Kontakt z Grzegorzem: greg@pik-net.pl.
Tak naprawdę to nigdy nie zastanawiam się nad tym, jakie miejsce w mojej rzeczywistości zajmuje sztuka. Nawet wtedy, kiedy po unurzanym w purpurze zachodzie słońca siadam przed klawiaturą fortepianu. Odziana w jedwabną suknię, kładę smukłe palce na rzeźbionych z kości słoniowej klawiszach i od niechcenia wydobywam z instrumentu łagodne dźwięki walczyka Chopina. One tak cudownie kładą się cieniem na melodii nocnej ciszy...
Na melodii samotności.
To dla Niego ta muzyka, którą do późna rozbrzmiewają wieczory pełne oczekiwania, gdy za zasuniętą firanką dogasają gwiazdy, a słowik śpiewa majową kołysankę zakochanych. Pod powiekami wzbierają piekące łzy. Dlaczego nie przychodzi?
Klawisz fortepianu rozśpiewał się fałszywą nutą. Uśpiona ulica wypełnia się echem kroków. Rozpłomieniona zrywam się od fortepianu i niespokojnie poprawiam przed lustrem rozpuszczone włosy. Kręcę się przed szklaną taflą, strzepując z najpiękniejszej jedwabnej sukni niewidoczne pyłki. Ręce drżą ze zdenerwowania. Może On już za chwilę uściśnie moją dłoń i razem odpłyniemy w krainę dostępną tylko dla nas dwojga. A może... na moim serdecznym palcu zalśni złoty pierścionek; może to dziś marzenia się spełnią?...
Pukanie do drzwi - delikatne, jakże delikatne. Niech nikt nie wie. Bezszelestnie przekręcam kluczyk w zamku i wstrzymując oddech, naciskam klamkę.
To On! Potknął się na progu i zamiast wpaść w moje ramiona, boleśnie uderzył twarzą w kant fortepianu. Oszołomiony, nie może podnieść dziwnie bezwładnego ciała z perskiego dywanu. Z mego ściśniętego gardła wydobywa się szept:
- Najdroższy, nic ci się nie stało?
Zamiast odpowiedzi - On podnosi głowę. Długo, bardzo długo patrzę w Jego przekrwione oczy. Gdzie podziała się nienaganna elegancja? Wymięta i ubłocona koszula... poobrywane guziki... ślina powoli cieknąca z kącika ust... roztrzęsione ręce... Musi być ciężko chory!... Znów próbuje się podnieść. Z kieszeni rozdartych spodni wypada nóż sprężynowy.
On otwiera usta, jakby szukał słów godnych wyrazić wszystkie barwy miłości. Nie znalazł!... Z ust, które tyle razy namiętnie całowałam, z nieludzkim jękiem wyrywa się strumień sałatki jarzynowej, nadtrawionych kawałków kiełbasy i kiszonych ogórków. Powietrze alkowy wypełnia ostra woń alkoholu.
Podbiegam do Niego i ocieram Jego twarz rąbkiem jedwabnej sukni. Układam Go wygodnie na naszym łożu i siadam do fortepianu. A On pyta, czy naprawdę nie mam już w domu ani kropli Chopina...
Wreszcie zasypia. Klękam przed nim, biorę Jego głowę w pełne miłości dłonie i czule gładzę zlepione moczem włosy. Jak ja Go kocham!... On jest ze mną, ufa mi, uśmiecha się przez sen... Czego mi więcej trzeba?
Układam się tuż obok Niego i moje palce zaplatają się wokół Jego dłoni. Czuję, jak zbliża się do mnie kojący sen. Jestem tak bezpieczna...
Jakże pełne poezji jest życie!
Aby przeczytać komentarze jurorów dotyczące powyższych tekstów, należy kliknąć tutaj.
Teksty pochodzą ze strony 5000słów.
Prawa autorów wszystkich tekstów na stronach 5000słów zastrzeżone (kopiowanie, publikacja, publiczne odczyty w całości lub fragmentach tylko za zgodą autorów)
Czas utworzenia pliku: piątek, 20 sierpnia 1999 roku. Godzina 17:02:53.