[erg] - teksty


OddajΩ g│os autorowi: Wszyscy znaja mnie pod pseudonimem (nickiem) [erg] i niech tak juz zostanie. texty ktore wysylam sa czescia powstajacej ksiazki (nie wiem czy powiesci) na temat ludzi zwiazabych z IRC czyli taka usluga pozwalajaca na rozmowy poprzez internet w wiekszych skupisakch ludzkich. Nie bede dokladnie opisywal na czym to polega bo chyba nie o to chodzi - historyjki dotycza bardziej samych osob - IRC jest tylko pomostem. Jesli chodzi o mnie mam 29 lat, jestem informatykiem i dziennikarzem radiowym. Jak nietrudno sie domyslic jestem rowniez pasjonatem IRC i internetu wogole. Dodam ze w wersji oryginalnej calosc mojego pisania nie zawieraz polskich znakow - uzytkownicy IRC rowniez ich nie uzywaja. Stad tez w przeslanych tekstach pozostawilem odrobine slownictwa niezbyt naturalnego dla normalengo wyrazania mysli (ale polskie znaki wprowadzilem).
Dodam rowniez ze wieksze fragmenty powstajacej pozycji o nazwie IRC (jakzebyinaczej?!) mozna znalezc na stronie mojego przyajciela: http://www.optimus.szczecin.pl/adam/polska/ tam nalezy poszperac w menu ergopismo
.






MARTENS


Trzy lata sprzedawa│em ma│olatom maryhΩ i inny gn≤j... Od godziny nie ┐yjΩ...
<martens> re
<elza> hi martens
<> hejka
<krzysztof> :))
<martens> oooo
<martens> elza bezimienny - znowu gruchacie
<martens> mo┐e siΩ ju┐ pobierzcie hehe
<martens> zrobimy wam wesele na ircu hehe
<elza> przesta± marcin
<martens> :))))) hehehehehehe
<listek> jak zwykle z│o╢liwy i radosny
<martens> taki ju┐ jestem dziecinko
IRC to przypadek, jak zarobi│em na prochach to sobie kupowa│em ro┐ne takie tam, co to ich bym nie mia│ gdyby nie cash z maluch≤w, kupi│em komputer, potem za│o┐y│em IRC i by│em... Zupe│nie inny zreszt▒ - nie mog│em przecie┐ powiedzieµ ze handluje. najpierw, bo siΩ balem, ze kto╢ z IRCa mnie sypnie, potem... bo mi wstyd po prostu cholera by│o...
<listek> jak to bierzesz martens - opanuj siΩ!!!
<martens> bez przesady parΩ sztach≤w nikogo nie zabi│o
<krzysztof> od tego siΩ zaczyna
<martens> ty co ty wiesz m│ody jeste╢
<krzystof> mo┐e tak ale straci│em kolegΩ - tez bra│ tylko troszkΩ
<martens> oj dobra odpu╢µmy listek?
<listek> tia?
<martens> │adna z ciebie dupcia hehe
<listek> oj qrde z tob▒ nie mo┐na powa┐nie
<> to fakt z nim nie mo┐na :)))
<martens> takiego mnie kochacie hehe
No fakt takiego mnie kochali, a ja... pozna│em listek. Nieee, nie ze zdjΩcia - na ┐ywo. Cholercia dziewczyna mieszka│a dwa bloki dalej na tym samym osiedlu, pierniczona Warszawka - dwie ulice dalej, a ja musia│em laskΩ poznaµ przez serwer w stanach hehe. Agata - dobra i mila. zazdro╢ci│em jej u│o┐enia i odpowiedzi na prawie ka┐de pytanie - s│usznej, odpowiedniej i tak kulturalnej, ze a┐ mnie w do│ku ╢ciska│o. No i zakocha│em siΩ z IRCa, a m≤wi▒ ze to bajka, ze takie sprawy siΩ nie przytrafiaj▒ nikomu. widaµ ja jestem Nikim, bo mnie siΩ uda│o...tyle, ze to by│ pocz▒tek ko±ca...miesi▒c p≤╝niej ju┐ nie ┐y│em, a raczej nie ┐yje? AAAA co za r≤┐nica nie ma mnie po prostu, nawet w IRCu - choµ to tez nie real, a virtual. Hehe fajnie by by│o mieµ mo┐liwo╢µ przenikania do realu... EEE znowu plotΩ g│upoty. No
wiec tak. oczywi╢cie zabili mnie. Nie tam jaki╢ durny wypadek, czy inne g≤wno. Strza│, parΩ pa│ek i ruskich i za│atwione. »al tylko Agaty - kocha│em ja naprawdΩ. I przez ni▒ nie ┐yje zreszt▒. Ehhhh ┐ycie - takie pokrΩcone.... cale ┐ycie mia│em siΩ za nikogo... a┐ do czasu kiedy pozna│em Mirka a on zapozna│ mnie z dragami... Poniewa┐ nie pasowa│o mi ich branie postanowi│em sprzedawaµ zgodnie z za│o┐eniem ze po co siΩ truµ jak inni mog▒ siΩ truµ podczas gdy ja bΩdΩ zarabia│... Wredna ╢winia by│em po prostu i szczeniakiem kt≤ry my╢la│ tylko o kasie, a nie o ludziach... A┐ do IRCa... A┐ do listka... A┐ do Agaty... Bo z tym ircem to ca│kiem dziwnie jest wiecie? ja naprawdΩ nigdy nie widzia│em tych ludzi. ParΩ dup przys│a│o mi drutem zdjΩcia... hehehe, niekt≤re niez│e nawet by│y... Ale ja nie o
tym. Nie znalem ich, a raczej znalem czasem lepiej ni┐ ╢wiat dooko│a, ni┐ ojca pijaka i ta... matkΩ... jeeezuuu ja naprawdΩ nie wiem dlaczego tak to siΩ sta│o. Przy nich by│em kim╢ innym, by│em lepszy, ciut prostak ale szlachetny na kanale, przyjaciel m│odych lamerow itp itd - same zalety. Du┐o mnie to kosztowa│o... czasem...w ┐yciu chcia│em... ┐eby by│o tak samo... ┐eby byli tacy ludzie... Oj qrde no ┐ebym ja by│ taki jaki by│em tam......
<elza> martens z ciebie to siΩ mo┐na ubawiµ
<martens> :)
<martens> ooooooooo kochasia siΩ odezwa│a
<martens> bezimienny i ty jej pozwalasz jeszcze siΩ za ni▒
wezmΩ hehe
<> nie ma szans martens - przy tobie zmar│aby ze ╢miechu
...przy mnie m≤j drogi bezimienny ludzie umierali z innych powod≤w...
<martens> tiaaa na pewno
/nick ╢miechu
<╢miechu> |o|
<> :))
<elza>
<listek> hejka :)))
<╢miechu> moja Agatka :))))))))))))
<listek> twoja?
<╢miechu> no pewnie a czyja
<> hehe znowu przyjara│
<╢miechu> bezimienny przesta± nie prowokuj :(
<> sorki
<> ale to prawda
<╢miechu> ju┐ nie
<listek> naprawdΩ
<╢miechu> :)
<listek> Marcin?
<╢miechu> ?
<listek> cmok :))
<╢miechu> :))
...czy to by│ najpiΩkniejszy dzie± w moim ┐yciu? Chyba tak tym bardziej ze ostatni hehehe. Kiedy rozmawiali╢my, chodzili╢my na spacery - brzmi jakby latami, a to tylko 4 tygodnie - powtarza│a zawsze Marcin nie musisz tego robiµ, jeste╢ m▒dry i dobry, tam na ircu nie udajesz, a raczej czasem nie udajesz. To tutaj siΩ zgrywasz na kogo╢ innego, na mafioso czy co?! takiego ciΩ nie chce... Chce ciΩ tamtego - z IRCa... No pewnie ja tez...ale w tym ╢wiecie mnie ju┐ takiego byµ nie mog│o... Ju┐ nie... I zupe│nie nie wiem kiedy to siΩ sta│o... kiedy umar│ Marcin a o┐y│ ten skurwysyn, kt≤rego potem zabi│y inne skurwysyny... Marcin? Tak? Bierzesz? Nie Agata, ju┐ od dawna nie... To sk▒d to wszystko w szafie? Zagl▒da│a╢ do szafy? Po co? Nie sama siΩ uchyli│a - masz skopany zamek... Nie rozmawiajmy o tym Agata, nie chce ┐eby╢
wiedzia│a na ten temat cokolwiek... Na jaki temat? Na ┐aden...okay?!?!?!?! Nie nie okay Marcin!!!!!!!!!! Sprzedajesz?! Tak... cisza... to by│o tydzie± temu... wysz│a bez s│owa... wysz│a wypruta ze wszystkiego, z uczuµ, z warto╢ci... M≤wi│a wcze╢niej - bierzesz? ja ciΩ wyleczΩ... A ja....... zdrada... Nie kochanie nie biorΩ, zabijam innych. jestem za sprytny ┐eby zabijaµ siebie...Wysz│a... nawet nie trzasnΩ│y drzwi... Ca│y tydzie± na IRCu pr≤bowa│em do niej zagadaµ... Na ro┐ne sposoby... I w│a╢nie dzisiaj nad ranem kiedy bezimienny powiedzia│ ze przyjaralem ona zrozumia│a co chce powiedzieµ... ...ju┐ nie dla niej - koniec z dealerk▒, dla reszty wystarczy ze nie jaram...Gdybym ┐y│ powiedzia│bym ze to by│a najlepsza decyzja w ┐yciu... I...ehhh by│a...
<listek> cmok
query:
<╢miechu> przyjdΩ
<╢miechu> mogΩ?
<listek> szybko g│uptasie :))
....nie zamkn▒│em kompa... biegn▒c przez plac pomy╢la│em ze staruszkowie za│atwi▒ mnie za rachunek ale co tam... Agata...dla niej to warto... Ona i irc dali mi nowe ┐ycie... elza, bezimienny (za dwa dni jedzie do elzy hehe - jeszcze bΩdzie z nich para), krzysztof i ... ehhhhh... oni wszyscy tromba, jacol, misska.. po co wymieniaµ... m≤j ╢wiat... Kiedy otworzy│a drzwi, po│o┐y│a mi palec na ustach, potem... potem usta na ustach, d│onie na d│oniach, s│owa? nieee... s│≤w nie by│o... Nie m≤w nic - wierze Agata... Nie m≤w... proszΩ. To nie by│ sex, po raz pierwszy w ┐yciu to nie by│ qrde sex... mi│o╢µ? Sk▒d ja znam takie s│owa?! Ja twardy martens dealer... Ja nie wiem ile to by│o godzin... ja nie wiem ile to by│o chwil... Mo┐e wieczno╢µ? Mo┐e... Po prostu wiedzia│em ze warto... ...Ze warto by│o nad ranem ca│y ten w≤r ╢miecia
wywaliµ do kosza i podpaliµ... Wtedy p│aka│em i ┐a│owa│em ze ju┐ nigdy nie bΩdΩ taki jak na IRCu, taki jakiego pokocha│a mnie Agata... ...To dla ciebie listek, to dla ciebie Elza, to dla ciebie bezimienny, to dla ciebie m│ody... masz racje nie powinienem... to dla ciebie martensie z IRCa... zazdroszczΩ ci ... Agaty, ┐ycia... ...spali│em towar dla wieczno╢ci zaklΩtej w chwili w ramionach Agaty, ┐eby poczuµ siΩ ircowym martensem... Potem? potem musia│em zgin▒µ... Mafia nie wybacza... Strzelili do mnie jak wraca│em od Agaty... By│a 23:00 Pomy╢la│em... dobrze ze nie wy│▒czy│em kompa mogΩ od razu wskoczyµ na irc... listek tam ju┐ bΩdzie... I to tyle...



SAM


... Sklerodermia... Choroba chyba najmniej znana na ╢wiecie, podstΩpna i brzydka... Zabiera w zasadzie tylko kobiety... Przez d│ugi czas zabiera im to, co jest w pewnym sensie ich podstawa: urodΩ, pewno╢µ siebie i niezale┐no╢µ... Pod wp│ywem nieznanego czynnika skora twardnieje - najpierw na d│oniach, potem wy┐ej i wy┐ej... Przy odrobinie szczΩ╢cia mo┐e siΩ zatrzymaµ, powoduj▒c po prostu... TYLKO - rozleg│y parali┐ unieruchomiaj▒cy cz│owieka w │≤┐ku do ko±ca ┐ycia... Je╢li nie zatrzyma siΩ... Je╢li siΩ nie zatrzyma tak samo skamienia│e staja siΩ narz▒dy wewnΩtrzne - prze│yk, ┐o│▒dek, jelita, p│uca... wszystko... Nie kamienieje tylko umys│, nie kamienieje tylko wola walki ka┐dego cz│owieka, wola ┐ycia w twardym, bezw│adnym prawie ca│kiem ciele... ... Joanna p≤│ le┐▒c spogl▒da│a na ekran komputera. Dzisiaj by│a zbyt
s│aba ┐eby uderzaµ w klawisze wiec tylko patrzy│a... palce owiniΩte grubo banda┐ami, zgiΩte w nienaturalne szpony tylko lekko dotyka│y klawiatury... Mia│a im tyle do oddania, tyle do opowiedzenia i... coraz mniej czasu... Dwa lata temu siedz▒c w pracy nagle odczula skurcze - jakby zacz▒tki reumatyzmu. Ale sk▒d reumatyzm w wieku 25 lat? Posz│a wiΩc do lekarza. Jejku, co ci doktorzy nie wymy╢lali. Oczywi╢cie zaczΩ│o siΩ od reumatyzmu, potem by│y nerwice, potem... Ju┐ nie pamiΩta co potem. PamiΩta za to coraz wiΩkszy b≤l i coraz bardziej zesztywnia│e, opuchniΩte rΩce... Ju┐ po 4 miesi▒cach znalaz│ siΩ nareszcie lekarz kt≤ry powiedzia│ - Sklerodermia... Inni go wy╢miali ale na krotko... W tym czasie Joanna zdarzy│a spuchn▒µ na twarzy... Ten lekarz, ten odwa┐ny powiedzia│, ze dobrze jest µwiczyµ rΩce.
Nie bΩdzie od tego lepiej ale sprawno╢µ uda siΩ jak tako zachowaµ na d│u┐ej... Mo┐e niech pani pisze na maszynie - powiedzia│... Krzysiek - jej m│odszy brat - mia│ lepszy pomys│. Kupili komputer. Nieraz widzia│a jak Krzy╢ udaj▒cy Krzysztofa przesiadywa│ przed ekranem rozmawiaj▒c z lud╝mi... TrochΩ ja to zawsze dziwi│o. widzisz - m≤wi│ do niej - Elza i Dominik poznali siΩ na kanale. On mieszka│ za granica. Przyjecha│ do niej o s▒ razem... Super. Kiedy indziej: Armagedon znowu pije - ashanti jeszcze nie wr≤ci│a. Jezu ten cz│owiek siΩ za│ama│, a na kanale ba│agan... U╢miecha│a siΩ wyrozumiale my╢l▒c, ze to bardziej wysublimowany rodzaj szczeniΩcej zabawy. Kiedy zachorowa│a, kiedy by│a coraz bardziej zale┐na od miejsca, a mniej od czasu, kiedy w ko±cu dano jej nadzieje, ze pukanie w klawisze pozwoli zachowaµ jej
sprawno╢µ... naucz mnie Krzysiek. Chce robiµ to samo co ty... To by│o naprawdΩ │atwe, a rozmowy na IRC zabawniejsze od plotkowania przez telefon z kole┐ankami. Albo co gorsza wizyty kole┐anek w domu. Przychodzi│y i niby nie patrz▒c patrzy│y jak twardniej▒ca sk≤ra obci▒ga jej czaszkΩ, brutalnie obna┐a ┐eby i wygina palce podobnie jak w przed╢miertnym skurczu... wstydzi│ siΩ za nie - nie za siebie. Ona ju┐ zna│a nieuchronny wyrok... One - ca│kiem niepotrzebnie stara│y siΩ udawaµ, ze to nieprawda... ju┐ zupe│n▒ przesada by│o m≤wienie - nie╝le dzi╢ wygl▒dasz, kiedy Joanna w│a╢nie ledwie potrafi│a opanowaµ kolejne fale b≤lu i broni│a siΩ przed szale±stwem p│yn▒cym z silnych przeciwb≤lowych lek≤w... Na IRC, na kanale tego nie by│o... Tam by│a SAM. Krzysiek obieca│, ze siΩ nie przyzna ze to jego siostra,
a ju┐ bron bo┐e nie powie co jej dolega. Dlatego ca│kiem prosto uda│o jej siΩ podtrzymaµ wizerunek starej Joanny - tej sprzed choroby... Siedz▒c przed ekranem by│a taka jak dawniej: najzabawniejsza, najpogodniejsza i najbardziej wyrozumia│a... To by│y d│ugie dni, d│ugie noce... Przegadane, a kiedy palce bola│y, bola│o cale cia│o - przemilczane... Coraz czΩ╢ciej ucieka│a do tego ╢wiata. Przed wsp≤│czuj▒cymi u╢miechami rodzic≤w, brata, siostry, znajomych i przyjaci≤│. Przed s│owami dzi╢ lepiej, czujesz siΩ lepiej, czy czujesz siΩ lepiej??????..................... Nie... nie czu│a siΩ lepiej ale dla tych najbli┐szych k│ama│a, dawa│a im nadzieje... zawsze my╢la│a - nie mogΩ umrzeµ, bo oni siΩ za│ami▒. Mia│a jeszcze jedna siostrΩ... kiedy Aga mia│a 5 lat wpad│a pod samoch≤d... Joanna dobrze pamiΩta│a co wtedy dzia│o siΩ w
domu... Nie! musia│a wytrwaµ, musia│a wierzyµ, ze chorobΩ da siΩ opanowaµ, ze musi tylko wytrzymaµ a┐ kto╢ w ko±cu wymy╢li skuteczny lek... nie zawiedzie ludzi, kt≤rych kocha... Ale jej cia│o ja zawodzi│o... Ucieka│a wiec do dawnej Joanny pod postaci▒ SAM...
<SAM> jejciu ale super dzionek dzisiaj mia│am
<Elza> SAM nie przypominam sobie ┐eby╢ mia│a kiedy╢ z│y
<Elza> tyle w tobie pogody nie wiem sk▒d to bierzesz...
<SAM> nie wiem
<SAM> to troszkΩ przez was
<SAM> no i dzie± jest naprawdΩ piΩkny ehhhhhhh
<SAM> :-))))))
<Elza> pewnie masz racje to ze mnie ju┐ taka stara dupa ze tego nie widzΩ
<SAM> hihihihi stara dupa
<SAM> nio nio a kika z banem kcesz? ;-)
<Elza> niooooooo przyda│by siΩ hihihi
... Nie musia│a m≤wiµ o niczym konkretnym. Wszyscy robili siΩ weseli jak tylko siΩ pojawia│a. R≤┐yczki, kwiatuszki, inne skrypty a┐ fruwa│y po ekranie dop≤ki kto╢ nie podni≤s│ buntu... I wszyscy wiedzieli, ze s▒ takie dni, kiedy SAM milczy... Nie wiedzieli dlaczego... Ale zawsze dochodzili do wniosku, ze nawet najpogodniejsza SAM czasem mo┐e mieµ s│abe dni... Tylko Krzysztof wiedzia│ i jak widzia│ swoja siostrΩ - jej nicka - na ekranie: milcz▒cego i dla niego najsmutniejszego... Wy│▒cza│ komputer i bieg│ z akademika do rodzic≤w zobaczyµ jak siΩ czuje Joanna... Zawsze ja to denerwowa│o. Od razu robi│a siΩ ┐ywa... Nie zwa┐aj▒c na b≤l, drΩtwiej▒ce rΩce... Pisa│a, zagadywa│a. Dla niego, dla brata, ┐eby nie widzieµ jego zaniepokojenia... czuje siΩ dobrze - m≤wi│a - naprawdΩ. U╢miecha│a siΩ naci▒gniΩt▒ bol▒c▒ twarz▒ i puka│a
w klawisze staraj▒c siΩ nie my╢leµ jak to boli... Tak mija│y miesi▒ce... Choroba nie zatrzyma│a siΩ na bardziej optymistycznym etapie. Zaatakowala nogi, klatkΩ piersiowa, wszystko... teraz b≤l towarzyszy│ r≤wnie? oddechowi, teraz b≤l towarzyszy│ wszystkiemu... Nadal powtarza│a sobie, ze nie mo┐e, ze dla nich musi wytrwaµ i widzia│a ojca i matkΩ po ╢mierci siostry... Powinna siΩ nimi zaj▒µ na staro╢µ, nie mo┐e ich opu╢ciµ... Wiec jak m≤wili, ze wygl▒da dzi╢ lepiej potakiwa│a, u╢miecha│a siΩ i ┐artowa│a z nimi... Ale mia│a do╢µ...
<armagedon> z czego siΩ tak cieszysz
<SAM> nie wiem
<SAM> bez powodu
<SAM> powody s▒ niepotrzebne czasem
<armagedon> tak pewnie masz racje
<SAM> a ty?
<armagedon> co ja?
<armagedon> mnie nie ma
Z jakiego╢ powodu opowiedzia│ jej cala historie ┐ycia, a przede wszystkim opowiedzia│ jej o Ashanti - ostatniej desce ratunku, kt≤ra by│a tylko u│ud▒. Nie da siΩ kim╢ naprawiµ w│asnych b│Ωd≤w...
<SAM> tak masz racje swoje b│Ωdy musisz naprawiaµ sam
<SAM> przecie┐ mo┐esz przestaµ piµ
<SAM> popatrz ludzie tutaj maja do ciebie szacunek
<SAM> mo┐esz
<armagedon> co mogΩ?
Chcia│a mu napisaµ mo┐esz im udowodniµ, ze jeszcze jeste╢, ze kana│ ciΩ nie odsun▒│... ale choroba jej nie pozwoli│a. Potem d│ugo ju┐ nie mog│a rozmawiaµ ani z armagedonem ani z nikim innym bo wyl▒dowa│a w szpitalu... Zaksztusi│a siΩ herbata, kt≤rej prze│yk nie potrafi│ prze│kn▒µ... Kiedy zn≤w wr≤ci│a na kana│ by│a naszpikowana kropl≤wkami, lekami i takimi tam... Ale dalej m≤wi│a, ze bΩdzie lepiej, ze daje rade. Choµ w g│Ωbi duszy wiedzia│a, ze to nieprawda...To by│ ostatni raz... Ostatni raz kiedy jeszcze mia│a sile wystukaµ kilka s│≤w... Potem poprosi│a krzyska ┐eby pisa│ za ni▒... musia│a tak zrobiµ...
<SAM> armagedon nie wiem czemu ale
<SAM> powiem ci prawdΩ
<SAM> po prostu musze komu╢ powiedzieµ a ty jeste╢ chyba najmniej odpowiedni
<SAM> najbardziej oderwany wiec...
<SAM> wiec bΩdzie ci wszystko jedno
<armagedon> wow ciekawy rodzaj zaufania SAM
<SAM> armagedon
<SAM> ja umieram
...
...
...
...
...
...
<armagedon> ┐artujesz
<SAM> nie uwierz ahhhhhhh nie mogΩ pisaµ
<SAM> poczekaj
... Krzysztof nie wiedzia│ jak zareagowaµ na jej propozycje ale zgodzi│ siΩ w ko±cu, bo wiedzia│, ze jak tego nie zrobi jego siostra bΩdzie pisaµ sama, a wbrew ci▒g│ym pocieszeniom z serii dzi╢ jest lepiej wiedzia│, ze to nieprawda... Kocha│ siostrΩ i nie m≤g│ sobie wyobraziµ, ze jej nie bΩdzie... Wiec napisa│ to, co mu podyktowa│a. Cala opowie╢µ w ciszy armagedona. Pisa│ i my╢la│, ze on po prostu siΩ zapi│ i ju┐ i tak nie czyta.... ..nie mam ju┐ sil na nic. Nie mam sil pisaµ, nie mogΩ pisaµ, nie mogΩ m≤wiµ, a kropla wody mo┐e mnie zabiµ... Staram siΩ wytrwaµ dla krzyska, dla rodzic≤w... ale sama straci│am ju┐ nadzieje... Krzysiek sko±czy│. Spojrza│ na JoannΩ.
NaprawdΩ? - nigdy mi tego nie powiedzia│a╢. A jemu tak...
Tak Krzysiu - jemu tak. Bo jemu i tak wszystko jedno, a wam nie... tylko nie m≤w rodzicom. Obiecaj!
......Dobrze......
<armagedon> po co?
<SAM> co po co?
<armagedon> posluchaj!!!!!
<armagedon> po co to robisz.
Czy naprawdΩ my╢lisz ze w ten spos≤b im pomagasz ze pomagasz sobie przede wszystkim nawet je╢li to rodzina nawet je╢li to najg│Ωbsze rodzinne uczucie nie sadze ┐eby oni byli zadowoleni z tego ze cierpisz ze umierasz cierpi▒c bo przecie┐ ╢mierci i tak ju┐ nie ominiesz
<armagedon> wybacz
<armagedon> sorki zapΩdzi│em siΩ ale...
<armagedon> ale to nie ma sensu czy naprawdΩ sadzisz ze to ze oni siΩ pocieszaj▒ ty ich pocieszasz a oni ciebie ze to wszystko cos zmienia
<armagedon> SAM qrrrrde Joanna ty cierpisz
<armagedon> jeszcze wczoraj uwa┐a│em ze moja rana jest bolesna ze... g│upi jestem rozumiesz a ty jeste╢ wielka ale... nie pomagasz im nie pomagasz sobie
<armagedon> Krzysztof sorki
<Krzysztof> Nie armagedon masz racje
Krzysiek p│aka│. Ale w│a╢nie teraz u╢wiadomi│ sobie czego on, czego oni wszyscy oczekiwali od Joanny. Chcieli ┐eby oszuka│a ╢mierµ, ┐eby wykona│a niemo┐liwe... Zadawali jej b≤l... w imiΩ mi│o╢ci do niej... Kiedy wieczorem przyszli rodzice. Kiedy wieczorem przyszli rodzice... ona jest zmΩczona... musicie jej pozwoliµ... ... synku, co ty m≤wisz?! Pozw≤lcie jej odej╢µ Pom≤┐cie jej odej╢µ... Tego ju┐ nie zmienicie, a ona ┐yje, nie!! cierpi dla was, dla mnie, dla nas wszystkich. Nie rozumiecie????? To ju┐ nie jest silna i weso│a Joanna... ...co ty m≤wisz... ona walczy bo jest uparta... synku... Nie mamo ona udaje dla nas bo jest uparta... pozw≤lcie jej odej╢µ... Cisza by│a ... cicha... Krzysiek p│aka│... ale wiedzia│, ze robi s│usznie. Te kilka s│≤w od armagedona, od s│awka - cz│owieka, kt≤remu nigdy nic
nie wysz│o pokaza│y mu jakim cz│owiek mo┐e byµ egoista nawet w obliczu ╢mierci najbli┐szej mu osoby. Nie martwili siΩ ze Joanna cierpi, martwili siΩ co zrobi▒ bez niej... pijany armagedon widzia│ jej cierpienie lepiej, choµ tak na dobra sprawΩ Joanny nie widzia│ wcale... Milczenie... Cisza... To trwa│o d│ugo... potem matka wsta│a i posz│a do pokoju Joanny. Krzysiek jeszcze raz w uchylonych drzwiach zobaczy│ d│o±... Ale zapamiΩta│ ta inna sprzed wielu miesiΩcy... gestykuluj▒ca i ┐ywa... Trzy dni p≤╝niej wszed│ na kana│ i napisa│ do armagedona...
<Krzysztof> SAM ju┐ nie cierpi...
...
...
...
<armagedon> o bo┐e...






Aby przeczytaµ komentarze dotycz▒ce powy┐szych tekst≤w, nale┐y klikn▒µ tutaj.

Teksty pochodz▒ ze strony 5000s│≤w.
Prawa autor≤w wszystkich tekst≤w na stronach 5000s│≤w zastrze┐one (kopiowanie, publikacja, publiczne odczyty w ca│o╢ci lub fragmentach tylko za zgod▒ autor≤w)


Czas utworzenia pliku: pi▒tek, 12 listopada 1999 roku. Godzina 11:03:33.