Mężczyzna siedział w kotle. Wokół niego dzicy ustawiali stos drzewa krzycząc do siebie. Po raz setny zastanawiał się, jak znalazł się w takiej sytuacji. No tak. Gdyby przedwczoraj wrócił do swojego domku wśród konarów drzew, prawdopodobnie nie doszłoby do tego. Jednak zmęczony całodziennym polowaniem postanowił przespać się w lesie. Rano obudził się już związany mocnymi lianami i niesiony jak zwierzę do obozu dzikich. Musieli przypłynąć wieczorem na wyspę i wbrew przesądom, zapuścili się w las. Zapakowali go do łódki i popłynęli do siebie. Z żalem myślał o straconej wtedy okazji. Przecież mógł, mimo że był związany, rzucić się do morza. Może skoczyli by za nim, ale obecność rekinów raczej nie wskazywała na takie poświęcenie. Zginąłby jak człowiek, a tak ...
Dzicy rozpalili już
mniejsze ogniska. Cała wioska wyszła na centralny plac. Wszyscy oczekiwali na dobrą
zabawę i smaczne jedzenie. Jeniec był tłusty i powinno go starczyć dla wszystkich.
Czekano jeszcze na wodza i czarownika. W międzyczasie naczelny kucharz wioski ? wielki
Karaib z kością w nosie ? wrzucał do kotła przyprawy, raz po raz zagadując do jeńca:
- Ty być dobra jedzenie. Ja z ciebie zrobić
zupa tak, że wszyscy być bardzo zadowoleni. Oni dziękować
Marra'u za przysmaki. Ty być dobra jedzenie.
Znał sporo słów angielskich, jak na takiego
dzikusa.
Przybył wódz z czarownikiem. Obaj wystrojeni w ptasie pióra i muszle. Wódz zasiadł pomiędzy starszyzną, czarownik z wojownikami rozpoczęli taniec. Bębny najpierw bardzo nieśmiało zaczęły wybijać rytm. Tancerze poruszali się wolno, kołysząc biodrami. Stopniowo bębny zaczęły grać coraz szybciej. Opętańczy rytm burzył spokój wieczoru. Zachęcające okrzyki kobiet podniecały tancerzy. Nogi szaleńczo uderzały o ziemię, a ciała wirowały wokół osi. Na mężczyznę w kotle nikt już nie zwracał uwagi. Człowiek myślał. Nie mógł przecież tak zginąć. To niegodne. Powoli, tak żeby nikt nie zauważył, zaczął wypijać zupę z kotła, w którym siedział. Gdy dzicy zakończyli swój taniec i chcieli zabrać się do jedzenia, zastali swój obiad spalony. Mężczyzna wypił całą zupę i zamiast ugotować się, usmażył, uniemożliwiając dzikim zjedzenie go. Nadawał się tylko do wyrzucenia. Cała wioska położyła się spać głodna. Na drugi dzień, na obiad był Marra'u.