Piotrek o sobie samym: Cóż można rzec. Chwilowo studiuję na Polibudzie, więc z wszelkimi humanistycznymi zapędami mam niewiele wspólnego. Moja działka to chemia i to na dodatek fizyczna. A tak poza tym to wspinam się trochę zimowo w Tatrach, kiedyś skałkowo w różnych miejscach w Europie. Uwielbiam poza tym włóczyć się stopem wszędzie tam gdzie mogę dotrzeć, chociaż niestety na naszym kontynencie się kończy (jeszcze trochę można po Izraelu) Większość moich pisadeł powstała jeszcze za licealnych czasów, kiedy to czytałem inne książki niż "naukowe", miałem dużo czasu na włóczęgę po mieście i pracowaniem nad samym sobą.
Siedzę wpatrzony w ciemność. Wstałem z łóżka zmęczony sennymi koszmarami. Dawno nie miałem tylu dziwnych snów co dzisiaj. Głowa obolała od rozmyślań kiwała się na boki. A pusty wzrok podążał leniwie w kierunku okna. Otworzyłem je. Zimna struga powietrza uderzyła w moją twarz. Otworzyłem balkon i wyszedłem. Wiatr targał piżamę, rozwiewał włosy. Odetchnąłem głęboko świeżym powietrzem. I nagle świat zawirował mi przed oczyma. Runąłem przed siebie. Poczułem barierkę wbijającą się w mój brzuch. A potem wielką pustkę.
Obudziło mnie pojękiwanie. Otworzyłem oczy. Nikogo w pobliżu nie było. Z trudem dźwignąłem poobijane ciało. I.....spojrzałem we własne, nieprzytomne, półprzymknięte oczy. Przetarłem nagle zroszone potem czoło.....Czyje? Bez wątpienia leżałem na wielkim łóżku, którego nigdy nie widziałem. Ale również stałem obok?! Podniosłem obie ręce do oczu (wręcz teatralnym gestem). Były to na pewno moje pokiereszowane, poniszczone palce. Te same miał osobnik na łóżku, który wyglądał jak martwy.
Odwróciłem się zniecierpliwiony dziwaczną sytuacją. Pomyślałem, że znowu mam jakiś niezrozumiały sen, który rano odpłynie w zapomnienie. Spojrzałem na moje drugie "ja" oczekując jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
I oczywiście doczekałem się.
Sufit nagle runął mi na głowę. Poczułem jak potworny wir wysysa mózg z mojej obecnej czaszki. Jako czysta myśl wyleciałem w przestrzeń. Z wielkim bólem zderzyłem się z drugą porcją skondensowanej energii.
Osiągnąłem jedność.
Z radosnym, wewnętrznym krzykiem, zachłyśnięty swobodą uniosłem skrzydła nad światem i donośnie załopotałem. Ziemia malała coraz szybciej. Ruszyłem na spotkanie ze sobą, z istnieniem, na poszukiwanie Stwórcy. Kogoś, a może czegoś, kto pozwolił mi doznać radości istnienia. Kogoś, kto wyniósł mnie na wyżyny, by potem zamknąć w cielesnej klatce. Lecz teraz uwolniłem swój umysł. Wyzwoliłem się spod kontroli materii. Leciałem.
Runąłem.
Lot był krótki.
Uderzyłem z głuchym mlaśnięciem w ziemię. Myśl zaplątała się, zakrzyknęła boleśnie. Znikła.
Zimne powietrze zbudziło mnie cichym szeptem. Wstałem otrzepałem ręce z kurzu. Spojrzałem smutno w dół. Sen rozgrywał się nadal przed moimi oczami, gdyż pełno miałem błota na sobie, mimo że nie wychodziłem z domu. Po prostu straciłem we śnie kontrolę nad sobą, zemdlałem, lub........
Dzwonek do drzwi. Otworzyłem, w drzwiach stanęła sąsiadka i łamanym głosem poprosiła o odrobinę soli. Cholernie realny sen......
I choć tyle czasu minęło od tej pamiętnej nocy, nadal nie mogę się obudzić. Czasem jeszcze poczuję tępy ból w skroniach, jakby ktoś usiłował wybić wyjście na zewnątrz. Czasem dojrzę w tłumie kogoś kto wydaje mi się dziwnie znajomy. I dam głowę, że ma poharatane palce.
Uciekam wtedy daleko od ludzi, kładę się w ciszy i spokoju i próbuję
zasnąć. Może
obudzę się w starym świecie. A może znów mały figiel Wielkiego Stwórcy
zaprowadzi mnie
w nieznany świat. Niby ten sam......
28.10.97
Przemieszane
Rozmyte
Niewyraźni ludzie
Nieostre linie
Płyną
Przepływają
Tonę
We włosach
W hałasie miasta
Próbuję
Ciężko wstać
Kolana bolą
Woda cicho
Namiętnie
Szeleści
Samochód
Znowu ludzie
Bezruch
Przeleciał
Zakwilił
Pokiwał głową
Przytaknął
Wiatr wyciska łzy
Spływają kanałami
Pełnymi błota
Czas
Uśmiech poza
Czasem
W środku ja
Drwina
Los znów zakpił
Spojrzał
Uciekł
Bezradnie opuściłem
Wzdłuż ciała
Miękkie
Ciepłe
Niedostępne
Ostre i kochane
Tramwaj krzyknął
Wróciłem
Cicha muzyka
Cisi ludzie
Mętne słońce
Przestraszone
Zamglone
Uciekło
Uciekłem
Ironicznie i posępnie
Po mojemu
Skryłem się
Skuliłem
Zmęczony zasnąłem
28.11.98
Teksty pochodzą ze strony 5000słów.
Prawa autora tekstu zastrzeżone.