|
Grom - Dean R. Koontz
Grom gromowi nie równy
"GROM...
...uderza po raz pierwszy. Laura Shane przychodzi na świat. Odtąd potężne siły będą rządzić jej losem.
GROM...
...uderza po raz drugi, przynosząc ze sobą zniszczenie. Groza wdziera się coraz głębiej w jej życie. Tajemnicze fatum zmienia jej przeznaczenie.
GROM...
...uderza raz jeszcze, druzgocząc straszliwie dotychczasowy świat. Otwiera się przed nią nowe życie, pełne niebezpieczeństw i nieznanej grozy.
ALE TO DOPIERO POCZĄTEK..."
Szczerze mówiąc, do przeczytania tej książki zachęciły mnie te właśnie, przytoczone wyżej, słowa. Na okładce bowiem nie było ani elektryzującego napisu 'HORROR', ani też magicznego 'znaczka', uświadamiającego potencjalnego czytelnika o tym, że książka należy do gatunku fantasy, nie było też nic, co by świadczyło o tym, że jest to powieść science-fiction. Inne książki zwykle uchodzą mej uwadze, jeśli wcześniej w jakiś sposób jej nie zwróciły. Tak jak na przykład ta... Nazwisko autora bowiem również nie było mi bliżej znane - Dean R. Koontz. Tak, obiło się o uszy kilka razy, ale nic poza tym. Cóż - wpadła mi w ręce, niech będzie, zobaczymy. Zachęcający ciąg znaków na tyle okładki zaiste spełnił swą rolę - skłonił mnie do wgłębienia się w treść książki...
Na początek może słów kilka o autorze "Gromu" - taki bowiem tytuł nosi książka, która stała się obiektem mego zainteresowania - jako że pewien jestem, iż wielu z Was nie zna, z twórczości oczywiście, tego pana. Przybliżmy więc nieco jego sylwetkę.
Dean R. Koontz, autor wielu światowych bestsellerów ("Opiekunowie", "Grom", "Północ", "Złe Miejsce"), w wieku 20 lat wygrał konkurs literacki zorganizowany przez Atlantic Monthly. Jeszcze tego samego roku ukazało się jego pierwsze opowiadanie, a następne powieści zapoczątkowały jego niezwykłą i pełną wielkich sukcesów karierę jako autora książek z gatunku horror i mystery. Opublikował ponad 50 powieści pod własnym nazwiskiem i licznymi pseudonimami, w łącznym nakładzie przekraczającym 55 milionów egzemplarzy.
Tyle o samym autorze...
"Grom" - powieść z gatunku mystery, swą treścią może nie imponuje, przesłaniem już bardziej, stylem zaś, a także jakością przekładu (by Paweł Korombel), nie wypływa ponad przeciętność. Czyta się ją co prawda gładko i przyznać muszę, iż momentami wciąga na tyle, że ciężko ją odłożyć choćby na chwilę, mimo to jednak - nie jest jakimś tam majstersztykiem światowej prozy. Nie jest też jednak źle, przejdźmy więc może do samej treści, która w końcu jest, niewątpliwie, najważniejszą składową dobrej książki...
Tajemniczy, niebieskooki blondyn w deszczową noc zjawia się pod domem doktora Markwella, tuż przed jego wyjazdem. Grożąc bronią, nakazuje mu wyjść z samochodu, zaprowadza go do domu i tam krępuje. Tej nocy pijany doktorzyna nie spowoduje tragedii, nie. Poród odbierze kto inny. Laura Shane musi przyjść na świat cała i zdrowa. A Markwell jest już skończony...
Laura Shane przychodzi na świat, powoli dorasta i wszyscy są zgodni co do jednego: jest wyjątkowo piękna, wyjątkowo inteligentna i... po prostu wyjątkowa. Pewnego dnia, gdy niebo rozcinały potężne pioruny, grzmiąc niemiłosiernie, a ulice tonęły w strugach deszczu, do sklepu jej ojca wpadł ćpun - zdesperowany, brudny i chory psychicznie degenerat. Laura miała wtedy osiem lat. W sklepie nie było nikogo poza nią, jej ojcem i 'nowym klientem'. Ćpun, grożąc pistoletem, rozkazał ojcu Laury opróżnić kasę.
|
|
Kiedy wydawało się już, że dostał to, po co przyszedł, okazało się, że... chce się jeszcze zabawić. Z Laurą... To zapewne skończyłoby się tragicznie, gdyby nie niebieskooki blondyn, ten sam, który zapewnił Laurze bezpieczne przyjście na świat. Zjawił się niczym anioł stróż, w niezmienionej postaci, zabijając ćpuna i ratując tym samym Laurę i Boba Shane. A to dopiero początek. Tajemniczy wybawca jeszcze nie raz oszczędzi Laurze cierpień i bólu... Kim on jednak jest? Skąd przybywa? Czy jest aniołem? No i dlaczego tak kocha Laurę, dlaczego pragnie za wszelką cenę zmienić jej tragiczne przeznaczenie, odmienić koleje losu, uchronić ją przed cierpieniami, których i tak doświadczy zdecydowanie za wiele w swym burzliwym życiu...? Na to, i na wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w miarę zagłębiania się w treść książki. A wbrew pozorom, wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane, niżby się wydawało...
"PRZEZNACZENIE WALCZY O PRZYWRÓCENIE KSZTAŁTU, JAKI MIAŁO POSIADAĆ..."
To chyba myśl przewodnia książki. Przytoczony wyżej zarys fabuły to zaledwie kropla w morzu zdarzeń, początek złożonej i niebezpiecznej przygody, jaką dla Laury Shane będzie życie. W książce wydarzy się jeszcze naprawdę wiele, a rozwiązanie zagadki dla niektórych może być wielkim zaskoczeniem. A może się mylę? Cóż... Zdradzę jeszcze tylko - i w tym miejscu niektórych z Was przeprosić za to muszę serdecznie (co też i robię, jako że nie sposób o tym nie wspomnieć...) - iż wątek podróży w czasie odegra w tej powieści rolę tyle istotną, co fundamentalną. Żeby nie zdradzić więcej (a pokusa jest duża), już się wyciszam.
Cała książka to dwa główne wątki, które w końcu splatają się w jedną całość, osiągając pod koniec powieści apogeum - punkt kulminacyjny całej akcji, parę minut, w ciągu których wszystko się rozstrzyga. Jak już wspominałem - język książki jest prosty, treść zaś łatwo przyswajalna. Wiele jest tu wątków psychologicznych, wiele momentów rodem z rasowych dreszczowców, jest też śmiech, jest smutek i przygnębienie. Najciekawsze są jednak czysto filozoficzne dywagacje na temat podróży w czasie i paradoksów z nimi związanych - wierzcie mi, wytrwały ze mnie czytelnik, nie mam też problemów z interpretacją treści, jednak owe dyskusje między bohaterami książki, a także uwagi narratora - ojej... lepiej przystępować do nich z rześkim i wypoczętym umysłem, gdyż - naprawdę - słowo 'paradoks' nabiera w tej książce nowego znaczenia i niespotykanej dotąd przejrzystości. Warto zastanowić się trochę nad problemami podróży w czasie i przestrzeni, a także niecierpianymi przez naturę sytuacjami - tutaj: paradoksami...
Przyznam szczerze, że "Grom" to powieść owszem - ciekawa i poniekąd wciągająca - jednak nie na tyle, by wyryć w mej pamięci jakiś trwalszy ślad niż ten, który zniknie już po kilku-, kilkunastu kolejnych lekturach. Mimo wszystko - książka warta polecenia tym, którzy lubią powieści psychologiczno-naukowo-sensacyjno-[...], pozostali zaś, nie mając nic do stracenia, również mogą po nią sięgnąć, zyskując tym samym nieco 'międzyczasowej' wiedzy, a także bawiąc się - jak sądzę - całkiem nieźle.
Zaznaczam jednak, iż jest to książka raczej przeciętna i podejrzewam, że wiele nie stracisz drogi czytelniku, prześlizgując się obok niej niepostrzeżenie. No dobrze, Koontzowi udało się wybić nieco ponad przeciętność. Zresztą - określenie 'bestseller' też wiele mówi. Mimo wszystko wolę horror, sci-fi i fantasy - one prawie nigdy nie zawodzą...
Grom gromowi nie równy!
Tytuł: Grom (Lightning)
Autor: Dean R. Koontz
Rodzaj: Powieść
Gatunek: Mystery
Przekład: Paweł Korombel
Wydanie: Amber 1991
Objętość: 352 strony
Kram: Brak
|
|