 |
Listy z laboratorium
czyli świat kontra SF
|
|
Nasze prawo do mieszkańców innych światów Dariusz Adamus
Odkąd nauka nieodwołalnie uczyniła z Ziemi planetę, a z gwiazd słońca, podobne do naszego - nie sposób podnieść wzroku na rozgwieżdżone niebo nie myśląc wraz z Giordanem Brunem, że i tamte niedosiężne światy zamieszkiwać mogą żywe, czujące i myślące istoty.(...)
Dochodzi do tego głęboka, nie dająca zagłuszyć się tęsknota za lepszymi warunkami niż te, jakie stwarza nam Ziemia. Marzymy o wyższej kulturze, ale chcielibyśmy ją poznać, a nie czekać aż ją w przyszłości osiągniemy. Mówimy sobie, że przy nieskończoności czasu i przestrzeni to, co kiedyś przyszłość przyniesie naszej Ziemi, z pewnością już teraz znalazło gdzieś swe urzeczywistnienie.(...)
Poznanie naukowe wyraźnie jednak tu zawodzi. Pokazuje nam jedynie ciała niebieskie. Nic nie wie i nie chce wiedzieć o ich mieszkańcach, ponieważ przy współczesnym stanie wiedzy, taka hipoteza nie jest nauce potrzebna. Obszary, ku którym musimy się zwrócić to literatura oraz sposób pojmowania świata.
Ale również i tu fantazja nie jest w pełni swobodna, jeśli idzie o nasze wyobrażenia dotyczące mieszkańców innych ciał niebieskich i z pewnością warto przyjrzeć się ograniczeniom, jakim podlega. Na pierwszy rzut oka literatura zdaje się być całkowicie nieskrępowana w czynionych przez siebie założeniach. Dotyczy to jednak wyłącznie baśni, gdzie świadomie odsuwa się na bok wszelkie prawidła wiedzy. Baśń sama stwarza swoją materię. Co więcej, zniesienie praw natury i nieuznawanie zasad psychologii jest właśnie tą materią, którą igra wyobraźnia.
Lecz nie o baśni chcemy tu mówić. Pytamy przecież, na mocy jakiego prawa literaturze wolno zakładać rzeczywiste, acz nie potwierdzone dotąd przez naszą wiedzę, istnienie mieszkańców innych planet i łącząc ten fakt z treścią współczesnego życia czynić zeń tworzywo dla poważnie traktowanej opowieści. Nadając mu formę literacką, nie można już łamać praw natury i psychologii, nie budząc sprzeciwu czytelnika. Wszystko bowiem, co dzieje się w serio traktowanej pod względem artystycznym powieści, musi łączyć się jakoś z naszym osobistym doświadczeniem, musi być wyjaśnialne i wiarygodne. Efekt, który powstaje w wyniku zastosowania czarów i nie da się uzasadnić na gruncie techniki, jest literacko równie nieprzydatny, jak nagła, psychologicznie nie umotywowana przemiana charakteru postaci. I tak na przykład, jeśli czytamy, że wskutek wdychania gazów niesionych przez ogon komety wszyscy ludzie zmienili się nagle w istoty o anielskiej dobroci, to jest to, moim zdaniem, przekroczeniem dopuszczalnych granic literackiej fantazji. Nasze poczucie rzeczywistości nie znosi założeń będących jawnym zaprzeczeniem uznawanych zasad nauki. W przeciwnym razie popadamy w groteskę, którą to formę sztuki wyłączamy z naszych rozważań, podobnie jak baśń.
Właściwe pytanie będzie zatem brzmieć: czy i w jaki sposób poważna literatura wytworzyć może związek pomiędzy mieszkańcami innych planet a człowiekiem współczesnym? Pisarz, który zamierza przedstawić jedynie jakąś wizję społeczeństwa, może je oczywiście umieścić na dowolnej nie odkrytej wyspie lub na obcej planecie. Ale wówczas będzie to już opowieść umoralniająca, jakich znakomite przykłady bez trudu można znaleźć w światowej literaturze i filozofii. Dość przypomnieć utopie polityczne Platona czy Campanelli. Oczywiście istnieje niezliczona ilość stopni pośrednich od właściwej literatury o samodzielnym zamyśle estetycznym, ku dydaktycznemu, satyrycznemu czy humorystycznemu oddziaływaniu. Kiedy u Adalberta von Chamisso Piotr Schlemihl sprzedaje swój cień, wkraczamy już w obszar baśni. Podobnie, w przypadku opracowania jakiejś sagi mogą pojawić się bohaterowie mityczni, np. Faust. Wtedy autor przenosi nas w czasy, w których saga ta była uznana za rzeczywistość i wraz z bohaterami utworu wierzymy w istnienie diabła. Jeśli by jednak postaci zaczerpnięte z wyobraźni lub wierzeń ludowych pojawić się miały wśród nas, w czasach nam współczesnych lub w niedalekiej przyszłości, to ich istnienie należy uczynić wiarygodnym. (...)
Dokonując tego literatura dysponuje o wiele większą swobodą w operowaniu hipotezami niż nauka w momencie stwarzania owych treści poznawczych. Pisarz ma prawo poszerzać zakres hipotezy w celach, które uzna za konieczne dla osiągnięcia zamierzonego efektu, jeśli tylko nie popada przez to w sprzeczność z naukową świadomością swoich czasów.(...)
Jednocześnie jednak sztuka napotyka granicę, której nie ma w nauce, a są to wymogi estetyczne. Wyznacza ją założenie, iż wizja zawarta w danym utworze powinna, a nawet musi, budzić u czytelnika aprobatę. Literatura nie może zatem stosować środków, w naszym przypadku hipotez, które uniemożliwiałyby nam swobodne wczucie się w naturę, charakter i sposób życia mieszkańców obcych planet lub raziłyby nasze poczucie piękna.
Można by sobie, powiedzmy, wyobrazić istnienie na Słońcu chmur rozżarzonych gazów, w których odbywają się pewne określone przekształcenia chemiczne, dające w połączeniu z oddziaływaniem środowiska zewnętrznego scalanie się pojedynczych związków tak, że owe rozżarzone chmury tworzą organizmy olbrzymich rozmiarów, prawdziwe ogniste giganty, którym nie można odmówić świadomości. W ten sposób można by napisać powieść o plamie na Słońcu.
(...) Z punktu widzenia nauk przyrodniczych nie można mieć do tego zastrzeżeń, poza jednym, że nie ma powodu zakładać istnienia organizmów tego typu. Literatura zatem mogłaby zupełnie swobodnie postawić takie hipotezy z tym, że byłyby one nieprzydatne i nawet gdyby nauka niezbicie wykazała kiedyś istnienie takich organizmów, pisarzowi niewiele by z tego przyszło. Jest bowiem nieodzownym warunkiem literackiego oddziaływania, abyśmy mogli wczuć się w emocje przedstawianych nam istot, posługując się kryteriami ludzkimi. W przypadku duchów o ciałach z rozżarzonego wodoru czy też inteligentnych bakcyli rozmnażających się i bawiących w płynnym powietrzu jest to niemożliwe, ponieważ istoty takie muszą mieć zupełnie inne formy zmysłowości, odczucia, których nigdy nie będzie dane nam przeżyć. Nie sposób wzbudzić zainteresowania dla procesów zachodzących w tych organizmach, chyba że uczynimy z nich ludzi. Wówczas wkroczymy jednak w obszar baśni lub groteski. Przedstawione powyżej względy estetyczne zmuszają pisarza do nadania mieszkańcom obcych planet ludzkich kształtów i ludzkich zmysłów, nawet jeśli uczyni to w formie wyidealizowanej. W innym przypadku nie dałoby się bowiem ich zrozumieć. Jestem głęboko przekonany, że również na innych planetach żyją istoty inteligentne, uważam jednak za prawdopodobne, że ich budowa różni się od naszej. Literatura nie może uwzględniać tego naukowo uzasadnionego prawdopodobieństwa.(...) Uwagę czytelnika może bowiem przykuć tylko to, co dotyczy jego własnych zainteresowań i przeżyć. Literatura jest skazana zatem na bezustanną antropomorfizację, inaczej jej postaci byłyby dla nas niezrozumiałe.
Wolny od tych ograniczeń jest w pewnym sensie sposób pojmowania świata. Obraz świata, nie znający innych stopni duchowego rozwoju pomiędzy zwierzęciem a Bogiem jak tylko człowieka, nie zadowoli nas, odkąd poznaliśmy nieskończone bogactwo fizycznego Uniwersum i byliśmy zmuszeni przegnać z przyrody świat demonów ludowych wierzeń. Tęsknimy do umysłów, które odpowiadałyby naszym ideałom i nie możemy zrozumieć wąskiego ograniczenia nieskończonej potęgi, która miałaby stworzyć niezliczone systemy światów, wyłącznie po to, ażeby na drobnym ziarnku piasku, jakim jest nasza Ziemia, umieścić rodzaj ludzki, jako najwyższy produkt życia.
W sposobie pojmowania świata nie jesteśmy tak ściśle związani granicami estetyki, jak w literaturze, ponieważ nie operuje on, jak sztuka, bezpośrednią teraźniejszością zmysłowego obrazu, lecz twórczą myślą i uczuciami religijnymi. Nie musi on szukać dla siebie wyższych istot inteligentnych wśród podobnych człowiekowi organizmów. Wyższe jednostki rozumne odnajdzie w samych planetach, systemach słonecznych, o czym przekonująco uczył Fechner, dopatrujący się w ciałach niebieskich wyżej rozwiniętych organizmów. Owe dusze planetarne należą jednak do królestwa wiary i nie dadzą się bezpośrednio unaocznić środkami literackimi, ponieważ w tym celu musielibyśmy je antropomorfizować. A wówczas znowu zniżyłyby się do poziomu ducha ludzkiego.
(...) Literatura dysponuje jednak pewną swobodą. Kiedy bowiem poznanie naukowe, zgodnie ze swym zadaniem, postępuje naprzód, dochodząc do nowych wyjaśnień istoty świata, dzieła sztuki powstałe zgodnie z przestarzałymi poglądami w najmniejszym stopniu nie tracą na wartości. "Odyseja" pozostaje piękna niezależnie od postępu.
Inaczej ma się rzecz ze sposobem pojmowania świata. Tutaj postęp naukowy dotyka nie tylko środków przedstawiania, lecz także t r e ś c i. Sposób pojmowania świata służy bowiem godzeniu wiary z naukową świadomością epoki. Uczucia religijne jako takie wprawdzie tego nie wymagają, lecz przez sposób pojmowania świata rozumiemy przecież konstrukcję myślową w wymiarze metafizycznym. Dlatego też dla wspólnoty religijnej nie ma większego błędu, jak zawarcie poglądów naukowych epoki we własnych dogmatach. Wiara może się opierać wyłącznie na wewnętrznych, religijnych przeżyciach, dzięki którym nieskończone treści świata zostają wchłonięte przez jednostkę. Jeśli z przedmiotu poznania uczynić przedmiot wiary, to wiara taka upadnie wraz z postępem poznania.
Klasycznym tego przykładem jest ptolomejski obraz świata z filozofią Arystotelesa, które w interesie Kościoła katolickiego scholastyka uczyniła dogmatami. Ten system świata opierał się na bezwzględnym przeciwieństwie pomiędzy światem ziemskim i niebieskim. W ziemskim, skończonym świecie panuje ruch prostoliniowy, który zawsze musi mieć koniec, w niebieskim ruch kołowy, trwający bez końca. Tylko cudem, jakiego dokonywała łaska Boża za pośrednictwem Kościoła, można było dostać się ze świata przemijania do świata wieczności. Kiedy jednak zaczęły się mnożyć dowody na słuszność nauki Kopernika, trzeba było spalić na stosie Giordana Bruna, a Galileusza postawić przed sądem. Wszystko dlatego, że wraz z kryształowymi sferami niebieskimi i fizyką arystotelesową załamałby się też ubrany w starą formę dogmat. A mimo to nie udało się powstrzymać triumfu poznania.
Światopogląd każdej epoki musi się strzec przed niebezpieczeństwem tworzenia dogmatów, aby wraz z postępem wiedzy nie popaść w sprzeczności. Literaturze to niebezpieczeństwo nie grozi, gdyż naukowa świadomość epoki jest dla niej tylko tworzywem. Przyobleczona w literacką formę, świadomość ta zyskuje nową postać, własne przeznaczenie, które czyni ją niezależną od losów poznania. Od tej chwili istnieje już nie jako rezultat naukowych dociekań, lecz jako i d e a. (...)
Jeśli literaturze uda się umieścić hipotetycznych mieszkańców obcych planet na gruncie idei estetycznej, to ich prawdziwości nie zdoła podważyć nauka, która nie potrafi przecież ostatecznie rozstrzygnąć o ich fizycznej egzystencji. A skoro nasz sposób pojmowania świata wymaga istnienia braci w gwiezdnej dali, to również nie ma obawy, że podważy go astronomia.
Dariusz Adamus
Magazyn Fantastycznie! nr 6/99
www.magazyn.pl/sf
|
|
W numerze bieżącym: |
Dobór naturalny pod prześcieradłem Siostry Margaret i Kate Fox rozmawiając z "duchami" zyskały wielką sławę i majątek...Dariusz Adamus, nr 2/2000
|
W poprzednich numerach: | Pod choinkę chciałbym nieśmiertelność!!! W literaturze i filmach największym marzeniem nieśmiertelnego człowieka jest umrzeć...Krzysztof Śmiatacz, nr 1999/2000
Bądź grzeczny bo nic nie dostaniesz pod choinkę No właśnie a co to jest "nic"...?Krzysztof Śmiatacz, nr 1999/2000
Stowarzyszenie sennej holowizji Trzeci wymiar to ostatnia przeszkoda na drodze do pełnego odwzorowania rzeczywistości...Dariusz Adamus, nr 11/99
Star Wars - podejście fizyczne Jest w tym filmie kilka astronomicznych błędów...Phil Plait, nr 10/99
Naciśnij Enter Kamery wideo wmontowane w guziki czy mikrofony podsłuchowe wielkości szpilki przestały być już wizją fantastów...Dariusz Adamus, nr 9/99
Gadający toster czyli myślące maszyny Grając w gry często narzekamy na niski poziom inteligencji komputerowych przeciwników...Dariusz Adamus, nr 7-8/99
Nasze prawo do mieszkańców innych światów Patrząc w niebo nie można oprzeć się myśli, że niedosiężne światy zamieszkiwać mogą żywe, czujące i myślące istoty...Dariusz Adamus, nr 6/99
|
|