CyTaT on-line - zbiór aforyzmów i cytatów
Opowiadania    
Poprzedni artykuł Następny artykuł

Ciemna sieć (1)

Autor Golonko

Prolog

Między górami Tesat, a Morzem Wschodnim leżała mała, ale znana z tego, że przebywali w niej różni awanturnicy, miejscowość Tashen. Nie miała ona zbyt dobrej opinii w okolicznych wsiach, ani na całym wybrzeżu. Ludzie bali się tam wybierać, ale musieli, bo tylko tam można było nabyć towary zwożone z całego świata taki jak zbroje, broń, magiczne przedmioty, zioła i wiele innych. Jeśli ktoś miał ochotę się dobrze zabawić, posłuchać plotek, opowieści i oczywiście dobrze wypić czy przenocować musiał się udać do jedynej gospody w mieście. Zwała się "Pod złamaną kością". Nazwa wzięła się stąd, że kiedyś jakiś podróżnik przywiózł ze sobą ogromną kość jakiegoś zwierzęcia zamieszkującego Mroczne Jamy. Niestety podczas przewozu kość złamała się wpół i stąd nazwa gospody. Do dziś owa kość wisi nad jej frontowymi drzwiami.


Rozdział 1

      W rogu słabo oświetlonej gospody "Pod złamaną kością" siedział samotnie zakapturzony wojownik. Był to wysoki, barczysty i przystojny mężczyzna zwany Goloth. Znany był z tego, że jest małomówny i ma nieprzeciętne maniery. Znany był także z tego, że nikt o zdrowych zmysłach z nim nie zadzierał. Bardzo wiele też podróżował. Nikt prawie nic o nim nie wiedział. Gdy spojrzało się na jego twarz wyglądał na trzydzieści parę lat, ale starsi bywalcy gospody widywali go tu dużo wcześniej.

      Zajęty jedzeniem Goloth nawet nie zauważył wchodzącej do gospody półelfki o smukłej budowie. Kobieta podeszła do baru i nie zwracając uwagi na to, że przyciągnęła wzrok kilku pijaków swoją nadzwyczajną urodą.

- Czarne, krasnoludzkie piwo - zawołała do karczmarza.

- Już podaję. Nie widziałem Cię tu wcześniej. Jak Cię zwą? Skąd przybywasz?

- A co Ci do tego?

- Nic. Tak tylko pytam.

- Zwą mnie Arona, przychodzę z Czarnego Grodu.

Z czarnego grodu - na dźwięk tych słów kilka osób poderwało się z miejsca i wyszło. Rozmowy ucichły. Tylko Goloth siedział spokojnie na swoim miejscu i jakby nie zwracając na nic uwagi spożywał obiad.

Arona zauważyła go i podeszła do jego stolika.

- Tylko Ty rycerzu nie wzdrygnąłeś się na dźwięk tych słów. Jesteś odważny czy głupi?

- A dlaczego miałbym się bać? - spytał ze stoickim spokojem Goloth.

- Stamtąd przecież pochodzi Czarny Pan wybijający naród po narodzie.

- Wiem o tym, ale cóż ja na to poradzę? Nie jestem dowódcą wojsk. Sam nie mam szans ze stworami Czarnego Pana. Dosiądź się do mnie dostojna pani. Będziemy mogli porozmawiać.

Arona przysiadła się do Golotha i zaczęli gawędzić o swoich przygodach. W gospodzie znów zapanował gwar, ale wszyscy co jakiś czas spoglądali na Golotha i jego nową towarzyszkę.

      Goloth dowiedział się, że Arona była więźniarką Czarnego Pana przez trzy lata, ale w końcu z sześciorgiem innych więźniów zorganizowali ucieczkę z Czarnego Grodu. Niestety, gdy już wyszli poza bramy i próbowali się przedrzeć przez las otaczający gród, napotkali patrol orków - mutantów, którzy zamiast rąk i nów mieli metalowe protezy. Ze wszystkich uciekinierów przeżyła tylko ona, a patrol ścigał ją aż do granic lasu. Później napotkali kilkudziesięciu elfów, którzy rozgromili orków po lesie, a tym samym uratowali jej życie. Od nich usłyszała historię, że Czarny Pan był kiedyś zwany Białym Panem, ale gdy zaczął prowadzić wojny o władzę przestał używać białej magii nieba, a zaczął praktykować czarną magię piekieł został nazwany Czarnym Panem. Wtedy las, który do tej pory był jego sprzymierzeńcem zaprzysiągł się przeciwko niemu i utworzył mgielną barierę, która uniemożliwia wyjście Czarnemu Panu poza bramy jego grodu. Jednak bariera nie zatrzymuje jego wojsk, które pod jego rozkazami wydawanymi z grodu podbijają coraz większe obszary. Czarny Pan próbował spalić las, ale leśne stworzenia i Duch Lasu mu w tym przeszkodzili dziesiątkując jego armię. Arona dowiedziała się, że Duch Lasu to jego serce i mózg. Jest w każdym drzewie, krzaku i stworzeniu leśnym. To on kieruje poczynaniami lasu. Czarny Pan zorientował się jednak, że las zaczyna się rozrastać we wszystkie strony i kazał dookoła niego wykopać rów, a następnie rozpalić w owym rowie błękitny ogień, który pali wszystko bez wyjątków. Wymyślił również portal, którym jego sługi wydostają się za teren lasu. Ona zaś opowiedziała elfom o eksperymentach Czarnego Pana. W swych laboratoriach łączy ciała orków, goblinów i innych stworzeń z mechanizmami jego konstrukcji. Umacnia to ich siłę i wytrzymałość. Jego planem jest stworzenie istoty doskonałej, która będzie niezwyciężalna i będzie żyć wiecznie oraz będzie maszyną posiadającą rozum, a nie bezmyślnym kawałkiem stali.

- Musimy znaleźć sposób, aby go powstrzymać - powiedział ze złością Goloth, a jego oczy zapłonęły na czerwono. Nienawidził Czarnego Pana dlatego, że spalił on rodzinną osadę Golotha, a z pożaru zbiegło niewielu. Zginęli wtedy jego rodzice, znajomi, koledzy i sąsiedzi. Od tego czasu Goloth prowadził poszukiwania artefaktu zwanego Monlit. Legenda głosiła, że to jedyna rzecz, która może zniszczyć potężne źródło czarnej magii jakim niewątpliwie był Czarny Pan. Niestety nie wiedział gdzie tego artefaktu szukać.


Wtedy podszedł do ich stolika starszy człowiek i zagadnął.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale siedziałem obok i przez przypadek usłyszałem Waszą rozmowę. Zapewne szukasz Monlita Golothu?

- Owszem. A co? Możesz mi pomóc?

- Mogę i pomogę. Czarny Pan zniszczył gród, w którym mieszkałem. Jest on tak samo moim wrogiem jak i twoim. Słyszałem, że artefakt został kiedyś podzielony na pięć części. Tak się składa, że wiem gdzie szukać dwóch z nich.

- Tak więc przyjmuję twoją pomoc, ale pamiętaj, że ta wyprawa będzie bardzo trudna, a po drodze będzie na nas czyhać wiele niebezpieczeństw. Czy umiesz walczyć starcze? Jak się w ogóle nazywasz?

- Jestem Targot, a walczę przy pomocy magii niebios.

- Tak więc Targocie w najbliższych dniach wyruszamy - odpowiedział wyraźnie zadowolony Goloth.

Widać było światełko nadziei, jakie zabłysnęło w oczach Golotha. Wstali od stołu i już chcieli się udać do wyjścia z gospody, gdy odezwała się Arona.

- A co ze mną?

- Ty też możesz się do nas przyłączyć Arono. Ocalisz wtedy być może swoich przyjaciół więzionych w Czarnym Grodzie, a gdyby udało nam się pokonać Czarnego Pana okryjesz się wielką sławą i na twą cześć będą śpiewać pieśni, a za kilka dekad będą o tobie opowiadać legendy.

- Nie interesuje mnie sława tylko przyjaciele.

- Tak poza tym nie przedstawiłem Was sobie. To jest Targot, a to Arona.

- Witaj szanowna pani - zaczął Targot - nie często spotyka się w dzisiejszych czasach takie piękne i szlachetne, a zarazem wojownicze kobiety.

- Nie czas teraz na przywitania - przerwała mu Arona - musimy jak najszybciej ruszać zanim Czarny Pan dokończy swe eksperymenty. Najlepiej gdybyśmy wyruszyli już jutro po śniadaniu.

- Zgoda. Ja załatwię prowiant, broń i konie potrzebne do podróży - zakończył sprawę Goloth.

Razem wynajęli pokoje w gospodzie "Pod złamaną kością" i udali się na spoczynek.


Rozdział 2

      Najwcześniej ze wszystkich, bo jeszcze przed świtem wstał Goloth. Udał się na śniadanie, a następnie do płatnerza po broń. Za część zgromadzonego przez siebie złota zakupił dla siebie dwa złote sztylety i kilka mikstur uzdrawiających, dla Arony kuszę i bełty nasączone naftą, aby można je było podpalić przed wystrzeleniem oraz zatrute bełty. Dla Targota kupił różdżkę przywoływania stwora podziemia i księgę czarów. Następnie Goloth udał się po konie.

      W tym samym czasie Arona i Targot już kończyli spożywanie śniadania i właśnie pakowali swe tobołki do podróży. Wtedy wszegł Goloth.

- Możemy ruszać - zaczął - kupiłem co trzeba. Ta kusza i bełty dla Ciebie Arono, a różdżka i księga dla Targota. Zakupiłem też żywność, która wystarczy nam na jakieś dwa, może dwa i pół tygodnia podróży. Mam też cztery konie. Czwarty będzie do noszenia naszych bagaży.

- Więc ruszajmy - powiedział wyraźnie podniecony Targot.

Arona tylko pokiwała głową.

      I tak zabrali się i wyruszyli. Na przedzie jechał Targot, bo to on wiedział gdzie szukać dwóch części Monlita. Za nim Goloth na swym śnieżnobiałym rumaku. Z tyłu trzymała się Arona prowadząca konia bagażowego. Targot prowadził ich Targot prowadził ich na południowy zachód do Szpilców Umarłych. Były to wysokie skały posiadające bardzo ostre szczyty. Targot mówił, że pod środkową skałą było wejście do podziemnych tuneli, które miały wylot dopiero w Mrocznych Jamach, a to znaczyło, że przejścia te przechodzą prawie pod całym pasmem Gór Tesat. Targot wspominał też, że jedna z części artefaktu znajduje się około połowy podziemnego przejścia. Strzegą jej umarli wojownicy dawnych plemion zamieszkujących Góry Tesat. Ponoć spadła na nich klątwa jakiegoś króla. Głosiła ona, plemiona te nie zaznają spokoju nigdy, a ich dusze będą polować na tych, którzy ośmielą się wejść do przejścia pomiędzy Mrocznymi Jamami a Szpilcami Umarłych. Zaznają spokój dopiero wtedy, gdy ktoś władający białą magią i posiadający dobre serce zbierze wszystkie części Monlita i wyeliminuje większość zła magii piekieł ze świata. Gdyby ktoś taki się znalazł, będą mu służyć w walce z czarną magią. Gdy zginą w dobrej sprawie ich dusze zaznają spokój w niebiosach.

- Do środkowej skały mamy stąd około 80 mil w linii prostej - odezwał się Targot - Powinniśmy tam być około jutra wieczorem.

Słońce grzało niemiłosiernie. W południe musieli się zatrzymać na dwugodzinny postój, ponieważ nie dało się jechać w takim upale. Goloth ściągnął swą zbroję i usiadł w cieniu pod drzewem, Targot studiował swoją nową księgę czarów, a Arona poszła się odświeżyć do pobliskiej rzeki.

- Aaa! - dało się słyszeć krzyk Arony.

Goloth poderwał się na nogi, nałożył szybko zbroję i pobiegł w kierunku jej głosu. Targot podążał tuż za nim. Gdy przybyli na miejsce zobaczyli rzucony na brzeg zakrwawiony miecz Arony i wyraźne ślady walki. Wtedy znów usłyszeli jej krzyk, który tym razem dochodził z północy. Natychmiast pobiegli w jego kierunku. W dość dużym kanionie zobaczyli Aronę wciąganą przez coś do potężnej jaskini. Wbiegli zaraz za nią, a ich oczom ukazało się ogromne stworzenie z sześcioma głowami.

- Co to? - zawołał Goloth.

- Hydra - odpowiedział Targot - myślałem, że te stworzenia żyją jedynie w opowieściach staruszek, które chcą nastraszyć swoje wnuki.

- Jak to zabić?

- Tylko pozbawiając wszystkich głów.

Goloth nie potrzebował więcej wyjaśnień. Rzucił się na stworzenie i jednym potężnym cięciem pozbawił hydrę głowy. Dało się słyszeć przeraźliwy pisk. Hydra odwróciła się, rzuciła Aronę w kąt i zaczęła nacierać na Golotha. On jednak nie przejął się tym, tylko rzucił się na nią tnąc mieczem i wymachując nim przed oczami. Odpadła druga głowa i znowu pisk wypełnił jaskinię. Wtedy stwór zamachnął się na Golotha swą ogromną łapą. Potężny pazur przeciął zbroję wojownika i odrzucił go na plecy kilka metrów dalej. Targot widząc to rzucił czar kuli ognistej w stronę potwora. Zabłysnęło światło i nastąpił wybuch ognia na cielsku hydry. Gdy dym opadł stworzenie stało w tym samym miejscu co wcześniej, a jego skóra nie była nawet trochę sparzona. Była niewrażliwa na magię, a to oznaczało kłopoty dla Targota ponieważ zaczęła iść w jego stronę. Czarodziej zaczął przygotowywać się do potężnego zaklęcia jakim było przywołanie żywiołu Ziemi. Zaraz po rzuceniu zaklęcia mag ukrył się w rowie nieopodal. Zaklęcie zadziałało. Potężny stwór pojawił się przed hydrą. Był stworzony z ziemi owiniętej czymś, co przypominało korzenie drzew. Żywioł Ziemi odporny był na działanie magii oraz ciosy bronią. Mogło go jedynie zabić pozbawienie fizycznego kontaktu z ziemią. Mimo iż był niższego wzrostu to stwór stawiał poważne wyzwanie dla hydry. Hydra zamachnęła się i łapą odcięła rękę żywiołowi. Ręka spadła tuż obok, ale jakby wsiąkła w ziemię i z powrotem wyrosła u boku żywiołu. Żywioł wykorzystał chwilę zdziwienia i rozproszenia hydry i zaczął ciąć na lewo i prawo ogromnymi, ostrymi szponami. Jedna z czterech pozostałych głów zawisła bezwładnie u cielska hydry. Za nią zaraz spadły dwie następne. Wtedy potwór wziął się do roboty i uderzył żywioł od dołu potężnym ciosem. Żywioł który wyleciał w górę jaskini wbił się w zwisający z sufitu ogromny stalaktyt. Stworzenie ziemi zajęczało po raz ostatni i rozsypało się na kawałeczki wsiąkające po upadku w ziemię. Hydra wyraźnie zadowolona ze zwycięstwa ślepo podążała w stronę Targota. Gdy mag znajdował się już w zasięgu jej szponów nagle ostatnia z jej głów upadła na ziemię tuż obok jego stóp. To Goloth triumfalnie stojący na obumierającym cielsku stwora uratował właśnie życie czarodzieja.

      Obaj bez słów podążyli w stronę Arony leżącej w rogu jaskini. Była poszarpana, ale żywa.

- Jak się czujesz Arono? - spytał Targot.

- Słabo, bardzo słabo - mówiła przyciszonym głosem Arona.

- To pewnie jad z pazurów hydry - zaczął mag - Mam tu trochę przydatnych ziół, które Ci pomogą.

Targot rozpalił ognisko i przyrządził zioła dla Arony. W tym samym czasie Goloth poszedł po konie i zapasy. Gdy wrócił Arona przychodziła już do siebie. Goloth oddał jej miecz zostawiony przy rzece i rzekł.

- Przez to coś stracimy kilkanaście godzin, cennych godzin.

- Tak, ale przynajmniej dowiedzieliśmy się co nas czeka - rozpoczął Targot - a poza tym wypróbowałem nowy czar z księgi, którą od Ciebie dostałem. Niezły był ten żywioł ziemi, nieprawdaż?

- Niezły, ale nie był nie do pokonania - odrzekła Arona.

- Jak zwykle sceptyczna odpowiedź - dopowiedział Goloth.

- Co teraz robimy panie dowódco? - spytał Golotha Targot.

- Już prawie wieczór. Zjemy coś, dołożymy do ognia i tu przenocujemy. Wyruszymy jutro jeszcze przed świtem. Co trzy godziny będziemy zmieniać wartę. Ja mam pierwszą, później ty a na końcu Arona.

To zakończyło rozmowy.

      Noc zakończyła się bez nieproszonych niespodzianek.

- Przez tę wczorajszą walkę będziemy na miejscu dopiero jutro w południe, a nie jak przypuszczaliśmy, dziś wieczorem - rzekła jak zwykle nie optymistycznie Arona rozpakowująca pakunek z jedzeniem.

- Tak, ale zabicie hydry to dobry trening przed tym co nas czeka - odrzekł Targot.

Arona spojrzała na niego spod oka zdziwiona najwyraźniej jego odpowiedzią.

- Koniec gadania - zawołał Goloth - ruszamy w dalszą drogę.

Zabrali swoje tobołki i pojechali dalej za przewodnictwem Targota. Przez cały dzień zrobili tylko jeden postój - na obiad, około południa. Dopiero później, gdy już się ściemniało zatrzymali się na granicy Gór Tesat ze Szpilcami Umarłych. Tam przenocowali.

Następnego dnia z samego rana ruszyli dalej. Dotarli do środkowej góry przed południem.

- No to jesteśmy przed wejściem do tuneli - zaczął Targot - po wejściu tam nie ma już odwrotu. Czy na pewno chcecie tam wejść?

- Jestem gotowa...

- Bez zbędnych ceregieli - uciął Goloth - wchodzimy, bo tak było zaplanowane.

Weszli do pierwszego tunelu, a zaraz po wejściu zastał ich chłód i mrok tak nieprzenikniony, że nawet ich konie nie chciały iść dalej na ślepo w te ciemności. Nawet światło dnia nie dochodziło do środka przez wejście. Goloth rozpalił pochodnię i na czele orszaku ruszył przed siebie. Arona i Targot ruszyli tuż za nim, nie będąc pewni, czy dobrze zrobili przychodząc tutaj.


Autor Golonko
e-mail: goloth@poland.com
Interesujesz się programowaniem w Javie, Delphi, Assemblerze, robisz strony w html-u i dhtml-u, chcesz nauczyć się hackować i crackować programy, ściągnąć pożyteczne programy hackerskie, a może chcesz pewnie zarobić przez Internet ?
Odwiedź stronę:
www.golonko.republika.pl

Poprzedni artykuł Następny artykuł


Stare Gry - chcesz pograc w gry sprzed lat?


Copyright 1999-2001 Magazyn internetowy NoName
Wszelkie prawa zastrzeżone