Z cyklu: Pod Gilotyną Słowa

Nihilistyczna exhibicjinistka
córka marnotrawna
kobieta z szyją łabędzią
orędowniczka zakazanych przykazań
idiotka w stalowym berecie mózgu
kucharka retoryki i zielonego groszku
ze spódnic zielonych
w trawie moje ciało
ubiera się jak w salonach Diora
moje ciało wychodzi z okien wystawy
gdy noc woła
pełnią księżycowego talerza ucztą zmysłów
mlaskam ustami przez sen i jestem lunatyczką

Cała jestem w słowach i w milczeniu
słowo jedwabnik wyplata jedwabie
słowo morderca morduje chwile których nie umiem nazwać
poezja wyraża duszę zawieszoną pomiędzy
ramieniem a nogą stołu przy którym zasiadają aniołowie
skrzydlaci ludkowie o twarzach osób które kocham
zwyczajnie i bez metafor
idę dalej roślinka słowopienna

Kiedy byłam małą dziewczynką świat wydawał się taki ogromny
kiedy podrosłam świat wydawał się ogromnie ciekawy
kiedy wyrosłam świat się zredukował
zamknął w kapsułce
nielicznych przyjemności rzadkich gości
wartych stosowności
uścisku dłoni zaprzęgu koni
na cwał stepem myśli niebylejakich
wysuszonych pustynnym słońcem

                                  Aborygenie mądrości
                                               gdzie mam cię szukać

Każdy dzień przynosi mi moje imię rozczłonkowane
zmielone ziarno introspekcji
świeżo mielone jak kawa
unosi swojski aromat
a ja siedzę w kafeterii w oparach papierosa
fame-fatale na emeryturze

Grając w tą piłkę samotnie dzień cały
pocę się i śmierdzę albo wygrywam choć tylko z sobą
potem piłkę jak siekierkę zakopuję
na czas snu w dywanie
a dziki człowiek co mi się przygląda przez okno
nie potrafi mi wybaczyć

26.06.'99 Amsterdam