 |
Political correctness? Mercedes Lackey "Zwiastun burzy"
Ewa Pawelec
Zamierzałam z tej książki napisać recenzję taką, jakąż i jest (w moim odbiorze) ta książka, czyli lekką, łatwą i przyjemną. Niestety, okazało się, że jeżeli tylko ja mam się do czegoś wziąć, wtedy to coś komplikuje mi się pod palcami (a myślałam, że to tylko moje programy w FORTRANie mają do tego skłonność). Zacznę więc od mojego opisu i odbioru tej książki, a potem przejdę do komplikacji, tak jak i z programem zazwyczaj bywa (no dobra, tam to zazwyczaj ma być kompilacja :-> ).
Mercedes Lackey oceniana jest zazwyczaj jako pisarka "nie najwyższych lotów", pisarka "tylko dla kobiet" i inne takowe. Lotów jej nie mierzyłam, przyznaję jednak, że zapewne nie jest to TFUrczość przez wysokie TFU, nie jest to takoż pisarka, której książki zostawiają człowieka wysoce zamyślonym czy też prowadzą do potężnych intelektualnych dyskusji. Natomiast jest to pisarka, którą się czyta. Którą się czyta, jak to napisałam, lekko, łatwo i przyjemnie, która ma dar tworzenia żywych, ciekawych postaci (chociażby z poprzednich tomów cyklu Valdemarskiego moje ulubione Kerowyn czy Savil, czy chociaż wyraźnie niejednoznaczna i przez to interesująca Elspeth, nie zapominając o nieznośnym Vanyelu). Pisarka owa stworzyła świat, do którego z przyjemnością się wraca, chociaż oczywiście nie jest to Tolkienowskie Śródziemie, Ziemiomorze LeGuin, ani nawet Świat Dysku. Mam też dowód, że nie jest to pisarka którą czytają tylko kobiety - chyba, że to ja mam taki deprawujący wpływ na mężczyzn :))) Nowy tom cyklu Valdemarskiego u mnie w domu czytamy obie z siostrą, nasi mężowie i nieletni syn siostry, lat 16... A mój ojciec nie czyta pewnie tylko dlatego, że ogólnie nie trawi fantasy :)
Nastanie Burzy to kolejny tom cyklu Valdemarskiego, pisanego przez Lackey początkowo trochę po "bałaganiarsku" (w tył i w przód naraz), który natomiast po "Gryfach" i "Trylogii Magicznych Wiatrów" (jej, jak to śmiesznie po polsku brzmi) nabrał spoistości i połączył różne poprzednie try- i dylogie w jedną fabularną całość. O ile większość poprzednich trylogii dała się czytać w oderwaniu od całości cyklu, tak już czytania "magicznych Wiatrów" bez całej reszty nie polecam. Trylogia "Magicznych Sztormów" tym bardziej potrzebuje przeczytania poprzednich (zasadniczo wszystkich) tomów, ponieważ jest bezpośrednią kontynuacją "Wiatru Furii" bardzo często nawiązującą także do tomów znacznie chronologicznie wcześniejszych. Jej bohaterem jest sekretarz ambasadora Pana Słońca z Karsu, przybywającego do Valdemaru z misją nawiązania przymierza pomiędzy Karsem a Valdemarem (a co, skoro Pan Słońca może się okazać kobietą, to i odwieczni wrogowie mogą się stać sprzymierzeńcami, czemu nie). Misja tak ambasadora jak i sekretarza okazuje się najeżona pułapkami wynikającymi tak i z ich własnych uprzedzeń, jak i z uprzedzeń po stronie Valdemaru... nie mówiąc już o Imperium które z dużą chęcią zerka tak na ogarnięty chaosem Hardorn jak i na graniczący z nim Valdemar. Na dodatek nadchodzą magiczne burze...
Jak i poprzednie tomy cyklu Valdemarskiego tak i ten jest po prostu sympatycznym czytadłem. Wszelkim Valdemarskim bogom dzięki tłumaczenie jest poprawne, nie ma klasycznych zgrzytów tego cyklu, kiedy tłumacze gubili się w imionach i nazwach własnych (bogini bywała bogiem, kochanka kochankiem itd.). Jedyne co mi rzeczywiście zazgrzytało w zębach to ten uporczywy w tym cyklu zwyczaj tłumaczenia angielskiego "journeyman" jako "wędrowiec" a nie poprawny "czeladnik". Ale już trudno, może chodziło o zachowanie konsystencji z resztą cyklu (chcę mieć tę nadzieję :))) ). ** Tia, moja własne odczucia już są, więc co z tytułową polityczną poprawnością i zapowiadanymi komplikacjami? Ano, problem z panią Lackey jaki mają niektórzy ludzie z którymi rozmawiałam to seks. Może nie tyle on sam, ale kombinacje par, w jakich się pojawia. Więc dobrze, jeżeli ktoś ma taki uraz na Political Correctness, że denerwują go wszelkie kombinacje miłosno-płciowe inne niż heteroseksualne, niech dla własnego spokoju ducha unika tej książki (i większości innych z tego cyklu), ponieważ pani Lackey spokojnie opisuje romanse w dowolnych kombinacjach męsko-damskich, męsko-męskich, damsko-damskich, ba zasugerowany był nawet trójkąt trzech pań (jako "bardzo rzadka możliwość" co prawda), a i uczucie Skifa do Nyary z czasów "Magicznych Wiatrów" mógłby ktoś złośliwie podciągnąć pod odmianę zoofilii. Bardzo złośliwy by musiał być, ale i tacy bywają. Natomiast zapewniam bardzo zdecydowanie, że wszystko to opisane jest ładnie i delikatnie, wplecione w problemy bohaterów w sposób naturalny i naprawdę nie ma się odczucia nachalnego lansowania jakichkolwiek tez, poza całkiem łagodną odmianą tolerancji pt. "jak ci się to nie podoba to niech się nie podoba, ale przynajmniej nie wal kłonicą". I ta tolerancja u Lackey nie ogranicza się tylko do obyczajów seksualnych, a na dodatek idzie w obie strony - nikt nie zmusza opisanego w "Strzałach Królowej" Ludu Grodów do zmiany obyczajów... ale każda kobieta czująca się między nimi tak źle jak Talia ma możliwość odejścia stamtąd. I myślę, że propagowanie tej tezy, to raczej zaleta prozy Lackey, ale uznałam, że należy ostrzec ludzi, którym lektura jej książek może nie przynieść tej miłej i niewinnej rozrywki co mnie i mym najbliższym.
Ciekawą rzeczą jest to, że w ogóle opisy różnych nietypowych sytuacji z dziedziny moralności seksualnej są w fantastyce raczej domeną pisarek niż pisarzy. Lackey, Bujold (betańscy hermafrodyci chociażby) czy LeGuin (np. "Lewa ręka ciemności"), wszystkie one opisywały sytuacje bardziej "ryzykowne" niż znani mi pisarze płci męskiej (nie mówię o seksie pomiędzy człowiekiem a Obcym, rzeczywiście często opisywanym przez pisarzy). Nawet u Chalkera w "Północy przy Studni Dusz" Wu Ju-li zażądała po prostu zmiany płci, a nie pozostała homoseksualna lub też hermafrodytyczna. Może dlatego, że Chalker jako mężczyzna miał odruch, że kim by ktoś mógł chcieć być, jak nie mężczyzną :))) Co polecam ogólnie do przemyślenia na marginesie, jakby się komu chciało.
No proszę, a jednak jakoś z "lekkiej łatwej i przyjemnej" książki, coś do przemyślenia się zebrało, hmmmm. Może jej nie doceniłam.
Mercedes Lackey
"Zwiastun burzy"
Zysk i S-ka, 1999
Ewa Pawelec
Magazyn Fantastycznie! nr 2/2000
www.magazyn.pl/sf
|
|
W numerze bieżącym: |
Political correctness? Mercedes Lackey oceniana jest zazwyczaj jako pisarka "nie najwyższych lotów"...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Poczytnik Denerwuje mnie tworzenie trylogii, z których dziwnym trafem wkrótce robią się stulogie...Romuald Pawlak, nr 2/2000
Anno Nostradami No i skończył się ów rok pamiętny 1999 rok, w którym miało dojść do końca świata...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
Zmierzch (dobrych) bogów Cykl Kronik DragonLance ubrany w atrakcyjne, kolorowe okładki może zachwycić prawie każdego miłośnika fantasy...Wojciech Moszko, nr 2/2000
Nie wierz nigdy wężycy Musi ona mieć w sobie jakiś magiczny klej, bo strasznie trudno się od niej oderwać...Wojciech Moszko, nr 2/2000
PORZĄDEK MUSI BYĆ Autorowi nieobca jest teoria równowagi w naturze i słyszał o groźbie energetycznej śmierci Wszechświata...Michał M. Rokita, nr 2/2000
Mit pogranicza a la Niven Myślę, że historie o osadnikach są w pewnym sensie kwintesencją całej idei SF...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Psychodeliczna podróż razy dwa Wurt to coś w rodzaju cyberprzestrzeni, w której można przenosić się do świata snów...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
Mrocznie i po sarmacku lubię książki, które dają jakiś cień szansy bohaterom...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
"Smoki zimowej nocy" czyli aby do wiosny Drugi tom sagi jest drobnym krokiem naprzód w porównaniu z poprzednim...Wojciech Moszko, nr 2/2000
Gierka o tronik Nazwijmy ten gatunek: "fantasy płaszcza i szpady"...Wojciech Moszko, nr 2/2000
Odcinanie kuponów czyli prequele, sequele i sidequele Niestety, nawet moja cierpliwość do cykli ma swoją granicę...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Błądząc w mrokoczasie na krwiościeżkach Motywy upadku cywilizacji skombinowane są z szaloną maszyną, która chce zawładnąć światem...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Kameleon Super Czytanie biografii znanych ludzi może być bardzo pożyteczne jeśli wiele postaci i wydarzeń zawartych w treści książek zostało zaczerpniętych z doświadczenia autora.Dariusz Adamus, nr 2/2000
Smok i sękaty król Gordon R. Dickson Człowiek z czasów nam współczesnych przenosi się w przeszłość...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
Dobro i zło Tegoroczny NORDCON odbywał się pod hasłem Armageddonu, ostatecznej walki Dobra ze Złem...Piotr W. Cholewa, nr 2/2000
Ona tak pięknie pluje... Na jednej z planet skonstruowano skoczka - urządzenie umożliwiające pokonanie dowolnej odległości w jednej chwili...Marek Pawelec, nr 2/2000
Najdalsza droga donikąd Przyznam się od razu: lubię chore książki, czyli takie, które wkręcają się człowiekowi w mózg jak pasożyt i siedzą tam długo...Jolanta Pers, nr 2/2000
|
W poprzednich numerach: | OSTATECZNY KRACH SYSTEMU KORPORACJI? "Ryk tornada" był pisany w czasach gdy jeszcze nikt nie słyszał o owieczce Dolly i jej skracających się telomerach...Michał M. Rokita, nr 1999/2000
Szpital kosmiczny Proteusz był demonem egipskim, którego należało pochwycić w czasie snu i trzymać tak długo, aż wróci do własnej postaci. Wówczas przepowiadał przyszłość...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
"Straż! Straż!" Przekładanie tego typu twórczości wymaga nie tylko doskonałej znajomości obu języków, ale i poczucia humoru zbliżonego do autora, a jednocześnie zrozumiałego dla polskiego czytelnika.Wojciech Moszko, nr 1999/2000
CUBE rozpruwacz Przesłanie filmu jest jasne i oczywiste wyłożone w sposób klarowny...Dariusz Adamus, nr 1999/2000
Coś trzeba jednak wiedzieć Biorąc się do tłumaczenia, trzeba posiadać pewną, najlepiej rozległą wiedzę ogólną...Piotr W. Cholewa, nr 1999/2000
Trisha sama w lesie Po mało udanym "Worku kości" sięgałam po kolejną książkę Kinga z mieszaniną obaw i nadziei...Jolanta Pers, nr 1999/2000
Tak postępujcie Słowa z filmu Star Trek od dawna funkcjonują w języku amerykańskim, tak jak u nas cytaty z Kubusia Puchatka...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
Robert Girardi Duch Magdaleny Książka szumnie mieni się "Najlepszą powieścią roku 1997" według Washington Post...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
David Ambrose Przesąd Orson Scott Card napisał o tej książce, że jest to "najbardziej przerażająca historia, jaką zdarzyło mi się czytać w ostatnich latach"...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
Glenn Cook "Zapada cień wszystkich nocy" Początek utworu był dosyć dziwny. Przypominał raczej niewydarzone próby amatorów, niż profesjonalnie napisaną powieść...Wojciech Moszko, nr 1999/2000
ŻYCIE, WSZECHŚWIAT I CAŁA RESZTA Myślałam sobie, co by tu znaleźć, co by kwalifikowało noblistę Grassa jako pisarza fantastycznego...Małgorzata Wilk, nr 11/99
John Morressy - Kedrigern na tropie wspomnień Jest to raczej literatura podobna do filmu Goście, goście, albo do twórczości grupy Monty Python...Małgorzata Wilk, nr 11/99
EGZEKUCJA NA EGZEKUTORZE Toksyczne! Pod żadnym pozorem nie należy się zbliżać do tej książki...Małgorzata Wilk, nr 11/99
|
|