Jacek Bedla - "Musashi" - jest z Wałbrzycha i pisze dużo. Ma 31 lat. Kontakt z autorem przez Krzysztofa Linka, kryt@priv1.onet.pl.
Mushi podszedł do okna i rozsunął rolety. Szyba była mokra od łez. W ciemności świeciły żółto nieliczne kwadratowe okna bloków dzielnicy Podzamcze. Większość ludzi już spała.
- Kurwa, dalej pada - zaklął Maćman, który tak naprawdę był ukrytym w ludzkiej powłoce posłańcem Księcia Ciemności, Pradawnego Kusiciela. Wychylił się z kanapy, na której leżał i sięgnął do stojącego na podłodze kartonu zawierającego kilkanaście puszek piwa.
- Chcesz piwa ?
- Tak, daj dwie - Mushi zasunął rolety odgradzając pokój od mokrej, czarnej, zimnej nocy.
Wziął od Maćmana dwie puszki Okocimia i usiadł na podłodze opierając się plecami o segment. Otworzył gwałtownie jedną z puszek, to samo uczynił Maćman. Pili dłuższą chwilę w milczeniu. Z kompaktu sączyła się cicho muzyka Doorsów. O wiele za silne światło zwisającej na kablu z sufitu gołej żarówki wywołało w tej chwili u Mushiego chęć wbicia sobie palców w zmęczone oczy. Sobie albo Maćmanowi. Deszcz zaczął bić po szybach, zamknięty w znajdującej się w odległej części mieszkania łazience pies zaszczekał kilka razy, potem się zamknął.
- Która godzina ?
- Nie wiem, będzie już po drugiej - nie chciało mu się spojrzeć na zegarek. Jednocześnie skończyli jedno piwo i otworzyli następne.
- No i co, Grażyna cię dzisiaj rzuciła - ni to spytał, ni to stwierdził Maćman.
- Taa... Głupia pizda.
- Z żadną dziewczyną dotychczas nie chodziłeś dłużej niż miesiąc, nie ?
- Jestem mało komunikatywny. Kobiety mnie nie rozumieją.
W tym momencie Jimi Morrison zawył " Mother, i want to... ", a Mushi pogrążył się w depresji. Bo znał prawdę - był impotentem, nie stawał mu dłużej niż kilka sekund. Z tego powodu kobiety go zostawiały. Umiejętnie i pomysłowo kłamał, dlatego wszyscy znajomi uważali go za niezłego jebakę. Mushi wiedział, że jest na to rada. Wyjawiła mu to działająca na terenie Wałbrzycha wybitna wróżka, nieznana szerszym kręgom, bardzo droga. Należało w bezksiężycową noc zabić dowolnego psa, rozkroić mu nożem podbrzusze aż do odbytu, a następnie wymawiając odpowiednie zaklęcia wysmarować sobie członka i jądra psią krwią i kałem. To wystarczało - niepotrzebne były żadne dodatkowe masturbacje ani nic z tych rzeczy. Impotencja mijała na kilka lat jak ręką odjął. Chciał to zrobić jeszcze tej ( bezksiężycowej ) nocy, poświęcając życie swojego psa Reksa.
Potrzebował do tego pomocy Maćmana, bo pies należał do dość sporych i mógł sam nie dać sobie rady. Nie wiedział tylko jak go namówić do tego, choć nie powinno to być trudne, biorąc pod uwagę jego libertyńskie ekscesy z czasów licealnych i późniejsze kłopoty z policją. Ale jakoś krępował się przyznać, że z jego ptakiem jest coś nie tak.
Tymczasem Maćman - jak wiemy zakamuflowany sługa Sił Ciemności - doskonale sobie zdawał sprawę z tego co dzieje się w umyśle Mushiego. Umiał bowiem częściowo czytać w jego myślach. Zamierzał najszybciej jak się da doprowadzić Mushiego do ciężkiego załamania nerwowego, a następnie do samobójstwa. Chciał wykorzystać rodzącą się w nim chorobę psychiczną, znał jego monotonne i przygniatające sny w których błądził bez końca po kamiennym mieście-labiryncie zamieszkanym przez perwersyjne małpoludy. I skamlał o pomoc, ale ona nie nadchodziła.
Sprawiedliwy Bóg za odebranie sobie życia karał duszę samobójcy strąceniem do Piekła na wieczną mękę. Królestwo Ciemności zyskiwało kolejny punkt w Wielkiej Rozgrywce. Właśnie Maćman miał doprowadzić do zdobycia tego punktu, takie otrzymał niedawno zadanie. Zabicie Reksa, nie wadzącego nikomu i właściwie dość sympatycznego pieska mogło stanowić krok w dobrym kierunku z punktu widzenia celów jego misji, pogłębić psychozę Mushiego.
Właściwie nie palił się zbytnio do tej roboty, najchętniej piłby piwo za piwem aż do całkowitego zamroczenia, aż do utraty przytomności przez następne tysiąc lat. Niczego więcej od życia nie potrzebował, ale to było niemożliwe. Od kilkunastu minut próbował skontaktować się bezpośrednio z Księciem Ciemności w celu otrzymania porady, miał bowiem niejasne przeczucie, że jak zawsze przebiegły przeciwnik szykuje jakąś niespodziankę. Ale mimo, że wytężał się z całych sił nie mógł uzyskać połączenia.
Bał się, że wynikało to z oszołomienia jego umysłu alkoholem zawartym w piwie, za co mogła spotkać go reprymenda.
Nie wiedział, jak w rzeczywistości przedstawia się sytuacja. Otóż ukryty w głębinach Ziemi Książę Ciemności z powodu niezwykłego znużenia i olbrzymiego napięcia postanowił ukoić nerwy. Zamknął się szczelnie w jednej z magicznych sfer, wykonanej z czarnego diamentu, wytwarzającej cichą, łagodną muzykę, jakby dzwoneczków. Pogrążył się tam w najgłębszym śnie. Zamierzał obudzić się dopiero za kilka dni. Ale nie zaznał odpoczynku, bo śniło mu się bez przerwy, że jest pacjentem czekającym nie wiadomo od jak dawna w kolejce do psychiatry i że potwornie boli go głowa.
Mushi i Maćman pili dalej, w końcu wywiązała się rozmowa, w efekcie której Mushi wziął nóż i solidny młotek i poszli obaj do łazienki. Maćman otworzył drzwi. Reks leżał na podłodze i spał nie zwracając na nic uwagi. Mushi zamachnął się młotkiem aby zadać psu nagłą śmierć poprzez roztrzaskanie czaszki. Już, już rozpędzony obuch młotka zbliżał się do głowy psa, kiedy nagle jakaś niewidzialna siła odtrąciła jego rękę. Młotek upadł na podłogę.
Pies zajaśniał oślepiającym blaskiem, zmuszając Mushiego do zmrużenia i tak już bolących oczu. Psu wyrosły śnieżnobiałe skrzydła, uniósł się w powietrze i zaczął latać dookoła pokoju (nie poruszając zresztą przy tym skrzydłami). Maćman gdzieś przepadł. Mushi zrozumiał, że ten pies to naprawdę Anioł, Boski Posłaniec. Pies-Anioł wyleciał przez zamknięte okno nie rozbijając szyby i zniknął w górze.
W pokoju rozległ się potężny głos : " Jam twoim Bogiem ! Będziesz mnie wysławiał i wielbił moje imię, gdyż dokonałem cudów ! Moje odwieczne plany są niezłomną prawdą ! Ufajcie po wsze czasy Panu, gdyż Pan jest skałą wieczną ! Ja sprawiedliwego wywyższam, a pysznego depczę ! "
Mushi padł na kolana i uniósł ręce nad głową, z dłońmi skierowanymi do góry, aby oddać cześć swojemu Stwórcy.
"Panie, to ty istniejesz, przyszedłeś do mnie. A już zwątpiłem w twoje istnienie !" - mówił Mushi łamiącym się ze wzruszenia głosem.
Tymczasem Maćman-Diabeł siedział w drugim pokoju i zastanawiał się, dlaczego w związku z tym co przed chwilą zaszło nie został natychmiast ściągnięty do Podziemnego Królestwa.Nie otrzymał stamtąd ani jednego sygnału, choćby najdrobniejszego. W końcu sięgnął po kolejne piwo i postanowił urżnąć się w trupa póki czas.
Aby przeczytać komentarze dotyczące powyższych tekstów, należy kliknąć tutaj.
Teksty pochodzą ze strony 5000słów.
Prawa autorów wszystkich tekstów na stronach 5000słów zastrzeżone (kopiowanie, publikacja, publiczne odczyty w całości lub fragmentach tylko za zgodą autorów)
Czas utworzenia pliku: poniedziałek, 18 października 1999 roku. Godzina 09:26:47.