Na początku był walc. Tak rozpoczęło się wszystko na długo zanim wstał pierwszy dzień. A taniec ten był piękniejszy niż wszystko. Zaczął się przed wszystkim i zanim wszystko znowu miało się skończyć, Oni znowu mieli zatańczyć. Mieli zatańczyć po mistrzowsku. Mieli zatańczyć tak jak u początku wszystkiego. Tak jak wtedy, gdy rytm wygrywał im kobziarz u bram świtu...
Tańczyli zapamiętale i wytrwale. I nie istniało dla nich nic. Jeszcze nic nie istniało. Dopiero mieli go wytańczyć. Mieli wytańczyć świat. I tańczyli. I tworzyli świat. Wirowali w tańcu i odkrywali się przed sobą. Wokół rozbrzmiewał budzący się powoli do życia świat. Jeszcze go nie widzieli. Jeszcze drżeli w niepewności. Jeszcze czekali na nowy, kolejny takt, co światu niósł nowe życie. Ale oni o tym nie wiedzieli. Widzieli tylko swe splątane ciała. Czuli się każdym zmysłem. Gubili się w przypuszczeniach i domysłach. Brodzili w pomysłach. Odnajdywali rytm tylko po to, by jak najszybciej go zgubić. By odnaleźć swój własny rytm. W nim było zapamiętanie i zapomnienie. W nim była pycha i pokora. Z niego płynęło światło i sączył się mrok. W tańcu, rytmie, dźwięku i odgłosie bosych stóp goniących się po nagim parkiecie odnajdywali siebie. A niczego więcej nie potrzebowali. Byli przecież Bogiem i Boginią. A w dole pod nimi z chmur wyłaniał się powoli świat. Rósł pomimo ich niewiedzy po to, by ruszyć w swój własny taniec. Świat był tańcem. Szelest ich kroków tworzył szemranie górskich strumieni. On unosił ją bezsilną dla siebie bezwolnego wysoko w górę. W dole wyrastał łańcuch górski i delikatna, choć dumna, nie odkryta przełęcz. Kłaniali się przed sobą nie mogąc znieść własnego blasku. Spod ich stóp, do świata spływała tęcza barw. Tworzyła wzór światła na strunie deszczu, który budził do życia leniwych. Rwali się w tańcu i umierali z wycieńczenia, a nie umieli przestać. Taniec ich tworzył. Trwali dzięki temu walcowi. Pisali nuty. I wciąż tańczyli. Nad głowami tańczyła pewność, pewność przeznaczenia, pewność i wiara w ten taniec. Bo taniec dawał życie.
Pod nimi wstawał dzień. Z jego łez zmęczenia, wyczerpania, rozkoszy i ufności urodziła się kobieta. Z jej śmiechu, wdzięczności, zapamiętania i zapatrzenia w chwilę, co przecież miała trwać wiecznie, obudził się mężczyzna. Obudził ich dwoje lekki wiatr. Wstali i zapragnęli tańczyć. Nie znali swych stwórców. Nie musieli. Już znali taniec. I tańczyli pięknie, prawie tak pięknie, jak ich Bogowie.
I nadszedł dzień siódmy. I w górze coś się skończyło. Umilkła nagle muzyka. Kobziarz urwał w pół taktu. Znikł w bramie, przez którą kiedyś wlał się do ich melodii świt. Teraz widzieli tylko mrok. A potem przyszli Tamci i podziękowali im. Kazali im zejść ze sceny. Musieli użyć siły. Tancerze nie chcieli przestać tańczyć, choć już umilkła muzyka. Nie było nic. Zostały tylko ich bose stopy. Ale nie pozwolili. Siłą zwlekli ich z parkietu. Czas się skończył. Przyszedł zmierzch Boga i Bogini. Zmierzch Stwórców. I rozdzielili ich. I zostali sami. Nie mogło już być tańca. Nie pozwolili im się nawet pożegnać...
Ale wytańczyli świat. I wytańczyli mężczyznę i kobietę. A ci tańczyli swój nowy taniec. Tańczyli taniec swoich Bogów. Tańczyli dla nich. Tańczyli teraz oni. Tańczyli najpiękniejszy walc świata. A świat trwał. Trwał, bo oni tańczyli. I tańczyli dla nich. Tańczyli po to, aby ich Bóg i Bogini znowu mogli zatańczyć. I kiedy już się zmęczą, Tamci znowu przyjdą. I pozwolą znowu zatańczyć tym, od których wszystko się zaczęło. I znowu będą razem. Stary Bóg i młoda Bogini odżyją w tańcu. I zatańczą najpiękniejszy walc świata. I znowu stworzą świat. I znowu wszystko zacznie się od nowa. Bo oni znowu będą chcieli tańczyć. Zatańczą najpiękniejszy walc świata. Zatańczą dla Ciebie i dla mnie. Zatańczą dla nas, choć nigdy się o nas nie dowiedzą. A my podziękujemy im kiedyś tańcem. Melodię grać nam będzie kobziarz u bram nowego świtu. Zatańczymy dla nich, choć nigdy nie będziemy ich znali. Ale zatańczymy. Właśnie dlatego. Dlatego że to jest najpiękniejszy taniec świata...
Kamienna Góra, 5/5/99
Opinie jurorów na temat powyższego tekstu znajdują się tutaj.
Tekst pochodzi ze strony http://www.5000slow.w3.pl.
Prawa autora tekstu zastrzeżone