O prozie na podstawie wybranych

Dariusz Bilski

Z proza jest odrobine inaczej, niz z poezja. Wlasciwie jest zupelnie inaczej. Jesli w poezji zarliwosc spontanicznych uczuc i plytki oglad wlasciwy mlodemu wiekowi mozna jakos pokryc oryginalnoscia matafor i przypadkowa celnoscia skrotow, tak proza nie toleruje amatorszczyzny i podaje nam niedostatki umiejetnosci autora jak na dloni. W prozie jest czas i miejsce na zbudowanie historii. I to musi byc historia, z krwi i kosci, nie strzep i nie skrawek, nie wydumana, "zatrzymana w kadrze" ulotna chwila, tylko ciag wydarzan, spostrzezen, mysli i dialogow ukladajacy sie w piekna calosc.

Z tego punktu widzenia moje czytanie poddawanej ocenie prozy nie nalezalo do najprzyjemniejszych. Marrat ma nawet ogolne pojecie, czy tez wyczucie techniki prozatorskiej, ale uproszczenia jakich sie dopuszcza tudziez liczne kiksy w postaci fatalnie brzmiacych zwrotow pwoduja, ze zainteresowanie rozwijajaca sie akcje zostaje przytlumione zrezygnowanymi westchnieniami i bolesnym marszczeniem czola. Oczywiscie przez to rysowane przez niego postacie dostaja jakiejs paskudnej charakterologicznej wysypki i wszystko nie brzmi tak, jak bysmy sobie tego zyczyli. Szkoda. Tekst wymaga dluzszej pracy i dokladnego przejrzenia linijka po linijce. Ale kto to ma zrobic?

Co do Piotra Bugalskiego, to sprawa ma sie jeszcze gorzej. Autor nie ma pojecia o poszczegolnych plaszczyznach w jakich funkcjonuje proza (zreszta nie tylko proza). Chcac czytelnika poruszyc posluguje sie tanimi chwytami fabularnymi. Albo swiat jego opowiadan (opowiadanek?) jest tak lukrowany, ze az wzbudzajacy odruch wymiotny, albo tez maja w nim miejsce rzeczy wposzechnie uwazane za straszne (wybuch, samobojstwo). Krotko mowiac autor miast posuwac sie w glab historii penetruje ja na plaszczyznie chodnika a taka penetracja jest ogolnie rzecz biorac gowno warta. Tutaj nie ma nawet na czym sie zatrzymac. Sugerowalbym jeszcze kilka lat dojrzewania, obserwacji swiata i czytania ksiazek prawdziwych pisarzy. "Okno, wpół uchylone, dawało czuć oddech wieczoru: kojącego powiewu z zapachem okolicznych łąk i pól."

Wydaje sie, ze Radosław Ch±dzyński grzeszy czyms wrecz przeciwnym. Penetruje warstwe psychologiczna az do przesady, zapominajac o ogromnie waznych cechach prozy, o jej plynnosci i lekkosci czyli umiejetnosci utrzymania zainteresowania czytelnika przy tresci, a nie zmuszania go do karkolomej jazdy w zmaganiu sie ze slowami (patrz cytat). Brak wiec Radoslawowi odpowiedniego warsztatu. Jego proze czyta sie ciezko, niemal duka, probujac lapac nic watku laczacego poszczegolne zdania. Nie mozna jednak odmowic autorowi interesujacego sposobu patrzenia i dostrzegania rzeczywistosci. Jest w jego pisaniu nerw, jest odpowiednia dawka humoru i lekkosci. To niewatpliwie najbardziej interesujacy tekst z tych opisywanych przeze mnie. Jednak forma zdecydowania kuleje, pomijajac juz fakt jej drazniacej wtornosci.

Pozdrawiam
Dariusz Bilski
Teatr Imienia Róży Van Der Blaast
http://blaast.art.pl


Tekst pochodzi ze strony www.5000slow.w3.pl
Prawa autora tekstu zastrzeżone.