 |
Szpital kosmiczny Kobieta z Wysokiego Zamku
Małgorzata Wilk
No i dorwała mnie jakaś, kosmiczna chyba, bo jakżeby inna w przypadku miłośniczki Science Fiction, infekcja i leżę w łóżku. A już obawiałam się, że skończyły mi się tematy do felietonów, (bo ileż można pisać o swoich ulubionych pisarzach po jakimś czasie robi się to nudne, dla czytelników oczywiście, bo każdy pisarz ma trochę z grafomana i ekshibicjonisty, lubi sobie powspominać i obnażyć się przed swoimi czytelnikami, inaczej by nie pisał. A propos brukania Isaac Asimov kiedyś napisał, że jak widzi czystą kartkę papieru, to nie może wytrzymać i musi ją zbrukać swoimi wypocinami. I chyba dosyć skutecznie mu się to udało. Liczba książek popularnonaukowych, które napisał, przewyższa chyba liczbę jego książek fantastycznonaukowych, a napisał ich niemało.) Tak więc zastanawiałam się, co by tu napisać, a tu bęc, mogę sobie ponarzekać, jak to mi źle. Jako stała felietonistka Magazynu Fantastycznie! mogę sobie dowolnie ustalać tematy i pisać, co chcę, nie mam żadnego tematu przewodniego, (poza fantastyką oczywiście), którego musiałabym się trzymać. Tak więc leżąc sobie w łóżku, po przeczytaniu wszystkich książek do recenzji, które powinnam przeczytać, (a także tych, których na razie nie powinnam jeszcze czytać), zaczęłam się zastanawiać nad tematem do felietonu. I wyszło na to, że zaczęłam się zastanawiać nad medycyną przyszłości. Poza moim ewidentnym zapożyczeniem tytułu od ś.p. Jamesa Whitea, narzuciły mi się od razu powieści, o których pisałam w pierwszym moim felietonie; Proteusz 2200 Charlesa Sheffielda (nota bene nadal gorąco polecam, znakomita powieść, wydana przez Alfę w ubiegłym roku), oraz Babel 3805 Pierrea Barbeta. Proteusz to według mitologii greckiej bóstwo morskie, mające dar wieszczenia i przeobrażania się w różne postacie. Był on też pasterzem fok Posejdona, demonem egipskim, którego należało pochwycić w czasie snu i trzymać tak długo, aż wróci do własnej postaci. Wówczas to dopiero przepowiadał przyszłość. Ludzie z powieści Proteusz 2200 również, poprzez ingerencję w kod genetyczny, mogą przybierać niemal dowolne kształty, a to wyrastają im skrzydła, a to zmieniają kolor i kształt oczu. Choroby w naszym rozumieniu na pewno zostały zlikwidowane. Lekarze stali się jedynie upiększaczami. To samo w powieści Barbeta. Lekarze z powieści Colina Kappa Broń Chaosu (Fantastyka 1-2/1986) mają już ważniejsze zadanie gdy jednemu z bohaterów ucina nogi, po prostu klonują mu nowe. Prawda, jakie to wszystko proste? Natomiast w całym cyklu o szpitalu kosmicznym Jamesa Whitea ludzie i kosmici toczą dramatyczną walkę o życie swoich pacjentów; trochę taki Ostry Dyżur w wydaniu kosmicznym. Doktor Conway musi się co nie miara natrudzić, zanim dojdzie do właściwego rozwiązania problemu. To chyba jedyny cykl w Science Fiction, w którym medycyna jest rzeczywiście tematem głównym, a nie pojawia się gdzieś tylko na marginesie.
Diamentowy Wiek Neila Stephensona przynosi inne rozwiązania techniczne niż Szpital Kosmiczny; nanotechnologię. Widać wyraźnie po cyklu Whitea, że został pomyślany zupełnie w innym czasie, dzielą go od współczesnych powieści lata świetlne odkryć naukowych. I choć Doktor Conway żyje w bardzo odległej przyszłości, to nasze horyzonty są jakby dużo rozleglejsze my nie myślimy o chirurgii, o leczeniu jednak inwazyjnym, my myślimy o leczeniu od wewnątrz, na poziomie molekularnym wręcz. Życie w Diamentowym Wieku wydaje się zupełnie inne, niż my je znamy, a jednak jego zaczątki istnieją już dziś właśnie owa nanotechnologia, która jest podstawą funkcjonowania wszystkiego. Można przy jej pomocy wytwarzać bomby niszczące ludzkie życie, ale my współcześnie myślimy raczej o zastosowaniach medycznych lub technicznych. (tak, wiem, zawsze byłam naiwna.) Od czysto teore-tycznego założenia do jego praktycznego zastosowania już dziś jest zaledwie krok. Niestety nie jestem szczególnym orłem, jeżeli chodzi o technikę, ale od czasu do czasu lubię sobie pogrzebać w sieci. Nanotechnologia nie dawała mi spokoju, zwłaszcza, że we Wiadomościach naukowych (niedziela rano po Teleranku, TVP1) jakichś czas temu wspominali o nowym odkryciu w tej dziedzinie. Bardziej zainteresowanym (i znającym język angielski) polecam stronę http://www.foresight.org, zawierającą mnóstwo świetnych wprowadzeń w ten temat nawet dla czystych laików. Możecie sobie nawet ściągnąć całe książki! Foresight jest jednocześnie magazynem poświęconym zagadnieniom związanym z nanotechnologią, ale również i nanomedycyną http://www.foresight.org/nanomedicine. Ech, ta współczesna nauka. I jak tu się nie zadumać i nie zachwycić; głusi znowu zaczynają słyszeć, ślepi zaczynają znowu widzieć - mnie szczególnie zachwyciła możliwość częściowego przywrócenia ludziom niewidomym wzroku za pomocą chipów wszczepianych do mózgu i do gałki ocznej, które odbierają sygnały z mikrokamery zamontowanej w specjalnych okularach. Nie wiem, jak daleko się rozwinie medycyna, czy będziemy za mojego życia w stanie regenerować nerw wzrokowy pamiętajcie, że wspaniała medycyna Federacji XXIV wieku nie była początkowo w stanie przywrócić Geordiemu LaForge wzroku, ale Kapitan Picard żyje ze sztucznym sercem. Do niedawna na przykład sądzono, że komórki mózgowe nie ulegają regeneracji, że ich ilość w ciągu życia ludzkiego się nie zmienia, że tylko ich ubywa i dlatego następuje starcza demencja. Tymczasem okazało się, że my sami mamy wpływ na to, czy w naszym mózgu tworzą się nowe komórki. Jeśli będziemy pędzili żywot tzw. couch potato, leniów-kanapowców, wykonywali rutynowe czynności i niczym się nie interesowali, nasz mózg będzie stopniowo obumierał. Natomiast duża aktywność umysłowa, ciągłe zmuszanie mózgu do pracy, podsuwanie mu podniet intelektualnych powoduje tworzenie nowych komórek mózgowych. Żyjemy w świecie ciągłych odkryć naukowych, a fantastyka najlepiej pomaga nam te ciągłe zmiany zrozumieć. Dlatego myślę, że potrzebujemy filmów takich jak Star Trek, pełnych wiary i optymizmu w przyszłość, jak i filmów ukazujących mroczne przepowiednie. Kiedyś w roku 1980 nauczycielka kazała nam napisać, jak sobie wyobrażamy świat w roku 2000. Nie pamiętam dokładnie, jak go sobie wyobrażałam na pewno wyobrażałam sobie stałą bazę na księżycu i wielką paneuropejską stację orbitalną. Nie zastanawiałam się zanadto nad polityką ale jeszcze w październiku 1989 sądziłam, że NRD nadal będzie istnieć. Na pewno jednak nie wyobrażałam sobie, że świat będzie wyglądał tak jak teraz, powszechna komputeryzacja (chociaż nawet szefowie wielkich firm komputerowych w latach 80-tych uważali, że nikt nie będzie zainteresowany posiadaniem komputera osobistego ZX Spectrum chyba się do komputerów osobistych nie zalicza?), telefony komórkowe, WWW, DVD, internet. Przyszłość zawsze będzie inna, niż sobie to wyobrażamy, choć ziarno przyszłości wyrasta przecież z przeszłości. Komputery istniały już w latach czterdziestych, ba ich początki można zauważyć nawet w XIX wieku zdaje się, że Bruce Sterling to bardzo ładnie opisał w Maszynie różnicowej - telefony komórkowe to przecież nic innego, jak stare dobre komunikatory z Enterprisea! Dziś wystarczy, że wprowadzę czyjś numer do pamięci telefonu i powiem jego imię, a telefon automatycznie rozpozna zakodowaną informację i zadzwoni do danej osoby. A współczesne laptopy coraz bardziej się upodabniają do małych czytników-bloków, na których oficerowie Floty Gwiezdnej wszystko notują. (Czy pamiętacie tę reklamę telefonu komórkowego Nokia 9000 communicator, skrzyżowanego z komputerem? Święty czyli Val Kilmer siedzi z panienką w restauracji i wysyła ze swojego telefonu faks. Panienka z zachwytem w oczach i niedowierzaniem pyta: "How did you do that?!" a on odpowiada: "Its magic").
A wracając do laptopów, to drugi temat który mi się obijał po głowie, kiedy tak leżałam w łóżku ciężko chorując, to chroniczny brak laptopa. Ech, kto by tam pomyślał parę lat temu wstecz, że staną się one tak powszechne i że kiedykolwiek będzie mi ich bardzo brak! Tyle się teraz narzeka na to, że żyjemy w czasie nowego analfabetyzmu, że nasza kultura staje się coraz bardziej audiowizualna, że nie czytamy, tylko oglądamy filmy, że kolorowe czasopisma zaczynają się obywać bez tekstów. Moim zdaniem nic bardziej błędnego. Niech końcówka tego mojego felietonu będzie zaczynem do dyskusji na temat przyszłości komunikacji pisemnej. W fandomie dużo się dyskutowało na temat przyszłości książek i czytelnictwa. Wtórny analfabetyzm chyba nam nie grozi; zawsze większość społeczeństwa była niepiśmienna, a czytać i pisać potrafiła tylko elita. Spójrzcie tylko na te ilości tekstów, które się ukazują codziennie, spójrzcie na konkursy w szybkim czytaniu, na anonse szkół uczących szybkiego czytania człowiek współczesny musi sobie przyswajać w krótkim czasie ogromne ilości materiału, a nawet czytając dla własnej przyjemności, pragnie książkę skończyć możliwie jak najszybciej, aby zabrać się do następnej przynajmniej ja mam takie zapędy. Myślę, że książki nigdy nie znikną, zmienią tylko swoją postać już teraz słynny Projekt Gutenberga (największe bodaj archiwum tekstów literackich w sieci: http://sailor.gutenberg.org) oferuje całkowicie za darmo teksty w formacie tzw. e-books. Od jakiegoś bowiem czasu na rynku dostępne jest małe urządzenie elektroniczne z ekranem ciekłokrystalicznym, do którego można załadować kilkaset tekstów i czytać niczym książkę, za naciśnięciem guzika zmieniając kolejne strony. Jest to tylko nowinka, aczkolwiek robiąca się coraz bardziej popularna. Niestety z takich ekranów bardzo niedobrze się czyta, podobnie jak z laptopów, no i trzeba mieć stałe źródło energii, które się dosyć szybko wyczerpuje. Rozmawiałyśmy na ten temat z Ewą Pawelec na ostatnim Polconie. Firma Xerox pracuje nad nowym typem czytnika, którego ekran składa się z mnóstwa kuleczek, które mają dwie strony, jedną czarną, drugą białą. W momencie przyłożenia do nich ładunku elektrycznego (wybaczcie wszelkie nieścisłości, jest to wyłącznie moja wina, filologa prostego), kuleczki mogą obrócić się stroną białą lub stroną czarną i w ten sposób tworzyć tekst, czarno na białym. Ma to tę zaletę, że jesteśmy przyzwyczajeni do wyglądu papierowych książek, gdzie litery również są czarne na białym, nie ma zbędnego świecenia i odbicia światła. No i wydatek energetyczny jest znikomy, zaledwie w chwili, kiedy przegrupowujemy kuleczki. Krótko potem w Gazecie-Komputer przeczytałam o Electronic Newspaper, nad którą pracuje IBM i naukowcy z MIT Media Lab. Ma to być papier wielorazowego użytku, wyświetlający codziennie nową porcję wiadomości ściągniętych z internetu. Całość gazety składa się z cienkiej, prostokątnej podkładki z doczepionymi do niej 16 kartkami i folią na wierzchu. Papier oczywiście nie jest zwyczajny, tylko stworzony na bazie włókien szklanych, ale w dotyku ma przypominać papier zwyczajny. Kartki zadrukowane mają być przy użyciu "elektronicznego atramentu", substancji chemicznej, w której molekuły pod wpływem zmiany napięcia elektrycznego są białe lub czarne. Zasada działania jest więc chyba podobna do projektu Xeroxa. Zaletą gazety IBMa jest to, że można ją wraz z podkładką zrolować i włożyć do kieszeni.
I to by było na tyle moich przemyśleń zrodzonych z krótkiej przerwy w życiorysie spowodowanej paskudną infekcją. W tym numerze naszego periodyku kończymy nasz konkurs na
hiper-super-multi-czytelnika i ogłaszamy wyniki. Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w naszej zabawie i zapraszamy do następnych konkursów.
Małgorzata Wilk
Magazyn Fantastycznie! nr 1999/2000
www.magazyn.pl/sf
|
|
W numerze bieżącym: |
Political correctness? Mercedes Lackey oceniana jest zazwyczaj jako pisarka "nie najwyższych lotów"...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Poczytnik Denerwuje mnie tworzenie trylogii, z których dziwnym trafem wkrótce robią się stulogie...Romuald Pawlak, nr 2/2000
Anno Nostradami No i skończył się ów rok pamiętny 1999 rok, w którym miało dojść do końca świata...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
Zmierzch (dobrych) bogów Cykl Kronik DragonLance ubrany w atrakcyjne, kolorowe okładki może zachwycić prawie każdego miłośnika fantasy...Wojciech Moszko, nr 2/2000
Nie wierz nigdy wężycy Musi ona mieć w sobie jakiś magiczny klej, bo strasznie trudno się od niej oderwać...Wojciech Moszko, nr 2/2000
PORZĄDEK MUSI BYĆ Autorowi nieobca jest teoria równowagi w naturze i słyszał o groźbie energetycznej śmierci Wszechświata...Michał M. Rokita, nr 2/2000
Mit pogranicza a la Niven Myślę, że historie o osadnikach są w pewnym sensie kwintesencją całej idei SF...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Psychodeliczna podróż razy dwa Wurt to coś w rodzaju cyberprzestrzeni, w której można przenosić się do świata snów...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
Mrocznie i po sarmacku lubię książki, które dają jakiś cień szansy bohaterom...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
"Smoki zimowej nocy" czyli aby do wiosny Drugi tom sagi jest drobnym krokiem naprzód w porównaniu z poprzednim...Wojciech Moszko, nr 2/2000
Gierka o tronik Nazwijmy ten gatunek: "fantasy płaszcza i szpady"...Wojciech Moszko, nr 2/2000
Odcinanie kuponów czyli prequele, sequele i sidequele Niestety, nawet moja cierpliwość do cykli ma swoją granicę...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Błądząc w mrokoczasie na krwiościeżkach Motywy upadku cywilizacji skombinowane są z szaloną maszyną, która chce zawładnąć światem...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Kameleon Super Czytanie biografii znanych ludzi może być bardzo pożyteczne jeśli wiele postaci i wydarzeń zawartych w treści książek zostało zaczerpniętych z doświadczenia autora.Dariusz Adamus, nr 2/2000
Smok i sękaty król Gordon R. Dickson Człowiek z czasów nam współczesnych przenosi się w przeszłość...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
Dobro i zło Tegoroczny NORDCON odbywał się pod hasłem Armageddonu, ostatecznej walki Dobra ze Złem...Piotr W. Cholewa, nr 2/2000
Ona tak pięknie pluje... Na jednej z planet skonstruowano skoczka - urządzenie umożliwiające pokonanie dowolnej odległości w jednej chwili...Marek Pawelec, nr 2/2000
Najdalsza droga donikąd Przyznam się od razu: lubię chore książki, czyli takie, które wkręcają się człowiekowi w mózg jak pasożyt i siedzą tam długo...Jolanta Pers, nr 2/2000
|
W poprzednich numerach: | OSTATECZNY KRACH SYSTEMU KORPORACJI? "Ryk tornada" był pisany w czasach gdy jeszcze nikt nie słyszał o owieczce Dolly i jej skracających się telomerach...Michał M. Rokita, nr 1999/2000
Szpital kosmiczny Proteusz był demonem egipskim, którego należało pochwycić w czasie snu i trzymać tak długo, aż wróci do własnej postaci. Wówczas przepowiadał przyszłość...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
"Straż! Straż!" Przekładanie tego typu twórczości wymaga nie tylko doskonałej znajomości obu języków, ale i poczucia humoru zbliżonego do autora, a jednocześnie zrozumiałego dla polskiego czytelnika.Wojciech Moszko, nr 1999/2000
CUBE rozpruwacz Przesłanie filmu jest jasne i oczywiste wyłożone w sposób klarowny...Dariusz Adamus, nr 1999/2000
Coś trzeba jednak wiedzieć Biorąc się do tłumaczenia, trzeba posiadać pewną, najlepiej rozległą wiedzę ogólną...Piotr W. Cholewa, nr 1999/2000
Trisha sama w lesie Po mało udanym "Worku kości" sięgałam po kolejną książkę Kinga z mieszaniną obaw i nadziei...Jolanta Pers, nr 1999/2000
Tak postępujcie Słowa z filmu Star Trek od dawna funkcjonują w języku amerykańskim, tak jak u nas cytaty z Kubusia Puchatka...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
Robert Girardi Duch Magdaleny Książka szumnie mieni się "Najlepszą powieścią roku 1997" według Washington Post...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
David Ambrose Przesąd Orson Scott Card napisał o tej książce, że jest to "najbardziej przerażająca historia, jaką zdarzyło mi się czytać w ostatnich latach"...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
Glenn Cook "Zapada cień wszystkich nocy" Początek utworu był dosyć dziwny. Przypominał raczej niewydarzone próby amatorów, niż profesjonalnie napisaną powieść...Wojciech Moszko, nr 1999/2000
ŻYCIE, WSZECHŚWIAT I CAŁA RESZTA Myślałam sobie, co by tu znaleźć, co by kwalifikowało noblistę Grassa jako pisarza fantastycznego...Małgorzata Wilk, nr 11/99
John Morressy - Kedrigern na tropie wspomnień Jest to raczej literatura podobna do filmu Goście, goście, albo do twórczości grupy Monty Python...Małgorzata Wilk, nr 11/99
EGZEKUCJA NA EGZEKUTORZE Toksyczne! Pod żadnym pozorem nie należy się zbliżać do tej książki...Małgorzata Wilk, nr 11/99
|
|