Autor o sobie: Jeśli idzie o autora to jestem 33 letnim osobnikiem, lubiącym czasami sobie zrelaksować się i odreagować stukaniem w klawiaturę w ten sposób tworząc krótsze bądź dłuższe teksty które od niedawna rozsyłam znajomym i nie tylko w Internecie :-). Kontakt z autorem: rogowski@bigblue.alpha.net.pl.
W Krainie Uporządkowania Pełnego mieszkał dawno temu Kryt Kronikarz, Mag, Uzdrowiciel, Przepowiadacz Przyszłości Wczesnej i Pocieszyciel Zagubionych Myślicieli. W lokalnej Domenie był powszechnie poważany i cieszył się sporym autorytetem. Jego skrzynka listowa zawsze była pełna listów z prośbą o poradę. I Kryt Kronikarz zawsze rady swojej udzielał wszystkim bez wyjątku - ubogim i bogatym, równo i sprawiedliwie według potrzeb. Miał jednakże pewną wadę niestety. Jako stary kawaler nabył jej w sposób nie spostrzeżony przez swą uwagę sokolą. Otóż nie wiedząc kiedy stał się pedantem i czyściochem, obsesyjnym i kompulsywnym do granic niemożliwości jeśli chodzi o czystość skrzynek transmutacyjnych.
Ananke wzięła go we władanie i tyle.
Za długo by było mówić zarówno o istocie jego choroby czy też o funkcjach tychże owianych tajemnicą skrzynek - wykłady psychiatryczne i techniczne nie są zbyt pasjonujące. Ot, stało się i już.
Przeznaczenie.
Pewnego dnia Kryt Kronikarz zauważył że czyściciel nie wykonał swego zadania i nie przygotował jego skrzynek na Wiosenne Transmutacje Czasowe. Zdumiał się a następnie poczuł, że ogarnia go wściekłość. W momencie gdy wrzące emocje dosięgły jego małego palca u lewej stopy zawył z nienawiści. A trzeba wam wiedzieć, mili moi, że palec ten u Kryta był najczulszym elementem jego osobowości psycho-mentalno-materialnej. Zaklął brzydko i wsiadł na swój magiczny siedemnastokołowy rowerek galopu skoczystego. Nacisnął pedały, dźwignie i przekładnie różne i popędził przed siebie trajektorią Zła. Przejechał przez szeroką, błyszczącą i niesamowicie zalotnie szeleszczącą ścieżkę poznania poetyckiego i znalazł się w Przedsionku Krainy Mroku. Pędził prosto przed siebie wymijając pozostałych cyklistów jednego po drugim.
W oddali, na linii horyzontu boleśnie wbijającej się w jego oko wewnętrzne dojrzał postać Usmudera Fizernego czyli Mrocznego Gburca jadącego na śnieżnolodowym paprotowcu. Kryt ścisnął w dłoni amulet tajemny, nacisnął mocno pedały i po upływie kilku milionów lato-sekund świetlastych dopędził swego znienawidzonego rywala Gburca- zwierzołaka zwyczajnego, którego zatrudnił lat kilka temu na posługi, a który teraz zdradził go tak
podstępnie.
Spojrzeli sobie w oczy i przez kilka impusów czasowych się tak mocowali mimo, że przeciwnicy z nich nierówni byli. Bo jak inaczej porównać Maga potężnego i prostego zwierzołaka. W stalowoszarych oczach Kryta pojawiło się spojrzenie bezwzględnego tyrana. Wyciągnął z kieszonki miecz "Krytona Zwalistego" i jednym uderzeniem odciął łeb przeciwnika, drugą dłonią chwycił go i przyciągnął do ust pomalowanych na błękitno.
Z sykiem wyssał ciepły gburowaty mózg i poczuł że jego ciało ogarnia ogień spełnienia. Zaczął płonąć....
Od tego czasu jego skrzynki transmutacyjne zawsze były już czyściutkie, podobnie jak skrzynki listowne, gdyż nikt już go o radę nie pytał.
A jeśli idzie o Ananke to zbyt długo by było się rozwodzić na ten temat w obecnej chwili.
Może kiedyś indziej ....
Przeznaczenie i już.
Notka autora do poniższych tekstów: Kontynuacja rozpoczętej przez przypadek swoistej dziwacznej i dziwnej absurdalno-groteskowej zabawy w pisaninę. Żartobliwe dywagacje na tematy niby-ważne, ale także nie do końca dorobione i poważne.
LEKCJA DLA NIE DO KOŃCA POWAŻNYCH POSZUKIWACZY SENSÓW
Mistrz Gujinere de Vitriokel przełączając lewą dłonią z potwornym trudem dźwignię uruchamiającą Lampę Nocnych Koszmarów spojrzał przed siebie i klasnął prawą dłonią. Koaniczny klask i ponury chrzęst włączanej Maszynerii Wizji, Snów i Koszmarów nałożyły się na siebie.
W środku przyciemnionej sali pojawiła się Senna Wizja.
Mistrz otworzył swój notes i mocnym głosem skierowanym do swego jedynego ucznia, ubranego w zielony dres Krute Brodatego Sennnego Poszukiwacza rzekł:
Krute zwany przez niewiernych Fryton Smoczy Pazur lub Ścinający Sety Olbrzym Leśny niech patrzy, słucha i czuje.
Krute usiadł na podłodze, skrzyżował swe długie nogi i zatopił się w Pogłębionym Czuciu Środka.
Wizja Senna przedstawiała jak 17-tym dniu przesilenia wiosennego Kube Ringuszcze-Miotaj udał się z wizytą do swego kuzyna Zorgerowego Gniona.
Przywitali się podając sobie wydelikacone dłonie po czym posadzile swe przetłuszczone tyłki na miękkich fotelach wypełnionych Słomą Pachnącą
Gnion pił Piwo Żółtych i Cieknących Wrażeń i świecące jasno swą żółtością, zaś Kube Herbatę Odświeżającą Oddech Swobodny, brązową, pachnącą leśnym kwieciem.
Rozmawiali o czymś, nie wiadomo o czym bowiem Mistrz wyłączył dźwięk.
Kube słuchał bardzo uważnie wszystkiego co mówił coraz bardzije pijany Gnion. Ogniskował wszystkie emocje, uczucia i wypowiedzi Gniona w środku Przeżuwacza Myślnych Emanacji wirującego w samym centrum jego niezwykle żwawego umysłu wokół Chmury Myśli Natrętnych z potworną prędkością.
Z sykiem i trzaskiem powstała w nim nowa Rzeczywistość- Koszmarnego Wykrzywienia, Zakręcenia i Wykorzenienia.
Sylwetka Gniona zaczęła się rozmywać, obok Kube pojawił się Krute i zanurzył się otaczającej głowę Kube Chmurze Iluzji Przekrzywionej.
W głowie Krute jego własny Żucz Idei sprężył się i skoczył jak wilk na Chmurę Iluzji Przekrywionej pożerając ją jednym dzikim kłapnięciem paszczy ociekającej Żądzą Poznania i Podporządkowania Całkowitego. Z uszu Krute wypłynęła kolejna nowa rzeczywistość- Wyjącego Wygięcia i Łukowatej Zapadni.
I jak poprzednio sylwetka Kube zaczęła się rozmywać, na jego miejsce zaś pojawił się Ociekający Potem Pożądania Dyskursywnego Gnion. Pochłonął zachłannie Wyjącą Zapadnię i w Trybach Skrzeczącej Prasy Destrukcji Poznawczej przekuł ją w Masę Mrocznych Kompostycji.
A świat Kube był kolorowy i lekki niczym woalki smukłych, półnagich hurys które przechadzały się po pachnących salonach unosząc za sobą zapach luksusu, poezji i piękna.
A świat Krute był dynamiczny i gorejący żywotną energią wulkanów nad którymi fruwały Smoki ogniste tocząc z sobą krwawe walki.
A świat Gniona był zatęchły i gnijący, mroczne bagna ziały jadowitymi wyziewami Destrukcji Toczącej.
W tym momencie Mistrz Gujinere de Vitriokel z dużym trudem prawą dłonią przełączył dźwignię wyłączającą Lampę Nocnych Koszmarów równocześnie klaskając lewą dłonią. Senna Wizja zniknęła.
-To tyle, powiedział do ubranego w zielony dres Krute Brodatego przerażonego tym co zobaczył. Myślę że zrozumiałeś że Prawdziwe Poznanie nie jest zawsze Łatwopoznawalne a czasami nosi znamiona Niepoznawalności Okrutnej i Miejscami Bolesnej.
Nasza następna lekcja będzie dotyczyć bardziej poważnych zagadnień.
Pokryte kurzem drogi i bezdroża Królestwa Poszukiwań Sensów Różnych powoli zaczęły pogrążać się w Mroku Wieczornych Migotań, Wizji i Intuicji Archetypowych.
Poza tym rzeczywiście zrobiło się późno. Zaniepokojone matki wychylały się z okien tysiącpiętrowych wieżowców i wypatrywały swawolących na Placach Zabaw Beztroskich pociech, które pośpiesznym krokiem śmiejąc się i żartując kierowały się w kierunku klatek schodowych.
Spóźnieni przechodnie w panice podążali śladem dzieci, które wiedzione intuicją często wiedzą lepiej co robić w chwilach trudnych i niespokojnych.
Lepiej spędzić noc na klatce schodowej, w windzie, w piwnicy lub gdziekolwiek indziej niż znaleźć się w Mroku Nocnych Koszmarów.
Za piętnaście sekund, identycznie jak od początku czasu jednak za każdym razem nieco inaczej miało się wypełnić kolejne Przeznaczenie Chwili Ulotnej.
Kolejny Dzień Umierał.
Niebo pociemniało, słońce zachodziło powolutku rozkoszując się bezgłośnie mającą za chwilę nastąpić Chwilą Destrukcji Światła.
Tymczasem na ulicy Nasypowej łączącej osiedle nr LX z centrum nr CX poruszał się Samotny Pojazd.
Kierujący nim Helmir van del Kronen, Mag Energii Rozpierającej acz lekko Nieuporządkowanej spojrzał za siebie.
Zobaczył Pustkę Totalną. Odwrócił powoli swą pokrytą siwym mchem trójkątną głowę i skierował wzrok przed siebie. Jednak również tutaj nastąpiła dramatyczna zmiana scenerii. Pokryta zielonym mchem autostrada wiodąca do Królestwa Mocnych Wrażeń znikła. Miast niej zaś rozpościerała się czarna, asfaltowa jezdnia, która wiła się wśród szarych bezbarwnych i przerażających martwotą pustynnych i pozbawionych jakiejkolwiek roślinności pustynnych Zagonów Majaków i Omamień.
Helmir van del Kronen zadrżał z przerażenia.
Znalazł się w Królestwie Równoległego Cierpienia i Męczarni. Graniczyło ono z królestwem Umierania, Księstwem Rozpaczy i malutkim lecz groźnym Kantonem Zwątpienia Eschatologicznego.
Odległość od Piekła w prostej linii wynosiła Siedem Kroków Mocnego Marszu.
Absolutna próżnia zaatakowała go swą bezduszną bezosobową i bezlitosną obiektywnością.
Helmir van del Kronen po raz kolejny zadrżał z przerażenia.
W ostrym świdrującym świetle dojrzał całe swoje dotychczasowe życie.
Życie pełne kłamstw, niegodziwości, bezduszności.
Życie zupełnie pozbawione Miłości.
Ten nieustraszony mag i wojownik trząsł się niczym osika. Wiedział że umiera i mimo swojej całej Wiedzy, Doświadczeń i mocy nie mógł nic na to poradzić
Jego siwe oczy zaszkliły się i na pokryte Zmarszczkami Ruminacji i Niepokojów policzki popłynęły Łzy Zwątpienia, Pokory i Skruchy.
Nie do wiary- stary, cyniczny satyr płakał niczym dziecko.
Po raz ostatni skierował wzrok w kierunku zachodzącego Słońca, które jak mu się wydawało wstrzymało na ułamek sekundy swój odwieczny rytuał umierania i odwzajemniło jego spojrzenie uśmiechając się co nieco filuternie.
Trzęsące się usta maga wypowiedziały Słowa Pojednania, Miłości i Nadziei.
Po chwili próżnia pochłonęła Samotny Pojazd.
Jedynie kilkoro dzieci wyglądających z okiem tysiącpiętrowych wieżowców dostrzegło jak w ostatnim ułamku sekundy wyleciała z niego dusza maga i śmiejąc się i baraszkując poszybowała gdzieś w przestrzeń w kierunku świetlistego Tunelu.
Koniec
Odłożyl karteczkę na stolik i zachwiał się i całym swym umęczonym ciałem położył się na wznak.
Leżał na tapczanie zanurzony w Odsysających Płynach Odtłuszczenia i przeglądał najświeższy biuletyn informacyjny. Błękitna Kula usytuowała się w jego potylicy i rozrastała się skręcającymi zrywami szarpiąc ostrymi jak miecze odnóżkami ogonki nerwowe, które buzowały i iskrzyły się niebezpiecznie, dialog jaki toczyły z sobą Aksony przypominał wrzask gotującego się wodospodu, sykliwość Kuli zaś rozrywała Wewnetrzne Uszy.
Zerwał się z leżanki i wybiegł z pokoju. Wsiadł na Wędrujący Szmutras Przenoszący w Przestrzeni Prostopadłościennej i ruszył na poszukiwanie Drewna Temperującego Granatowość Obrzydłą. Nacisnął Dźwignię Pędu i zamknął oczy by nie widzieć zapadającego się w Niby-Bycie-Niebycie Domku Odpoczynku Popołudniowego.
Znalazł się na Świecącej Pustką Antygranatowości Kojącej.
Zieleń i żółć wdarły się w jego rozedrgane źrenice i z szybkościa piorunów pomknęły Nerwostradą do Wnętrza Czaszki Bolejącej.
Kula Granatowości zadrgała i zapiszczała z niezadowolenia. Co ten dupek sobie wyobraża, jak może tak się Unosząco Poniżać i w ogóle. Wysłała dwa demoniaki Smętnobrunatnograniaczaste by zaprowadziły porządek. Te zaś zrobiły swoje, jakby niebyło Siepacze Zaprawione w bojach Kosmicznych z nich były. I Antygranatowość zniknęła, pojawił się jego biały przytulny domek i powrócił Gnemizor z wyprawy.
Tylko, że jakby taki mniejszy był, skurczył się co nieco chłopiec w trakcie przekraczania Pętli Rzeczywistości Pokracznej. Do swego białego domku powrócił i pogodził się z Granatową Kulą, popołudniami podrzucał nią siedząc przy kominku i los jego nie wydawał się już tak beznadziejny jak po pierwszym szoku spowodowanym pojawieniem się Nieprzyjaciela. A że sobie czasami wieczorami popłakiwał z bólu to inna sprawa. Ale ostatecznie nie ma chyba nigdzie zapisane że życie to same wesolutkie chwilki.
Zadzwonił telefon, Gnemizor przezwyciężając Legion Rozrywających Głowę Wibracji chwycił parskającą Słuchawkę. Przekrzykując Natrętne Ruminacje toczył rozmowę z jednym z pacjentów Zakładzie Badań Zachowań Niestudzonych i Jaskrawych
-Masz obniżone poczucie wartości, napięcie, niepokój, poczucie niezadowolenia, niepowodzeń życiowych i odrzucenia przez otoczenie, powiedział mu Berkolix Szukający Prastarych Zagubionych Sensów, jednak jesteś szczęśliwy, nie poddałeś się Reżimowi Skowytającego Biegacza, walczyłeś ciężko ma milionach Płaszczyzn Równoległości Ludzkich i mimo że na wielu ponisłeś klęski, to jednak na tych najbardziej istotnych wygrałeś.
Nie popełniłeś Błędu Nieodwracalności Błyskotliwej jak ja który swego czasu zniszczył Kryształ Błękitnego Świdruga i teraz jestem jak bez ręki.
Zdumiony odpowiedzią Berkolixa i torturowany Grzmotem Wątpliwości Różnorakich, z których znaczna część kąsała go po wydelikaconych czułkach nerwowych Gnemizor zwątpił w możliwość wyjaśnienia zagadki przed jakim postawiło go Życie.
Zamyślił się głęboko i tak trwa w tym stanie już od dobrych kilkunastu minut.
Miejmy nadzieję, że uda mu się znaleźć rozwiązanie jego Problemu Nierozwiązywalnego w Prosty Sposób.
Trzeba tylko czekać.
Koniec
Opinie krytyków na temat trzech ostatnich opowiadań znajdują się tutaj.
Tekst pochodzi ze strony 5000słów.
Prawa autora tekstu zastrzeżone.