|
Bardzo
ważny poranek
Pozory mylą
Transakcja
Nigdy nie jest za późno
Od
samotnosci do wampiryzmu
Królicza kontrabanda
Bajka z nielegalnym morałem
Ach te łesterny...
Ochronka
Dwa swiaty
IRC
Ekologia?
Elokwencja
Życie jak poker
Wrażliwy towarzysz
Odsiecz
W cztery oczy
Prezent
Zadzwonił budzik.
- Wstawaj synku -
- Jeszcze chwilę..-
- Proszę cię wstawaj -
- Tato...-
- Musisz wstać. Dzisiaj twój wielki
dzień -
Budzik znowu zadzwonił.
- Jaki dzień ? -
- Zapomniałeś ? Dzisiaj się urodzisz,
Jezusie - powiedział Bóg i wyłączył budzik.
Adam miał dosyć tego, że żaden człowiek
go nie lubił. Wszyscy go unikali, a najchętniej to by go zatłukli. Nikt
nie chciał go wysłuchać, wszyscy mieli gdzieś jego marzenia. On, po kryjomu,
upuszczał im za to krwi. No, a co miał robić. W końcu był komarem.
- Jak masz na imię chłopcze?-
- Krzysiu, proszę pana -
- Gdzie jest twoja mama, Krzysiu -
- Zabita w czasie bombardowania -
- Biedactwo. A kiedy ostatnio jadłeś,
Krzysiu? -
- Nie pamiętam, proszę pana...ale
ja...ja jestem tak strasznie głodny, proszę pana. -
- O nic już nie musisz się martwić,
Krzysiu. No, przestań już płakać -
- Dobrze, proszę pana... -
- Tylko jeszcze podpisz, o tutaj
i zaraz dostaniesz nowe ubranka i ciepłe jedzenie -
- Ale ja,..... ja nie umiem pisać,
proszę pana -
- Cóż, szkoda. Następny proszę! -
- Nie zrozum mnie źle, kochanie. To niefortunne wydarzenie było efektem mojej chwilowej słabości. Również część mojej osobowości, ta odpowiedzialna za to, że wciąż chcę uczyć się czegoś nowego, podstępnie zwiodła mnie ku temu. Rozważyłem to empirycznie i doszedłem do wniosku, że prozaiczność skutków tego zdarzenia nie może się równać ze spektrum nowych doznań intelektualnych jakich mi ono dostarczyło. To jest dla mnie nowe wyzwanie. Konfrontacja moralności z namiętnością. A ja tak kocham wyzwania! -profesor zwyczajny psychologii tłumaczył swojej żonie, dlaczego wczoraj zerżnął 20-letnią asystentkę.
- To kawaleria, jesteśmy uratowani ! - krzyczał Sobieski patrząc na wzgórze wznoszące się zaraz za linią okopów. Szkoda tylko, że na imię miał Józef, i nie wiedział, że od frontu, zaraz za oddziałem piechoty nadciągał niemiecki batalion czołgów.
- Kurwa! Mógłbym cię zabić suko. Rozwalić
ten twój kurewski łeb, a ścierwo wypierdolić psom na pożarcie - wyszeptał
czule
- Więc czemu tego nie zrobisz ? -
zapytała rozbawiona
- ...bo cię kocham...- ryknął groźnie
Zwykły szary królik przekroczył nielegalnie granicę. Przemycił trochę alkoholu i dwóch lewych turystów - świstaki z Austrii. Musieli coś przeskrobać, świergolce, bo interpol ścigał ich listem gończym. Jak to zwykle bywa z szarymi królikami, zaraz chciał wracać. Ale wizę miał tylko w jedną stronę. I już został. Bo tak w ogóle, to jeszcze nikt nie wrócił zza granicy życia i śmierci.
- Ciekawe co robi teraz Wendy - John
zamyślił się wsłuchany w miarowy odgłos pracy silników. - Na pewno bawi
się z Johnem juniorem. Siedzą pewnie na brzegu basenu. Mały zawsze się
śmieje kiedy Wendy wrzuca do wody jego dmuchane zwierzątka. A Mark pewnie
jeszcze śpi. On zawsze był śpiochem. - Zostało 10 sekund, przygotujcie
się - usłyszał głos w słuchawkach. - 3....2.....1.....POSZŁA !!! - Zgodnie
z przepisami 2 sekundy później John przechylił B-29 w lewo. "Enola Gay"
majestatycznie wchodziła na kurs powrotny. Cylindryczny przedmiot, który
kilka sekund wcześniej stał się własnością niczyją, był teraz malutkim
punkcikiem, zupełnie niewidocznym na tle japońskiego miasta. - Śmieszna
nazwa, Hiroshima - przeleciało mu przez głowę - a Mark pewnie jeszcze ciągle
śpi...
Kleofas wstydził się swojego imienia.
Miliardy jego kolegów nazywało się tak fajnie. A jego imię było po prostu
głupie, nawet jak na plemnika. Ale teraz nadeszła długooczekiwana chwila
triumfu. Nikt z jego kolegów nie dotarł do celu, był tylko on i komórka
jajowa. Całkiem z resztą ładna. Już miał przystąpić do rozpoczęcia procesu
zwanego cudem narodzin, kiedy usłyszał - Jezu, Mariolka chyba guma pękła
-. Kleofas wiedział co będzie dalej. Najpierw się pokłócą : Usunąć, nie
nie lepiej nie usuwać,...chociaż wiesz co,....tak masz rację usunąć!. W
międzyczasie on już trochę podrośnie, może nawet będzie już miał malutkie
serduszko? A potem przyjdą Wielkie Szczypce. Wejdą z buciorami w jego ledwo
co zaczęte życie i nie pytając go o zdanie, nawet nie mówiąc dzień dobry,
bardzo starannie wygrzebią go na zewnątrz. - Po co odwlekać co nieuniknione
- pomyślał Kleofas. Chwilę później jego ciało kołysało się bezwładnie.
Powiesił się na własnym ogonku. A tak swoją drogą, ciekawe czy można to
już nazwać samobójstwem?
Facet wyglądał strasznie. Opuchnięty
ryj, podkrążone, świńskie oczka. Na gębie miał taki wredny, cwaniacki uśmieszek.
Facet stał i gapił się na niego jak jakiś debil. Nie mógł dłużej wytrzymać
jego wzroku. Rozpieprzył lustro.
- Nie sądzisz , że to trochę za drogo
-
- Ależ skąd. W cenę wliczona jest
pełna obsługa -
- A ubezpieczenie ? -
- To zależy od klienta. My jesteśmy
od spełniania jego życzeń -
- No, sam nie wiem. Macie jakieś rekomendacje?
-
- Każdy klient jest naszą rekomendacją
-
- No dobrze, więc 150, tak?
- Niestety, ceny zaczynają się od
200 -
- To spierdalaj, znam tańsze kurwy!
- Słuchaj Kaśka. Nie wiem jak zacząć.
Myślę, że najprościej jak powiem wprost. To nie ma sensu, nie pasujemy
do siebie. -
- Ale dlaczego, przecież... -
- Są takie rzeczy, które nigdy do
siebie nie będą pasować. Rozumiesz?
- Nie! -
- A widziałaś kiedyś, żeby pies żył
w zgodzie z kotem, prawnik miał dobre serce, a anestezjolog pracował ?
- Chyba już rozumiem - i rzuciła
się z mostu. On poczuł się tak wrednie, że skoczył za nią. Chwilkę potem
przez most przeszedł kot i pies. Trzymali się pod rękę, palili zielsko
i rozmawiali. Kot niósł pod pachą kodeks karny. Gdy mijali żebraka, który
siedział na skraju drogi, zatrzymali się, a kot wrzucił mu do kapelusza
całą kasę jaką zarobił wyciągając gang Marchewy z kicia. Pies po chwili
namysłu otworzył swój wielgaśny portfel i wysypał z niego 31 zł. Żebrak
popatrzył na niego z politowaniem. -No co - powiedział pies - jestem anestezjologiem.
To cała moja pensja - po złotówce za każdy dzień pracy. Zachuczało, zaszumiało
i żebrak zamienił się w pięknego anioła. Wziął dwóch nowych przyjaciół
pod rękę i razem paląc zielsko, polecieli prosto do nieba. A zachwycone
ryby oglądały to widowisko, przekąszając od czasu do czasu po kawałeczku
Kasi. Więc zamiast rzucić ukochaną, albo siebie z mostu, lepiej zajarać
zielsko - choć to głupi morał po prostu.
- To co, zobaczymy się jutro, kochanie
-
- Oczywiście. Jesteś tak bardzo inteligentny.
Strasznie chciałabym cię poznać bliżej -
- Ja ciebie też. I zobaczysz, na pewno
cię przekonam, że Mann wielokrotnie nawiązywał do Dostojewskiego -
- Już nie mogę się doczekać. Do widzenia.
-
- Do widzenia, kochanie - wyłączył
komputer i przestał się onanizować. A może na odwrót?
- Odpierdol się!-
- ...cisza...
- Spierdalaj kutafonie!
- ...cisza...
- No i co się gapisz pojebie. Mówiłem,
żebyś wypierdalał!
- ...cisza...
- Dobra sam tego chciałeś. Widzisz
co robię, pierdolcu!
- ...cisza...
- Tak, ha ha ha, dobrze ci się wydaje.
Szczam po tobie, frędzlu.
Wstał, zmierzył go wzrokiem i udusił. Bo już nikt by tego nie wytrzymał. Nawet on - cień.
Tao Seku spacerował przez dżunglę. Jak na 4 - letniego, wietnamskiego chłopca był nad wyraz rozgarnięty. Tego dnia dostał z nieba niespodziewany prezent. Prezent był od chłopca, który jak na swoje 50 parę lat, był wybitnie mało rozgarnięty. Chłopiec nazywał się Nixon. A prezent, cóż wyglądał nawet ładnie - takie trochę większe cygaro, dopóki się nie otworzył zalewając zdziwionego Tao morzem płonącego napalmu.
Stuk puk, stuk puk
- Proszę - powiedział adwokat
Stuk puk, stuk puk
- No proszę wejść! - Cisza. Nikt się
nie odzywał
Minęła chwilka i znowu, jakby bliżej
- stuk puk, stuk puk
- Co jest ?- Za drzwiami nie było
nikogo
Stuk puk, stuk puk. Wyraźnie rozróżniał
już pojedyncze kroki.
- Ktoś robi sobie żarty ??? -
Stuk puk, stuk puk, stuk puk, stuk
puk , a kuku!
- Jezuuu, myślałem że już nigdy się
nie wydostanę na zewnątrz - powiedział Gość - tyle lat nie widziałem słońca
- A kto ty jesteś - zapytał zdziwiony
adwokat
- Nie poznajesz mnie? To ja, Twoje
Sumienie.
- Witaj Biały Bracie -
- Nie jestem twoim bratem dzikusie-
- Wszyscy jesteśmy braćmy, synami
wielkiego Manitou -
- Sram na to ! -
- Skąd tyle gniewu w tobie, mój bracie
-
- Odczepisz się wreszcie ?!-
- Pamiętaj, że agresja zawsze obróci
się przeciw tobie. Żyj na luzie, wybierz Sprite -
- Do diabła, ale z ciebie nudziarz.
Czego ty w ogóle chcesz? -
- Pokoju ze wszystkimi moimi braćmi.
Wypalisz ze mną fajkę? -
- I odczepisz się? -
- Niech tak się stanie. Rzekłem.
John Wayne wszedł do wigwamu. Tam
już czekała reszta czerwonoskórych. Oderżnęli mu głowę, wygotowali w jakimś
płynie i zmiejszyła się trzy razy. Ale z nich spryciule, no nie?
Nie wolno deptać
trawy! Ani krzyczeć w lesie! Straszyć ptaków, podnosić kotów za ogony,
ani rzucać butelkami w psy. Należy też uważać żeby nie nasrać na jakąś
chronioną roślinę. Kwiatków zrywać też nie wolno, niech sobie rosną i pachną.
A jak ktoś zetnie drzewo to osobiście go.....O co chodzi Brown? Co za durne
pytanie. Oczywiście, że możecie strzelać do żółtków !!!