Gler i jego teksty

Gler przysyła swoje teksty z Gdańska, o sobie samym pisze niechętnie: Chcialbym jakas notke o sobie ale nic nie przychodzi mi do glowy. Oczywiscie zawsze moge podac swoje dane z dowodu np. wysoki, zielone, nie ma, itp ale to jest nieciekawe. Z innych informacji o mnie to studiuje na kirunku ktory mnie w ogole nie rusza za to pozwala mi nie isc do wojska!!! Poza tym jestem malym, szarym czlowieczkiem siadajacym zawsze w najciemniejszym kacie pokoju. Najwieksze osiagniecie : tanczylem kiedys nago w deszczu (ale to sie chyba nie nadaje)          .... i to by bylo na tyle.E-mail autora: gler@ue.eti.pg.gda.pl.

* * *

nie bój się
to nieuniknione
zamknij oczy
nie walcz z tym
pamiętasz działo się tak ze wszystkimi których kochałeś
więc przestań się bać
to już koniec
czas umierać




* * *

nie wiem
idź tą droga
niezbaczaj
uważaj na ostrza kamieni
rzucanych tu podmuchem słowa
trzymaj się linii na środku
ona zaprowadzi cię do muru
Muru płaczu i żalu nad samym sobą
uroń łzę i powiedz że lepiej by to się nie stało

Więcej ?!
Po co!!



* * *

oduczyłem się patrzeć na świat oczami dziecka
spoglądam nań z lękiem
używam kolorowych szkiełek
popadam w senne marzenia
nie dostrzegam piękna
jest tylko nieskalana pustka
zakopuję żywych i umarłych
każdego dnia wymawiając słowa bez znaczenia
i zapominając to czegom się nauczył

milczę w obronie niesłusznie krzywdzonych

nie lubię trwać w bezruchu
chciałbym poruszać się wraz z ziemię
tańczyć w płomieniach słońca
i patrzeć jak księżyc znika z widoku

nauczyłem się pisać
bo oduczyłem się mówić



* * *

brzydki człowiek powiedział, że jestem brzydki
zaśmiałem mu się w twarz
odszedł z bólem w ciemnych oczach
wróciłem w objęcia domu
traciłem dzień         rzeczy nieważne       niedobre
i brzydki człowiek który dojrzał brud na mojej duszy
kurz świadczący o dawnym jej nie używaniu
odszedłem ze łzami w sen



* * *

co widzisz gdy śpię
wszystkie te stracone chwile
brązowo – czarne zachody
pomarańczowe wschody
dźwięki muzyki

co widzisz gdy śnię
tańczących w blasku księżyca
śpiewających przy ogniskach
bawiących się
co widzisz

spójrz na mnie

dotknij mej ręki
cichutko zanuć
i daj mi się obudzić



* * *

i przyszła wiosna
zaczął padać śnieg
zrobiło się zimno
dzieci wyległy lepić bałwana

i przyszło lato
śnieg wciąż padał
było zimno
dzieci wróciły do domów znudzone bielą
dorośli się martwili

...

i przyszła pora
śnieg zimno
głodne dzieci wołały rodziców których białe kości utonęły w bieli śniegu



* * *

pan z długą brodą wykrzyczał : MUZYKA !!!
zagrzmiało
obudził się pan siedzący koło pani
ktoś wysprzątał parkiet
rozpoczął się bal
nikt się nie bawi
wczoraj wyjechali ostatni żywi
pan siedzący koło pani nie umie tańczyć
...za to pije
dużo i szybko



* * *

mogę zatańczyć ale postoję
mogę powiedzieć ale pozostanę milczący
mogę iść ale usiądę
mogę trwać ale zniknę

wiele lat temu nie wiadomo skąd zniknął duży chłopiec
nie istniał naprawdę
był ale jakby go nie było
powietrzem trawiony powietrzem nazwany
dużo widział wiele zapomniał

mogłem polecieć lecz trwałem jak kamień
mogłem zobaczyć ale zamknąłem oczy
mogłem otworzyć lecz wolałem nic nie robić
mogłem móc ale pomyślałem po co

pojawił się znowu
w miejscu snu kota
bez wiary z nadzieją bez troski i bólu
chciał ale czas nie pozwolił
zapomniał
zaszczuty w domu

chciałbym usłyszeć więc zakryję uszy
chciałbym popłynąć więc schowam się w górach
chciałbym tratować więc będę dobry
chciałbym być więc spadnę w czeluści

co będzie dalej konie dopisze historia
poczekam
puste miejsce dla czasu zdarzenia i duszy
czuj pustkę mej twarzy
zapomnij boś tego wart



* * *

mogącym się śmiać
zazdroszczę
mogącym tańczyć zazdroszczę
zazdroszczę
umiejącym latać
zazdroszczę
umiejącym rozmawiać
zazdroszczę
zazdroszczących
wyśmiewam

* * *

nawyk kochania pozostał pomimo kolców drogi
szosa – moja mała droga życia
chciałbym aby było tak jak dawniej
w dzień przed tym...

minuta następna przynosi ulgę
znów jestem gotowy do radości
bo nawyk kochania pozostał



* * *

widzę ciemnego stwora
martwego już
przykrytego cieniem
nie rusza już swymi odnóżami
nie pije krwi
nie straszy
chociaż szkoda ...
brak mi jego dźwięków
brak mi lęku przed nim

ma własną trumnę
do najbliższej ścianki ma 2 metry
inne są odleglejsze
dzielę z nim trumnę
pozwolił mi
gaszę mu i zapalam światło



* * *

ludzie się chowają
na ulicy
stoją skromnie
przytuleni do krawężników
skryci w zakamarkach latarni
zawsze blisko ścian
w domu

w wygodnych fotelach
otuleni kocami
zamykają okna
zaciągają kotary
w sobie
cisi spokojni
tłumiący
gotowi wybuchnąć
czekają



* * *

nie umiem uwierzyć że ...

...istnieje szczęście
a przecież tv pokazuje że jest
...jest światłość
skoro tylu ludzi wierzy...
miliony są opinią nie mogą się mylić
...jest coś potem
bo przecież niczego nie ma teraz
... to już koniec
a jednak



Teksty pochodzą ze strony 5000słów.
Prawa autora tekstu zastrzeżone.