Adam Podstawczyński Boże Narodzenie'96 Pocoś tu, Jezu, znowu przyszedł, w nasze codzienne błoto. Czemu żeś taki uparty? Będzie Cię Matka nosiła w mrozie od drzwi do drzwi, ochlapią Ją drogie samochody, wyrzucą Ją z ciepłego sklepu, nie zmieści się w autobusie. Sklnie ją, jak sukę, strażnik parkingu. Pijak splunie na jej ciężarny brzuch. Zobaczy przez szybę Wielki Szoł Bożonarodzeniowy w telewizorze- tam będzie choinka, i zgrabna pani, i Mikołaj, i uśmiechnięci młodzi mężczyźni, i umalowane twarze, które będą krzyczeć; zobaczy wtedy cenne nagrody: samochody, magnetofony i depilatory, zobaczy ludzi płaczących ze szczęścia, całe rodziny, że ten jedyny raz, że tyle pieniędzy, że sponsorami dzisiejszego programu byli... Usłyszy zaraz potem kolędę, i pani będzie śpiewała, i dziecię będzie śpiewało, i Poważany Artysta, i zespół rockowy, i polityk zanuci pod nosem, i ginekolog przed zabiegiem, i wszyscy będą pachnieć bigosem, karpiem, dezodorantem i tą kolędą o Niej i o Tobie, żeście marzli i żeście byli biedni, i wszyscy będą was mijać mówiąc: teraz to inne czasy! postęp medycyny! mamy szpitale! i przytułki! teraz to niemożliwe, żeby kobieta w stajence! wszyscy byśmy ją przyjęli! I Józef do was dołączy, zziajany, bo go straganiarz obwieszony złotem gonił za świętokradztwo ziemniaka, i mówi, że znalazł coś, taki zaułek w osikanej bramie, żebyście tam szli. O Jezu, Jezu. Niepotrzebnie żeś sobie głowę zawracał tym światem. Leżysz teraz w bałuckiej norze, i nie ma Ci kto pieluchy przynieść; ale łażą już dokoła, powiedzieli gospodarzowi, że jakieś bezdomne w naszej bramie, że chyba trzeba policję... Mędrcy nie przyszli, nie widzieli gwiazdy. Pochmurno dzisiaj i deszcz pada zamiast śniegu: gryzący, mroźny deszcz. Nie płaczesz, bardzo żeś spokojny. Rozglądasz się tylko tak mądrze jakoś, tak smutno łypiesz oczami: to na tynk orzygany, to na Maryję Pannę, to na kundla, co przystanął i kłania się Tobie-jedyny chyba... to na ludzi co szepcą i krzywią się i łażą dookoła, to na piękne samochody z pięknymi kierowcami, ich żonami, ich kochankami, ich dziećmi ślubnymi i nieślubnymi, to na supermarkety nabite szynką i owocami i deserami budyniowymi i wódką i szampanem, to na choinkę ozdobioną penisami na okładce playboya, to na baby obwieszone zakupami, to na zadymione dyskoteki, to na życzenia internetowe, to na euforię prezenterów radiowych, to na gigantyczne reklamy trucizny, to na Twojego Tatę gdzieś tam, za chmurami, to na zalanych mężczyzn łamiących się opłatkiem, to na kolędę disco polo, to na nastolatków wpatrzonych w film po północy, to na Gwiazdkowy Przemarsz Obrońców Zwierząt, to na Mikołaja na Harley'u. To na początek. Widzisz, nie potrzebują Cię tu w Boże Narodzenie. Wracaj skąd przyszedłeś, patrz-jedzie tu już policja-uciekajcie, Maryjo, Józefie, dalej niż do Egiptu, dalej niż ludzki wzrok i słuch i macki i radary. Dalej niż zasięg naszych pocisków, niż nasze sondy, dalej niż galaktyka w Andromedzie, niż nasze człowiecze pojęcie, nasze teorie, hipotezy, dalej niż nasza wyobraźnia, nasze sny, nasz grzech. Uciekaj Jezu i nie płacz za swoją Ziemią, nie oglądaj się za siebie, nie żałuj. I nie przychodź do nas już więcej. ten tekst pochodzi ze strony "5000słów" prawa autora tekstu zastrzeżone