Z proza jest odrobine inaczej, niz z poezja. Wlasciwie jest zupelnie inaczej. Jesli w poezji zarliwosc spontanicznych uczuc i plytki oglad wlasciwy mlodemu wiekowi mozna jakos pokryc oryginalnoscia matafor i przypadkowa celnoscia skrotow, tak proza nie toleruje amatorszczyzny i podaje nam niedostatki umiejetnosci autora jak na dloni. W prozie jest czas i miejsce na zbudowanie historii. I to musi byc historia, z krwi i kosci, nie strzep i nie skrawek, nie wydumana, "zatrzymana w kadrze" ulotna chwila, tylko ciag wydarzan, spostrzezen, mysli i dialogow ukladajacy sie w piekna calosc.
Z tego punktu widzenia moje czytanie poddawanej ocenie prozy nie nalezalo do
najprzyjemniejszych. Marrat ma nawet ogolne pojecie, czy tez wyczucie
techniki prozatorskiej, ale uproszczenia jakich sie dopuszcza tudziez liczne
kiksy w postaci fatalnie brzmiacych zwrotow pwoduja, ze zainteresowanie
rozwijajaca sie akcje zostaje przytlumione zrezygnowanymi westchnieniami i
bolesnym marszczeniem czola. Oczywiscie przez to rysowane przez niego
postacie dostaja jakiejs paskudnej charakterologicznej wysypki i wszystko
nie brzmi tak, jak bysmy sobie tego zyczyli. Szkoda. Tekst wymaga dluzszej
pracy i dokladnego przejrzenia linijka po linijce. Ale kto to ma zrobic?
Od
To dobre opowiadanie.
Początkowo raziły takie wstawki jak te:
"To paranoja - ludzie zabijają bo nienawidzą, zabijają też bo kochają. Zwierzęta nie mają tego problemu - albo żyją w zgodzie, albo zabijają dla pożywienia. Jedynie modliszki są wyjątkiem. Może jeszcze jakieś inne stworzenia, ale to rozważania dla zawodowych zoologów."
"To takie zabawne. Przez całą zimę ludzie marzą o ciepłym słońcu, a co roku, gdy nadejdzie lato, zaczynają narzekać na wysoką temperaturę. Do lata było jeszcze daleko, ale akurat nadeszła fala upałów, które od kilkunastu lat pojawiały się wiosną. Podobno to rezultat zmian klimatycznych, ale któż to może wiedzieć?"
"Na większość ludzi zieleń drzew działa kojąco - łagodzi obyczaje"
"To tylko życie i nie należy się temu dziwić."
Czyli w stylu: takie jest życie. Jednak końcówka, w której bohater zostaje ujawniony jako morderca, w pewein sposób usprawiedliwia je. Pasują one do obrazu psychodelika, a nie pasowały do obrazu normalnego faceta zakochanego w pięknej, przypadkowo poznanej kobiecie.
Podobał mi się opis pieszczot. Napisany umiejętnie :-)
W opowiadaniu kilka niedopracowanych fragmentów jak choćby powtórzenie "poczuła" w zdaniu:
"Kiedy poczuła jego rękę na swoim brzuchu, poczuła jak naprężają się jej sutki."
Samo przejście od miłosnego uniesienia dwojga przypadkowych kochanków, do aktu morderstwa także nie jest idealne. Trzy gwiazdki, tekst, trzy gwiazdki... To za mało, poza tym przejście nie jest płynne.
Ocena 4,5.
Na wstępie napiszę, że zupełnie nie wiem jak oceniać prozę. Gdy biorę jakąś książkę do ręki to albo mnie wciągnie, albo zupełnie nie jest godna uwagi i odkładam na półkę. Twoje opowiadanie zaliczam do tej pierwszej kategorii odbioru. Na początku myślałam, że napisałeś coś w rodzaju harleqina i byłam szczerze powiedziawszy przygotowana na tzw. happy end.... a tu niespodzianka... trochę mi żal, jednak lubię szczęśliwe zakończenia.
Choć z drugiej strony właśnie takie zakończenie sprawiło, że mój odbiór Twojego utworu jest pozytywny. Przeczytałam z zainteresowaniem i ciekawa jestem co też stanie się dalej. Myślę, że mógłby to być pierwszy rozdział całkiem dobrego kryminału psychologicznego.
pozdrawiam
Honorata
Istnieją teraz (A.D. 1999) możliwości nabycia tygodników, w których
znalazłoby się miejsce na tego
typu opowiadania. Można nawet zarobić parę groszy. Mam nadzieję, że
Autor nie zinterpretuje tych uwag, jako
złośliwości. Po dopracowaniu warsztatu (rozwijanie opisów na siłę,
wątpliwej jakości monologi wewnętrzne)
i przy podobnych konceptach (ale ile ich może być...) - powodzenie
w tym nurcie działalności zagwarantowane.
Dla wielu osób wydarzenia "9 i 1/2 tygodnia" (z nieco mocniejszym zakończeniem)
- mogą stać się kultowe.
Tylko po co?
Tomasz Warzyński