasie wojny przynajmniej cos
siΩ dzia│o!

- Co ty opowiadasz , ch│opie. Ciesz sie lepiej, ┐e wojna siΩ sko±czy│a - zruga│ Edka jeden z kombatant≤w.

Dziewczyna, ura┐ona tym, ┐e Edek przesta│ siΩ ni▒ zajmowaµ, wysz│a z kawiarni. Wkr≤tce r≤wnie┐ kombatanci opuscili lokal. MΩ┐czyzna siedz▒cy przy barze, kt≤ry
wczesniej przys│uchiwa│ siΩ rozmowom, wsta│ i podszed│ do Edka. Zapyta│, czy mo┐e usi▒╢µ obok niego. Edek rad by│, ┐e ma z kim kontynuowaµ picie.

- Wojna siΩ sko±czy│a - m≤wi│ mΩ┐czyzna - ale masz ci▒gle szanse aby sobie powalczyµ. Po lasach kryj▒ siΩ bandy. Wiele z│ego ludziom czynia. Hrubieszowski
Urz▒d Bezpiecze±stwa potrzebuje takich jak ty.

I tak siΩ zaczΩ│a ubecka kariera Edka. Instytucja ta nie by│a wtedy jeszcze dobrze znana ludziom. Dopiero po pewnym czasie s│owo "ubek" zaczΩ│o byµ w
powszechnej opinii synonimem s│owa "skurwysyn". Edek by│ lubiany przez koleg≤w i dow≤dc≤w, gdy┐ piΩknie spiewa│ i by│ dobrym kompanem do chlania.
Wreszczie nadszed│ upragniony przez Edka dzie±, kiedy wyruszy│ na pierwsz▒ akcjΩ. Aresztowali grupe WiN, ukrywaj▒c▒ siΩ w jednej z lesnicz≤wek. Gdy
partyzanci wychodzili z lesnicz≤wki z podniesionymi rΩkoma, Edkiem wstrz▒snΩ│o. Wsr≤d aresztowanych by│ jego kuzyn J≤zek. Edek nie m≤g│ spaµ przez ca│▒ noc.
Dopiero teraz zda│ sobie sprawΩ w jakie bagno wdepn▒│. Na drugi dzie± wybra│ siΩ do Tadzika, brata J≤zka.

- O, witam "czrezwyczajkΩ" - krzykn▒│ Tadzik - Mam siΩ szykowac na Sybir, czy od razu bΩdzie kulka w │eb?

- Tak, jestem bydlΩ! Wczoraj bra│em udzia│ w aresztowaniu J≤zka. Nie wiem co mam ze sob▒ zrobiµ. W │eb, to ja chyba sam sobie strzelΩ.

- No, jest jeszcze inne wyjscie - odpowiedzia│ po namysle Tadzik - - Mo┐esz pracowaµ dla nas. WiN potrzebuje swojego cz│owieka w UB.

Edek wyprostowa│ sie. Jego ┐ycie znowu zaczΩ│o nabieraµ sensu. Po kilku dniach Tadzik mia│ dok│adne informacje o hrubieszowskim UB, KBW i milicji. Edek
musia│ jeszcze zdobyµ wiadomosci o rozmieszczeniu wojska i bezpieki w okolicach. Ale, poniewa┐ wiΩkszosc ubek≤w bardzo go lubi│a i czΩsto spΩdza│ wieczory
przy kieliszku z kolegami, a nawet z dow≤dc▒, zadanie to r≤wnie┐ nie by│o dla niego wielkim problemem. Przed atakiem na ubeckie wiΩzienie, WiN mia│ wszystkie
potrzebne informacje.

*********************************************************************

V.

Feliks przez kilka lat szuka│ Czetwerty±skiego - po to, by go zabiµ. Gdy go wreszcie znalaz│, szed│ zaproponowaµ mu wsp≤│pracΩ. Mysla│ o tym jak zareaguje na
jego wizytΩ."Jeszcze na m≤j widok dostanie palpitacji serca , albo mnie zastrzeli" - pomysla│. Dla wyra┐nego zaznaczenia pokojowych intencji postanowi│ wiΩc udaµ
siΩ do niego z butelk▒ w≤dki w rΩku.

- S│awa Bohu! - rzek│ Feliks w progu.

- S│awa Bohu! - odrzek│ po chwili os│upia│y ze zdziwienia Czetwerty±ski- Jak ja pana zobaczy│, to pomysla│ , ┐e to ju┐ koniec mo≤j...Ale potem na butelkΩ
spojrza│em i widzΩ, ┐e w pokojowych zamiarach tu pan przychodzi.

- Na co mia│bym strzelaµ teraz do pana? I tak by│o ju┐ tyle niepotrzebnego strzelania do siebie.

-Z tym siΩ muszΩ zgodziµ!

Po chwili siedzieli przy stole. Feliks zaproponowa│ Czetwerty±skiemu udzia│ w ataku na wiΩzienie.

- MuszΩ to przemysleµ i przedyskutowaµ ze swoimi - odpowiedzia│

- Ale ju┐ teraz mogΩ panu powiedzieµ, ┐e pomys│ mi siΩ podoba. Po pierwsze -siedzi tam wielu naszych. Po drugie - po tych bezsensownych walkach i rzeziach,
powinnismy pokazaµ, ┐e, mimo wszystko, jestesmy zdolni do wsp≤│pracy.

- Mi│o mi to s│yszeµ. Ale, skoro ma pan takie pogl▒dy, dlaczego nie wyst▒api│ pan z UPA, kiedy zaczΩ│y siΩ rzezie na Wo│yniu?

- Bo moje miejsce by│o wsr≤d swoich. UPA by│a , mimo wszystko armi▒ narodu ukrai±skiego. Nasze drogi z Polakami rozesz│y siΩ wtedy po raz kolejny. Ale teraz
nasza przysz│osc zwi▒zana jest i bΩdzie z wasz▒, a wasza z nasz▒. Mam nadziejΩ, ┐e przysz│e pokolenia to zrozumiej▒.

*********************************************************************

VI. Pod budynek wiezienia , od strony Czumowa, podjecha│y dwa samochody. Wysiedli z nich mΩ┐czy┐ni w d│ugich p│aszczach. Gdy brama zosta│a otwarta,
ch│opcy z WiN-u wyjΩli karabiny, ukryte pod p│aszczami i otworzyli ogie±. W tym samym czasie, ukryci w krzakach ukrai±scy strzelcy zestrzelili wartownik≤w na
"kogutkach". Edek , us│yszawszy strza│y, wbieg│ do sl│u┐b≤wki oddzia│owego.Przystawi│ mu pistolet do g│owy, krzycz▒c:

-Dawaj klucze!

Po chwili zacz▒│ otwieraµ cele. WiΩ┐niowie wyroili siΩ z cel, nie bardzo dowierzaj▒c temu, co siΩ sta│o. Zaalarmowany oddzia│ hrubieszowskiego KBW wyruszy│ na
odsiecz. Kiedy przeje┐d┐ali ko│o cmentarza, pad│y strza│y ze strony ukrytej tam grupy strzelc≤w. Po chwili strza│y umilk│y. Wtedy od ty│u zaatakowa│ ich Feliks z
oddzia│em kawalerii. ZaczΩ│a siΩ walka, a w│asciwie krwawa │a┐nia w wykonaniu kawalerzyst≤w. Kabewiacy byli zaskoczeni tym atakiem, a ponadto nie mieli
┐adnego doswiadczenia w walce z kawaleri▒. Po pewnym czasie nawet najwiΩksi komunistyczni fanatycy przestali mysleµ o walce. Ci , kt≤rzy nie padli pod ciosami
szabel , uciekali w pop│ochu. Po zwyciΩskiej potyczce, kawaleria uda│a siΩ pod budynek wiΩzienia. WiΩ┐niowie byli ju┐ wolni. Tych najbardziej skatowanych
zabrano do samochodo≤w. Pozostal│ych kawalerzysci wzieΩli na konie. Wszyscy odjechali w stronΩe Czumowa. Ukrai±ncy spiewali "Wypriahajte chl│opci koni".
Kawalerzysci i WiNowcy zaczΩeli im wto≤rowaµc. Potem rykneΩli na cal│e gardl│o "U│lani, u│lani, malowane dzieci" i obowi▒azkowo "WieΩc pijmy wino
szwolez┐erowie". W pal│acu w Czumowie wszyscy wypili po szklance w≤odki. Jeden z partyzanto≤w zaczal▒│ krzyczecµ:

- No, to teraz razem pobijem czerwonego!

-Jeszcze nas czerwona hadzina bΩdzie d│ugo mΩczyµ - sprowadzi│ go na ziemiΩ Feliks - Mam nadziejΩ, ┐e moje wnuki do┐yj▒ lepszych czas≤w.

NastΩpnie ka┐dy uda│ siΩ w swoj▒ stronΩ.





Aby przeczytaµ komentarze juror≤w dotycz▒ce powy┐szych tekst≤w, nale┐y klikn▒µ tutaj.

Teksty pochodz▒ ze strony 5000s│≤w.
Prawa autor≤w wszystkich tekst≤w na stronach 5000s│≤w zastrze┐one (kopiowanie, publikacja, publiczne odczyty w ca│o╢ci lub fragmentach tylko za zgod▒ autor≤w)


Czas utworzenia pliku: wtorek, 31 sierpnia 1999 roku. Godzina 15:45:20.