Alfred Wellington Purdy

Wedrowiec



z Al Purdy

Jadac pociagiem towarowym z Winnipeg
wczesnym rankiem zaraz po deszczu
przyciskajacym chlopskie pola
to tak jakby wciaz biec i biec
zupelnie nago z latem w ustach
a nieznajomy siedziacy przy tobie
chrzaka i pyta "Masz co zapalic?"

Bedac chlopcem chocby przez moment
slyszysz stukot stalowych szyn pod kolami
ciemna noca i zgrzyt chyboczacych sie drzwi
kilometr po zakurzonym kilometrze
az do Regina tylko obloki pylu za toba
a nieznajomy z ktorym prawie nie rozmawiales
potrzasa twe ramie spoufale i pyta
"Masz co zapalic?"

Jadac pociagiem przez gory Wroniego Gniazda
z zarostem ktory juz swedzi
z setka glodnych mezczyzn wyglupiajacych sie
mijasz przystanki krotsze niz gwizdniecie
Nawet jednej kanapki przez setki kilometrow
tylko wysokie gory i swiadomosc
ze sie nie jest juz chlopcem
kiedy slucha sie twardzieli
opowiadajacych o kobietach i zdarzeniach
1937 roku

Jadac w dol w kierunku szarego morskiego poranka
przez ulice portu obok rybackich lodek w dokach
gdzie do oceanu jeden krok a niebo pod toba
w kaluzach na ulicy Morskiej stara Indianka
popycha ziewajaca i drapiaca sie corke
na balkon i krzyczy do przechodzacego chlopca
"Chcesz sie zabawic? to przyjdz na gore"
a dziewczynka przyszla wlasnie z nocnej jazdy
skrzypiacym lozkiem w gore w dol az do samego rana
pelno tam matron brudu pchel i wrzaskow
nie jest to miejsce dla ksiezniczki
indianskiej ze szczepu Salish
(Moja mala ptaszyno
dzis wieczor bedzie wino i przynajmniej tuzin mezczyzn
rozkladajacych cie w krainie snow
Niewinnas jak male dziecie
i oczekujesz pokornie ostatniego kawalera)

Stojac w chybotliwych drzwiach wagonu
przemieszczajac sie z wschodzacym sloncem
twoje oczy trawia krajobraz
twoj brzuch staje sie mapa malowana
brudem i kurzem na twojej twarzy i rekach
zastygly pot wciagany jest gleboko przez nozdrza
w dol do samych pluc pozniej strumieniem krwi
poprzez wnetrznosci
az do milosnych piesni nerek

Po chwili niemozliwe sa juz wiecej
ani przyjazdy ani odjazdy
jestes tam dokad zawsze jechales
a i ksztalt domu zakorzenil sie w tobie
borami bezimienych drzew
macierzynstwem zawsze plynacych rzek
narodowoscia mezczyzn probujacych przetrwac
depresje w wagonie towarowym
najpiekniejsza i najgorsza miloscia
o ktorej lepiej nie wspominac
i twoj kumpel tuz przy tobie pytajacy
"Masz co zapalic?"
Dajesz mu jednego papierosa i stoisz w drzwiach wagonu
lub patrzysz przez okno mieszkania w Montrealu
albo obslugujesz maszyne w fabryce w Vancouver
- stoisz tam i stajesz sie z roku na rok starszym









Tekst pochodzi ze strony http://www.5000slow.w3.pl.
Prawa autora tekstu zastrze┐one