Oddaję głos autorowi: "Bajki i ..." to bardzo luźne, krótkie formy zupełnie ze sobą nie powiązane - jest to początek wiekszej całości. Dłuższa forma to jedno z moich opowiadań (to było prezentem na urodziny kumpla). Mam 24 lata, płeć męska. Kontakt z autorem: chris@idg.com.pl.
Dla stałego bywalca Andrzeja Banasiaka,
SEKS, KREW I NAWET GÓWNO
O piątej zawsze można zająć którąś z dwóch sof w Drink Barze. W dni powszednie taka szansa zdarza się czasem nawet do wpół do siódmej. Co prawda rzadko, ale jednak się zdarza. W całej jebanej stolicy (ha - stolica) nie ma wygodniejszych miejsc do wysączenia browaru.
Więc mamy sofę czarną i czerwoną. Czarna jest wygodniejsza, skórzana, miękka - kurewsko wygodna. Ale siedzi się na niej tyłem do wszystkich. To może wkurwiać. Tym bardziej, że z czarnej sofy można obserwować jedynie kilku gości i ohydny metalowy płot, który widać przez przeszklone drzwi. Ten płot przyprawia człowieka o mdłości. Zwyczajnie rzygać się chce. Dlaczego nie zasłonią tych drzwi dyktą? Po co ma być widać Wspólną - ulicę, na której pierwszy raz zobaczyłem prostytutkę. Zwyczajną, starą, steraną kurwę, tak grubą i odrażającą, że tylko węglarze mogą ją jeszcze ruchać. Z tymi węglarzami to przesada. Czy są jeszcze w ogóle węglarze? Albo szmaciarze? Znaczy ci, co kiedyś powozili końmi wozy pełne brudów i wydzierali się wniebogłosy: Szmaaaaty, buuutelki, szmaaaaaty ...! Jak już ich nie ma, to kto te kurwy pierdoli? No, kto, kurwa, pierdoli jeszcze takie stare jędze? Odpowiedział mi kiedyś kumpel. Ruchają je takie same pasztety i alkoholicy jak one same. No tak, pełno tych zasrańców. Zasrańców, którymi sami się pewnie kiedy? staniemy.
Druga, czerwona sofa nie jest tak wygodna jak ta czarna, skórzana. Ale też niczego sobie. Ma lepszą lokalizację i jest najlepszym miejscem do siedzenia w Drink Barze. Widać stąd wszystkie dupy i też fagasów, którzy uwijają się jak w ukropie, żeby im wsadzić. Uwijać się jak w ukropie można na różne sposoby. Nawet zblazowany pseudoartysta, ze swoją piękną gębą, też uwija się jak w ukropie. To właśnie jego sposób na ufryzowane lole. Luz, luz, mam wszystko w dupie, bo jestem wyjątkowy. Rzygać się chce na takich skurwysynów. Ale Drink Bar to najlepsza knajpa w mieście - no, przynajmniej w centrum. Więc nauczyłem się znosić tę awangardę stolicy.
Czerwona sofa to rzeczywiście świetna pozycja. Ale przecież macie to w dupie. Czekacie na jakieś zabójstwo albo porządne rżnięcie. Inaczej nie będziecie dalej czytać. Tylko krew i sperma są w stanie utrzymać czytelników przy lekturze. No dobra, doczekaliście się. Sram na was i walę konia. A jak się komuś nie podoba, to niech się wali na ryj - ale tak, żeby sobie wszystkie zęby powybijał. Macie więc pieprzenie, krew, a nawet gówno. A teraz spierdalać.
Razu pewnego Czerwony Kapturek zamiast Wilka spotkał na swojej drodze do babci żabę. Niezbyt starą, niezbyt młodą, Ropuchę w średnim wieku. Pół życia za nią, drugie pół przed - czas zatem dobry, aby jeszcze coś w życiu zmienić. Postanowiła więc Ropucha w średnim wieku, że zastąpi Wilka w bajce o Czerwonym Kapturku. Co prawda będzie miała kłopoty z pożarciem babci i Kapturka. Ale za to od teraz to Wilka będzie obśliniał ten ohydny Królewicz. I właśnie o to chodzi.
Chuj mu w dupę, powiedział swego czasu Gruby Bolek, mając na myśli Rysia z sąsiedniej wsi. Rysio tak brzydko obrażony, powziął zamysł ujebania siekierą Grubego Bolka. A rzecz cała poszła o to, że Gruby Bolek, również Głupim zwany, powtórzył głośno za pewną Blondyną obiegową opinię o Rysiu.
Swego czasu żył sobie w lesie pewien Muchomor. Duży, czerwony, trujący - cholerny skurwysyn. Bali się go wszyscy mieszkańcy tego lasu. Aż tu razu pewnego znaleziono go powieszonego.
Pewna Blond chciała męża. Na studia zaczęła uczęszczać. A tam każdy chytry student wsadzał jej chuja w dupę.
Każdy kto ma chociaż cień szansy na beatyfikację, powinien najpierw zastanowić się nad sensem swojego życia w świętości, zanim będzie już za późno.
Kiedyś, dawno, dawno temu żyła sobie stara ropucha, która łudziła się nadzieją, że z pewnością jest powabną księżniczką, ale nie odnalazł jej do tej pory żaden książę. Ropucha nie wzięła pod uwagę tego, iż na świecie jest tysiąc, a może i znacznie więcej starych ropuch myślących identycznie.
Gówno żyje swoim gównianym życiem. I to nieprawda, że Gówno to tylko zwykłe gówno. Ono też ma swoje marzenia, słabostki, wzloty i upadki. Spotyka się takie Gówna na każdym rogu. A to koleś z wydziału, dupa, którą się posunęło na imprezie, czy też ciocia z miasta Łódź, bądź też Szczecina. Wszystko jedno.
Sylwester będąc niespecjalnie bystrym maklerem giełdowym, postanowił przeprowadzić największą operację finansową w swoim życiu. Zaraz po Sylwestrze, Sylwester poszedł więc do biura i za mamonę najważniejszego klienta nakupił trzy miliardy baloników na następnego Sylwestra. Może Sylwester nie był zbyt bystry, ale na balonikach zarobił, bo następny Sylwester był 2000-tysięczny.
Poniedziałek w krainie Pingwinów był dniem ostatnim, a nie pierwszym jak u ludzi. Cóż, Pingwiny też ludzie i coś od życia im się należy.
Raz pewien młody kobieciarz powziął decyzję zdobycia pewnej młodej kobitki, o wcale nie najlepszej reputacji w środowisku panienek z dobrych domów. Nie była ona jednak (młoda kobitka, nie reputacja), jak to wynika z kontekstu, zwyczajną kurwą. Była Kurwą Wysysającą. A Kurwa Wysysająca to taka, która nie da dupy nikomu wysysając tym sposobem życie z młodych kobieciarzy. Młody kobieciarz postanowił jednak zdobyć tę Kurwę Wysysającą, ale padł na placu boju. Kurwa Wysysająca nadal jest dziewicą.
Teksty pochodzą ze strony 5000słów.
Prawa autora tekstów zastrzeżone