Legal_banner.jpg (8271 bytes)

 

 

 

"Czasami jestem hamburgerem Sterczy ze mnie sałata i musztarda cieknie Czasami jestem podobny śmiertelnie do wszystkich innych hamburgerów..." Marcin Świetlicki 

Michał Kuźmiński "ŚWIAT W MCDONALDZIE" czyli czytanie George'a Ritzera

* Podczas otwarcia McDonald'a w Moskwie jeden z dziennikarzy nazwał go kwintesencją Ameryki, a jakiś robotnik mówił o tym lokalu z nabożeństwem jako o miejscu, w którym doznaje się niebiańśkich rozkoszy...

* Statystycznie co 20 minut na świecie otwierany jest nowy McDonald's.

W Moskwie tuż po otwarciu (1992r) McDonald's sprzedawał prawie 30 tys. hamburgerów dziennie. Na początku owego roku w Pekinie otwarto największy lokal na 700 osób. W 1993r. dochód samego McDonalds'a wyniósł 1,1 miliadra $!!! W 1994 roku światowe obroty fast-foodów przekroczyły obroty restauracji tradycyjnych.

* Badania przeprowadzone w 1986 roku wykazały, że 96% dzieci w wieku szkolnym potrafiło rozpoznać Ronalda McDonalda (ten głupkowaty klaun), CO STAWIA GO NA DRUGIM MIEJSCU PO ŚW. MIKOŁAJU, jeśli chodzi o popularność...

* W 1994 roku w Bejrucie powstała pierwsza restauracja "Juicy Burger", która w zamierzeniu właścicieli miała się stać "McDonaldem świata arabskiego". W Indiach działa sieć restauracji "Nirula's", sprzedająca hamburgery z baraniny (wyznawcy hinduizmu nie jedzą wołowiny - mięsa świętych krów...)* W Illinois każde dziecko, które otrzymało piątkę na semestr, otrzymywali bezpłatnego hamburgera, aby sukces kojarzył im się z McDonaldem.

* Niedawno nowy McDonald's powstał w Mekce.

 

Właśnie czytam książkę niejakiego G. Ritzera, pt. "Makdonaldyzacjaspołeczeństwa". Według tego amerykańskiego socjologa, zasady funkcjonowania McDonaldaprzeniosły się (i dalej to robią!) na prawie wszystkie instytucjespołeczne i wyznaczyły schemat naszego codziennego życia.

Chciałoby się od razu powiedzieć, że przesadza! Że kto jak kto, alemy, kultura wyrosła na tradycjach śródziemnomorskich ijudeochrześcijańskich, z łatwością oprzemy się zalewowi amerykańskiejtandety. Przesadza? Nie trzeba szukać daleko, żeby zorientować się, żewcale nie jest to takie pewne... Otóż wystarczy zajrzeć za kulisypierwszej z brzegu firmy. Okazuje się że przyjęto tu system szkoleniapracowników firm przez managerów tak, żeby wykonywali dokładnieokreślone zadania. Sprzedawcy są wyuczni określonych formułek imachinalnej wiedzy. Studenci, np. prawa, doskonale wiedzą co to jestsystem testów, czy system punktowy. Wystarczy też zajrzeć do gazety,składającej się zwykle z hiperkrótkich notatek, obrazka i kolorowego bajeru(zaczęło się od USA TODAY, zawanego McGazetą. Przez jego zmakdonaldyzowany layout nawetNew York Times musiał wprowadzić np. kolor. A my znamy te chwytyz Super Expressu, a nawet z ukochanej Wyborczej! I nie o kolorkioczywiście mi chodzi, lecz o sposób serwowania informacji: Ciepłej, wbułeczce i zawsze identycznym papierku)

McFirma jest fajna, bo jest efektywna (nasz pracownik zrobi DOKŁADNIEto, czego go wyuczono i na dzwonek, nie będzie się trzeba przejmować jegochorobliwą kreatywnością), jest przewidywalna (dokładnie wiadomoco i za ile czasu dostaniemy), wszystko można sobie wykalkulować(wszystko w porcyjkach, chwytliwe i zawsze działające slogany to: PODWÓJNY, DUŻY,MEGA, PROMOCJA, co pozwala konsumentowi nakarmić się ofertą i mieć poczucie,że dostał mnóstwo i tanio. Tymczasem można go napchać śmieciami iodesłać. Wreszcie świetnie manipuluje się pracownikami postawionymiprzy taśmie produkcyjnej i zagrożonymi zwolnieniem, brakiem awansu,premii, czy zastąpieniem go przez automat. Można im mało płacić ieksploatować. A klient ma natomiast zamówić-otrzymać-skorzystać-wyjść.

Służy temu wszystko, począwszy od krótkiego i machinalnego "menu" (np.

oferty, opcji...), przez "system kas" (klient jest - mówiąc żargonem -"załatwiany", aż po... niewygodne krzesełka.

Taki system opiera się na poczuciu stabilizacji, jaki wywołuje wludziach "zawsze to samo". Lubimy to, do czego się przyzwyczajamy. AMcFirmy wiedzą, co to jest...

 

* Jedna z reguł przedkładanych ajentom McDonaldów świadczy o tym, że nasz potentat kanapkowy niby nie ma nic przeciwko innowacjom. Reguła brzmi: "należy poszukiwać nowych sposobów dostarczenia klientowi zawsze takich samych przeżyć..." YEAH!

* Na wzór McDonalda chcą działać nie tylko markety, gazety, firmy, ale też... np. przedszkola-przechowalnie dzieci z ogromną ilością gadżetów (dziennikarz amer. T. Lewin nazwał to "Kentucky Fried Children")

Według Ritzera (który najwyraźniej ma rację!) makdonaldyzacja nieoszczędziła nawet świata seksu. Najlepszym przykładem są sex-telefony:każdy wybierze coś dla siebie z dość wąskiego asortymentu(panowie/panie/homo/les/bi/sm/...), każdy usłyszy to samo nagranie,zapłaci np. 3,90/min. i odłoży słuchawkę. Hamburgerem seksu może byćdowolne pisemko pornograficzne. A wynalazki w typie wibratora pozwolążądnym seksualnego fast-foodu na nie zawracanie sobie głowy szukaniempartnera. Pewien urzędnik nazwał trójkondygnacyjny ośrodek usługerotycznych w Nowym Jorku "McDonaldsem seksu" ze względu na"panującą tam wzorową czystość i spełnianie wszystkoch wymogówprawnych"

W identyczny sposób można się najeść, zamówić okulary, kupić samochód,założyć konto, pracować w firmie.......

 

Oczywiście są i dobre strony makdonaldyzacji. George Ritzer wymieniakilka z nich: usługi są łatwo dostępne, duża konkurencja pozwala naobniżenie ich cen, można liczyć na solidną i sprawdzoną jakość produktu,który jest dostępny praktycznie dla całego społeczeństwa...

 

Ale, martwiąc się za autorem książki, mniej skrępowani makdonaldyzacjąludzie byliby bardziej twórczy, myślący, profesjonalni iwszechstronni. A dowód na to co makdonaldyzacja robi z ludzi tostereotyp Amerykanina, a zwłaszcza amerykańskiej "housewife", na którytak lubimy pomstować. Łatwo nam, mamy przecież zmakdonaldyzowaneseriale, które pozwalają nam zasięgnąć wiedzy o świecie. Efektywnej,kalkulatywnej i przewidywalnej...

 

Ale nie martwcie się, wkraczamy w postmodernizm, czeka nasirracjonalizacja, więc nie będziemy myśleć o konformistycznymhamburgerze, ale raczej o tym, pod jaką postacią się zreinkarnujemy...

A mówiąc zupełnie poważnie, charakterystyczny jest dwugłos, jaki rzucasię w oczy przy pobieżnym oglądzie polemiki na temat dalszego rozwojukultury globalnej. Czy przyjąć wersję Alvina Tofflera, który w swojej"Trzeciej fali" snuje wizję zindywidualizowanego superspołeczeństwa,które będzie mieć czas na rozwój, prezentację swojej kreatywności...

czy raczej wersję np. Benjamina Barbera, autora koncepcji "Dżihadkontra McŚwiat", w której dwa skrajne światy - zmakdonaldyzowany isuperkonserwatywny, nawzajem nakręcają swoją agresywność? GeorgeRitzer w swojej "McDonaldyzacji Społeczeństwa" obawia się, że obecnyświat bliższy jest wizji barberowskiej. Toffler jako symbol owej"trzeciej fali" ludzkości podawał amerykański domek z ogródkiem.

Barber - Disneyland, do którego pielgrzymują całe zmakdonaldyzowanerodziny...

 

---G.Ritzer, "Mcdonaldyzacja społeczeństwa",Wydawnictwo Literackie MUZA SA, z cyklu "Spectrum"Warszawa, 1999r.

Przytaczane dane pochodzą z niniejszej publikacji. Obszernieposługiwałem się także cytatami, których - ze względu na charaktercałego artykułu - nie wyszczególniałem.