kfiatek, Kain i Eden |
Przewrotnie potraktowany znany chyba każdemu dziecku motyw biblijny. Według Autora okazuje się, że w żadnym z braci nie było zła, że źródło zła znajdowało się zupełnie gdzie indziej... Bardzo interesujący wizerunek Boga, o ile wiem zbliżony bardziej do kultury żydowskiej niż katolickiej: Bóg przekorny, czasem złośliwy. U Kfiatka jest wręcz szyderczy, odbiegając od jakichkolwiek kanonów. Ale, co ciekawe - ten Bóg wciąż jest. Perspektywa Boga złośliwego i cynicznego nie jest chyba najlepszą wróżbą dla ludzkości, a jednak uważam, że jest bardziej optymistyczna niż świata w ogóle bez Boga... W każdym razie potraktowanie tematu w opowiadaniu podoba mi się. Ale jest minus: uważam, że opowiadanie jest za krótkie. To nawet nie przypowiastka i nawet nie historyjka. Zaledwie króciuchny obrazek. Za mało, żeby wywołać u czytelnika przemyślenia, które na pewno autor chciał wywołać. Uważam, że - w przeciwieństwie do poezji - proza wymaga odpowiednio długiego wprowadzania odbiorcy w temat, osnuwania go inną rzeczywistością, do której tworzenia przecież zawsze pretenduje. Czytelnika trzeba "wpisać" w tę rzeczywistość, dać mu się skupić na jakimś szczególe i dopiero wtedy przeprowadzić jak za rękę przez treść. No i przecież dłuższe pisanie wyrabia warsztat. Więc cieszę się, że autor zapowiedział przysłanie kolejnych opowiadań. |
Łączna ilość słów: 376. Komentarz jurorów można przeczytać tutaj |
Marek Kania, Koreańskie refleksje |
To, o ile się nie mylę, pierwszy tekst podróżniczy na 5000słów. Nie jest to opowiadanie, ma zaledwie nikły wątek, a opisywany kraj (dla mnie zupełnie egzotyczny, więc nie potrafię zweryfikować podanych informacji) przedstawiony jest w formie faktów - ale bardzo ciekawie podanych. Forma nie jest oryginalna, ale najwyraźniej tutaj miała służyć przekazaniu treści i obserwacji - i spełniła swoje zadanie. Niemożliwa jest ocena takiego tekstu w kategoriach literackich, więc nie będę przebijał głową muru i poprzestanę na zaproszeniu wszystkich zainteresowanych do lektury. |
Łączna ilość słów: 2028. Komentarz jurorów można przeczytać tutaj |
Karol Kosztyła, opowiadanie i wiersze |
Opowiadanie jest dziwne i ciekawe. Narrator jest nie tylko wszechwiedzący, ale nawet coś ponad: wie bardzo dużo o sobie samym jako o narratorze i o swoim stosunku do opowiadanej historii. Bohaterka opowiadania jest zwykłą osobą umieszczoną w rzeczywistości narysowanej wyobraźnią narratora. Zawikłana jest w czyjeś pełne emocji i nostalgii życie - ale poza opowiadaniem wciąż pozostaje tylko osobą znudzoną nieco narracją opowiadającego. Czy naprawdę tylko? Autor sprytnie dystansuje się od narratora, ale przez opowiadanie przebija ciekawe wrażenie: że mowa tu o osobie jak najbardziej prawdziwej i ważnej dla autora (nie narratora!). Jednym słowem to historia bardzo interesująca, ciekawie zaplanowana i możliwa do odczytania na wielu poziomach. Nie podoba mi się natomiast warsztat: mam wrażenie, że opowiadanie nie jest dopracowane stylistycznie, że autor pisał je w pośpiechu. Tego nie wolno robić, choćbyśmy mieli w głowie ułożony już cały plan utworu. Tekst literacki trzeba rzeźbić - kawałek po kawałku... Co do wierszy: tu jest odwrotnie, przynajmniej ja tak to widzę. Forma jest ciekawa - jakby niedzisiejsza: melodyjna, rytmiczna, dobitna. Nie przepadam natomiast za wierszami-wyznaniami, a do takich zaliczyłbym wiersze Karola. Są ciągłym obrazowaniem siebie samego, ew. stosunku do drugiej osoby. Ale to chyba kwestia gustu. |
Łączna ilość słów: 5829. Komentarz jurorów można przeczytać tutaj |
Justyna Otręba, opowiadania |
Najpierw opowiadanie. Narratorka - zwykła, ale bardzo ciekawa świata. Zatrzymuje się przy osobach znajomych i przygodnych, rozmawia, obserwuje. Przemierza zwykły dzień nie tylko krokiem zalatanej dziewczyny, ale także postrzeganiem uważnego "podglądacza". Sposób podejścia do świata na pewno jest dość zaskakujący - nie każdy mierzy otoczenie tak uważnym wzrokiem. A jednak opowiadanie nie bardzo przypadło mi do gustu. Chyba chodzi o formę: opowiadanie bardzo "gna". Narratorka pospiesznie przelatuje po zaplanowanych tematach, osobach, widokach, zdarzeniach. Nie zatrzymuje się zbyt długo - a przecież na nich opiera się przesłanie opowiadania, tak? To one budują nie tylko świat przedstawiony, ale również samą osobę narratorki! Po prostu w opowiadaniu za szybko się dzieje. Ledwo zdążyłem skupić się na płaczącym chłopcu, narratorka była już w domu i otwierała list. Ledwie dowiedziałem się o jego zawartości, w wiadomościach już podawali o samobójstwie człowieka... Wiem, pewnie efekt zamierzony itd. Ale wrażenie życia w pośpiechu można uzyskać również długimi, obrazowymi i dogłębnymi opisami. Dlatego, jak dla mnie - zbyt szybko, zbyt niedbale... Co do listu - tutaj było inaczej, bo z trudnością przebrnąłem przez jego zawartość. To list miłosny do utęsknionej, choć już nieżyjącej osoby. To list bardzo żewny. I mam wrażenie, że bardzo nieprawdziwy... chociaż kim ja jestem, żeby o tym decydować? Tak, czy inaczej - nie podoba mi się. Ale to przecież, jak zawsze, tylko jeden z punktów widzenia. |
Łączna ilość słów: 2424. Komentarz jurorów można przeczytać tutaj |
Jacek Bedla, Pierwsza noc jesieni |
Krótkie opowiadanie o kłopotach pewnego człowieka z pewnym wstydliwym problemem i o obracających się wokół tego światach Dobrej i Złej Mocy. W zasadzie nie przemawiają do mnie teksty czerpiące z magii, nadprzyrodzonego itp. Ale ten zamieszczam tutaj chętnie - bo napisany jest z dystansem i poczuciem humoru. Mamy sfrustrowanego, "niezdolnego" mężczyznę i jeszcze bardziej przybitego wysłańca piekieł. Obaj znajdują ukojenie raczej w polskim piwie niż w czymkolwiek innym. Próba ucieczki z tej sytuacji kończy się dużym zaskoczeniem dla obu - nie będę zdradzał, warto przeczytać. Oczywiście, wypada mi też do czegoś się przyczepić: uważam, że niedopracowane są dialogi, sprawiają wrażenie pisanych na siłę. Ale poza tym to naprawdę przekręcona historyjka, bez zbędnych upiększeń. |
Łączna ilość słów: 1009. Ew. komentarze dotyczące tekstów można przeczytać tutaj |