Teksty Anny Misiec

* * *


zaczekaj jeszcze chwilΩ
a zaprowadzΩ ciΩ w takie miejsce
w kt≤rym zawsze panuje szczΩ╢cie
na │▒ce na kt≤rej nikogo nie bΩdzie
uplotΩ ci wianek z rumiank≤w
i zata±czΩ dla ciebie z bukietem kwiat≤w
nie musisz nic m≤wiµ
ani nic t│umaczyµ
tylko kochaj mnie
kochaj i
kochaj
to wszystko o czym marzΩ

zaczekaj jeszcze chwilΩ
a p≤jdΩ z tob▒ w takie miejsce
w kt≤rym zawsze panuje szczΩ╢cie
i zawsze kwitn▒ magnolie
mam takie drzewa w swoim ogrodzie
i mam tam te┐ fortepian
bΩdΩ ci na nim gra│ i wiersze tobie bΩdΩ pisa│
nie musisz nic wiΩcej szukaµ
nie musisz wiΩcej uciekaµ
tylko kochaj mnie
kochaj i
kochaj
tak mocno
na zawsze.



* * *


nie pytani o drogΩ
nie pytani o nic
nie mo┐liwi w sobie
nie mo┐liwi tak czy inaczej
roztargnieni jak li╢cie
roztargnieni jak rzeka
przeczekaj▒
po to by siΩ ponownie
odnale╝µ.




* * *


gdyby╢ by│ przy mnie
┐ycie by│oby │atwiejsze
ju┐ ≤sma godzina
patrzΩ za okno
a ╢wiat│o ksiΩ┐yca
o╢wietla mi twarz
gdyby╢ by│ przy mnie
zaprowadzi│abym ciΩ tam
sk▒d ksiΩ┐ycowe ╢wiat│o
wyp│ywa,
my╢lΩ, ┐e tak...






* * *


Nagle
sta│a siΩ cisza
i choµ s│o±ce
nadal ╢wieci│o
zatrzyma│ siΩ
obieg ╢wiata
rzecz dosyµ dziwna
o tej porze roku
niewiele os≤b to zauwa┐a
niewiele os≤b
zdaje sobie z tego sprawΩ
niewiele cud≤w
spotyka nas
na tej ziemi.





* * *


kiedy ciebie
nie ma w pobli┐u
przychodzΩ nad rzekΩ
i wysy│am ci
wiadomo╢ci
a co dziwne
ty naprawdΩ
je dostajesz.




* * *


jaki to dzie±
jaka ulica
kt≤ra godzina
gdzie jestem
dok▒d idΩ
s│yszΩ co╢
nic nie s│yszΩ
s│o±ce
czy deszcz
ponad wszystko
samochody
d│uga ╢ciana
krzyk
ostatniego
po┐egnania
jaki to dzie±
jaka ulica
krzyk, deszcz
╢ciana
nie-╢ciana
brama.









* * *


opuszczone wzg≤rze
czΩsto tu przychodzΩ
dla spokoju
k│adΩ siΩ na trawie
ona tak piΩknie pachnie
gdy otwiera siΩ ku gwiazdom
jest ciemno
ale niekt≤re okna jeszcze
╢wiat│em nape│nione
podpieram g│owΩ rΩkami
i przygl▒dam siΩ
usta chc▒ siΩ u╢miechaµ
komety przelatuj▒
╢wiat│a w oknach gasn▒
noc pachnie i gra
teraz mogΩ spokojnie
zasn▒µ.













* * *


cz│owiek jest skomplikowany
tak pomy╢lany,
┐e niby zabity, a dalej ┐yje
jednym s│owem, gestem
drugiego zabijaµ mo┐e
jednym gestem, s│owem
drugiemu szczΩ╢liwy ╢wiat zbudowaµ potrafi
je╢li zechce
taki on potΩ┐ny...
cz│owieku podaj mi rΩkΩ
powiedzia│ cz│owiek
a z nim wszystko wok≤│.


* * *


chcΩ zasn▒µ
po│o┐yµ siΩ wygodnie
zamkn▒µ oczy
i d│ugo, d│ugo nie otwieraµ
ale nie chcΩ umieraµ
chcΩ tylko przez d│u┐szy czas
w innej rzeczywisto╢ci pozostaµ
zwiedziµ jej ka┐dy k▒t
zaczerpn▒µ tamtego powietrza
i nabraµ si│
by otwieranie oczu
nie by│o takie codzienne.



* * *


w polu s│onecznikowym
ta±czyµ mo┐na
otworzyµ szeroko ramiona
a kwiaty ╢miaµ siΩ bΩd▒
razem z tob▒
w polu s│onecznikowym
╢piewaµ mo┐na
unosiµ siΩ w takt muzyki
┐≤│tych ro╢lin
duszy i wiatru
w s│onecznikowym polu
zagubiµ siΩ mo┐na
i zapomnieµ
krzyczeµ i biec
labiryntem
a┐...nachyl▒ siΩ kwiaty
i ciΩ obudz▒.













* * *


a kiedy ju┐ tam bΩdΩ
w gaju cytrusowym
spojrzΩ ci prosto w oczy
i za╢piewam melodiΩ
kt≤ra miΩdzy krzewami
zata±czy,
jak tu pachnie
owoce do rΩki spadaµ mi bΩd▒
i podarujΩ je tobie
by╢ chcia│ tu zawsze
ze mn▒ powracaµ.
















* * *


zab│▒kana postaµ
w czerni nocy
krzykiem tΩpym
osaczona
bez ╢wiate│ka nadziei
opl▒tana k│▒czami
dzikich traw pachn▒cych
dreszczem karmi▒cych
one tul▒ ciΩ do siebie
a z│oty piach pod stopami
sypie siΩ tak lekko
dzwoni▒c kryszta│kami
i nie, spadaj▒cej gwiazdy
nie zobaczysz
nim ku niej oczu nie zwr≤cisz
nawet ptaki znudzone tym piachem
odlec▒,
jeszcze kilka, o i tutaj parΩ
╢lady zostawi▒
dla twego wzroku
nim kora siΩ obsypie
a drΩtwe li╢cie
o korzenie uderzaj▒c
spadn▒...






* * *


pan deszcz w szybΩ zapuka│
otwieram okno
twarz wychylam
i podajΩ mu rΩkΩ
ta±czymy deszczowy taniec
ja i deszczowy pan
deszczowa muzyka
zata±czyµ w deszczu
jakie to niecodzienne
pomy╢la│am sobie
i pobiegli╢my ku tΩczy.



















* * *


podaj mi ╢wiat│o
bo ciemno╢µ tu wszΩdzie
szukam d│oni▒
przestrze± nie ograniczon▒
nie widzΩ, dotykam -
jak gdyby
podaj mi ╢wiat│o w d│oni

wiΩc raz mi siΩ przy╢ni│o,
┐e podarowa│e╢ mi r≤┐Ω
i tak j▒ pokocha│am
i tak mi jej brakowa│o
ju┐ potem






* * *


wieczorne rozmowy
te do poduszki
kiedy ju┐ w p≤│╢nie
pochylony nad jej twarz▒
tak bliskim oddechem
opowiada jej swoje my╢li
i marzenia
i tak mog│oby byµ
do ko±ca ╢wiata.

* * *


gar╢µ kwiat≤w
rozsypane
rozproszone
na wietrze
taniec anio│≤w
raz
choµ przez chwilΩ
zobaczysz.





* * *


moja wΩdr≤wka
po ╢wiecie
dzie± po dniu
i w ka┐d▒ noc
to modlitwa do ciebie
jak tylko potrafiΩ
jak tylko chcesz
moja wΩdr≤wka
po ╢wiecie
most zchodzony
pod nim
wzburzona rzeka
a wszΩdzie
s│o±ce i deszcz.


* * *


wielkie szukanie
zamieszanie

byµ
milczenie
droga

┐yµ
sens jest
i go znajdziesz.



* * *


nieprzytomnie
bez pamiΩci
bezwolnie
zakochana w tobie
czekam
odnajdujΩ
co przynosi godzina
nastΩpna
i kolejna
pusta jak kiesze±.






* * *


gdzie╢
miΩdzy mn▒ a tob▒
istnieje ogr≤d
pe│en r≤┐
czasami
tam docieramy.



* * *


spojrza│am jej
prosto w twarz
i zauwa┐y│am
┐e ma piΩkne oczy
tyle piΩknych krain
w nich siΩ odbija
a przecie┐ nie zawsze
przychodzi taka godzina
w kt≤rej wszystko
siΩ ko±czy
i zaczyna
spojrza│am jej
prosto w twarz
jeszcze raz
i wiem
┐e jeszcze jest
co╢
┐e co╢
jeszcze mam.


* * *


nie pytaj jak to mo┐liwe
┐e oni tego nie s│ysz▒
kiedy nad ranem wstajesz
a ptaki zaczarowane
w zaczarowanych drzewach
╢piewaj▒, ╢piewaj▒...
dla nich przecie┐
ale oni ╢pi▒, zahipnotyzowani.
wiΩc tknij kogo╢ lekko palcami
obud╝ choµby jednego z nich
niech us│yszy zaczarowany ╢piew
niech zrozumie szept drzew
niech us│yszy pierwszy raz
potrafisz... o tak,
nie pytaj jak to mo┐liwe.



* * *


S▒ takie dni
co m≤wi▒ o szczΩ╢ciu
S▒ takie noce
co mog▒ trwaµ wiecznie
s▒ oczy, kt≤rych g│Ωbi
nigdy nie dosiΩgniesz
a nigdy my╢leµ o nich
nie przestaniesz.
S▒ takie s│o±ca,
kt≤rych promienie
dadz▒ ci rado╢µ
I s▒ d│onie,
kt≤re ciΩ ku ╢wiat│u
zaprowadz▒,
I wcale
nie musisz szukaµ
nie trzebaà


* * *


Nie zawsze by│a uwa┐na
nie zawsze chcia│a wiedzieµ
zapatrzona w iluzjΩ
czasem dobr▒, czasem z│▒
lubi│a s│owa
lecz nie chcia│a m≤wiµ
filozofii ju┐ te┐ nie chcia│a
chyba w nim siΩ zakocha│a
to by│a ona, kt≤ra chowa│a siΩ w gwiazdach
w tych na niebie
I tych w konwaliach.













* * *


g│Ωbia
ciemno╢ci▒ wype│niona
ma│e punkciki
jak latarnie
mojej ulicy,
gwiazdy
zbieram je
i zamykam w oczach
niech trwaj▒
w moim patrzeniu
i rozja╢niaj▒ to
co widzΩ,
g│Ωbia
ciemno╢ci▒ wype│niona
ma│e punkciki
jak latarnie
mojej ulicy,
gwiazdy.












* * *


lubiΩ tak bardzo wcze╢nie
z samego rana
po pla┐y chodziµ
przebudzenie dnia ogl▒daµ
lubiΩ tak bardzo p≤╝no
nocn▒ por▒
po pla┐y chodziµ
kiedy czarne chmury
my╢li dotykaj▒
wtedy jestem sob▒
a piana morska
drogΩ mi uk│ada.


* * *


wymy╢li│am sobie
moje w│asne drzwi
zawsze przy mnie
na odleg│o╢µ d│oni
a za nimi ty
wiem, ┐e w ka┐dej chwili
czasem do nich podchodzΩ
pods│uchujΩ,
à czy ty wiesz o tym?
m≤wisz, jaki to piΩkny dzie±
m≤wisz, jaka dobra godzina
i tak jest.


* * *


bursztynowa skrzynia
pe│na historii, wzrusze±,
tajemnic,
a ka┐dy d╝wiΩk
jak kluczem nastΩpn▒
otwiera
wystarczy zapukaµ
w bia│▒ klawiaturΩ
i zegar siΩ zatrzyma
czas p≤jdzie
dok▒d zechcesz
m≤j fortepian i ja
sobie przeznaczeni
dla siebie stworzeni
otoczeni traw▒
a w trawie wiatr.




* * *


Jestem tu po to
by ciebie kusiµ
jestem tu po to
by ciebie uwodziµ
uwodzisz mnie te┐
kusisz g│Ωboko
najbardziej dotkliwie
ja te┐ ciebie dotykam
i podoba ci siΩ
moje osobiste
kuszenie.



* * *


Ci▒gle
zapominam,
imiona
terminy
s│owa
rozmowy
pamiΩtam,
┐e przecie┐
ciebie zna│am,
ci▒gle jeszcze
tyle nie wiem




* * *


Przyci▒gam
kiedy nie ma
odpycham
kiedy jest
jestem kiedy
nie wiem
wiem,
┐e ci▒gle
tak samo.



* * *


Ach, to przecie┐
ca│kiem nied│ugo
jadΩ daleko
to fakt
otwieram ╢wiat
nie, nie
to nie tak
otwieram okno
za oknem kolorowy kwiat
zerwΩ go
ka┐dy p│atek zerwΩ
okryta kwiatem kolorowym
szukam nowych twarzy,
pejza┐y, nowych s│≤w
kolorowych sn≤w
jestem tam
i jestem tu
za oknem tΩczowym
w tΩczowym mie╢cie
otwieram ╢wiat
i wcale nie zapomnΩ
kolekcji porcelanowych strugaczekà
dzisiaj szukam nowych twarzy,
pejza┐y, nowych s│≤w
kolorowych sn≤w
dzisiaj i jutro
i przecie┐ zawsze.



* * *


bΩdziemy
dzwoniµ
m≤wiµ
s│uchaµ
p│akaµ
i siΩ ╢miaµ
bΩdziemy pisaµ

rano wstawaµ
ulicami chodziµ
na przystankach staµ
za okna patrzeµ
je╢µ i piµ
┐yµ
┐ycie opowiadaµ
sny w poduszkΩ ╢niµ

przecie┐ nie bΩdziemy
tylko przez chwilΩ.














* * *


Nie, nie jestem
zmΩczona
idΩ ju┐ tak
d│ugo,
idΩ przed siebie
bez celu,
przeznaczenia,
idΩ dalej
po piachu pustyni
ogromnej.
Ja i niebo,
a piach pod stopami
rozrzucam my╢li
niech zostan▒
same,
idΩ, bez ko±ca
bez celu
piach ogrzewa stopy
ucieka miΩdzy palcami
nikt nie patrzy
idΩ dalej
spok≤j,
idΩ,
piach.







* * *


Pos│uchaj,
czy s│yszysz
jak li╢cie zielone
w moich w│osach
szeleszcz▒
dzi╢ jestem
drzewem zielonym
zapachem ziemi
wiosn▒ i spokojem
p▒ki kwiat≤w we w│osach
w twoich te┐
czy s│yszysz,
pos│uchaj.


















* * *


My╢liciel
siedzi na kamieniu
skulony,
ze spuszczon▒ g│ow▒
nikogo do swych my╢li
nie dopuszcza
zamkniΩty milczeniem
trwa w skupieniu
rΩk▒ w piΩ╢µ zaci╢niΩt▒
g│owΩ pe│n▒ my╢li ciΩ┐kich
podpiera,
my╢li cia│o wodospadem dr▒┐▒
lecz ono zastygniΩte
nawet nie drgnie.
Przechodz▒ obok ciekawi
my╢liciel my╢li nie urwie,
a oni szybko odchodz▒
og│uszeni milczeniem
zamy╢lonego.












* * *


A kiedy zechcΩ
morzem odetchnΩ
a kiedy zechcΩ
morze we mnie us│yszΩ
a kiedy zechcΩ
kamie± podniosΩ
i nie bΩdzie to
zwyk│y kamie±
a kiedy zechcΩ
jab│ko zerwΩ
i nie bΩdzie grzechem
kiedy zechcΩ
przyjdΩ do ciebie
i nie bΩdΩ chcia│a
i╢µ z powrotem
wiΩc nie wo│aj mnie
tak sobie






* * *


PatrzΩ w twoj▒ stronΩ
┐eby zapomnieµ
patrzΩ w twoj▒ stronΩ
dla pocieszenia
dla zabicia zw▒tpienia
dla rozbudzenia
jak dobrze, ┐e jeste╢
i b▒d╝ tak jak jeste╢.