Reporter

Cofnij
Strona główna
Poprzedni artykułNastępny artykuł


-= KULTURA =-
Reporter nr 02 - 2000.02.25 Tadeusz Pawłowski

Paulo Coehlo "Piąta góra"

Książka brazylijskiego pisarza jest propozycją dla szerokich rzesz czytelników co nie znaczy, że jest błaha lub banalna. Po prostu nie jest zbyt skomplikowana i może stanowić lekturę zarówno do poduszki jak i do podróży autobusem. Warto się zastanowić nad fenomenem popularności literatury Paulo Coehlo, w końcu przecież twórczości popularnej. Do rzeczy.

"Piąta góra" to parafraza jednego z wątków biblijnej "Pierwszej Księgi Królewskiej". Konkretnie, autor nawiązuje do rozdziałów 17-19, gdzie poznajemy losy proroka Eliasza. Wydawałoby się, że sięgając do Biblii po temat, pisarz rozminął się, delikatnie mówiąc, z naszymi czasami. Nic bardziej mylącego, bo Paulo Coelho napisał książkę sensacyjną, z wartką akcją, pełną przemyśleń w duchu człowieka końca XX wieku. Nie ma tutaj natrętnego dydaktyzmu, zaś prorok Eliasz nosi cechy przeciętnego człowieka. W początkowych partiach widać pewną tendencję: najbardziej nawet niezwykłe zdarzenia są tak pokazane, żeby można było myśleć, że mogły się zdarzyć. Autor unika wszelkiej cudowności, co moim zdaniem stanowi próbę uwspółcześnienia tej historii. Chodzi o dopasowanie się do gustów współczesnego sceptycznego czytelnika, nie bardzo skłonnego wierzyć w anioły. Przywrócenie życia synowi wdowy z Sarepty zostaje podważone przez kapłana - chłopiec pewnie jeszcze żył, rozmowa Eliasza z aniołami odbywa się w jego głowie, co można wyjaśnić wybujałą wyobraźnią. Coelho nie chce stanąć po stronie zagorzałych dogmatyków, bo miałby dość skromną klientelę czytelniczą, z drugiej strony nie porzuca głębokich treści tej historii.

Eliasz wcale nie przypomina człowieka swoich czasów. Cechuje go upór w dążeniu do celu i typowe dla nas przekonanie, że własną ciężką pracą można wszystko osiągnąć. Oczywiście idzie za głosem boskim, ale odkrywa, że nawet jego opiekun oczekuje (rozsądnego) buntu. Prorok uczy się wiary we własne siły, przeciwstawia się Bogu i paradoksalnie dobrze na tym wychodzi, bo odkrywa istotę człowieczeństwa. No i przestaje być mazgajem, a tego jak wiadomo Bóg nie lubi (czytelnicy bajek Leszka Kołakowskiego pamiętają, że Stwórca kocha marsze wojskowe i ceni sobie dziarski krok u podwładnych). Jako się rzekło Eliasz przyjmuje postawę świadomą, ale dużo wody upływa nim do tego dochodzi. Po drodze przeżywa miłość, aferę szpiegowską, intrygi wśród high-life’u miasta Akbar, bitwę, ucieczkę, heroiczny moment odrodzenia z popiołów, duchowe załamanie i szereg innych równie barwnych zdarzeń. Mało?

Rzecz jasna nie można poważnie traktować dzieła, które chce być encyklopedią ciekawostek na dwustu pięćdziesięciu stronach. Po wyzwoleniu się z pierwszej fascynacji książką każdy rozgarnięty czytelnik (rozgarnięci zrzeszcie się w znaczącą rzeszę!) odkryje przeładowanie powieści. Bo można się tu dowiedzieć także skąd się wzięło pismo i że dawni Asyryjczycy mieli w sobie coś z kozy - pasjami skakali na drzewa. Razi również raczej nienaturalny tok narracji: prowadzi ją ktoś z pozycji człowieka kochającego wszystkich innych. To przesłodzenie w połączeniu z uproszczeniami ma swoje zalety, ale nawet taki budyń w końcu się przejada.

Są też pozytywne strony książki (oprócz łatwości czytania) - na przykład umiejętnie dobrane cytaty biblijne, jak choćby ten: "Kto z was zasadził winnicę, a nie zebrał jej owoców, niech wraca do domu, bo mógłby zginąć na wojnie, a kto inny by zebrał jej owoce. Kto kobietę pokochał, a jeszcze jej nie sprowadził do siebie, niech wraca do domu, bo mógłby zginąć na wojnie, a kto inny by ją sprowadził do siebie." Takie myślenie zadziwia prostotą i głębią jednocześnie. To samo przytrafia się Eliaszowi, który logicznie uzasadnia swój wybór religijny: on po prostu służy temu bogu, który jest najsilniejszy. Bez czarowania dodatkowymi pomysłami Eliasz poraża pragmatyzmem - to też nie jest sposób rozumowania z tamtej epoki, lecz odwołuje się on do naszej mentalności. Wydaje mi się, że popularność tego pisarstwa polega częściowo na tym, że mówi się nam, iż nasze problemy nie są wyjątkowe, lecz istniały od zawsze. Paulo Coelho zaspokaja powszechny głód sensacji zaprawionej sosem pozornie głębszych przemyśleń. Daje łatwą szansę utożsamienia się z opisywanym światem i odnalezienia "siebie" w danej historii. I na pewno nie chodzi tu o jakiekolwiek prawdopodobieństwo - wszystko jest dobre o ile da się wykorzystać jako apoteoza nowoczesnej mentalności.

"Piąta góra" to lektura wciągająca i godna polecenia każdemu. Nie jest książką trudną i można ją czytać na przykład podczas jedzenia zupy (o ile ktoś je schludnie i nie chlapie).

Paulo Coelho "Piąta góra", wyd. Drzewo Babel, Warszawa, 1998, s.243.

[spis treści][do góry]