Teksty Elizy

Eliza nie potrafi zakwalifikowaµ swojego tekstu - najtrafniej nazwa│aby go biografi▒ (auto). Opr≤cz "Rozwa┐a±" jest tu tak┐e kilka wierszy autorki. Kontakt z Eliz▒ pod adresem: slonce2@kki.net.pl.

Rozwa┐ania sfrustrowanej starej panny

Brzydal to ma przerypane a brzydula jeszcze bardziej. Np. wchodzi brzydula do sklepu z kosmetykami a ekspedientka m≤wi: "Och dla pani to nic ju┐ nie mamy" a my╢li "ty wstrΩtna poczwaro wyjd╝ st▒d bo p│oszysz piΩkne klientki, a tobie i tak ju┐ nic nie pomo┐e - no mo┐e zderzenie czo│owe z pΩdz▒c▒ ciΩ┐ar≤wk▒".

Albo: wchodzi brzydula do sklepu z ubraniami i zaczyna szukaµ na wieszakach ciuch≤w dla siebie. I nawet je╢li znajdzie co╢ w swoim rozmiarze (niezwyk│a rzadko╢µ) to i tak wygl▒da w tym jak w worku na kartofle ale musi w czym╢ chodziµ wiΩc kupuje tΩ szmatΩ i przez nastΩpny sezon z domu nie wychodzi bo w tym co ma w szafie to nawet strachy na wr≤ble nie chcia│yby staµ. A jak siedzi w domu to ogl▒da na okr▒g│o telewizor od czego robi▒ jej siΩ czerwone i spuchniΩte oczy. WiΩc kiedy patrzy w lustro to chce jej siΩ ryczeµ i ryczy i od tego jeszcze bardziej jej puchn▒ oczy i robi▒ siΩ jeszcze bardziej czerwone wiΩc ona ju┐ szlocha a od tego szlochu to na oczy przestaje widzieµ tak ma je zapuchniΩte...

A jak tak siedzi przed TV to siΩ garbi wiΩc ma lekkiego (na razie) garba i jej i tak ju┐ ma│e piersi pod wp│ywem si│y ciΩ┐ko╢ci zaczynaj▒ przypominaµ uszy jamnika.

A jak widzi zn≤w siΩ w lustrze to zaczyna rwaµ sobie w│osy z g│owy w tej rozpaczy wiec stoj▒ one na wszystkie strony brudne i matowe i na dodatek z │upie┐em.

A jak ona tak wyje prosz▒c o pomstΩ z nieba to g│os sobie zdziera i kiedy zaczyna m≤wiµ do siebie to s│yszy d╝wiΩki co╢ jakby darcie papieru toaletowego.

A ┐e nie wychodzi na powietrze, a okna nie otwiera ┐eby nie straszyµ go│▒bk≤w na parapecie, to robi▒ jej siΩ pryszcze na twarzy, a ┐e lubi sobie humor poprawiµ czekolad▒ to zjada sobie czekoladΩ a od tego wychodzi jej jeszcze wiΩcej pryszczy i na dodatek psuj▒ jej siΩ zΩby wiΩc ma nie╢wie┐y oddech i paskudny u╢miech ale o tym to ona nawet nie wie bo przecie┐ na okr▒g│o ryczy... A jak tak ryczy to resztki poczucia humoru i sympatii dla ╢wiata topi w tych │zach wiΩc staje siΩ coraz bardziej z│o╢liwa i wstrΩtna i sfrustrowana wiΩc usta ma coraz bardziej w▒skie a┐ w ko±cu zamieniaj▒ siΩ one w w▒sk▒ kreskΩ o tak : :-( . A jak ju┐ osi▒ga apogeum swojej wredoty i brzydoty to w│a╢nie wtedy odwiedza j▒ najlepsza przyjaci≤│ka najczΩ╢ciej ze swoim aktualnym menem kt≤ry jest skrzy┐owaniem Supermena, Rambo i ªwiΩtego Franciszka.

Sama przyjaci≤│ka ju┐ chyba lepiej nie mo┐e wygl▒daµ bo nogi ma po szyjΩ, piersi │adne i stercz▒ce (co╢ oko│o miseczek "C"), taliΩ smuk│▒, cerΩ idealn▒, w│osy d│ugie, gΩste i oczywi╢cie blond no wiΩc nie wygl▒da na te swoje lata w przeciwie±stwie do brzyduli, a kiedy przemawia do brzyduli to g│os niczym ╢piew s│owik≤w i oddech anio│a pora┐a s│uchaj▒c▒ j▒ brzydulΩ i jeszcze bardziej rozkochuje w sobie tego swojego SuperRamboFranciszka.

I pe│na dobrych intencji chce ta przyjaci≤│ka wyci▒gn▒µ t▒ brzydulΩ na jak▒╢ dyskotekΩ ┐eby ju┐ tak nie siedzia│a w domu przed telewizorem i nie rycza│a i nie wyrywa│a sobie tych kilku rudych (!!!) k│ak≤w z g│owy i nie ┐ar│a tej czekolady na okr▒g│o bo ty│ek jej jeszcze bardziej uro╢nie i wtedy nawet sklepy z odzie┐▒ dla puszystych jej nie wystarcz▒.

I nie jest biedna przyjaci≤│ka ╢wiadoma jak bardzo jaj nienawidzi brzydula i a┐ brzydulΩ skrΩca by na nastΩpn▒ tak▒ wizytΩ zakupiµ sobie zapas kwasu solnego by zetrzeµ promienny u╢miech z tej s│odkiej twarzyczki ju┐ nie przyjaci≤│ki a najwiΩkszego wroga.

Ale na razie powstrzymuje siΩ by m≤c w wyobra╝ni ju┐ trochΩ chorej a trochΩ spaczonej porozkoszowaµ siΩ wizj▒ tego aktu s│odkiego jak tylko zemsta jest s│odka i rozkoszna, i napawaµ siΩ wizjami zeszpeconej twarzyczki przyjaci≤│ki.

WiΩc ubiera siΩ ta brzydula w ostatnio zakupione │achmany, kt≤re wygl▒daj▒ jakby je psy s▒siada targa│y po podw≤rzu przez ostatnie trzy lata, a ona w tych lachach to ostatnie nieszczΩ╢cie i patrzy na t▒ swoj▒ przyjaci≤│kΩ w czarnych sk≤rzanych spodniach opinaj▒cych tak wdziΩcznie jej uda i po╢ladki i w niemal przezroczystej top bluzeczce przez kt≤r▒ widaµ wy┐ej wspomniane piΩkne piersi i krew siΩ w brzyduli gotuje, pianΩ z pyska zaczyna toczyµ i piana ta upadaj▒c na pod│ogΩ wypala dziury w dywanie.

Wychodz▒ potem pod os│on▒ nocy ona znaczy brzydula i jej niegdysiejsza najlepsza przyjaci≤│ka i ten jej fagas, │api▒ taxi i jad▒ gdzie╢, gdzie podobno ma siΩ brzydula rozerwaµ. I jak tak jad▒ to brzydula wyci▒ga z kieszeni swoich │achman≤w jak▒╢ star▒ reklam≤wkΩ i naci▒ga sobie ja na sw≤j pusty │eb ┐eby spogl▒daj▒cy od czasu do czasu w lusterko wsteczne taks≤wkarz nie wystraszy│ siΩ i nie spowodowa│ tragicznego w skutkach karambolu wpadaj▒c na pobliskie przydro┐ne drzewa.

A ┐e przedtem brzydula zapomnia│a w tej┐e reklam≤wce wyci▒µ otwory choµby na sw≤j garbaty nos, wiΩc zaczyna siΩ dusiµ a ca│e jej dotychczasowe pod│e ┐ycie staje jej przed oczyma. I widzi jak w kalejdoskopie swoje marne dzieci±stwo spΩdzone w przedszkolu gdzie │adne i zdolne dzieci dokucza│y jej przezywaj▒c j▒ od ogryzek (bo jej imiΩ, kt≤rego ju┐ dzisiaj nikt nie pamiΩta, tak siΩ rymowa│o) i od rudzielc≤w fa│szywych (bo ju┐ w dzieci±stwie brzydula by│a ruda i fa│szywa i wredna). A w miΩdzyczasie reklam≤wka zatyka jej wszystkie parszywe otwory twarzowe tamuj▒c totalnie dop│yw tlenu i │zy zn≤w zaczynaj▒ jej znowu p│yn▒µ a jΩzyk ju┐ fioletowy wywali│a na wierzch, a oczy wypad│y jej z orbit.

A gdy tak jej fizjonomia pod reklam≤wk▒ przeobra┐a│a siΩ straszliwie, w jej chorym umy╢le jej chora wyobra╝nia przewija│a w szalonym tempie film z jej parszywym ┐yciem gdzie dotar│a ju┐ do momentu edukacji w szkole ╢redniej gdzie by zdobyµ przyjaci≤│ robi│a z siebie debilka i b│azna. I mia│a natenczas "przyjaci≤│", kt≤rzy tak dobrze siΩ czuli w jej towarzystwie bo nawet najbrzydszy i najohydniejszy z nich wygl▒da│ wspaniale jak gwiazda Hollywood przy brzyduli.

Ale pod│y los nie chcia│ uwolniµ brzyduli z jej pod│ej egzystencji ani tym bardziej ╢wiata od widoku tej┐e maszkary bo w│a╢nie taks≤wka, kt≤r▒ brzydula zmierza│a w b│ogie i koj▒ce ramiona ╢mierci, nagle zboczy│a z tego lito╢ciwego toru i podjecha│a pod lokal, w kt≤rym odbyµ siΩ mia│a libacja maj▒ca na celu odmieniµ na lepsze ┐ycie brzyduli.

WiΩc zerwawszy ostatkiem si│ reklam≤wkΩ ze swego czerepa wygrzeba│a siΩ za piΩkn▒ i jej menem z tej┐e taks≤wki wcisnΩ│a palcami swe oczy w oczodo│y i jΩzyk w sw≤j zapluty otw≤r gΩbowy. Ostatni raz ogl▒dali╢my brzydulΩ (znaczy siΩ mnie) pod lokalem kiedy to doprowadziwszy do teoretycznego │adu swoj▒ nieszczΩsn▒ fizjonomiΩ stanΩ│a gotowa na podb≤j ╢wiata i mΩskich serc. Jej serce a raczej to co z niego zosta│o po latach udrΩki a co nie zd▒┐y│o siΩ jeszcze zamieniµ w g│az, bi│o jej jak oszala│e wiΩc dosta│a lekkich drgawek (ok. 50Hz/min) i wypiek≤w na swej oble╢nej gΩbie a nogi ugiΩ│y siΩ pod ni▒ jeszcze bardziej wiΩc m≤g│ miΩdzy jej szpotawymi nogami przelecieµ ju┐ nie tylko pies z bud▒ ale ca│a armia wojsk zmechanizowanych jakiego╢ wiΩkszego pa±stwa. Z trudem wiΩc utrzymuj▒c r≤wnowagΩ poku╢tyka│a za PiΩkn▒ i jej RamboSuperFranciszkiem ku odrzwiom tego lokalu gdzie stali miejscowi goryle (czyt: ochroniarze). Pocz▒tkowo nie chcieli wpu╢ciµ Brzyduli bo mieli stanowczy zakaz wpuszczania do lokalu potwor≤w, godzilli oraz materia│≤w │atwopalnych, cuchn▒cych i w og≤le odstrΩczaj▒cych .

Ale tu dziarski men przyjaci≤│ki, chc▒c zapewne zaimponowaµ swej dziewczynie swoj▒ posa┐na rodzin▒, wyci▒gn▒│ z kieszeni plik zielonych , oczywi╢cie piΩknych banknot≤w i wrΩczy│ od niechcenia gorylom czym sprawi│ ┐e na chwilΩ przymknΩli oczy i mog│a Brzydula zatoczyµ siΩ do lokalu.

Tam┐e osza│amiaj▒co piΩkna i g│o╢na muzyka porazi│a j▒ na chwilΩ i sprawi│a ┐e zniekszta│cona gΩba brzyduli zniekszta│ci│a siΩ jeszcze bardziej w paradoksyzmie (nie wiem czy to poprawnie napisa│am) b≤lu bo d╝wiΩki te przeszy│y jej nawyk│e do ciszy i kontemplacji odstaj▒ce, k│apciate uszy.

Ale otrz▒s│a siΩ po chwili i po sporym dyskretnym kopniaku jaki jej zdzieli│ kt≤ry╢ z przechodz▒cych akurat obok niej przystojnych choµ pijanych klient≤w, kt≤ry wymrucza│ przy okazji :"kto tu ku....wa wpu╢ci│ tego pier......nego kundla??!!!".

W tym czasie piΩkna i jej fagas znale╝li jaki╢ mi│y stolik, z kt≤rego mo┐e nie by│o │adnego widoku ale za to by│ dobrze widziany z ka┐dego miejsca sali. NieszczΩsna i w╢ciek│a Brzydula klap│a wiΩc przy nim i stwierdzi│a: - Je╢li zaraz siΩ czego╢ nie napijΩ to chyba odwalΩ kitΩ. Rzuci│ siΩ jak r▒czy jele± RamboSuperFranciszek do baru mo┐e nie dlatego ┐e chcia│ dogodziµ kaprysom brzyduli ale dlatego ┐e w│a╢nie weszli do sali jego znajomi kumple wiΩc nie chcia│ by widzieli go przy jednym stoliku z Brzydul▒ bo takiej plamy na honorze nie star│by nawet widok jego piΩknej dziewczyny.



Teksy pochodz▒ ze strony 5000s│≤w
Prawa autorki tekst≤w zastrze┐one