 |
Dobro i zło Piotr W. Cholewa
Dziś nie będzie poradnika tłumacza. Pozostało mi jeszcze kilka tematów, ale jak dobra gospodyni chcę je zachować na trudniejsze czasy.
Na początku grudnia uczestniczyłem mniej lub bardziej aktywnie w NORDCONie konwencie Gdańskiego Klubu Fantastyki, który tradycyjnie zamyka sezon i rok. Tegoroczny NORDCON odbywał się pod hasłem Armageddonu, ostatecznej walki Dobra ze Złem. W szczególności każdy z uczestników musiał się po jednej ze stron opowiedzieć i zależnie od swego wyboru, otrzymywał plakietkę z napisem Jestem dobry albo Zło jest ciekawsze. Ogólnej tematyce podporządkowano też wystąpienia gości i panele dyskusyjne. W jednym z nich wziąłem udział, a temat brzmiał wieloznacznie Dobro i zło w fantastyce.
Brzmiał dostatecznie wieloznacznie, by rozmowa mogła potoczyć się w kilku możliwych kierunkach: oceny fantastyki jako takiej (dobra/zła literatura/film), wpływu fantastyki na kulturę czy też przedstawiania dobra i zła w tejże. Dyskutanci (Eugeniusz Dębski, Marek Oramus i ja) wybrali tę trzecią możliwość. A do czego doszliśmy, a właściwie próbowaliśmy dojść, postaram się tu streścić oczywiście subiektywnie.
Zacznijmy od tego, że w warunkach realistycznych dobro i zło są określone niezbyt precyzyjnie. To znaczy, że wiele jest zdarzeń, działań czy decyzji, które trudno jest w takiej dwuwartościowej skali ocenić. Czy dobrze jest obniżać podatki, czy nie? Czy dążyć do Unii Europejskiej, czy nie? Zabijać nie, ale już w karę śmierci wymierzać tak. To tylko przykłady, naturalnie, z naszego życia wzięte. I wątpliwe ponieważ, jak to w życiu, większość ocen jest wątpliwa. Dobra fantastyka uwzględnia tę zasadę i wybory moralne zawsze są w niej obciążone marginesem błędu. Trochę inaczej jest w fantasy, ale o tym potem.
Marek Oramus zaprezentował tezę, że walka Dobra ze Złem powinna toczyć się bezpośrednio. Jeśli zdołam krótko streścić jego wypowiedź, brzmiała tak: Należy codziennie rano przemyśleć sytuację. Dochodzimy do wniosku, że najwięcej zła wyrządza pan Iksiński, zakłady przemysłowe Igrek lub organizacja Zet. Decydujemy, które z nich szkodzi najbardziej, zaopatrujemy się w karabin, kilogram semtexu lub tp. i fizycznie usuwamy źródło zła. Po czym z ulgą możemy sobie powiedzieć, że przyczyniliśmy się aktywnie do zwycięstwa dobra na świecie.
Wypowiedź jest ciekawa nie tylko dlatego, że pomija wspomniane na początku rozmycie pojęć dobra i zła, ale też że dokładnie streszcza typową fabułę słabych powieści fantasy, których Marek Oramus jak twierdzi nie lubi. Cóż bowiem mamy w typowej powieści fantasy? Bohater pozytywny stwierdza (lub dowiaduje się od kogoś mądrzejszego), że źle się dzieje na świecie i trzeba temu zaradzić. Zaradzić można dość łatwo (to znaczy rozwiązanie jest proste, choć jego realizacja zwykle nie bardzo) należy udać się za siedem gór, za siedem rzek, i tam zabić złego maga, odzyskać magiczny miecz czy też wrzucić do wulkanu magiczny pierścień (we współczesnej wersji: zastrzelić Iksińskiego, wysadzić w powietrze zakłady Igrek, opublikować dokumenty kompromitujące organizację Zet). Bohater, najlepiej po dłuższych wahaniach moralnych, wyrusza w drogę, ponieważ wprawdzie lubi spokojne życie, ale trzeba ratować świat. Powieść opowiada o tej wyprawie, czasem uwzględniając wątki poboczne, a w zakończeniu dochodzi do kluczowej sceny, gdzie zły mag zostaje zabity, miecz trafia do prawowitego właściciela, a pierścień w ogień.
Zauważmy przy tym, że jest to schemat niezwykle wręcz nośny. Nadaje się do odwrócenia ról: mamy złego bohatera, który chce zniszczyć świat i w tym celu musi zabić dobrego maga, odzyskać magiczny miecz czy też wrzucić do wulkanu pierścień, źródło dobra. A w końcowej scenie przegrywa.
Według takiego schematu realizowany jest choćby Władca Pierścieni Tolkiena (nie mogłem się powstrzymać przed tym przykładem), ale i sporo powieści dziejących się współcześnie: wszystkie filmy o Bondzie (doprowadzenie głównego złego do klęski rozwiązuje sprawę), a nawet Dzień Szakala Forsythea akurat tutaj na odwrót.
Dlaczego schemat ten zyskał wielką popularność? Odpowiedź wydaje się oczywista: dzięki takiemu punktowo skupionemu złu, można je pokonać w ostatecznej walce, gwarantując tym zwycięstwo dobra. Łatwa, czysta robota...
Jak napisałem na początku, w życiu nie jest tak łatwo. Dlatego stosunkowo rzadko mamy do czynienia z sytuacją, kiedy autor próbuje zagwarantować zwycięstwo dobra w swoim świecie w sposób bardziej kompleksowy. Owszem, próby tworzenia utopii są tak stare jak literatura, jednak bardzo rzadko się udają. Nawet jeśli autor traktował swój pomysł poważnie i naprawdę wierzył, że planuje świat doskonały, czytelnik zwykle szybko dochodzi do wniosku, że w takim świecie naprawdę nie chciałby mieszkać. Dzieje się tak już od Platona z jego państwem filozofów. Dość zabawnie wystąpił motyw starożytnych utopii w Poniedziałek zaczyna się w sobotę Strugackich, kiedy bohater odwiedza literackie wizje radosnej przyszłości. Spotyka tam dwóch greckich filozofów, którzy tłumaczą mu, w jak wspaniałym kraju żyją. Każdy przepracował z własnej ochoty przepisane kilka godzin, całkiem za darmo, ponieważ nie wie, co to są pieniądze. I każdy ma co najmniej trzech niewolników...
Właściwie trudno jest wskazać w literaturze udaną utopię. O próbę takiej pokusił się Lem w Powrocie z gwiazd. Oczywiście, ten betryzowany świat może się nam nie podobać, ale trudno zaprzeczyć, że jego mieszkańcy są zadowoleni z życia. Inne sensowne społeczeństwo zbudował James Hogan z Najeździe z przeszłości dość liberalne i o dość luźnych więziach społecznych. Jeszcze inny Robert Sheckley w opowiadanku Zezwolenie przestępcze, gdzie idealna społeczność jest właściwie przeniesioną na obcą planetę małą wioską: ludzie pomagają sobie i się lubią, bo tak. Oczywiście, mieszkańców jest niewielu i jeśli się dobrze zastanowić widać, że te przyjacielskie więzy z konieczności ulegną zerwaniu, kiedy wzrośnie liczba ludności.
Oczywiście, takie systemowe rozwiązania są trudne, muszą uwzględniać masę czynników, mnóstwo uregulowań społecznych itd. Dlatego występują rzadko w literaturze, bo w życiu wcale.
Istnieje kilka rozwiązań tego problemu, stosujących absurdalne, ale logiczne rozwiązanie. Wspomnę tylko o jednej, poważnej próbie skonstruowania utopii, podjętej przez Arthura C. Clarkea w powieści Spotkanie z Ramą (pozostałe znane mi są raczej żartobliwe, czy może satyryczne). Otóż świat obcego satelity opisany przez Clarkea jest światem wyraźnie utopijnym: wszystko działa tam jak należy, w dodatku jest estetyczne i miłe. W świecie tym bowiem spełniony został jeden, kluczowy warunek: nie ma w nim ludzi.
I tym optymistycznym akcentem kończę, życząc wszystkim czytelnikom wielu radości, co pozwoli im zachować miłe wspomnienia z mijającego tysiąclecia.
Piotr W. Cholewa
Magazyn Fantastycznie! nr 2/2000
www.magazyn.pl/sf
|
|
W numerze bieżącym: |
Political correctness? Mercedes Lackey oceniana jest zazwyczaj jako pisarka "nie najwyższych lotów"...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Poczytnik Denerwuje mnie tworzenie trylogii, z których dziwnym trafem wkrótce robią się stulogie...Romuald Pawlak, nr 2/2000
Anno Nostradami No i skończył się ów rok pamiętny 1999 rok, w którym miało dojść do końca świata...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
Zmierzch (dobrych) bogów Cykl Kronik DragonLance ubrany w atrakcyjne, kolorowe okładki może zachwycić prawie każdego miłośnika fantasy...Wojciech Moszko, nr 2/2000
Nie wierz nigdy wężycy Musi ona mieć w sobie jakiś magiczny klej, bo strasznie trudno się od niej oderwać...Wojciech Moszko, nr 2/2000
PORZĄDEK MUSI BYĆ Autorowi nieobca jest teoria równowagi w naturze i słyszał o groźbie energetycznej śmierci Wszechświata...Michał M. Rokita, nr 2/2000
Mit pogranicza a la Niven Myślę, że historie o osadnikach są w pewnym sensie kwintesencją całej idei SF...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Psychodeliczna podróż razy dwa Wurt to coś w rodzaju cyberprzestrzeni, w której można przenosić się do świata snów...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
Mrocznie i po sarmacku lubię książki, które dają jakiś cień szansy bohaterom...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
"Smoki zimowej nocy" czyli aby do wiosny Drugi tom sagi jest drobnym krokiem naprzód w porównaniu z poprzednim...Wojciech Moszko, nr 2/2000
Gierka o tronik Nazwijmy ten gatunek: "fantasy płaszcza i szpady"...Wojciech Moszko, nr 2/2000
Odcinanie kuponów czyli prequele, sequele i sidequele Niestety, nawet moja cierpliwość do cykli ma swoją granicę...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Błądząc w mrokoczasie na krwiościeżkach Motywy upadku cywilizacji skombinowane są z szaloną maszyną, która chce zawładnąć światem...Ewa Pawelec, nr 2/2000
Kameleon Super Czytanie biografii znanych ludzi może być bardzo pożyteczne jeśli wiele postaci i wydarzeń zawartych w treści książek zostało zaczerpniętych z doświadczenia autora.Dariusz Adamus, nr 2/2000
Smok i sękaty król Gordon R. Dickson Człowiek z czasów nam współczesnych przenosi się w przeszłość...Małgorzata Wilk, nr 2/2000
Dobro i zło Tegoroczny NORDCON odbywał się pod hasłem Armageddonu, ostatecznej walki Dobra ze Złem...Piotr W. Cholewa, nr 2/2000
Ona tak pięknie pluje... Na jednej z planet skonstruowano skoczka - urządzenie umożliwiające pokonanie dowolnej odległości w jednej chwili...Marek Pawelec, nr 2/2000
Najdalsza droga donikąd Przyznam się od razu: lubię chore książki, czyli takie, które wkręcają się człowiekowi w mózg jak pasożyt i siedzą tam długo...Jolanta Pers, nr 2/2000
|
W poprzednich numerach: | OSTATECZNY KRACH SYSTEMU KORPORACJI? "Ryk tornada" był pisany w czasach gdy jeszcze nikt nie słyszał o owieczce Dolly i jej skracających się telomerach...Michał M. Rokita, nr 1999/2000
Szpital kosmiczny Proteusz był demonem egipskim, którego należało pochwycić w czasie snu i trzymać tak długo, aż wróci do własnej postaci. Wówczas przepowiadał przyszłość...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
"Straż! Straż!" Przekładanie tego typu twórczości wymaga nie tylko doskonałej znajomości obu języków, ale i poczucia humoru zbliżonego do autora, a jednocześnie zrozumiałego dla polskiego czytelnika.Wojciech Moszko, nr 1999/2000
CUBE rozpruwacz Przesłanie filmu jest jasne i oczywiste wyłożone w sposób klarowny...Dariusz Adamus, nr 1999/2000
Coś trzeba jednak wiedzieć Biorąc się do tłumaczenia, trzeba posiadać pewną, najlepiej rozległą wiedzę ogólną...Piotr W. Cholewa, nr 1999/2000
Trisha sama w lesie Po mało udanym "Worku kości" sięgałam po kolejną książkę Kinga z mieszaniną obaw i nadziei...Jolanta Pers, nr 1999/2000
Tak postępujcie Słowa z filmu Star Trek od dawna funkcjonują w języku amerykańskim, tak jak u nas cytaty z Kubusia Puchatka...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
Robert Girardi Duch Magdaleny Książka szumnie mieni się "Najlepszą powieścią roku 1997" według Washington Post...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
David Ambrose Przesąd Orson Scott Card napisał o tej książce, że jest to "najbardziej przerażająca historia, jaką zdarzyło mi się czytać w ostatnich latach"...Małgorzata Wilk, nr 1999/2000
Glenn Cook "Zapada cień wszystkich nocy" Początek utworu był dosyć dziwny. Przypominał raczej niewydarzone próby amatorów, niż profesjonalnie napisaną powieść...Wojciech Moszko, nr 1999/2000
ŻYCIE, WSZECHŚWIAT I CAŁA RESZTA Myślałam sobie, co by tu znaleźć, co by kwalifikowało noblistę Grassa jako pisarza fantastycznego...Małgorzata Wilk, nr 11/99
John Morressy - Kedrigern na tropie wspomnień Jest to raczej literatura podobna do filmu Goście, goście, albo do twórczości grupy Monty Python...Małgorzata Wilk, nr 11/99
EGZEKUCJA NA EGZEKUTORZE Toksyczne! Pod żadnym pozorem nie należy się zbliżać do tej książki...Małgorzata Wilk, nr 11/99
|
|