|
Informatyka w szkołach
Dzieci, cisza! Na dzisiejszej lekcji porozmawiamy o
otwieraniu okna i tworzeniu skrótów na pulpicie! - Tak mniej więcej
zaczyna się typowa lekcja informatyki. Czym my, webmasterzy,
programiści i graficy (oczywiście ci młodsi i bardziej
uzdolnieni, ja edukuję się w kierunku webmasterstwa :) zasłużyliśmy
sobie na takie traktowanie? Takie lekcje powinno się urządzać dla
przedszkolaków, gdyż każdy, kto dostał komputer, nieważne kiedy
i za co, uczy się w pierwszym tygodniu tego, co obejmuje trzyletni
program nauczania w szkole podstawowej. Po prostu nie wiadomo, czy
się śmiać, czy płakać, kiedy psor/psorka wstawia nam 6 za
rysunek w PaintBrushu z wypełnieniami i liniami nieodręcznymi. Dla
jednych radocha, dla innych zgroza. I spodoba się takiemu
dzieciakowi informatyka, pójdzie na studia informatyczne, gdzie
zbaranieje, jak mu każą wygenerować stronę WWW z tytułem
"pierwsza strona" lub napisać program. A przecież gdyby
się uczył trochę w domu, a nie tylko grał do północy, to zrobiłby
to bez problemu... Moim zdaniem podział informatyczny klasy nie
powinien być na pół (np. od 1 do 15 nr. w dzienniku), tylko na
stopień zaawansowania i kierunek edukacji Informatycznej. No tak,
dobrze jest przecież mieć podwyższoną średnią, ale co to za
satysfakcja dostać 6 na koniec roku praktycznie za nic? To powinno
się zmienić, wystarczy popatrzeć na podręcznik informatyki dla
klas 4-6 (!). Oto fragment tematu pt. "Jak porozumiewać się z
mieszkańcami Windows (??)? Uczymy obsługiwać się okna
dialogowe.":
Mieszkańcy Windows są niezwykle życzliwi i uczynni, a przy tym
chętni do rozmowy z turystami odwiedzającymi ich królestwo.
Porozumiewają się z nimi za pomocą okien dialogowych, w których
to oczekują na polecenia i proszą o podanie dodatkowych
informacji. Dzięki ich życzliwości praca z programem staje się
dużo łatwiejsza(...)"
Brrrr... zgroza. Podobno szkoła jest od tego, żeby się uczyć,
a nie od, za przeproszeniem, srania w banię. Jakbym dorwał tego młota
zwanego poniekąd Ministrem Edukacji, to bym za nogi powiesił. Jeżeli
chcemy się czegoś nauczyć, to musimy się bawić w samouka
korzystając z kursów zamieszczonych w czasopismach albo dochodząc
do tego sami. Na szkołę nie ma co liczyć. Myślicie, że
webmasterzy wszystkich polskich stron nauczyli się HTML-a w szkole?
No way! Znajomość tego języka to miesiące ciężkiej pracy,
kucia na pamięć tagów, a także samouctwa, bo jakoś przestudiowałem
od dechy do dechy kilka kursów i nigdzie nie znalazłem, że można
do linii poziomej dodać kilka prostych tagów, aby ustalić jej
umiejscowienie, kolor i długość. Musiałem się tego nauczyć
sam. Dear Ministrze Edukacji Narodowej! Opamiętaj się, bo jeżeli
będziemy uczyć takich pierdół, to raczej nie ma co liczyć na
to, że Polska zostanie światowym liderem przemysłu
informatycznego... Bo tak to tylko na studia, aby się czegoś
konkretnego nauczyć. Mam nadzieję, że czyta ten artykuł młode
pokolenie i wreszcie weźmie się w garść i utopi w klozecie te
gry... Bo na graniu nie zarobicie, to też ciężki kawał chleba.
Dlatego again apeluję do tego złama MEN-a: zmień ten system
edukacji albo wprowadź podział na mniej i bardziej zaawansowanych!
No i na tym powtórnym, ale być może bezsensownym (mów do słupa,
słup jak d***) apelu kończę artykuł. Mam nadzieję, że nakłoniłem
młodych do nauki programowania itp. Gracie dalej? Cóż, wasz wybór,
ja tylko sugerowałem...
Gecko
gecko12@go2.pl
|
|