Badania okultystyczne

W poczekalni by│o duszno i ╢mierdzia│o eterem. M│ody, dobrze zbudowany mΩ┐czyzna czeka│ na wyniki bada± lekarskich. Oczy mia│ zaczerwienione i lepkie od u┐ywania r≤┐nego rodzaju ma╢ci i kropli. Obok niego siedzia│y dwie g│o╢ne panie, kt≤rych rozmowΩ, chc▒c nie chc▒c, musia│ s│yszeµ. Uszy mia│ w porz▒dku.

- M≤wiΩ pani, z lekarzami to nic nigdy nie wiadomo. M≤wi▒, ┐e tego, a zasadniczo to znaczy co innego. Nic nie powiedz▒. A na pewno nie prawdΩ. Pani tu, zasadniczo, pierwszy raz?

- Nie, kilka razy ju┐ tu by│am.

- I co pani powiedzieli?

- No... ┐e og≤lnie w porz▒dku tylko szk│a trzeba zmieniµ na troszkΩ mocniejsze.

- TroszkΩ...? Moja droga, ale pani naiwna. Pani │yka jak pelikan. Ile pani widzi palc≤w? - zamacha│a jej szybko przed oczami ?wiktori▒?.

- Dwa...

- Dwa? A to numer... Kochana, s▒siadowi m≤wili, ┐e kolka, a to nowotw≤r z│o╢liwy by│. M≤zgu! Rozumie pani? A jemu nic nie powiedzieli, kochana. Nic. Do ko±ca. On, normalnie, m≤wi, ┐e k│uje i tego, a oni nic. Kolka i koniec.

- A... opowiada pani. Przecie┐ tak nie wolno...

- Ha! Nie wolno! Dobre. Moja droga, taka jedna moja znajoma, ╢wiΩtej pamiΩci...

Drzwi gabinetu otwar│y siΩ.

- Stolecki!

MΩ┐czyzna wsta│. Zanim znalaz│ siΩ w gabinecie spojrza│ jeszcze na siedz▒ce kobiety. "G│upie baby" - pomy╢la│. Wszed│.

- Pan Stolecki tak? No, dobrze. Jest pewna poprawa. Wymaz z oka generalnie w porz▒dku, ale w prawym oku rozwinΩ│y siΩ gronkowce...

- Gronkowiec?! - przerwa│ lekarzowi.

- GronkoWCE.

- GronkoWCE?!! To ich jest wiΩcej?

Lekarz spojrza│ na Stoleckiego podejrzliwie.

- Tak, gronkowce. Po prostu.

- Po prostu? Jezu! Panie doktorze ile ich jest, tych gronkowc≤w?

- Jak to: ile? No... no, du┐o. - lekarz przygl▒da│ siΩ coraz uwa┐niej, zmarszczy│ czo│o.

- Panie dok... Czemu pan tak dziwnie patrzy? Co? Panie doktorze, niech mi pan powie ile dok│adnie jest tych gronkowc≤w, ja chcΩ wiedzieµ!

- Dok│adnie?! - lekarz zaczyna│ denerwowaµ siΩ - Nie mogΩ panu przecie┐ powiedzieµ dok│adnie, do cholery, ile.

- Nie mo┐e pan? Jezu. Co ze mn▒ bΩdzie? M≤w, skurwysynu!

Chwyci│ lekarza za ko│nierz lecz po chwili rozlu╝ni│ u╢cisk, zacz▒│ siΩ osuwaµ i lekarz musia│ go podtrzymaµ.

- No, co pan? Co pan? Niech siΩ pan trzyma! Do cholery! Pani Ireno! Zimna woda, szybko! Niech pan siΩ we╝mie w gar╢µ! S│aba teraz ta m│odzie┐, psiamaµ.





Ten tekst pochodzi ze strony 5000s│≤w
Prawa autora tekstu zastrze┐one