Czerwony Kapturek |
Złota Rybka |
Lato w pełni, a wysokie partie gór jeszcze przykrywa śnieg; lecz ich podnóża w pełni opanowała zieleń. Na moich oczach dopełnia się coroczny rytuał walki Zimy i Wiosny. Wojna to rytualna, gdyż jej wynik od wieków znany i przesądzony.
Oto Demeter przygotowuje świat na powrót córki z krainy cieni, która będzie radować oczy jej swym widokiem, dopóki jesienią nie odejdzie do Hadesa. A może to radość powoduje, że świat tylko wygląda inaczej, a w rzeczywistości ciągle jest taki sam - wcale nie wraca do życia ? Może w ogóle go nie ma, może to tylko gra wyobraźni bogów ? Ale, nawet jeśli to tylko, albo zwłaszcza, bezpośredni kontakt boskiej i ludzkiej wyobraźni - coś na kształt "matrioszki" lub "Print Gallery" Escher'a, to warto nawiązać bliższy kontakt.
Uch ! Niecała godzina wędrówki, a jestem zmęczony, jak górnik po szychcie. Nie może być to sprawa tylko wyobraźni, chyba że biblijna wyrocznia o trudzie i znoju we wszystkich moich poczynaniach też jej dotyczy. Siądę sobie na tym kamieniu przy rozstaju dróg, może pojawi się ktoś z kim będę mógł pogawędzić.
O wilku mowa: Oto dwie dziewczyny w kolorowych kapeluszach: czerwonym i zielonym żwawo maszerują. Tak, Czerwony Kapturek i jego przyjaciółka; w takim razie mi pozostaje rola wilka. Lecz trzeba by jakąś owczą skórę przywdziać na początek. Zdaje się, że pobłądziły; wstaję i podchodzę do nich.
- Wybaczcie, że przeszkodzę, ale Czerwony Kapturek ma rację: - uśmiechając się skinieniem głowy witam dziewczyny - droga na prawo wiedzie do wyciągu; na lewo, prowadzi do schroniska. -Zdaje się, że określenie: Czerwony Kapturek spodobało się dziewczynom.
- A nie mówiłam ? - dumnie kończy Czerwony Kapturek.
- Też idę w tę stronę, jeśli pozwolicie, zaprowadzę was ?
- Ależ wilku, w bajce jest inaczej. Oj (!) chyba nie taki zielony ten Zielony Kapturek.
- Jak to inaczej ?! - udaję oburzenie - Od wieków jestem w tej bajce, więc nie możliwe bym się mylił. - I odwzajemniam uśmiech Bodyguard'owi.
- Ależ tak, drogi Wilku ! - kontynuuje dziewczyna, nie dając sprowadzić się na manowce. - Teraz powinieneś nas zostawić i ruszyć krótszą drogą do babci, by ją pożreć.
- Tylko jak to zrobić, przecież jesteśmy w parku, a tu nie wolno schodzić ze szlaku ? Ech Kobietko, myślisz, że nic ci się nie stanie, bo znasz tę bajkę, a tu przecież chodzi o polowanie, to znaczy, o morał - poprawiam się sam w myślach.
- Ach, biedaczysko ! - wzdycha Kapturek - Chodź więc z nami.
- Opowiedzcie, jak to było, waszym zdaniem, z Czerwonym Kapturkiem - to mówiąc ruszam w górę szlaku.
- Drogi Wilku, - zaczyna koleżanka Czerwonego Kapturka. Co ona tak z tym "drogi wilku" ? A może wyczuwa, że niespodziewanie znalazły się na "drodze wilka" ? - babcia mieszka w chatce na uboczu.
- Na uboczu - przerywam jej zadowolony - a powiedzcie mi, czemu to babcia mieszka sama i na uboczu, jeśli nie po to by ją jakiś wilk pożarł ? - zauważam z przekąsem, pomny uwagi jaką mi poczyniono.
- Nie wiem - odpowiada rozbrajająco, zaskoczona pytaniem dziewczyna.
- Mój pradziad, stare poczciwe wilczysko, opowiadał o walecznym ludzie, lecz o okrutnych zwyczajach, który zostawiał w górach kalekie dzieci i niedołężnych starców, by tam dokończyli żywota.
- Ta bajka kończy się dobrze ! - szybko i stanowczo zapewnia Czerwona Czapeczka.
- Jeśli ktoś wierzy w bajki. He, he - uśmiecham się cynicznie, czując jak wilcza natura bierze górę.
- Co masz na myśli ?! - pyta Czerwony Kapturek.
- Weźmy na przykład Czerwonego Kapturka: Czemu po rozmowie z wilkiem nie idzie prosto do babci, tylko zbiera kwiatuszki ? Może na pogrzeb ... ? - dodaję po chwili błyskając kłem.
- Oj wilku jesteś niesmaczny ! - oburza się Kapturek.
- Ja, nie smaczny ?!
- Tu naprawdę wszystko dobrze się kończy - szybko powtarza Kapturek, jakby chciał zakryć słowa, przed chwilą wypowiedziane. Co ja słyszę: Ktoś tu mówi o jedzeniu ! - Poza tym Czerwony Kapturek też został zjedzony przez wilka - dodaje kapturek.
- Tak, wilk od czarnej roboty... Tylko, gdzie on się ukrywa ? A wracając do bajki: co dalej ?
- Kluczysz wilku po tej bajce tam i z powrotem, że już sama nie wiem, w którym miejscu jesteśmy. Jeszcze mnie nie pytałeś: Co niosę w tym koszyku do babci ?
- Co niesiesz w tym koszyku do babci ?
- Poczęstunek.
- Jaki ?
- Dzisiaj wino i chleb. Ale różnie bywa: czasem placek innym razem masło.
- Hmm - zamyślam się. - Jakiś płyn i coś stałego. Założę się, że wino jest czerwone.
- Tak, ale czasem niosę kompot. Z wiśni - dodaje. - Uważasz, że składam babci ofiarę ? - pyta po chwili Czerwona Czapeczka.
- Jaką ofiarę ?
- A co ? Myślisz, że chcę przekupić babcię ? - pyta oburzony Kapturek.
- Do głowy by mi nie przyszło ! - stanowczo zaprzeczam. - Powiedzmy, że nawet nie wypada, tak za frajer od babci dowiadywać się różności.
- No dobrze, pozostańmy lepiej przy ofierze, to lepiej brzmi - stwierdza Kapturek.
- A z czego ta ofiara ? - drążę temat.
- No chyba nie ze mnie ?! - odpowiada bez namysłu Kapturek.
- Ok ! - Szybko uspokajam wzburzenie Czerwonego Kapturka. - A po co Ty w ogóle idziesz do babci, Czerwony Kapturku ?
- Bardzo lubię swoją babcię: z nią mogę porozmawiać o sprawach ważnych, o których nie rozmawiam z rodzicami, którzy na co dzień nie mają czasu. I nie mogę tego znieść, że takie przebrzydłe wilczysko zje moją babcię ! - kończy rozgniewany Kapturek.
- Pozwolę sobie zwrócić Twoją uwagę Kapturku na pewne niuanse: Po pierwsze: to Twoja babcia sama mnie wpuszcza do swojego domu. Po drugie: spotykając Cię w lesie, nie rzucam się na Ciebie, lecz czekam spokojnie, aż sama przyjdziesz do mnie; że tak powiem: Wszystko w swoim czasie.
- Och, już nie mogę się doczekać, kiedy zjawi się myśliwy i zastrzelić wilka. Ciebie ! - wskazuje na mnie, przychodzący z odsieczą Zielony Kapturek. - Nie dość, że pożerasz bezbronne, samotne kobiety, to jeszcze chcesz, by myślały, że to ich wina.
- Niech zastrzeli, - podchwyciłem - skończą się moje cierpienia.
- Niestety nie zastrzeli: wtedy byśmy obie z babcią zginęły - wyjaśnia Kapturek. On tylko rozetnie ci brzuch, a ja nałożę ci do niego kamieni. Ale wiesz drogi wilku - dodaje po chwili - zastanawiam się: dlaczego Czerwony Kapturek nie rozpoznał w babci wilka ? To znaczy nie rozpoznał wilka ?! - szybko poprawia się Czerwony Kapelusik.
- Ha ! Ha, ha ! Tu Cię mam Czerwony Kapturku: "Czym skorupka za młodu...". Pewnie powiesz, że tę bajkę, na pewno napisał mężczyzna, a przeze mnie, wilka, przemawia teraz męska ... Ale, może właśnie do tego był potrzebny myśliwy, który jakoś nie miał tego problemu co Kapturek i jego babcia, a nawet potrafił im pomóc. Zauważ jedna, że nie było mu ze mną tak łatwo: musiał mnie zaskoczyć w osobliwym miejscu i stanie.
- Ale wilk pożera kapturka nagle. - usprawiedliwia się Kapturek.
- Raczej nagłymi kęsami. Ale założę się, że nagle, to Kapturek sobie uświadamia, iż został pożarty, ale dopiero, gdy go myśliwy wyciągnął z wilka.
- Powiedziałeś też wilku: "Czym skorupka za młodu nasiąknie ..." Czyżbym była taka sama ? - pyta ze zdziwieniem.
- Albo: "Niedaleko pada jabłko od jabłoni." No cóż ... - lecz tu przerywa mi Czerwony Kapturek.
- Wiem: Babcia jest jak ukryta w lesie grota z kosztownościami - nigdy nie wiadomo czy już wszystkie skarby zostały wydobyte, czy są jeszcze ukryte w zakamarkach, a przez to tym bardziej trzeba ją zasypać, by nie dostały się innym - kończy smutnie Kapturek.
- Skoro tak sobie bajki opowiadamy, to słyszałem też historyjkę o skorpionie, który chciał przeprawić się na drugi brzeg rzeki, lecz nie umiał pływać. Prosił zatem wielbłąda o pomoc. Gdy byli już po drugiej stronie, skorpion wbił wielbłądowi jadowity kolec. Wielbłąd zdziwiony pyta: "To tak okazujesz wdzięczność ?" "Ależ jestem Ci wdzięczny !" odpowiada skorpion. "To czemu mnie zabijasz ?" pyta wielbłąd. "Jestem skorpionem." słyszy w odpowiedzi.
- A my ludźmi z odrobiną wilczej natury - puentuje Czerwony Kapturek i dodaje - Człowiek człowiekowi wilkiem. I chodź nie zdajemy sobie z tego sprawy, to wzajemnie polujemy na siebie.
- Ale to okrutne - stwierdza Zielony Kapturek, lecz bez przekonania.
- Wilk nie zabija dla zabawy, ale żeby przeżyć - zauważam.
- Ale to nie wynika z jego mądrości - ripostuje Zielona Czapeczka - on jest po prostu głupi.
- Tak, prawda: człowiek jest mądrzejszy: odkrył, że by zabijać, wcale nie trzeba być głodnym, wystarczy idea, może to być nawet obrona świętej wiary ... A zabijanie dla pożywienia, jest okrutne - zwierzęce. Tylko czy aby to właśnie nie jest polowaniem żeby przeżyć, tylko kogoś bardzo mocno i głęboko przestraszonego ?
- Kapturek: ukrycie, czerwony: krew - dziewczyna zdejmuje czerwony kapelusik i obraca go w dłoniach - po prostu ukryta, a jednocześnie na widoku, żądza mordu ! Tak, najciemniej pod latarnią.
- Mój wspomniany już pradziad opowiadał też o pewnym bogu, owego ludu, który to bóg zjadał swe dzieci. Były to, notabene, złote czasy ludzkości. Ale raz żona oszukała go, podając mu zamiast dziecka kamień. I założę się, że od tego czasu wszystko się zaczęło.
- Chcesz powiedzieć, że nasi przodkowie zaczęli oszukiwać swe żądze ? - pyta Zielony Kapelusik - To by było optymistyczne.
- Może to coś więcej niż tylko żądze, może taka poprostu jest nasza natura ?
- Nie mówiłam, że ta bajka dobrze się kończy. - przypomina, jak zwykle zadowolona, Czerwona Czapeczka.
- I tak, i nie.
- A ty co znowu ? - niecierpliwi się Zielona Czapeczka.
- Zapewniam Was: Żadna przyjemność biegać po lesie z kamieniami w brzuchu. Nawet jeśli dzięki temu, lub według innej legendy dosłownie z nich, powstają ludzie.
- Ten wilk z kamieniami w brzuchu to takie: dwa w jednym - zauważa Czerwony Kapturek. - I choć nie najlepiej zgrana to para, tacy jesteśmy - konkluduje.
- Ale czemu myśliwy wyciąga babcię i kapturka, a gdzie jakiś chłopiec, mężczyzna ? - pyta Czerwony Kapturek.
- Ha ! Cieszę się, że to zauważyłeś C z e r w o n y K a p t u r k u . O ! już widać schronisko !
Ostatnie metry pokonujemy w milczeniu, przyglądając się jedynie naszej drodze.
- Nie wejdziesz ? - pyta Czerwony Kapturek, widząc, że nie kwapię się z wejściem.
- Zapraszacie wilka do domu - zauważam. - Co z tego wyniknie ?!
- Zobaczymy - odpowiada Czerwony Kapturek.
Czyżbym miał zostać domowym psiakiem ?!!
Zbigniew Dudek |