Nad brzegiem oceanu czekam | O rozmowie z oceanem | prawie 2000 słów |
Trzy szkice z życia codziennego | Trzy krótkie obrazy "z życia codziennego" - jak nazywa je autorka. Za inspirację pierwszego tekstu, Taniec, posłużyła rzeźba Camille Claudel - Walc. Dwa pozostałe teksty to Przemiana oraz Wieczór | razem: 850 słów |
Most | O szaleńczym biegu przez most - i nie tylko | 230 słów |
Przed chwilą | Piękny opis chwili po wyjściu ukochanego | 240 słów |
Nowe opowiadania: | ||
Zima | ||
Rano | ||
Jesteś | ||
Drzewa wiśniowe |
Pamiętam, że szłam przez pustynię. Było gorąco, a piach wiał w każdą stronę, niezbyt mocno, ale na tyle dotkliwie, że twarz trzeba było zakryć chustą. Mówią, że pustynia to dusza świata. To przez tą ciszę jaka się roztacza wokół. Może też przez jej wielkość, tutaj nikt nie jest silny, każdy musi się podporządkować jej prawom. Szłam tak dość długo, a cisza pustynna i suche, gorące powietrze zdawały się mieć moc hipnotyczną. W takiej ciszy człowieka najpierw zagłuszają jego własne myśli i nie może się od nich uwolnić choćby nie wiem co, a później do głosu dochodzi jego własna dusza, jego ukryte wnętrze, o którym sam nawet nie zawsze wie, że ono jest i jest właśnie takie jak to może teraz usłyszeć. Później udaje się usłyszeć głos duszy świata, w którym żyjemy i głos duszy wszechświata, powiązanych razem ze sobą jak dwóch kochanków pozostających w ciągłej od siebie zależności.
Pamiętam, że pierwsze myśli jakie mnie dopadły na tej pustyni to niedalekie wspomnienia, słowa pomieszane, jakieś myśli pourywane, te które zdążyłam już wypowiedzieć i te których powiedzieć nie umiałam. Już wtedy zaczynało mi go brakować, a co by było gdybym została jeszcze dłużej. Nie, to nie dla mnie, ja się do tego nie nadaję. Cisza pustynna i moje myśli nie dawały mi spokoju. Kiedyś w takich chwilach zagłuszałam myśli głośną muzyką, i ogłuszałam się tak długo, aż głowa myślała już tylko o nadejściu spokoju i ukojenia. Skutkowało. A teraz szłam przez pustynię i wsłuchiwałam się najpierw w moje niedawne myśli, później w głos wiatru i głos swojej duszy. Ale nie bardzo ją rozumiałam. Chyba byłam zmęczona, bo kiedy tylko na horyzoncie pojawiła się pierwsza palma, wszystkie myśli ustały i słyszałam już tylko kroki, coraz szybsze, prowadzące mnie w stronę oazy. Widziałam siebie ułożoną do snu pod ogromną palmą, a kiedy taki obraz stał mi przed oczami, to stopy jakby same niosły mnie do przodu, bez krzty wysiłku z mojej strony.
Kocham pustynię i dobrze o tym wiem. Wiem też, że każdy człowiek ma swoją własną pustynię i raz na jakiś czas powinien się na nią udać, to nie jest bez znaczenia. Kocham pustynię i wiem, że moja pustynia czasem sama do mnie przychodzi kiedy widzi, że właśnie w tym momencie jej potrzebuję. Moja przychodziła już do mnie jakieś dwa razy. Ale chociaż kocham tą pustynię to widok palm i widok oazy sprawił mi tym razem tak wielką radość, że chciałam ją już jak najszybciej opuścić i móc zasnąć spokojnie pod cudem oazy jakim jest jej drzewo. Drzewo, które od razu ucałowałam jak tylko przy nim stanęłam. Tak nakazuje pustynny zwyczaj. Drugim cudem oazy jest woda, pomyślałam sobie, przyglądając się wodzie w moich dłoniach. Jaki to wielki skarb i szczęście, że mogę go zakosztować. ródło biło niesamowitą siłą życia, to się czuje, bardzo głęboko.
Pamiętam, że siedziałam nad brzegiem morza i słuchałam muzyki fal. Wiatr owiewał delikatnie moją twarz, a ja wystawiałam ją jeszcze bardziej przed siebie, by móc go bardziej czuć. By mógł przenikać nie tylko twarz ale wnikać w całą mnie, bardzo tego potrzebowałam. Słone, ciężkie powietrze, muzyka fal i spokój jaki mnie otaczał. To nie było chyba morze tylko ocean. Ludzie wolą ocean, bo robi większe wrażenie, może przez swoją wielkość, może przez swoją siłę. Ponieważ zajmuje stanowczo większą powierzchnię tego świata niż morze zdaje się być bliżej nieba, bliżej gwiazd, kosmosu, wszechświata. Myślę, że ocean jest bliżej tego, czego tak naprawdę szukamy. Ale czego my właściwie szukamy, czego ja tutaj szukam?
Siedzę nad brzegiem oceanu i wpatruję się w fale, myślę o wszystkim i o niczym. Ludzie mówią, że każdy z nas ma w sobie swój własny ogień i że on zawsze w nas jest, nawet jeśli wydaje się, że gdzieś właśnie zniknął. Nawet jeśli wydaje się, że się właśnie wypalił. Siedzę naprzeciw fal i myślę, że ten ocean to jedna z tych rzeczy na świecie, jakie uwielbiam i bez których istnienia życie nie miałoby sensu. To prawda. Ale co z tym ogniem, który powinien we mnie być, a ja go nie czuję? Wiem, że kiedyś był. Wiem, że bez niego życie nie jest życiem, ogień który jedni nazywają płomieniem życia, inni płomieniem miłości, płomieniem wiary, inni jeszcze inaczej. To nie ma znaczenia. Mówią, że jeśli nic już nie pomaga to jeszcze słońce może pomóc rozpalić w człowieku ten płomień.
Siedzę nad brzegiem oceanu i czekam. Czekam na słońce, co przyjdzie i rozpali we mnie mój płomień. Niebo jakby w półmroku, fale zbliżają się do mnie jakby chciały coś powiedzieć. Fale jakby bliżej i bliżej. Słyszę, że nie jestem tu sama.
- twarz twoja smutna, serce jakby puste, pomocy ci trzeba - powiedział ocean.
- Ach, sama już nie wiem, dobrze mi tutaj, i lubię patrzeć na wodę, więc jeszcze trochę posiedzę.
- Czego szukasz u fal moich brzegu? I mówiąc te słowa przykrył mnie ocean swoimi wodami, fale otoczyły mnie swoim chłodem ale zaraz cofnęły się delikatnie.
- Przyszłam tutaj po słońce. Nad oceanem słońce kiedy wschodzi jest największe i najbardziej widoczne. Chcę tu na nie poczekać, by przyszło i rozpaliło we mnie ogień, dzięki któremu będę mogła dalej żyć. Chciałam zobaczyć też czy to prawda co mówią ludzie.
- Ogień przecież każdy ma swój własny w sobie - odparł ocean - i nie musisz czekać na słońce by ci go dało.
- Ja swojego ognia już nie mam, zniknął gdzieś i zapodział się, nie mogę go odnaleźć, nie mogę odnaleźć też siebie, nie mam już na to siły.
- Patrzę na ciebie już nie od dzisiaj, chociaż przychodzisz tutaj po raz pierwszy i myślę, że sił masz pod dostatkiem, jedyne czego ci potrzeba to w nie uwierzyć. Przyszłaś do mnie z pustyni. Znam tą pustynie i wiem dlaczego ludzie tam chodzą, wiem też dlaczego ty tam chodzisz. Pustynia jest mądra, wie kiedy człowiek jej potrzebuje i wtedy do niego przychodzi. Człowiek jest mądry i wie, że czasem pustyni potrzebuje i przemierza jej piaski. Ale człowiek też wie, że woda daje życie, a wody najwięcej jest w oceanie. Woda daje życie i jest jak życie, w ciągłym ruchu, czasem potężny i okrutny żywioł, czasem najdelikatniejszy i najcenniejszy skarb. Wiesz, że życie to ciągła zmiana, wiesz to, bo przychodzisz nad wodę. Przychodziłaś nad rzekę, i to dawało ci wielkie szczęście, nie byłaś nad rzeką sama. Miałaś też piękne marzenia. Rzeka mi je opowiedziała.
- To prawda, tak było.
- Wiesz, że życie to ciągła zmiana, raz jest dobrze i wiesz, i chcesz i kochasz. Innym razem jest źle i wtedy szukasz i nie wiesz, nie kochasz i nie chcesz. To mija. Trzeba odczekać, wierzyć. Na tym polega świat.
- To piękne co mówisz, ale ja to wszystko wiem, wiem, że musi być dobrze, czasem musi być źle i wszystko ma swój sens. Trzeba doznawać, poznawać, szukać, kochać i wierzyć. Raz jest dobrze raz jest źle, ja to wszystko wiem. Ale co, kiedy nie ma się już na to sił? Co, kiedy już nie daję rady budować, patrzeć jak wszystko się zapada, budować od nowa, i znowu to samo. Wiem, że życie to wieczna podróż, podróż w nieznane, ciągle do przodu, ciągle przed siebie, czy łatwo czy ciężko. Ale co, kiedy zawsze chciałam kochać, a kiedy miłość przychodzi to nie mam już na nią siły nawet jeśli chcę, nawet jeśli próbuję. Nie wiem już zresztą czy nie z braku sił poddaję się i może jest mi wszystko obojętne. Może tak naprawdę to już nie chcę. Może już nie umiem. I co wtedy.
- Człowiek jest mądry i chociaż myśli, że nie ma już w sobie swojego płomienia, i chociaż myśli, że nie ma już w sobie wiary, to jest przecież jego dusza i ona mu podpowie.
Siedzę na brzegu oceanu i myślę o wszystkim co mi właśnie powiedział. Na myśl przychodzi mi moja podróż po pustyni kiedy to powinnam usłyszeć głos swojej duszy i może coś nawet słyszałam ale nic z tego nie zrozumiałam. Nie ma już dla mnie ratunku. Wszystko na nic. Siedzę i patrzę na wodę, patrzę na fale, które zawsze budziły mój podziw. Jest ktoś kto daje mi potajemnie swój spokój. Jest ktoś kto jest dla mnie jakby puchową kołdrą, którą mogę się okryć kiedy jest źle i przeczekać wszystko. Potajemnie czasem się nią okrywam. Ale nie jestem w stanie o tym powiedzieć, nie mogę już więcej i nie chcę się do nikogo ani niczego przywiązywać. Życie powinno nie uwzględniać miłości. Nie umiem naprawdę kochać i nie umiem się tego nauczyć. To wszystko bez sensu, a tak trudno wszystko zapomnieć. Jestem zbyt zmęczona by móc się czegokolwiek nauczyć, jestem zbyt zmęczona by móc usłyszeć i zrozumieć głos swojej duszy.
- Życie jest jak woda, płynie nieustannie, wnika w głąb i choć czasem nie rozumiesz to ono i tak zawsze jest i cię nie opuszcza.
- A co na przykład z jeziorem?
- Jezioro pozornie tworzy atmosferę spokoju. Wody jego stoją według człowieka dlatego bo on nie potrafi dojrzeć ich ruchu. A one płyną, wnikają w głąb ziemi, karmią drzewa i rośliny, karmią ludzi i zwierzęta. Dają wodę na deszcz, który napełni życiem powietrze. I wszystko to żyje i wszystko to daje początek i koniec nowemu życiu.
- A jeżeli życie nigdy mnie nie opuszcza, to dlaczego go już nie czuję, dlaczego nie chcę i nie umiem z niego już więcej korzystać? Wiem, powiedziałam, że dobrze jest tylko raz. Wiem, że to nieprawda. Ale to mi wcale nie pomaga. Ludzie piszą książki o życiu, jakie jest, co w nim najważniejsze i jak z niego korzystać, tak jakby posiedli już całą mądrość świata. Ludzie czytają książki, wierzą w stare, mądre słowa, które uczą nas świata. I może mają rację, może to wszystko jest tak, ale to mi wcale nie pomaga. Mówisz, że wszystko mija i następuje nowe, minie i moje zmartwienie. Pewnie tak, i ja to wiem, ale to mi też nie pomaga. Chciałabym okryć się moją puchową kołdrą i zasnąć na długo. Odpocząć. Wiem, że świat jest tak pomyślany, że wszystko ma swój sens, że nie ma na świecie przypadków, nie spotykamy ludzi tak sobie, ani rzeczy nie wydarzają się nam tak bez celu. Wiem, że to wszystko ma jakieś znaczenie, i jeśli nie dziś je odkryjesz to nawet za 5 czy 10 lat, ale to jeszcze przyjdzie. Wiem, że tak jest ale to mi nie pomaga.
- Pomoże ci więcej niż myślisz i nie słońce na które czekasz, i nie twoja wiara, o której myślisz, że jej już nie masz, i nie twoja dusza, której słów nie rozumiesz. Znajdą się też siły, w których istnienie już zwątpiłaś. Znakiem jest choćby to, że tutaj przyszłaś. Pomoże, musisz trochę poczekać.
Tyle powiedział ocean i już więcej nic nie mówił. Jedyne co słyszałam i co naprawdę koiło moje serce to muzyka fal i szept słonego, chłodnego wiatru. Siedziałam na brzegu oceanu, na złotym piachu i czekałam na słońce, które miało przyjść i rozpalić mój ogień. Ogień ten miał mnie już nigdy nie opuścić.
Siedzę nad brzegiem oceanu i czekam na słońce co rozpali we mnie mój płomień. Słyszę wiatr, słyszę mewy. Oddycham głęboko, tak by móc chłonąć całe piękno tego co mam przed oczami, chociaż nie ma tam jeszcze słońca, na które czekam. Widzę siebie spacerującą brzegiem oceanu, fale opływają mi stopy, a ja zbieram kolorowe kamyki. Wierzę czy nie wierzę? Ciekawe, czy jest jeszcze to drzewo nad rzeką, które zawsze tak pięknie kwitło. Nad brzegiem oceanu - siedzę i czekam.
Znowu słyszę jakiś głos, coś delikatnie muska moją twarz. Otwieram powoli oczy. Tym razem to kot próbuje swoich porannych sztuczek by powiadomić o tym, że oto wstał i czas na śniadanie i poranną zabawę. Niech poczeka. Nie chce mi się jeszcze wstawać. Ale za chwilę słyszę jeszcze, że moje czarodziejskie ptaki śpiewają za oknem, tak nazywam ptaki, które mieszkają w parku niedaleko mojego bloku, a śpiew ich można tylko określić jako magiczny, zaczarowany. Natrętny kot nie daje za wygraną.
No dobrze, niech ci będzie. Wstaję.
Tekst pochodzi ze strony 5000slow.