Teksty prozą autora oraz informajcę o nim samym znajdziecie na stronie Teksty Damiana Cielepy.
miasto x
miasto x i chciałoby się powiedzieć
słabo oświetlone ustronne miejsce.
przy stolikach stali lokatorzy,
świeczka oraz piętrzące się stosy
niedopałków w popielniczkach.
naga cała tak...
miasto x
miasto x i salonowe ozdoby błyskotliwie mizdrzące się do roześmianych
dzieci.
na krześle zaspana B. z założoną nogą na nogę i dłonią opartą o brodę.
podchodzę bliżej recytując wiersze mirka G. z przedmową piotra M.
"cześć" mówię lekko się przy tym uśmiechając.
ona w zamian powierza mi swoje tajemnice. "tylko sza, to bardzo małe
miasteczko".
zaraz będzie dwudziesta czwarta zero dwie.
miasto x
egzystencjonalne wynurzenia rafała - dziś są jego urodziny
i szał liczonych siwych kółek wypuszczonych z ust brygidy.
życie aghry dogorywa mówię siorbiąc ostatnie krople żywca.
to jedyna dobra rzecz jaką kiedykolwiek napisałem.
miasto x
w mieście x zostawiłem jedną czarną
bawełnianą skarpetkę, trochę włosów na pierwszym
piętrze i zapach, trochę mniej przemyślanych wypowiedzi
miasto x
Norman Mailer pisze:
"układ rozrodczy to połowa człowieka"
na peronie w Zielonej zostawiłem ręce i cień
ściśle przylegający do spodni
z pochylona głową chciałem doświadczyć odskoczni
"tak, mężczyzna to istota stosunkowa delikatna i krucha"
z życia poety
dobry poeta umarł w butach
uprzednio zjadłwszy dwa jajka po wiedeńsku
dzień wcześniej był u magla
a wieczorem przyjmował suto gości.
siedem
znalazłem sobie kochankę w czarnej sukni
właściwie to ona mnie znalazła
w barze pośród dymu i tłuczonych butelek
tańczyła recytując modne wiersze na stole
miała brudne nogi a pod stołem usta
wreszcie znalazłem sobie kochankę
właściwie to ona mnie znalazła
ikony III
jak słusznie zauważył Marek, my młodopolscy
mamy niedobrą skłonność do szczegółowych opisów
tego co robimy, czego doświadczamy
(dla przykładu)
jarzeniówka nienasycona prądem buczy
w tle telewizyjna wizja tworząca zadziwiający kontrast
z umytymi w lodowej wodzie literatkami
w których białe wino gościło na rozpalonych miłością ustach
(* * *)
pokochaj mnie, mą duszę wzgardzonego poety
a pokażę tobie rozbawione pola Babilonu
pokochaj mnie
a w każdą noc odkrywaj zmierzwione włosy
czerwonymi wargami swych ust
jak to robisz, gdy
oddajesz się bezkresnie, cała
(* * *)
uwielbiam makrele. również ci czytać przez telefon uprzednio
przygotowane wiersze.
"to piękne" zdajesz się mówić wysyłając oddech kablami.
mówisz, że nie wiesz jak będzie. być może pięknie.
jak zawsze palmy, martini w hotelowym łożu
albo w ciemnościach autobusu bezwstydne palce sięgające pod
biustonosz.
Plac Pigal
Nie ma ciebie, wokół panoszy się pustka
przesiąknięta twoim słowem
mrugnięciem firanki
i obrazem obnażonych nóg na balkonie
lubieżnie wystawianych do słońca
prażących się niczym słodka kukurydza
czytająca moją prozę, a zarazem wiersze
przy tym wkładając palce do ust
odchylając do tyłu głowę
Karmię cię zuchwałym rymem sezamowym
i naostrzonymi paznokciami
rysującymi dzikie hieroglify
oraz piaskowe babcie
wylewające się ze sklepów monopolowych
z czerwonym winem w dłoniach
zresztą które zaraz pójdą spać, zniewolone śniąc słodki senny sen
Czas na Króla Rocka
Tataramta
tutaj jest zimno
niczym w obozie koncentracyjnym (24 luty 1943 rok - Oświęcim)
ale bar jak to bar
tylko szkoda, że nie ma tutaj półnagich kelnerek
z dużymi piersiami i pełnymi bilonu saszetkami upiętymi u pasa
barmanem o dużych barach, z obficie obrośnięta klatką piersiowa, na
której
utkwiłaby na moment swój wzrok, jedna z przedstawicielek
miejscowej inteligencji, po czym spojrzałaby na mnie siląc się na
ironiczny uśmieszek
cedząc przez zaciśnięte zęby "kolejka dla wszystkich, kochasiu"
upadając przy tym pod wysokie krzesło baru niczym popiersie Stalina, Lenina i Hitlera
Der Wall
nie mam swojego zdania kiedy
mama wyrzuca przed siebie ramiona
krzykliwie wypowiadając oszczerstwa
nie wiadomo po co, nie wiadomo
dla kogo, a Pan słucha, ale ona
pewnie tego nie wie
że uciekłem do pabu śliniąc się
na widok pończoch i
pożółkłych od nikotyny palców
pewnej, jeszcze nie pięknej nieznajomej
ignorując ją, co zresztą nie jest do mnie
podobne, ale nie unikam jej
lustrujących me wnętrze zadymionych
spojrzeń, może nieświadomie podniecam się
jej wyrachowanym spokojem
z jakim opowiada mi o
swoim życiu seksualnym i
o tym, że mógłbym być jej kochankiem
z zachwytem dopijając trzecie piwo
Ekspozycja stała
wieszam na ścianie obrazy rozpraszające uwagę moich rozmówców
wypuszczających dym z papierosów
w rozwarte oko kufla
groteskowo przy tym dławiąc się śmiechem
wyzwolonym z rozedrganej krtani
językami mieląc chwilowe wznowienie sztuki w tym miejscu
w którym w zeszłym roku demonstracyjnie spalono płótna
wówczas nikomu jeszcze nieznanego artysty Miloszewicza
(* * * )
jakże bardzo chciałbym
teraz
nalać wino, w twe rozwarte kielichy
wpisane w nigdzie jeszcze nie publikowane wiersze
które jak słodycze zapełniają torby
opłacanych przez państwo listonoszy
Świt
na Żoliborzu, w którym jeszcze nigdy nie byłem
rozdajesz podobno całusy niczym kwiaty
jeszcze raz do ciebie piszę
ten list wypchany wierszami
może to coś zmieni
może cię nakłoni...
na Żoliborzu podobno mieszkasz z obcymi panami
którzy panoszą się nosząc pejdżery w kieszeniach
podobno mówisz do nich "kocham cię kochanie"
jednak niestrudzenie czekam na ciebie
co noc odchylając z zaciekawieniem rąbek kotary
na przeciwko twoje okno
czy myślisz czasem o mnie?
nietypowe Haiku cz.1
od 18:00 do 22:06 zastanawiałem się
czy stosownym by było dotknąć
chłodnymi dłońmi twych piersi
a opuszkami palców leciuteńko
stukając po sutkach
ukraść ci portfel i kluczyki do mercedesa.
(28.10.98)
nietypowe Haiku cz.2
kulki rozkoszy o 150 procentowym przybliżeniu
są rozmyte i wyglądają blado.
"zbyt mała rozdzielczość" powiedział cichy obserwator.
A ja tak bardzo chciałem zobaczyć jak z ciebie wyłażą
(29.10.98)
Andrea jpg.
andrei jpg. osobiście nie znam
chociaż w rastrach wygląda dość imponująco
w sześciokrotnym sklonowanym odbiciu.
na stronach WEB-u umieścili z tobą reklamę.
powiedziałem tym co cię znają
że chciałbym się z tobą umówić.
(29.10.98)
Anna i jej wieczorne spacery - cz.2 wierszem
Jak zwykle stałem na balkonie
Kiedy Anna z naprzeciwka
Podeszła do okna i szarpnęła za kotarę.
Podniosłem słuchawkę wykręcając numer
Dwatysiącesześćsetczternaście.
"wpłaciłeś pieniądze na konto" - powiedziała
odparłem, że tak, chociaż kłamałem
Zapaliwszy papierosa włożyłem ręce w męskie kieszenie
Patrząc niewzruszenie przed siebie
Czerwona kotara opadła
Razem z nią mogłem dojeść kolację.
(28.10.98)
Teksty pochodzą ze strony 5000słów
Prawa autora tekstów zastrzeżone.