Piękny słoneczny dzień; kalendarz wędkarski zapowiada dobre branie, więc biorę "kij" i wyruszam
nad jezioro. Przede mną miła perspektywa kilkugodzinnego leniuchowania, a zapewne nie tylko ja wpadłem
na ten pomysł. O (!) widzę, że jest tu mój przyjaciel ze swym starszym bratem.
- Cześć Wojtku ! Cześć Michale ! - mówię niezbyt głośno, by nie spłoszyć ryb. - Jak biorą ?
- Tak sobie. Chyba nie są zbyt głodne - odpowiada Michał. - Od rana złapałem tylko dwie płocie - i wskazuje na plastykowe wiaderko z parą ryb. - Chyba nie znajdzie pan już dobrego miejsca, - dodaje po chwili, wodząc wzrokiem wzdłuż brzegu - więc może przyłączy się pan do nas ? Może złowi pan swoją złotą rybkę ?
- Dziękuję, z przyjemnością !
Sadowię się obok Michała i rozkładam sprzęt.
- Złotą rybkę ? - pytam z zaciekawieniem. - To chyba nie w tych wodach ?
- Mam na myśli tę bajkową, złotą rybkę - wyjaśnia Michał. - Nie zna pan tej bajki ? - pyta zdziwiony.
- Nie bardzo. Opowiedz, może sobie przypomnę.
- No więc to było tak: Bardzo, bardzo dawno temu za siedmioma morzami, za siedmioma górami ...
- Zaraz, zaraz ... chyba znam tę bajkę.
- Jak to, pan zna ...? Przecież jeszcze nie zacząłem ?
- Słyszałem już tę historię: "Za siedmioma morzami, za siedmioma górami ..."
- Oj, ale pan niecierpliwy. Wszystkie bajki tak się zaczynają - to mówiąc, podrywa lekko spławik. Czyżby trafiła mu się "ciężka sztuka" ?
- A czemu ? Czy nie można, w takim razie, sobie tego wstępu odpuścić ?
- Dzięki temu, nie wiążemy tego o czym mówimy z konkretną osobą - wyjaśnia Michał.
- A dlaczego mamy nie wiązać tego z konkretną osobą ?
Ojej, Panie Witku, bajki czasem mówią o rzeczach, do tórych nie chcemy się, tak całkiem, przyznać.
- Aaa, teraz rozumiem ! Lepiej powiedzieć, że przydarzyło się to: nie wiadomo komu, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo kiedy, niż na przykład: mnie samemu. Czy tak ?
- No właśnie ! - przytakną z zadowoleniem Michał. - Jak już mówiłem: Za siedmioma morzami, za siedmioma górami żył ubogi rybak ze swoją żoną; codziennie rano wychodził nad jezioro łowić ryby. Pewnego razu ...
- Wybacz, że Ci przerwę, ale powiedz mi jeszcze, dlaczego akurat za siedmioma górami, a nie pięcioma czy nawet stoma ? - zapanowała chwila konsternacji, podczas której Michał szuka w pamięci odpowiedzi.
- Siódemka - przychodzi bratu z pomocą Wojtek - to prastara szczęśliwa liczba oznaczająca spełnienie:
Pan Bóg sześć dni stwarzał, a siódmego odpoczął, pokazał, że zakończył pracę.
- Może i tak - podjął Michał. - Ale ja nie jestem przekonany, że ta bajka kończy się szczęśliwie. Zresztą, niech pan posłucha: Pewnego razu w sieci znalazł tylko jedną, ale za to złotą rybkę, która do niego przemówiła i poprosiła by ją wypuścił, a ona w zamian spełni jego życzenie. Rybak nie bardzo wiedział, o co prosić, gdyż zadowolony był ze spokojnego życia jakie prowadził i uważał, że niczego więcej nie potrzebuje; a taką ładną rybkę i tak by wypuścił. Ale ponieważ rybka nalegała, poprosił o nowe korytko, gdyż to w zagrodzie, w nienajlepszym było już stanie. Rybka powiedziała: "Wracaj do domu, już masz, o co prosiłeś."
- I co, spełniła rybka prośbę ?
- Oczywiście !
- Coś mi tu, Michale, nie gra... Niby złota rybka; mówi ludzkim głosem; zna czary. A wpada w sieci i uwolnić się nie umie.
- Panie Witoldzie, a co by to była za złota rybka, gdyby nie wpadła w tę sieć ?!
- Ach ! Panie Michale, że też nie pomyślałem !
- Niech pan słucha dalej ! - kontynuuje z zaangażowaniem Michał. - Rybak wrócił do chaty i opowiedział wszystko żonie.
I teraz zaczęły się jego kłopoty. Żona jęła narzekać, jakie ciężkie życie prowadzą; chata się rozpada; wszędzie brud, a on jedynie o korytko poprosił. I szybko wysłała go do rybki, by nowego domu zażądał. Rybak tłumaczył, że chce za wiele, lecz na nic się to zdało, rybakowa tak bardzo nalegała, że ustąpił. Przyszedł nad jezioro, a ono już nie wyglądało jak rano: woda zmącona i niespokojna, lecz rybka przypłynęła, słysząc wołanie rybaka, i spełniła jego prośbę.
Radość żony nie trwała długo; już po kilku dniach stwierdziła, że dom jest za mały i potrzebują zamku. I nic nie pomogły tłumaczenia rybaka, że nie można żądać tak wiele od rybki. W końcu rybak ponownie ustąpił i ruszył nad jezioro.
Po przyjściu zobaczył, że na jeziorze szaleje burza; lecz i tym razem rybka usłyszała jego wołanie i spełniła prośbę.
- Wybacz, że Ci znowu przerwę, Przyjacielu, ale już nie mogę dłużej opierać się pytaniu: Kto kogo złowił, tak naprawdę, w tej bajce ?!
- Myślę sobie... - zaczął po namyśle Michał - że nie tylko rybak złowił rybkę, ale też kiedyś rybakowa rybaka.
- Nie zapominajmy, że rybak też czerpie z tego korzyści. - zauważa Wojtek - Ale jak mawiał Kwiczoł:
"Z babą źle." Na co Pyzdra: "A bez baby ?" "Jeszcze gorzej" - odpowiadał Kwiczoł.
Tys prowda ! - orzekamy rozbawionym chórem.
- Ale później baba, to znaczy żona rybaka, - poprawia się Michał - chciała, żeby zostali królami, na co rybak już przystać nie chciał, uważał, że to zbyt wiele, więc rybaczka sama została królem. A później cesarzem, papieżem, aż w końcu zapragnęła być Panem Bogiem.
- I co rybka na to ?!
- Wtedy rybka nie wytrzymała i ją ukarała: powiedziała do rybaka: "Wracaj, już siedzi z powrotem przed glinianą chatą."
- No tak, chciwość nie popłaca; nawet złota rybka może się zniecierpliwić.
- Można też powiedzieć, - zabiera głos starszy mężczyzna, który łowiąc w pobliżu, przysłuchiwał się naszej rozmowie - że niedobrze jest ulegać naciskom otoczenia i rezygnować z własnego zdania. Nawet jeśli jest to żona albo zwłaszcza, jeśli jest to żona. Wszak mężczyzna jest głową rodziny, a przynajmniej dawniej tak było, więc jeśli ty nie będziesz królem, to ona nim będzie, co też się w bajce stało - kończy z nutą smutku w głosie. - Ale, - dodaje po chwili - dobrze też jest, przyznać się przed sobą, że w nas samych tkwi dwoistość i często chcemy więcej, niż potrzebujemy, i mimo, że zdajemy sobie z tego sprawę, to ulegamy tym pragnieniom. Myślę, że możemy wymóc na naszej naturze, jak na złotej rybce, by spełniała nasze wydumane pragnienia, lecz burzy to szerszy porządek rzeczy, jak powierzchnię jeziora. Poza tym, może rybka w cale nie przestała spełniać życzeń, a tylko oni już przestali prosić, nie zdając sobie sprawy, że rybka nadal je spełnia.
- Jak to ? - pyta zdumiony Michał.
- Kim jest Pan Bóg, a kim żona rybaka na tych wszystkich stanowiska, których żąda ? - pyta mężczyzna.
- Bóg, jest bardziej odpowiedni - stwierdza po namyśle Wojtek.
- Najodpowiedniejszy - dodaje Michał.
- A zatem ... - kontynuuje Wojtek, lecz tu przerywa mu zadowolony Michał, że chyba wie, co brat ma na myśli.
- Ha, ha ! Rozumiem. Chcesz powiedzieć: "Właściwa osoba na właściwym miejscu." W końcu żona rybak trafiła tam, gdzie było jej miejsce. I nawet, gdybyśmy mieli złotą rybkę, która spełniałaby wszystkie nasze życzenia, nie zmienimy swojego losu, gdyż jesteśmy tacy a nie inni, i nic na to nie poradzimy.
Nagle, znikło w naszych myślach, nie tylko owo "dawno, dawno temu", ale również złota rybka, rybakowa i rybak, i zostaliśmy sami, właśnie tacy jacy jesteśmy. Oto bajkowe słowo stało się w nas realnym ciałem.
- Ale, skoro bajka zaczyna się słowami: "Za siedmioma morzami, za siedmioma górami ...", to może zrozumieli - zauważa Wojtek.
- Pójdę już - wyciągam spławik z wody. - I tak dzisiaj nic nie złowię - dodaję, ściskając dłonie przyjaciół.
- Naprawdę ? - uśmiecha się starszy mężczyzna.
Zbigniew Dudek |