Próba Tożsamości
Jaką jestem
teraz kiedy już nie ma nikogo
odkleiły się twarze od zasobów słów co mnie unosiły
umarły telefony ćmy się wypaliły
ludzi na ulicy postrzegam jak akwariowe rybki
jak morze jak prawdziwe morze
chłodne szumne i szumiące oddechem nie głosem
dla mnie co po nim płynę
jak kłoda jak liść
Jaką jestem
starszą chyba starszą jeszcze
prehistoryczną skalną wspomnieniem
patrzę na swoje ręce - są oddalone odlane
w gibsie w brązie w ołowiu
zwisają ciężkie rwą się spadają w dół Ziemi
poprzez Ziemię na wylot czasu
poleciał czas
Jaką jestem
piękniejszą chyba piękniejszą jeszcze
spójrz moje piersi pod wpływem antypigułek
pęcznieją jak żółte słodkie melony
do włosów wpinam sztuczne włosy
długie kręcone francuskie - lśnią
jestem szczupła dobrze mi
w ciasnych sukienkach
samczych spojrzeń samiczych skojarzeń
mimo że jestem inna w czerwonym świetle
w czerwonej szmince w barszczu czerwonym
jestem polską żoną
jaką nie jest nikt
pokochałam mężczyznę bez własności
pozwoliłam mu iść
i chyba byłam najpiękniejsza bo wrócił
Jaką jestem
wciąż to samo pytanie
kogo to do cholery obchodzi
ludzi obchodzi pieniądz i komplemet
żeby im kto tak dupkę polizał
a tam za oknem Kosmos
a tu w człowieku Dusza
mówią szatańska bo wierzy
w koty w duchy w drzewa
Jaką jestem
wrosłą wyniosłą krytyczną
patrzę na Polskę przez komputerowe oczko
i przykro mi że ona taka przykra
i głupio mi że ona taka głupia
zapomniała jak żebrać o Polaczka uśmieszek
nędzarka hipokrytka kurewka
oddaje się żartom destrukcji zgniliźnie
żargonowo młodzieńczo współcześnie
i smutno mi bo ona smutna
bo jest mi jednak czegoś Ojczyzną
tych cięć tych blizn tych znaków
co je w sobie wciąż noszę nawiedzona
święta
bo tutaj nie mają pojęcia
żadnego chyba że abstrakcyjne
Tutaj i wszędzie tylko blisko do zabawy
na Nowy Rok na Nowe Tysiąclecie
myślę sobie podwójnie
a ludzie do środka nie rosną
nawet nie czekają uciekają
do krajów egzotycznych miejsc nowych odległych
planety tej samej wiem bo pytałam
w amsterdamskim centrum biletów lotniczych
wszystkie nieba wykupione
Jaką jestem
przyjdź a zobaczysz
będę ci ja królewną zboczeńcem nianią
łanią co kiedyś mieszkała w lesie
a teraz w brudnym porcie mieszka
w domu jak okręt wdechowym
w domu kwiatowym
raz na miesiąc odbija okręt przez ściany
na międzygwiezdne wyprawy
Jaką jestem
niepoprawną krętaczką
wiję się jak robak
w futerale ciała
w gąbce mózgu
w jaźni postrzępionej jak dmuchawiec
ja wiertłem świdruję do środka pytanie
Jaką jestem
bo nie jestem jedna jednoznaczna
skończona
czasem jest deszcz przelotny
różni ludzie różne świństwa gadają
a ja tak sobie z nim spadam
każdej kropli woda
mi w ręce
bo tyle ich mam
I gdyby tak odejść
skurczyć się zostawić
to jeden tylko dotyk
na nieba kran
otwarty
Amsterdam 99