Naprawdę nazywa się Nicolas Kim Coppola. Urodzony 7 stycznia 1964 roku w Long Beach,
Kaliforia, USA. Syn profesora literatury i tancerki.
Pseudonim zmienił na już na początku kariery. Wszystko po to, by
pracować na własny rachunek. Zdobywca Oskara (
Zostawić Las Vegas).
Niegdyś związany z Umą Thurman, potem z modelką Kristiną Fulton,
z która ma ośmioletniego syna. Od pięciu lat żonaty z Patricią Arquette.
Dzieciństwo wywarło na Cage`u olbrzmie piętno. Chociaż jego matka,
wciąż przebywała w szpitalach lecząc się z depresji, Nicolas przyznaje,
że miała olbrzmi wpływ na jego rozwój. Gdy miał 12 lat rodzice rozwiedli
się. Nicolas zamieszkał z ojcem w San Francisco. Wtedy też postanowił
zostać aktorem. Przez rok uczęszczał do Konserwatorium Teatralnego.
Był nieśmiały, miał problemy z dziewczynami i starszymi kolegami.
Na światowej scenie zadebiutował w 1982 roku. Jako osiemnastolatek
zagrał w
"Fast Times at Ridgemont High". Film opowiadał o żyjących
na szybkich obrotach nastolatkach z amerykańskiej szkoły średniej.
Rok później wystąpił w
"Ruble Fish" Francisa Forda.
Ten młody człowiek miał wyjątkowo łatwe wejście w środowisko gwiazd Hollywoodu
i skwapliwie z tego skorzystał. Przyjał doskonale sprzedającą się pozę
młodego buntowika, wyeksploatowaną już niemal do końca. Brukowce
uwlbiały jego kolejne awantury i demolowanie hotelowych pokojów.
W
"Pocałunku wampira" zjadł żywego karalucha! Na planie
"Klubu bawełnianego" zniszczył swój dom na kółkach, by jak wyjaśnił...
łatwiej wejść w rolę chuligana. Dziś ma opinię aktora, który wyjątkowo poważnie traktuje swoją pracę.
Na użytek
"Przenoszącego zmarłych" spędził kilka nocy wśród
sanitariuszy w karetkach pogotowia Nowego Jorku i Los Angeles.
Widział człowieka z pociętą twarzą, jak również małego
chłopca, którego znaleziono na ulicy z trwałym uszkodzeniem
mózgu. Dzięki temu na własnej skórze przekonał się jak wygląda
prawdziwe życie w mrocznym wydaniu.
Nie potrafię żyć bez pracy. Kiedy nie mam co robić, szajba uderza mi
do głowy. Mój rozum śpi i budzą się potwory. Nie wiem czy to
przekleństwo, czy też błogosławieństwo, ale tylko przed kamerą,
w otoczeniu aktorów i ekipy czuję się dobrze. Prowadzę nocny
tryb życia. Jestem jak nietoperz. Żyje mi się lepiej, jeśli
wokół znajduje się mniej ludzi. Wsiadam do auta i jadę szybko
nie bojąc się, że złapie mnie jakiś glina. Poza tym ulicy są
puste, więc nie muszę się bać, że kogoś rozjadę. Noc jest
ciekawasza - twierdzi Nicolas.
Aktorstwo dla niego to prawdziwe wyzwanie. To swoista terapia, bez
której - jak sam twierdzi - nie potrafiłby żyć. Lubi grać wykolejeńców i złych
facetów. To mi wychodzi najlepiej - mówi z uśmiechem na twarzy.