Teksty Paw│a Czubryta

Autor: Pawe│ Czubryt. Jak sam pisze: sΩdziwy wiek ok. 25 lat. Kontakt z autorem: erwo@polbox.com.

...i...

W z│otym ogrodzie kwitn▒ kwiaty barwy s│o±ca. Roz╢wietlona przepychem i bogactwem ro╢lin okolica wyzywaj▒co podnosi g│owΩ. Spod jej powiek powoli wy│aniaj▒ siΩ per│owe oczy. W nich to swoje odbicie znajduje przepych ogrodu. W nich tkwi najwiΩksza pokusa. Ka┐dy, kto spojrzy w te oczy, staje siΩ ich niewolnikiem. Nikt nie oprze siΩ ich magii.

Teraz oto zbli┐a siΩ rycerz przywdziany w niezniszczaln▒ zbrojΩ swej dumy. Jego broni▒ jest silne ramiΩ niez│omnej woli wyros│ej z pragnienia. Ch│odne per│owe oczy ╢ledz▒ ka┐dy jego ruch. On jeszcze nie wie, ┐e dotar│ na miejsce. Jeszcze nie widzi ogrodu, kt≤ry ukry│ siΩ tu┐ za nastΩpnym zakrΩtem.

Wyprostowany i pewny siebie, na gniadym rumaku ╢ciglejszym ni┐ wiatr, pΩdzi na spotkanie swojego szczΩ╢cia.

I wreszcie dociera na miejsce przeznaczenia.

RozpΩdzony rumak staje dΩba; zatrzymuje siΩ przed zamkniΩt▒ bram▒ ogrodu. Stoj▒ os│upieni i zaskoczeni przed z│ot▒ bram▒: rumak i jego pan. Ogr≤d nie czeka a┐ minie ich zaskoczenie. Otwiera przed nimi swoje ramiona, wyra╝nie zapraszaj▒c do ╢rodka.

Je╝dziec na swym wiernym rumaku rusza przed siebie. Wkracza do ╢wiata o kt≤rym marzy│ i ╢ni│. Oczy o per│owym blasku bacznie go obserwuj▒, czekaj▒, a┐ znajdzie siΩ w ╢rodku, a┐ brama zamknie siΩ za nim na dobre i nie bΩdzie ju┐ odwrotu. Wtedy ich zimne spojrzenie spocznie na jego oczach. G│Ωboko w jego duszy zatopi sw≤j blask. Zabije jego ostatnie ludzkie odruchy i uczyni go swym wiernym poddanym.

Patrz, oto ch│opczyk bawi siΩ tu┐ pod bram▒ ogrodu. NieszczΩ╢liwi rodzice pozostawili go bez opieki. Biedne dziecko nie wie nawet, jak blisko znajduje siΩ niebezpiecze±stwo. Niech kto╢ go oszczerze, zabroni mu tam wchodziµ!

Nie. Nikt tego nie zrobi. Nikogo nie ma w pobli┐u. Nikt nie s│yszy mojego wo│ania.

WiΩc wejd╝ i ty dziecko tam, gdzie gin▒ doro╢li. Poznaj ju┐ teraz smak przepychu i bogactwa, kt≤re znajdziesz w tym miejscu. Poznaj odwieczn▒ prawdΩ o swoich przodkach. Dotknij tych kwiat≤w o blasku s│o±ca. Zachwyµ siΩ ich urod▒ i czarem. Sta± siΩ ich wyznawc▒ i najlepszym przyjacielem ju┐ teraz, w│a╢nie w tej chwili. Nie traµ czasu.




Wiersz




poruszy│o siΩ w wierszu
dziecko
malutkie jeszcze
jeszcze nie na tym ╢wiecie
ale czujne
gotowe

oto jest dzie±
dzie± dobry
oto jest noc
dobra noc
oto jest cz│owiek
dobry cz│owiek ?

wystarczy zacz▒µ
nie biegaµ
nie b│agaµ
nie p│aszczyµ siΩ

otworzyµ drzwi
wpu╢ciµ ╢wiat│o
zrobiµ krok
wyci▒gn▒µ d│o±
przebaczyµ

Mijam
wodne dzieciΩ
nie patrz tak na mnie
to nie moja wina
to nie ja
Nadchodzi
wiem
jest bardzo blisko
widzisz
pojawi│ siΩ ju┐
jeszcze ma│o wyra╝ny
ale...
Patrz teraz
ur≤s│
Wtopiony w s│on▒ kroplΩ
╢wietlisty promie±
z wolna milknie
ociera siΩ o cia│o
wysycha.






Podej╢cie


Obiecany przez Boga czas up│ywa│. Robili╢my wszystko, by przetrwaµ, by sprostaµ zadaniu jakie nam wyznaczy│.

Nasz dziad umiera│.Byli╢my przera┐eni. Nikt tego po sobie nie pokazywa│, ale w kr≤tkich przelotnych spojrzeniach dostrzec mo┐na by│o g│Ωbok▒ niepewno╢µ. To on zosta│ wybrany przez Najwy┐szego. Tylko on m≤g│ pokierowaµ naszymi poczynaniami. Mimo zaawansowanego ju┐ wieku jego umys│ by│ jasny i przenikliwy, w niego wierzyli╢my i jemu ufali╢my, przy nim by│a │aska Pana.

Teraz ca│a sytuacja stawa│a siΩ beznadziejna. Jemu nie pozosta│o za wiele czasu, a my umrzeµ mieli╢my w chwilΩ po nim, jak bezbronne dzieci pozostawione przez rodzic≤w w czarnej dzikiej puszczy. "Co teraz bΩdzie. Kto nas poprowadzi?"- przera┐one pytania przemyka│y w powietrzu, w ka┐dym naszym oddechu, westchnieniu.

Dziad... Zna│ nas wszystkich. Wiedzia│ o nas. By│ tutaj. Czeka│ na nas. Byli╢my zaskoczeni , kiedy poraz pierwszy ujrzeli╢my siΩ na wzajem . Popatrzyli╢my po sobie i poznali╢my, ┐e ju┐ widzieli╢my siΩ wszyscy kiedy╢, ┐e to by│o, ┐e siΩ znamy. Jeszcze nie wiedzieli╢my nic o tym starcu, kt≤ry siedzia│ na kamieniu i przyja╝nie siΩ do nas u╢miecha│.

Kiedy wreszcie och│oneli╢my, spowa┐nia│ i powiedzia│: "Podejd╝cie". W czasie gdy zbli┐ali╢my siΩ do niego przestawa│ byµ nam obcy. Z ka┐dym nastΩpnym krokiem doznawali╢my niezwyk│ego uczucia spokoju, jakby on by│ jego jedynym ╝r≤d│em na tym ╢wiecie, a gdy byli╢my zupe│nie blisko, on znalaz│ siΩ w nas. Opowiedzia│ nam o spotkaniu, kt≤re maia│ kiedy╢ we ╢nie. Nie wypowiedzia│ tego, nie nazwa│ tej osoby, ale domy╢lali╢my siΩ, ┐e to musia│ byµ Pan . Wtedy zaufali╢my mu.
Czeka│a nas ciΩ┐ka praca, jakiej nigdy nie wykonywali╢my, praca, kt≤ra mog│a przynie╢µnam tylko b≤l, a innym ocalenie. Musieli╢my j▒ wykonaµ w czasie wyznaczonym przez Boga.


Tyrbucz









Teksty pochodz▒ ze strony 5000s│≤w.
Prawa autora tekst≤w zastrze┐one.