Komercja kontra underground
Mario Drummerz
Za poniżej napisane teksty nikogo nie przepraszam a jeśli się komuś nie podobają to po prostu niech ich nie czyta. Tekst jest wyłącznie przybliżeniem moich poglądów i nie ma na celu obrażenia kogokolwiek. <I-wszy kodeks etyczno-moralny Drummerz'a>
Hmm... Wiele ostatnio na łamach NoName piszę się o komercji, tolerancji muzycznej i mp3. To dobrze, ponieważ każdy ma prawo wypowiedzieć swoje 3 słowa również ja. Wszystkie wcześniej wymienione przeze mnie zagadnienia są mi bliskie dlatego też postanowiłem je opisać. Komercja i underground to pojęcia względne!!! (przynajmniej w odniesieniu do muzyki, ale nie tylko) i bardzo trudno jest je odróżnić. Zasadniczo muzykę podzielić trzeba na:
a) komercyjną b) komercyjno - undergroundową c) undergroundową
Do komerchy zaliczamy nie tylko Ajfle 1500-190, Britnej, Dżustfajf i te inne wynalazki, nie, nie to by było za proste. Komerchą są również kawałki Mozarta, Presleya, Metallicy, Wu-Tang, Madonny i ogólnie tego co można usłyszeć na co dzień w stacjach radiowych, telewizyjnych itp. (wyjątek RADIOSTACJA).
Komercha undergroundowa to inaczej profesjonalny underground. Wiadomo, by robić coś na poziomie trzeba mieć jakąś kasę, żeby mieć tą kasę trzeba się sprzedać do mediów. Jednak tutaj mamy już do czynienia z ambicjami autorów, którzy chcą zdobyć kapuchę nie tyle po to by ją przehulać, lecz by zainwestować w swe dalsze produkcje, itp. Zresztą każdy ma prawo do cieszenia się z życia, a przecież wiadomo że pieniążki bardzo to ułatwiają :))), a skoro w tym przypadku kasa idzie w parze z merytoryką to czemu nie.
Underground - ten surowy w większości tworzony przez amatorów, pasjonatów, którzy dla swych idei nie sprzedali by swego kawałka MTV, VIVIe itp. za żadną kasę. Często ci ludzie wyśmiewani są przez innych przedstawicieli pop-kultury, ale to już sprawa poglądów konkretnych ludzi. Znam kilku typowych undergroundowców tworzących muzę w trackerach, organizujących impry w hangarach, garażach, jaskiniach itp. tylko dla garstki ludzi tylko po to by dobrze się bawić i przekazać swe przesłanie innym. To są dopiero artyści!!!
Drugie zagadnienie: tolerancja Uważam że każdy człowiek ma prawo robić co chce dopóty dopóki nie wyrządza bezpośredniej krzywdy drugiemu człowiekowi (liberalizm). Dlatego nie na miejscu są zachowania przeróżnych przedstawicieli subkultur mające na celu zgnojenie "innych" ludzi/idei. To świadczy o słabości danej jednostki. Mnie osobiście nikt w życiu nie przeszkadza tak znacząco, aczkolwiek są ludzie których lubię bardziej lub mniej, ale ogólnie z mojej strony płynie respekt i poszanowanie dla przeróżnych idei. Nawet nie zamierzam ich weryfikować. Bo niby po co? Dlaczego mam komuś wmawiać że techno jest lepsze od metalu itp. skoro ta osoba całe życie poświęciła się metalowi. Po co mam wmawiać islamiście, że chrześcijaństwo jest jedyną niepodważalną religią, po co mam wmawiać komuś że Wisła jest lepsza od Legii, po co mam komuś udowadniać że kura była przed jajkiem itp... Ludzie to nie ma sensu!!!!!!! ponieważ każdy lubi to co lubi, wierzy w to co wierzy i robi to co uważa za słuszne.
Trzecie zagadnienie: mp3,legalez itp. Przyznaje się bez bicia: używam piracką windę, scrackowane shareware'y, mam kradzione radio w samochodzie, i mam w trzy i trochę spiraconych/znapsterowanych :))) empetrójek. Ogólnie uważam piratów, crackerów, i szulerów za ósmy dar świata, ponieważ dzięki tym ludziom mogę dostać coś czego normalnie nie mógłbym posiadać ze względu na nienajlepsze finanse mojej rodziny. Gdyby naród był trochę bogatszy na pewno sprzedawano by więcej oryginalnych produktów. Na stanie posiadam jedynie kilka oryginalnych płyt (winylowych - bo pirackich winyli jeszcze nie spotkałem :))) i kilka CD) wyłącznie tych artystów, których twórczość szanuje. Jeśli kogoś stać na oryginalne płytki to jak najbardziej powinien je kupować, ale po co ktoś kto jest po prostu biedny ma wydawać 50zł lub więcej za cedeka na którym na dodatek tylko kilka kawałków jest fajnych? Po prostu bzdura. Wtedy idę do znajomego pirata daje mu piątaka i wszystko jest ok. Na dodatek znajomy pirat ma na browca i wtedy i ja i on jest szczęśliwy. A spiracony artysta? Co ma do powiedzenia? Chyba nic, bo gdyby jego album kosztował na powiedzmy 20 zolek to jeszcze bym się poświęcił i kupił oryginała. No cóż tutaj wchodzi w role zła polityka cenowa firm fonograficznych, ZAIKSów i innych złodziei.
Dobra na razie tyle. Następnym razem postaram się napisać coś o globalizacji i może o drugach
Chętnie wymienię się poglądami z innymi osobami.
Mario Drummerz
e-mail: drummerz@interia.pl
|