|
|
|
Scenowa Poezja O scenie usłyszałem lat parę temu, będąc uczniem średniej szkoły. Burza myśli w mózgu, burza hormonalna we krwi plus duża dawka lektur obowiązkowych to wystrzałowa skąd inąd mieszanka. Któregoś pięknego dnia spotkałem dawno niewidzianego qmpla, którego dość ciężko było mi poznać. Głównie dlatego, że mówił jakimś dziwnym językiem. Arty, ziny, undergrand, protestsongi, równe prawa dla kobiet i zwierząt itp. Po spotkaniu został mi mętlik w głowie, parę ulotek i pierwszy numerek ?szeptu muru?. Krwiożercza okładka (bodajże ociekająca krwią głowa oddzielona od tułowia i wbita na pal) sugerowała jakieś pisemko dla wąskiego grona zboczeńców seksualnych o osobliwych upodobaniach. Tu jednak przeżyłem miłe zaskoczenie. W środku były wiersze. Młode wiersze, to było czuć w każdym słowie, czasem nieporadnym i banalnym, ale czytelnik miał stuprocentową pewność, że słowo było prawdziwe. To było to. To było odkrycie. Są na świecie ludzi wrażliwi, czyli nie tylko ja jeden na świecie..., łza wzruszenia popłynęła po trądzikowych bruzdach mojej twarzy... . |
|
|
|
A więc scena. Przyznam się od razu, że nie jestem człowiekiem sceny, obserwuję ją od lat sześciu czy siedmiu (no chyba nie ośmiu?), ciekawi mnie, poczytuję te wszystkie ziny, ale to wszystko bez zaangażowania odśrodkowego. Myślę, że jestem już po prostu za stary, a może ta poezja już trochę za młoda? No właśnie. Dzięki uprzejmości Schopena dostałem tę stroniczkę, na co kwartalne deliberacje nad scenowymi problemami, widzianymi oczami osoby zewnątrz. Czekam na wszelkie sugestie, polemiki, tudzież sugestywne polemiki i polemiczne sugestie. Na początek chciałbym poruszyć temat: po co nam to wszystko. Jak już wspomniałem pierwszy kontakt ze sceną miałem dawno już dość i pewne wrażenia zatarły się już w odmętach niepamięci. Czasy to były trochę inne niż teraz, gdy człowiek odczuwający potrzebę podzielenia się swoją twórczością klika na ikonkę na monitorze swojego komputera i wysyła swoje wypociny do ogólnoświatowej pajęczyny, do internetu znaczy się. Czasy to były inne, gdy dostęp do kserografu wcale nie był taki oczywisty jak teraz. Tworzenie takiej gazetki wymagało dużo silnej woli do walki z przeszkodami. Chociaż to w sumie nie jest najważniejsze, bo zdarzały się (i nadal zdarzają) perełki tworzone w całości ręcznie, nożyczkami, klejem długopisem lub piórem . Nie ważna w końcu forma, ważna treść. A z treścią to bywało różnie. Każdy Człowiek odczuwa naturalną potrzebę dzielenia się swoimi dokonaniami z resztą ludzkości. Nie inaczej jest z poetami, powiedziałbym nawet, że ta grupa odczuwa te potrzeby ze wzmożoną siłą. W poecie z każdym kolejnym napisanym tekstem narasta potrzeba weryfikacji swojej twórczości. Choć w jego główce z każdym dniem myśl: ?kurde, jestem geniuszem? jest wielokrotnie atakowana wątpliwościami. Często są to wątpliwości w stu procentach uzasadnione. Jedną z form sprawdzenia tego obiektywnie jest wysłanie swoich wierszy do PISMA i czekanie na odpowiedź, wydrukują czy nie. Jeśli wydrukują to poeta większość problemów ma z głowy. Po prostu wie, że jest dobry, bo jakby nie był, to by nie podziwiał się na 158 kartce ?Zeszytów Literackich? tudzież ?Brulionu?. Od tej chwili spokój wkrada się do jego serduszka, idzie na piwko tudzież wódeczkę i zajmuje się jakąś konstruktywną robotą (wydobywanie węgla czarnego, tudzież przepuszczanie zasiłku dla bezrobotnych w kasynach Las Vegas). Inaczej sprawa wygląda w drukowaniu swoich dzieł w obiegu nieoficjalnym. Tutaj po opublikowaniu nigdy nie ma się pewności, że redaktor naczelny ma dobry gust, tudzież nie miał co wrzucić na pierwszą stronę z braku tekstów. Ta świadomość mobilizuje przyszłego noblistę do jeszcze bardziej wytężonej pracy i pisania, pisania, pisania. Dzięki temu poezja pozostaje żywa nieustannie. Wnioski? Scenowa poezja motorem napędowym współczesnej cywilizacji. W następnym odcinku pieniądze na scenie. Czekam na uwagi i zapraszam do dyskusji. Janek Kożuchowski
|