Tobermory - teksty


Tobermory ma 16 lat i chodzi do 2 klasy liceum. Adres do korespondencji: agwal@kki.net.pl.

bez tytu│u



widzisz widzisz jakie to okropne
takie przywalaj▒ce takie niezno╢ne
za du┐o bezmy╢lnie ze wszystkich stron na ciebie
za szybko za gwa│townie nie w tΩ stronΩ
pl▒cze siΩ zgrzyta jazgocze chichoce
nie widzi wcale nie patrzy co z tob▒
za ostro - uderza - nie - st≤j!!!

schowaj siΩ oczywi╢cie mo┐esz
zakryj oczy d│o±mi
udawaj ┐e ciΩ nie ma

a┐ sobie p≤jdzie?
tylko tak paskudnie wygl▒da
z samego spodu
( ... )


Agrest



W k▒cie mojego ogrodu ro╢nie agrest. Ka┐dego dnia
gdy wita go blady, nie╢mia│y ╢wit,
agrest prostuje drobne ga│▒zki
i u╢miecha siΩ jakby zdziwiony.

S│o±ce pnie siΩ po niebie, prawie dotyka zenitu.
Krzaczek nabiera pewno╢ci.
Rozpo╢ciera li╢cie jak najszerzej;
jego cie± ta±czy, chocia┐ nie ma wiatru .
Przypomina mi w≤wczas
pierzast▒ chmurΩ, kt≤ra nie wie,
co jeszcze trzyma j▒ przy ziemi.

Po po│udniu s│o±ce pokornieje.
Agrestowi ubywa zadzier┐ysto╢ci; jest zmΩczony.
Jego artystyczny cie± strzΩpi siΩ
i staje bardzo senny.

Noc▒ m≤j agrest przygl▒da siΩ ksiΩ┐ycowi.
Jest wtedy bardzo piΩkny
i tajemniczy.




Aaarrgh



By│ sobie spok≤j. By│a sobie │▒ka
zrudzia│a od s│o±ca i kurzu.
By│a sobie przejrzysta cisza,
by│ sobie wieczorny ch│≤d.

By│a sobie matka. By│a sobie ufno╢µ
wyra╝nie widoczna w stroskanym u╢miechu.
By│a sobie bezinteresowno╢µ kochania,
by│ sobie niespieszny powr≤t.

By│y sobie dzieci. Dzieci zaczΩ│y siΩ bawiµ,
podpali│y │▒kΩ i st│uk│y ciszΩ,
patrzy│y, jak dym poi siΩ niebem
i mru┐y│y oczy z gor▒ca.

Potem wr≤ci│y do skopanej matki.
Matka przygarnΩ│a je do podeptanej piersi.
Ostatnim tchnieniem spod strzaskanych ┐eber
charcza│a: "B▒d╝cie ostro┐ni!".
A dzieci pobieg│y siΩ bawiµ


Ambicja



- Witaj ! Wr≤ci│am do ciebie !...
Mo┐e mnie jeszcze pamiΩtasz ?
By│am p│≤tnem ┐agla,
kiedy p│yn▒│e╢ na Laurow▒ WyspΩ.
By│am sprΩ┐yn▒ Coraz WiΩkszych Krok≤w
i niedosytem Ostatniego Schodka.
To ja kaza│am ci bardziej siΩ staraµ
i wy┐ej skakaµ; ja wierzy│am w ciebie!
Nawet rozs▒dnie odsuniΩta na bok,
skoro przynajmniej nie by│o najgorzej,
sponiewierana przez ªrednioprzeciΩtno╢µ -
- coraz ju┐ s│abiej, a nadal ciΩ k│u│am,
a┐eby╢ wiedzia│, ze ci▒gle jestem.
PamiΩtasz? Strzepn▒│e╢ mnie ze spodni
r≤wnaj▒c do Normalno╢ci.

S│ysza│am ciche stukniΩcie o denko.
Wr≤ci│am, by nie daµ ci spaµ.
Zgnieciona, niech bΩdzie. Skarla│a, owszem - a jednak !...


Ukiyoe


czyli
impresja ideologiczna


ukiyoe
m│odym letnim wieczorem
µmi siΩ w Twoich mΩtnych oczach odleg│a nostalgia
ach nadksiΩ┐ycowa pora: na moment da│a znaµ o sobie
cicha p≤│pierzasta Tajemnica

ukiyoe
dlaczego powietrze nie jest pomara±czowe?
dok│adnie takie powinno byµ
kiedy owija siΩ wok≤│ palc≤w d│oni

ukiyoe!
przypomnia│am sobie w│a╢nie
pasiaste niebo
kt≤rego╢ dawno minionego
normalnego arcynieopisanie wspania│ego dnia

ukiyoe!
jak zwykle co╢ nad nami wisi!
ukiyoe!
paj▒k wΩdruj▒cy w poprzek sto│u ma osiem gibkich n≤g!

ukiyoe!!
╢wiat siΩ krΩci - czy to nie wystarczy?!


Zmiany w atmosferze




Czarnych chmur k│Ωbowiska wlok▒ siΩ z P≤│nocy.
Wichr - niepok≤j nagania ko│tuny spiΩtrzone
Nad p≤│zmierzch│y horyzont, gdy w my╢li zlΩknione
Mrok siΩ wkrada i bezmiar sinej Patonocy.

Coraz ciΩ┐sze, z│owieszczej nabieraj▒ mocy
O│owiane, stalowe nimbusy stopione
W rozpostart▒ na niebie zakrzep│▒ zas│onΩ.
Nadci▒ga Beznadzieja, a znik▒d pomocy.

Sk▒de╢cie, P│anetnicy, takie chmury wziΩli
B≤lem wzdΩte, spΩcznia│e czarn▒ krwi▒ i │zami,
»e a┐ tu przetoczy│y siΩ ponad wiekami?

Kiedy╢cie, P│anetnicy, zbieraµ je zaczΩli?
Wezbrana gorycz czeka Arcynawa│nicy.
Chmury wiΩcej nie zmieszcz▒, moi P│anetnicy!...


bez tytu│u



Zatopion▒ w milczenia ulotnej lekko╢ci
Ze skrzyd│ami u ramion liliowobia│ymi -
Twoj▒ duszΩ tak w│a╢nie widujΩ czasami,
Kiedy patrzΩ na Ciebie przez pryzmat mi│o╢ci.

I dostrzegam niemal┐e aurΩ anielsko╢ci,
Jaki╢ nimb artystyczny czy smugi, kt≤rymi
Ca│y jeste╢ osnuty jak ┐aden na Ziemi,
Czy po╢wiatΩ bij▒cej od Ciebie jasno╢ci.

W Twoich oczach zmru┐onych, w Twym g│osie, w Twych ruchach
Dziwne siΩ jakie╢ kryje ciep│o i otucha,
Co rozpierzcha siΩ wok≤│ ╢wietli╢cie i z│oto
I dr┐y w szepcie leciutk▒, pierzast▒ pieszczot▒,
Przenikaj▒c do serca przez mroczne marzenia,
Coraz ciszej i ciszej, a┐ po dno istnienia.

Carissimo!



Nie pal za sob▒ niepotrzebnych most≤w,
choµ siΩ ju┐ na nic nigdy nie przydadz▒.
Przepro╢ tysi▒ce serc dziwnie z│amanych,
kt≤re zniszczy│e╢ che│pi▒c siΩ sw▒ w│adz▒.

Wyci▒gnij z czyjej╢ siwej duszy kolec.
Pociesz kretyna, gdy mu czego╢ brak.
I nie rozbijaj glinianego dzbana.
On przecie┐ kiedy╢ pΩknie sam i tak.


all by Tobermory






Aby przeczytaµ komentarze juror≤w dotycz▒ce powy┐szych tekst≤w, nale┐y klikn▒µ tutaj.

Teksty pochodz▒ ze strony 5000s│≤w.
Prawa autor≤w wszystkich tekst≤w na stronach 5000s│≤w zastrze┐one (kopiowanie, publikacja, publiczne odczyty w ca│o╢ci lub fragmentach tylko za zgod▒ autor≤w)


Czas utworzenia pliku: poniedzia│ek 9 sierpnia 1999 roku. Godzina 20:12:08.